Proszę bardzo. Nawet rozsądne pomysły:
Co powinien zrobić rząd
Wzmożonym i oburzonym zwracaniem uwagi na ekonomiczną stronę sytuacji, mówię zatem: silna gospodarczo Polska to Polska bezpieczna. Polska zubożałych, sfrustrowanych swoją sytuacją obywateli to Polska zagrożona, słaba, targana niepokojami. To nie jest brak empatii czy liczykrupstwo, ale rozmowa o bezpieczeństwie.
Co rząd powinien zrobić? Szykowana jest specustawa, dotycząca uchodźców. Osoby prywatne i firmy, udzielające im pomocy, mają mieć ulgi podatkowe. To dobrze, ale to też o wiele, wiele za mało. Przede wszystkim należy uwolnić polskich przedsiębiorców i polską gospodarkę z wszelkich zbędnych obciążeń. Ponieważ, tak czy owak, czekają nas ciężkie czasy, lepiej wyjść im naprzeciw przez skasowanie rozdawnictwa niż zachować je, by za moment przyczyniły się do gospodarczego upadku, na którym stracą wszyscy, z obdarowywanymi włącznie.
Oto kilka propozycji.
Po pierwsze – natychmiast powinna zostać wycofana ustawa podatkowa Polskiego Ładu. Dla uproszczenia powinniśmy powrócić do poprzednich reguł podatkowych. Plan minimum zaś to skasowanie składki zdrowotnej niemożliwej do odliczenia – bo to stanowi największe obciążenie dla większości przedsiębiorców. Powinno za tym pójść uchwalenie przepisów zapewniających stałość prawa w Polsce – np. gwarantujących długą karencję przed wejściem w życie przepisów ewentualnie zmieniających system podatkowy. To da szansę na zatrzymanie inwestorów, których w Polsce jeszcze grubo przed wojną odstraszała niepewność prawa.
Po drugie – podjęcie z UE twardych negocjacji w sprawie ulżenia Polsce w kwestii opieki nad uchodźcami, poprzedzone całościową i wybiegającą naprzód kalkulacją kosztów, jakie w związku z przyjęciem mieszkańców Ukrainy ponosi Polska – nie tylko jako państwo, ale również jako jego obywatele. Na razie rząd dość beztrosko stwierdza, że cały ciężar wzięliśmy na siebie, ale „mamy nadzieję”, że Unia Europejska przyjdzie nam z pomocą. To niepoważne podejście. Negocjacje, i to stanowcze, w sprawie funduszy powinny trwać już od początku konfliktu.
Dzisiaj UE planuje przekazać krajom, do których napływają Ukraińcy, 500 mln euro specjalnego wsparcia. To śmiesznie mało. W czasie kryzysu uchodźczego w latach 2015-16 UE wypłaciła Turcji – faktycznie w zamian za nieprzepuszczanie migrantów dalej – 6 mld euro. Polska ma dzisiaj prawo domagać się sumy niewiele mniejszej tylko dla siebie, a sum proporcjonalnych do potrzeb – inne państwa, przyjmujące uchodźców. Zwłaszcza że te pieniądze nie miałyby być, inaczej niż w przypadku Turcji, łapówką, ale faktyczną pomocą.
Konieczne są też rozmowy o relokacji uchodźców poza Polskę. Choćby w Niemczech około 90 proc. obywateli opowiada się za przyjęciem uchodźców. Część krajów UE może wypominać Warszawie, że w czasie poprzedniego kryzysu sprzeciwiała się mechanizmowi relokacji, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że rozmowy na ten temat powinniśmy podjąć jak najszybciej. Warto też pamiętać, że w UE stosunek do migrantów wyraźnie się zmienił, co widać było podczas szturmu na polską granicę od strony białoruskiej, a więc nasza postawa sprzed siedmiu lat jest dzisiaj mniej obciążająca.
Po trzecie – głęboka rewizja programów socjalnych, w tym 500 plus. Rząd zapowiada wypłacanie tego wsparcia również uchodźcom. To zły pomysł – wśród nich są tacy, którzy tego potrzebują, ale i tacy, którym to potrzebne nie będzie. Uchodźcy nie powinni dostawać 500 plus, ale powinni być objęci punktowymi planami wsparcia w miarę potrzeb. Ewentualnie, jako że Ukraińcy mogą być dla Polski cennym wsparciem demograficznym, o ile postanowią zostać po zakończeniu konfliktu, można by pomyśleć o zachęcie finansowej powiązanej z deklaracją wystąpienia o pobyt stały i płacenia u nas podatków.
W obliczu głębokiego kryzysu powinny zostać wzmocnione mechanizmy weryfikacji 500 plus, należałoby też zrezygnować z wypłacania go na jedno dziecko. Konieczne byłoby zlikwidowanie nie tylko 14., ale i 13. emerytury oraz ograniczenie kosztownych prezentów w rodzaju wyprawki plus jedynie do naprawdę potrzebujących.
Po czwarte – rząd powinien wpłynąć na energetyczne spółki skarbu państwa, w tym Orlen, aby te maksymalnie ścięły swoje zyski. To ostatni element składowy cen nośników energii, który może jeszcze zostać ograniczony. W tej chwili ważniejsze jest zapobieganie galopującej inflacji niż zarobki firm energetycznych.
Po piąte – twarde postawienie, wręcz na zasadzie ultimatum, sprawy zielonego ładu UE. W obliczu swojej sytuacji Polska nie może sobie pozwolić na wypełnianie absurdalnie wyśrubowanych celów Fit For 55, a system handlu emisjami dwutlenku węgla powinien zostać natychmiast wyłączony z obrotu giełdowego. Tu jest już delikatne ustępstwo ze strony UE, skoro nawet Frans Timmermans zaczął mówić o przedłużeniu korzystania z węgla w obliczu odcinania przez UE rosyjskiego gazu, który miał być paliwem przejściowym w drodze do neutralności klimatycznej.
Po szóste – podjęcie rozmów z bankami w celu wypracowania mechanizmów ochronnych dla kredytobiorców, zarówno frankowych, jak i złotówkowych. Państwo musi tu zagrać z pozycji siły; ma do tego odpowiednie instrumenty. Zyski banków nie są teraz najważniejsze. Te instytucje, i tak zarabiające dobrze na swoich klientach, muszą w obecnej sytuacji wziąć na siebie część ciężaru.
Po siódme – jak najszybsze wypracowanie pakietu pomocy, choćby poprzez ulgi podatkowe, dla firm poszkodowanych w wyniku wojny.
Po ósme – podjęcie na poważnie tematu przyjęcia euro. Argumenty przeciwko przyjmowaniu wspólnej waluty wciąż są mocne, ale okoliczności sprawiają, że ich waga osłabła, a wzmocniła się waga czynnika stabilności walutowej.
Za: https://www.onet.pl/...t4r2bx,79cfc278