Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dyskurs analityczny nad techniką logicznej interpretacji Boga


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
17 odpowiedzi w tym temacie

#1

Pragmatyk.
  • Postów: 14
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dyskurs analityczny nad techniką logicznej interpretacji Boga

 

stworzenie-adama-michala-aniola.jpg

 

Witam

 

Przyznam uczciwie, że poświęciłem wiele lat w kierunku domorosłego studiowania teologii krocząc drogą poszukiwań odpowiedzi na fundamentalne pytania odnośnie szeroko rozumianej sfery egzystencji człowieka w świecie i jego zależności z Bogiem mając tu na uwadze, także odnalezienie dowodów na jego istnienie. I tak oto penetrując sedno sprawy z dozą ścisłego, detektywistycznego analizowania faktów udało mi się dotrzeć do wiedzy na podstawie, której sukcesywnie udaje się zastosować na praktycznym przykładzie analogie symbolicznych określeń "Bóg" i "Diabeł" o jakim głosi wizja chrześcijańska i na ich motywie zrozumieć do czego odwołują się te pojęcia w kontekście istoty człowieka. Czyli inaczej mówiąc w jaki sposób można utożsamić człowieka z etykietami określeń przemawiającymi za tymi dwoma definicjami religijnymi. Co prawda świat naukowy próbuje osiągnąć podobne wnioski na podstawie łączenia faktów opartych na posiadanej dotychczas wiedzy biologicznej, fizycznej, astronomicznej, archeologicznej, filozoficznej i w wielu też innych byle tylko opracować bezpośredni dowód materialny lub formułę zawartą na logicznym uzasadnieniu, która w sposób absolutny i bezsporny podważy istnienie "Boga" lub przeciwnie czyli zweryfikuje autentyczność jego jestestwa w sposób możliwy do zinterpretowania go rozumowo lub bodźcami zmysłowymi (empirycznie). I tak oto penetrując w tej materii szereg publikacji książkowych udało mi się dojść do jedynego miarodajnego sposobu zrozumienia "Boga" i "Diabła" na fundamentach wiedzy psychologicznej, a dokładnie w odniesieniu do tematyki tak zwanego rozwoju duchowego, modnego we współczesnym świecie jak i szeroko propagowanego trendu w internetowych dyskusjach forumowych poświęconym temu zagadnieniu. W swojej pragmatycznej skromności uważam, że to spostrzeżenie o którym za chwilę napiszę jest najbardziej możliwie racjonalnym do przyjęcia wytłumaczeniem i na tym też gruncie pozwala to zrozumieć sens istoty "Boga" i "Diabła" i uświadomić sobie do czego w rzeczywistości najtrafniej określenia te odwołują się w kontekście ludzkiej istoty i kolejno udowadniając merytorycznie, że "Bóg" i "Diabeł" jako tacy nie istnieją odrębnie lecz odwołują się one do natury psychologicznej człowieka i tylko pod takim kątem można weryfikować je jako autentyczne, a więc analogicznie wykazać, że istnieją naprawdę. Postaram się również przybliżyć te wnioski w sposób najbardziej możliwy do zinterpretowania rozumem, bo przecież oto tutaj chodzi, aby udowodnić istnienie "Boga" i "Diabła" w sposób możliwy do przyjęcia go logiką tak, żeby jednoznacznie udało się zweryfikować kwestie autentyczności wobec ich istnienia co jest też zresztą tak bardzo łakomie poszukiwanym symbolicznym świętym graalem dla wszystkich racjonalistów próbujących zrozumieć sens religijnych dogmatów, a także i osób zagłębionych w ezoteryczny model rozwoju duchowego.

 

A więc na początek należy cały ten dyskurs rozpocząć od rozłożenia go na części pierwsze i krok po kroku objaśniać ich definicje, żeby na końcu dojść do logicznego konsensusu. Dlatego zacznijmy od tego, że każda z osób wtajemniczonych w rozwój duchowy opiera swoją praktykę uduchowiania w postanowieniu osiągnięcia wewnętrznego stanu psychologicznego, który określa się mianem oświecenia. Ten z kolei bazuje na uzyskaniu takiego stopnia samoświadomości i wypływającej z niej emanacji błogiej radości z istnienia, a także poczucia wewnętrznej harmonijnej jedności z wszech otaczającą go rzeczywistością, której fundament ma być nieuzależniony od kształtu projekcji ustanowionych w myśl pojęcia nazywanym "Ego", a w instynkcie czego leży dążenie do jej ekskluzji. I tak oto ten proces polega na swego rodzaju batalii mentalno-emocjonalnej, gdzie udział w niej biorą dwa odmienne stanowiska ekspozytury określonych cech uwarunkowanych przez naturę psychologiczną człowieka zwane "Wewnętrznym Ja" i "Ego" z czego tylko to drugie jest tutaj stroną ofensywną, mającą ogłuszyć głos sumienia wynikający z tej pierwszej. I na czym konkretnie ma to polegać, omówię tu dalej przybliżając definicję "Wewnętrznego Ja" i "Ego", których charakterystyka i anatomia przedstawia się w następujący sposób zaczerpując tutaj wiedzy z publikacji źródeł zewnętrznych do których link podam na końcu, a więc:

 

W świecie duchowości, ego postrzegane jest jako iluzyjny twór złożony z myśli, programów przetrwania, wspomnień czy strategii obronnych. Od poziomu świadomości zależy, na ile identyfikujemy się z jego treścią. Im wyższy poziom świadomości, tym bardziej jasne staje się, że ego jest jedynie niewielkim elementem całości naszej istoty, czyli Jaźni. Ego z kolei opisać można, jako rozpieszczone dziecko, nastawione jedynie na własny zysk. Ponadto to lubuje się we własnych dramatach – rozpamiętuje krzywdy, chce mieć rację. Szczególnie chętnie przyjmuje rolę ofiary, ponieważ daje to poczucie wyższości i słusznego, świętego oburzenia. Jest przekonane, że działa w dobrym celu, bo to jego cel. Dlaczego, w takim razie, tak ciężko jest podjąć pracę nad rozpoznaniem i nieutożsamianiem się z ego? Ponieważ jesteśmy z nim emocjonalnie związani. Kochamy je, dbamy o nie, odpowiadamy na potrzeby. Chcemy czuć, że jest ważne. Odrzucenie go, patrząc z tej perspektywy, rodzi lęk. Jesteśmy naturalnie przywiązani do głosu, który towarzyszy nam od zawsze. Celem pracy duchowej jest pogłębianie świadomości. Konsekwencją – rozpoznanie wewnętrznych pułapek, doświadczanie siebie w bardziej pełny, kompletny sposób. Najwyższy poziom świadomości to stan rozpuszczenia ego, ponieważ jest kruche, niedojrzałe, niestabilne. Powoduje to poczucie zagubienia i braku spójności wewnętrznej. Rodzi to trudności w codziennym życiu i uniemożliwia swobodne funkcjonowanie. Jaźń natomiast jest nielokalna, wszechobecna, nieskończona. Jest czystą prawdą. Zestrojenie się z nią to poziom oświecenia. Całkowicie wpływa to na sposób doświadczania rzeczywistości. Zmiana następuje nawet na poziomie układu nerwowego. Mózg zaczyna pracować w częstotliwości 4-7 Hz a w najwyższych poziomach oświecenia może zwolnić nawet do 2-3 Hz. Dla porównania, ego, które lubi szybko reagować na zmiany w świecie materialnym funkcjonuje w częstotliwości fal beta – 14 Hz. W tym kontekście oświecenie należy rozumować jako stan wolny od ego co też określa się pojęciem rozwoju duchowego mającym dążyć w tym aspekcie do zaznania głębokiego spokoju, wyciszenia i odczuwania jedności z istnieniem. Jej drogą i misją jest dążenie do tego osiągnięcia tego stanu, który polega ono na wyzbyciu się utożsamiania się z materialną formą zarówno przywiązaniem nadmiernej uwagi do swojego ciała, materializmu jak i kuszącej swoją krótkotrwałą, iluzoryczną uciechą – materialnością co dyktowane jest przez ego. Takie też jest pierwotne założenie wielu religii mających wspólne przesłanie w tym kierunku, jednak zostało one wypaczone i bywa opacznie wykorzystywane, wprowadzając podziały i nieporozumienia, poróżniając przy tym wyznawców odmiennych wierzeń. To o czym myślimy w dużym stopniu tworzy odczuwaną przez nas emocję. Dostrzeganie powiązania między swym myśleniem i emocjami polega na byciu "świadomością, wewnętrznym ja", która manifestuje się ponad tymi podziałami jakie projektuje w tej postaci ego. Ego to konglomerat powracających form myślowych i uwarunkowanych schematów mentalno-emocjonalnych, które zostały obdarzone poczuciem ja, poczuciem tożsamości. Czym też zatem charakteryzuje się EGO:

 

-Ego stara się zrównać posiadanie z istnieniem – mam więc jestem. A im więcej mam, tym bardziej jestem. Może to też prowadzić do poczucia wyższości nad tymi, którzy nie mają lub mają mniej.
-Ego bardziej chce chcieć, niż chce mieć. Miejsce ukrytego zadowolenia z posiadania szybko zastępuje chceniem czegoś jeszcze – nie może się nasycić, tym co już ma, szuka jeszcze większego zaspokojenia, wzmocnienia niepełnego poczucia ja i wypełnienia tego braku.
-Ego często odczuwa obawy z powodu rozbieżności między tym, co jest, a tym co chce.
-Ego powoduje poczucie podziału, które je umacnia – ja vs oni (wróg). Aby przetrwało potrzebuje kierować się niskimi pobudkami – chce władzy, uznania, poczucia lepszości i a jego działania służą wyeliminowaniu poczucia lęku, który towarzyszy ciągłej potrzebie posiadania więcej.
-Ego towarzyszy wieczny niepokój, gdyż utożsamia się z formą (myślową, ale też cielesną) i obawia się z powodu nietrwałości wszelkiej formy materialnej.
-Ego nie potrafi dostrzec różnicy między sytuacją a swoją jej interpretacją lub reakcją na nią.

Jednak najważniejsze w tym przekazie jest to, że stanowi ono źródło nieszczęścia, gdyż działając z jego poziomu oddalamy się tym samym od swojej prawdziwej Istoty, i tym samym brak nam poczucia wewnętrznej harmonii czy spełnienia jakie definiuje wewnętrzne ja / bezkresna jaźń. Ego nie wie nic o Istnieniu, lecz uważa, że w końcu zostaniemy ocaleni dzięki temu, co robimy. Jeśli tkwimy w uścisku ego, sądząc, że robiąc coraz więcej, zgromadzając wystarczająco dużo “robienia”, w przyszłości poczujemy się spełnionym. A oto w jakich formach zachowania przejawia się Ego:

- Ego narzeka - każda skarga to krótka, stworzona przez umysł historia, w którą całkowicie wierzysz.
- Ego wyraża sprzeciw “wiele osób tylko czeka, aż znów pojawi się coś, przeciw czemu się zbuntują, co ich rozdrażni lub zmartwi. Nałogowo obrażają się i martwią sprzeciwiając się, ludzie ci potwierdzają i wzmacniają swoje poczucie (ego)
- Ego musi mieć rację: obwinia innych “narzekanie jak również doszukiwanie się błędów i sprzeciw pogłębiają w naszym ego poczucie granic i oddzielenia. Narzekając, sugerujesz, że masz rację, a sytuacja lub osoba, na którą się skarżysz lub której się sprzeciwiasz, nie ma racji. A gdy masz rację, zajmujesz pozycję wyimaginowanej wyższości moralnej w stosunku do osoby lub sytuacji, która jest osądzana i uznawana za niedoskonałą”
przylepia innym obraźliwe epitety, obgaduje, obraża (często nawet na samym poziomie myśli)
- Ego żywi urazę: “uraza to silna negatywna emocja związana z wydarzeniem często bardzo odległym w czasie, którą podtrzymuje przy życiu kompulsywne myślenie, odtwarzanie w głowie tamtej historii lub odpowiadanie na głos o tym “co ten ktoś mi/nam zrobił”, a gdy myślisz o urazach albo je odczuwasz, zawarta w nich negatywna energia emocjonalna może zniekształcić twoją percepcję wydarzeń dzisiejszych”
- Ego ma pretensje: “pretensja oznacza, że czujemy się skrzywdzeni, oburzeni, dotknięci lub urażeni. Oburza nas czyjaś chciwość, nieuczciwość, niekonsekwencja, to co inni robi,  niekiedy ludzie rzeczywiście mogą błądzić, ale koncentrując uwagę na ich wadach, tylko je powiększasz. A to, na co reagujesz u innych osób, wzmacniasz w samym sobie”.
- Ego odbiera sytuacje osobiście: “ego bierze wszystko do siebie, osobiście. Powstaje emocja, chęć obrony i agresja umotywowana nienawiścią. Czy bronisz prawdy? Nie, prawda nigdy nie potrzebuje obrony, bronisz siebie lub raczej iluzji o sobie, stworzonego przez umysł substytutu”

 

Mierzenie się z tematem ego, stanowić może pewne wyzwanie, z tego prostego względu, że czasami zwyczajnie niełatwo przyznać jest się przed samym sobą do pewnych zachowań. Jednak już samo ich zauważenie, nazwanie ich, może spowodować zatrzymanie i przyzwolenie na chwilę refleksji np. nad tym, czy można inaczej. Warto pamiętać, aby w tym procesie nie oceniać a zauważać, bo “Ego nie jest złe, jest tylko nieświadome”. Po rozbiciu tej właśnie skorupy wyłania się nieskazitelność naszego "wewnętrznego ja" wyzwolonego spod jarzma ograniczanego przez perspektywę ego. Droga ku prawdziwej tożsamości wiedzie poprzez uświadomienie sobie istnienia EGO. Zauważenie wewnętrznego głosu, który czasem sprawia ból, powoduje dyskomfort, a niekiedy daje złudne poczucie satysfakcji, wyższości czy powierzchownego zaspokojenia potrzeb. Początkowo rozpoznanie głosu ego stanowić może wyzwanie, szczególnie gdy ego zajęte jest przetrwaniem (usilnie potrzebuje potwierdzić swoją tożsamość) lub gdy uaktywniają się wzorce emocjonalne z przeszłości. Jednak praktyka uważności, powracanie świadomego bycia w tu i teraz może stanowić ważny krok w obserwowaniu ego. Częste przebywanie w „obserwującej Obecności” to proces, który wspiera dystansowanie się od EGO, poszerzający świadomość i w długoterminowym spojrzeniu zmieniający perspektywę. W rozumieniu rozwoju duchowego - “Świadomość to siła kryjąca się w chwili teraźniejszej. Dlatego możemy ją nazwać także Obecnością. Ostateczny cel ludzkiej egzystencji, a więc również Twój, to wnieść ową siłę do tego świata. I także z tego względu uwalnianie się od ego nie może być celem wytyczonym na jakiś moment w przyszłości. Jedynie Obecność może wyswobodzić Cię z ego, a Ty możesz być obecny tylko teraz, nie wczoraj ani jutro. Tylko Obecność może zniweczyć przeszłość i w ten sposób zmienić Twój stan świadomości wyzwalając głos wewnętrznego prawdziwego ja. Ciało wewnętrzne, nie jest w istocie ciałem, lecz energią życiową, pomostem pomiędzy formą i bezpostaciowością. Gdy masz kontakt z ciałem wewnętrznym, przestajesz się utożsamiać ze swym ciałem fizycznym, a także umysłem. Oznacza to, że nie identyfikujesz się już formą, lecz odchodzisz od utożsamiania się z nią na rzecz bezpostaciowości, którą możemy też nazwać Istnieniem. To twoja tożsamość podstawowa. Świadomość ciała nie tylko zakotwicza cię w chwili teraźniejszej, lecz jest też wyjściem z więzienia, czyli ego.

 

I tak oto wracając do meritum wątku za pomocą przybliżenia wiedzy jaką definiują terminy "Ego" i "Wewnętrznego Ja" na etapie rozwoju duchowego można w końcu sprecyzować logiczny wniosek odnoszący się do pytania kim i czym jest "Bóg" i "Diabeł" w odniesieniu do natury psychologicznej człowieka. Oczywiście dla ciekawskich polecam szerszy zakres informacji w tej dziedzinie, którą uzyskać możecie z publikacji niniejszych tytułów książkowych:

 

352x500.jpg

 

A po jej przeczytaniu sięgnąć po idealne uzupełnienie jej przekazu wiedzy z następującej publikacji czyli - Wybaczenia:

 

745395-352x500.jpg

 

Zatem, żeby zrozumieć kim w rzeczywistości jest "Bóg" i "Diabeł" wystarczy tylko przeprowadzić prostą operację polegającą na zsynchronizowaniu pojęć "Boga" i "Diabła" na miejsce "Wewnętrznego Ja" i "Ego". I na tej też podstawie wyłania się logiczny wniosek, że Bogiem i Diabłem w rzeczywistości jest człowiek, a ich obraz wygląda nie inaczej niż nasze własne lustrzane odbicie. Taka analogia racjonalnie umacnia stanowisko z przekonaniem, że nasze "Wewnętrzne Ja czyli Bóg" i "Ego w roli Diabła" jest lustrzanym odzwierciedleniem tego co znajduje się we wnętrzu natury psychologicznej każdego człowieka. A więc pod tym względem jesteśmy swoim wzajemnym lustrzanym odbiciem jako my ludzie - całostkowa jedność. I ta koncepcja z logicznego punktu widzenia wcale nie odbiega od kontekstu przesłania religijnego, że "Bóg" stworzył nas na swój obraz i podobieństwo. Sęk w tym, że religie należy tutaj rozumować jako treści symboliczne w formie drogowskazu odwołującego się do wnętrza każdego człowieka. I na podstawie tej wiedzy z zakresu psychologii kładącej fundamenty pod sens rozwoju duchowego wywnioskować można, że "Bóg i Diabeł" istnieją tylko w kontekście metaforycznym lecz nie w takiej postaci jaką kreuje ją wizja chrześcijańska czy inne też odłamy wyznań religijnych. Paradoksalnie odpowiadając na pytanie czy "Bóg i Diabeł" istnieją można odpowiedzieć jednocześnie tak i nie w zależności od tego do jakiej klarownej wiedzy możliwej do zinterpretowania jej logicznie formułujemy swoją treść informacji za tym przemawiającą. Porównanie "Boga i Diabła" do zagadnień jakie weryfikuje wiedza psychologiczna odnosząca się do kwestii "Ja" i "Ego" jest jednym z najbardziej miarodajnych, transparentnych sposobów do zinterpretowania tych pojęć na logicznym rozumowaniu faktów w racjonalnym tego słowa znaczeniu. I tak też oto wymiar fantasmagoryjny w kontekście dogmatów religijnych udaje się odzwierciedlić na wiedzy, która urzeczywistnia ich sens na przykładach możliwych do weryfikowania na płaszczyźnie materialnej, a więc tym samym nadając im podmiotowość realistyczną.

 

Po prostu Twoje "Ego" i "Wewnętrzne Ja" jest tym co czyni ciebie człowiekiem, ponieważ analogia porównań tych pojęć w zestawieniu ich na miejscu "Boga" i "Diabła" zdaje się potwierdzać ich znaczenie w sposób racjonalnie wytłumaczalny ze względu na podobieństwa ich opisów pasujących do siebie idealnie jak ulał. I posługując się tutaj metodą heurystycznego argumentowania wniosków to można powiedzieć, że każdy człowiek jest również w tym sensie "Bogiem" i "Diabłem", tym samym odpowiadając na fundamentalnie pytania odnośnie tego - Jak wygląda Bóg i Diabeł? i czy fakt ich istnienia możliwy jest do zinterpretowania rozumem bądź bodźcami empirycznymi (jak na ironie wskazując tutaj na tak często na co dzień doświadczane uczucia jak gniew, zemstę albo wzruszenia, żalu, radości, wybaczania itp) Twoje uczucia to jest właśnie twój osobisty "Bóg" i "Diabeł" czy też doświadczanie "Wewnętrznego Ja" albo "Ego", a więc to co istnieje w tobie jest też tobą.

 

Mam nadzieję, że to spostrzeżenie również uznacie za godny prawdopodobieństwa, a tym samym będzie on wstanie zreformować sposób obiektywnego postrzegania dogmatów religijnych bardziej precyzyjnymi metodami właśnie takimi jakie spoczywają w kompetencji ludzkiego rozumowania. Moje osobiste stanowisko w tej materii jest takie, że nie doszukałem się innego możliwego sposobu zinterpretowania "Boga" i "Diabła" logiką i oczywiście uważam, że argumentacją jaką zastosowałem w tym artykule jest na tyle wymowna, żeby przynajmniej dać do myślenia. Mogę zaakceptować fakt, że błędnie to analizuję jednak tylko pod warunkiem, że to wypracowanie zostanie podważone merytorycznym zestawem informacji dobitnie kwestionujące słuszność identyfikowania pojęcia "Boga" i "Diabła" z kategoriami wiedzy psychologicznej odnoszącej się do kontekstu rozwoju duchowego jakie ta z kolei definiuje określenia terminów "Ego" i "Wewnętrznego Ja", a które manifestując się po przez ludzką naturę psychologiczną stanowią pierwszoplanowy element jej fabuły. Z kolei sens tej pracy polega na osiągnięciu stanu oświecenia czy też pojednania z "Wewnętrznym Ja" co w kontekście wizji chrześcijańskiej można rozumować jako odnalezienie w sobie "Boga" i odrzucenie na tej ścieżce pokus podsuwanych przez symbolicznego "Diabła" czyli "Ego".

 

Nie posiadam innego logicznego zestawu informacji mogących wyjaśnić dylemat poruszonej kwestii w najbardziej możliwie racjonalny sposób jak ten przedstawiony tutaj, a jeżeli według Ciebie ogarnięcie rozumem dogmatów religijnych nie jest możliwe to uzasadnij dlaczego mylę się i przedstaw ku temu dowody merytoryczne, że taki tok myślenia jaki tutaj prezentuje jest nieprawidłowy. Nie roszczę sobie monopolu do głoszenia prawdy absolutnej w tej materii ale proszę Cię chociaż oto zanim jednoznacznie wydasz swoją opinię, że jeżeli nie rozumiesz co mam tutaj na myśli to żebyś przynajmniej człowieku zaznajomił się z wiedzą jaka zawarta jest w tytułach książkowych te, które wyżej podałem, bo mogą one szerzej naświetlić ci sedno dylematu i przyczynić się do wyjaśnienia tego od strony logicznej. W przedstawionej publikacji jest szczegółowo opisane jak ścieżka wybaczania do czego podsuwa głos sumienia pochodzący z wnętrza naszego "Jestestwa, Prawdziwego Ja" opiera się projekcjom "Ego" i także pod tym kątem rozumując "Boga" jako istotę miłosierną, a "Diabła" jako ucieleśnienie nienawiści, żalu i wrogości co można tutaj w tym odniesieniu zestawić te określenia w jedną całą układankę, która jednoznacznie uzmysławia nam kim konkretnie jesteśmy my ludzie i co tak naprawdę łączy nas z "Bogiem" i "Diabłem" spoglądając na to z racjonalnego punktu widzenia. Osobiście uważam tą wiedzę za symboliczny święty graal, który definitywnie argumentuje autentyczność przekazu religijnego obnażając jego niekompetencje i zabobony, a tym samym ukazuje naszym oczom ten prawdziwy wygląd Boga nie personifikując jego bytu w sensie elementu egzystującego odrębnie i niezależnie od człowieka.

Jeśli mam być szczery to najbardziej precyzyjnie w tej materii na tle wszystkich odłamów wyznań religijnych prezentuje się Buddyzm. A oto czym różni się od chrześcijaństwa:

 

Pierwszą znaczącą różnicą między tymi dwiema religiami jest pojęcie Boga. W chrześcijaństwie Bóg jest istotą najwyższą, nieomylną i doskonałą. Cechuje go wielka mądrość. Jest on potężniejszy od wszystkich istot żyjących na ziemi. W buddyzmie natomiast Bóg nie ma nic wspólnego z jego chrześcijańskim odpowiednikiem. Sam Budda nie był Bogiem, tylko pierwszym człowiekiem który osiągnął oświecenie, czyli stan całkowitego wyzwolenia się z cierpienia. Bogowie w buddyzmie to również istoty które pragną osiągnąć nirwanę, nie jest to jednak możliwe, ponieważ ten stan można osiągnąć jedynie w ludzkim wcieleniu. Tym niemniej według buddyzmu mahajana można po śmierci ludzkiego ciała odrodzić się w Czystej Krainie by tam praktykować i dopiero osiągnąć nirwanę. Istnieje np. czysta kraina buddy Amitabha, najwyższego i doskonałego.

 

Chodzi tutaj oto, że buddyzm konkretnie odwołuje się do człowieka, a nie wyimaginowanego "Boga" wokół, którego nadaje się obłędnej apoteozy w formie kultu. Osobiście definitywnie przyjmuję stanowisko jakie chętnie i z wielką przyjemnością mogę merytorycznie uargumentować co już zresztą zrobiłem o ile ktoś przeczytał cały ten tekst i rozumie co mam na myśli, a mianowicie że:

"Bogiem w rzeczywistości jest Człowiek i że Bóg w odrębnej, nadnaturalnej postaci jaką jawi go wizja chrześcijańska nie istnieje. Dotyczy to również duszy człowieka po jego śmierci."

 

Tak naprawdę to wszyscy my jesteśmy lustrzanym odbiciem "Boga" czyli tego co stanowi nasze "Wewnętrzne Ja" spoczywające w naturze psychologicznej każdego człowieka i pod tym kątem można uznać, że "Bóg" istnieje naprawdę i tylko z takiego punktu widzenia można to stwierdzić ze stanowczą bezspornością nie wchodzącą też w żadną komplikacje z ludzkim rozumem. Tutaj też wygrane stanowisko osiąga "Rozum", a co najważniejsze wcale nie na zasadzie obalenia autentyczności "Boga", a wręcz przeciwnie - asymilując się z nim. Ponieważ okazuje się, że dzięki wiedzy psychologicznej można dojść do wniosku, że za Boga uznać można w tym kontekście nawet ludzki rozum, który odnajduje tu możliwość pojmowania go logiką i co najważniejsze takim stwierdzeniem w oparciu na niej w żaden sposób nie deprecjonuje się, ani też nie podważa kwestii autentyczności jego istnienia, bo mowa tu o człowieku, a ten przecież istnieje widzimy go w końcu na co dzień lub nawet spoglądając na nasze własne odbicie w lustrze. Dostrzegam definitywną synergię pomiędzy zależnościami poruszonych tutaj pojęć psychologicznych zwanych prawdziwym  "Ja" i "Ego" w odniesieniu do kontekstu "Boga" i "Diabła".

 

Pod tym też względem uważam za bezsensowne chodzenie do kościoła, modlenie się do Boga czy spowiadanie w konfesjonale z tak zwanych "grzechów", bo szczera przemiana i chęć ujarzmienia naszych wyrzutów sumienia powinna odbywać się na poziomie wnętrza naszego jestestwa (uczuć) i tylko takie przebaczenie ma sens jeśli czujemy, że ulga związana z ich odpracowaniem przepływa bezpośrednio przez nas samych, a nie za przyzwoleniem lub łaską kogoś z zewnątrz. To są rytuały tak samo zabobonne i prymitywne jak politeizm.

 

Także mam nadzieję, że tymi słowami zdefiniowałem w sposób transparentny wyrażane przez siebie stanowisko ateistyczne względem religii. Nie ma żadnego innego "Boga", ani "Diabła" jakim w rzeczywistości jest "Człowiek", bo my wszyscy jesteśmy po prostu  lustrzanym odbiciem samych siebie.

 

Źródła pomocnicze z informacjami na temat "Ego" wykorzystane w niniejszym artykule:
https://virgobooks.p...resna-jazn-n192
https://wszystkojedn...wiadomosci-ego/
https://ciemnanoc.pl...yzsze-ja-a-ego/


Użytkownik Pragmatyk edytował ten post 25.01.2022 - 17:43

  • 1

#2

ppp.
  • Postów: 794
  • Tematów: 36
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Szukasz Boga w sobie i odkrywasz, że tam nic nie ma, pustka. Twoja analiza może być poprawna

Jeśli logicznie rozwiążesz swoje równanie a<=>b to b<=>a tzn. ego sojowego chłopca jest bogiem to bóg zawsze będzie sojowym chłopcem co jest oczywiście błędne.

Użytkownik ppp edytował ten post 25.01.2022 - 22:21

  • 0

#3

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Problem pierwszy... buddyzm nie jest religią, pomimo tego, że za taką uchodzi. Buddyzm to sukurs filozoficzno duchowy nonteistyczny, w którym to właśnie ego jest jest ukierunkowane na innych.

1.Wymiar obrzędowo-rytualny – w buddyzmie występują rytuały, takie jak golenie głowy przy przystąpieniu do klasztoru, comiesięczne recytowanie Zbioru Reguł Zakonnych, palenie kadzideł, ofiarowywanie kwiatów, pokłony.
2.Wymiar doświadczeniowo-emocjonalny – centralne znaczenie w buddyzmie ma samodoskonalenie się i dążenie do oświecenia; aspektem emocjonalnym może być tutaj rozwój współczucia. Narzędziem ku temu celowi jest medytacja.
3.Wymiar narracyjno-mityczny – występują mity związane z życiem Buddy i czynionymi przez niego cudami. Niejednokrotnie pojawiają się w nich bogowie i istoty nadprzyrodzone.
4.Wymiar doktrynalno-filozoficzny – pojęcia takie jak Cztery Szlachetne Prawdy, śunjata, karma, reinkarnacja składają się na doktrynę buddyjską. W ciągu wieków powstało również wiele buddyjskich traktatów filozoficznych.
5.Wymiar etyczno-prawny – buddyści wyznają zasadę niekrzywdzenia (ahimsa) i starają się szanować wszelkie życie (nie tylko ludzkie).
6.Wymiar społeczno-instytucjonalny – mnisi gromadzą się w zakonach (sangha). Nie ma jednak centralnej buddyjskiej instytucji, ani głównego przywódcy, a decyzje, zgodnie z zaleceniami Buddy, mają być podejmowane poprzez konsensus.
7.Wymiar materialny – istnieją klasztory buddyjskie, a także buddyjskie dzieła sztuki, takie jak posągi i rzeźby Buddy.

 

W buddyzmie jest tak wiele nurtów, że trudno o powierzchowną interpretację. 





#4

Pragmatyk.
  • Postów: 14
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Problem pierwszy... buddyzm nie jest religią, pomimo tego, że za taką uchodzi. Buddyzm to sukurs filozoficzno duchowy nonteistyczny, w którym to właśnie ego jest jest ukierunkowane na innych.

1.Wymiar obrzędowo-rytualny – w buddyzmie występują rytuały, takie jak golenie głowy przy przystąpieniu do klasztoru, comiesięczne recytowanie Zbioru Reguł Zakonnych, palenie kadzideł, ofiarowywanie kwiatów, pokłony.
2.Wymiar doświadczeniowo-emocjonalny – centralne znaczenie w buddyzmie ma samodoskonalenie się i dążenie do oświecenia; aspektem emocjonalnym może być tutaj rozwój współczucia. Narzędziem ku temu celowi jest medytacja.
3.Wymiar narracyjno-mityczny – występują mity związane z życiem Buddy i czynionymi przez niego cudami. Niejednokrotnie pojawiają się w nich bogowie i istoty nadprzyrodzone.
4.Wymiar doktrynalno-filozoficzny – pojęcia takie jak Cztery Szlachetne Prawdy, śunjata, karma, reinkarnacja składają się na doktrynę buddyjską. W ciągu wieków powstało również wiele buddyjskich traktatów filozoficznych.
5.Wymiar etyczno-prawny – buddyści wyznają zasadę niekrzywdzenia (ahimsa) i starają się szanować wszelkie życie (nie tylko ludzkie).
6.Wymiar społeczno-instytucjonalny – mnisi gromadzą się w zakonach (sangha). Nie ma jednak centralnej buddyjskiej instytucji, ani głównego przywódcy, a decyzje, zgodnie z zaleceniami Buddy, mają być podejmowane poprzez konsensus.
7.Wymiar materialny – istnieją klasztory buddyjskie, a także buddyjskie dzieła sztuki, takie jak posągi i rzeźby Buddy.

 

W buddyzmie jest tak wiele nurtów, że trudno o powierzchowną interpretację. 

 

Konstruktywna sugestia z twojej strony. Warto na tej podstawie wprowadzić delikatną korektę i oczywiście nie ma to jak szczere dziękuję za twoją merytoryczną cegiełkę. 

 

Buddyzm konkretniej celuje w sedno rozwoju duchowego jak i faktu, że potencjalny "Bóg" i "Diabeł" istnieje tylko na poziomie naszych wewnętrznych uczuć i przejawianych myśli w sferze mentalnej czyli tego co od strony Buddyzmu określa się jako pojednaniem z "Wewnętrzną Jaźnią", na drodze porzucenia "Ego". I od tej strony synchronizuję te pojęcia ze sobą tak, żeby po pierwsze naświetlić to kim w rzeczywistości jest człowiek, a także żeby zrozumieć czym jest bóg i diabeł i w jakim kontekście odwołują się one do istoty człowieka.

 

Cała prostota tej teoretycznie zawiłej zagadki polega na tym, że wszystko to możliwe jest do logicznego wyjaśnienia od strony psychologicznej, bo to w naturze człowieka spoczywa odpowiedź na to kim, jacy i dlaczego tacy jesteśmy czy też przez co cierpimy albo jesteśmy szczęśliwi. I wokół tego właśnie sedna sprawy orbituje nadrzędny element fabuły rozwoju duchowego. A całą jej filozofię można uprościć do takiego oto komiksu:

 

Ktoś szuka Boga i stara się zrozumieć kim też jest i dlatego zadaje sobie pytanie: - "Kurcze no gdzie ten Bóg jest? Gdzie on ukrywa się i jak on wygląda cholercia?"

 

Co dalej z kolei można spuentować najprostszą formułą, która brzmi: - "Jak chcesz poznać prawdę to spójrz na swoje własne odbicie w lustrze i pamiętaj, że takie same odbicie ma też każdy inny człowiek" 

 

I na tym dosłownie zamyka się wszystko. 


Użytkownik Pragmatyk edytował ten post 26.01.2022 - 21:20

  • 0

#5

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Wszystkie rozważania próbujące wyjaśnić istnienie Boga, są o kant ... stołu rozbić. To nie jest żadna zagadka, ponieważ mamy dwa wyjścia. Albo Bóg istnieje albo nie i nie jest to zwykła teoria o czysto filozoficznym podłożu. Żadne konfucjańskie figury retoryczne nie oddadzą celności poniższych twierdzeń.

 

Jeżeli istnieje, jest istotą niezwykle mściwą, karzącą swoich wyznawców przy byle okazji karą niewspółmierną do odstępstwa. Jest istotą napawającą strachem i obrzydzeniem z powodu karania śmiercią za akt niewiary. Nie jest miłością, jak każe o sobie mówić, lecz sadystycznym stworem doświadczającym ludzkość w sposób niesprawiedliwy. Nie jest też sprawiedliwością, bo pozwala tym, którzy mają być jego reprezentantami (czyli kapłanom), na czyny niezgodne z doktrynami wyznawanej religii.

Mógłbym tak wymieniać i wymieniać... dochodząc do momentu, w którym Bóg znika i przestaje się komunikować ze swoimi wyznawcami, przestaje karać ich śmiercią, pozostawiając ich na pastwę interpretacji Pisma przez kapłanów.

 

Tutaj jest moment, w którym można napisać, że Bóg nigdy nie istniał, bądź był istotą niekoniecznie wieczną czy nieśmiertelną. Można się nawet pokusić o twierdzenie, że był istotą żywą a nie duchową. Kłóci się to z doktryną religijną każdej w zasadzie religii, gdzie Bóg jest istotą doskonałą, nieśmiertelną i wieczną, wszystkowiedzącą, do tego energetyczną/duchową i/lub mogącą przybrać postać dowolną. Zmiennokształtną bym ją określił.

Istnienie Boga oparte na doktrynach wiary jest dziurawe jak stare skarpety, ponieważ wyznacza bardzo wąskie ramy określenia istoty Boga nie dając z zasady możliwości jego zanegowania. Takie zwykłe istnienie "na wiarę".

 

Wymóg istnienia Boga jest niejako wpisany w nasze DNA, jako jedyne wytłumaczenie naszego istnienia. Ponieważ nie potrafiliśmy sobie wytłumaczyć tego zjawiska, zastąpiliśmy je sobie "stworzeniem przez Boga", ponieważ tylko istota wyższa, w naszym założeniu, miała możliwość kreacji.





#6

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Aby przeprowadzać jakieś logiczne rozumowanie na temat takich pojęć, trzeba je dobrze zdefiniować. Tymczasem opisy tego czym jest Bóg są niejasne, różne w różnych religiach oraz obfitują w wewnętrzne paradoksy logiczne.


  • 0



#7

Pragmatyk.
  • Postów: 14
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

 

Jeżeli istnieje, jest istotą niezwykle mściwą, karzącą swoich wyznawców przy byle okazji karą niewspółmierną do odstępstwa. Jest istotą napawającą strachem i obrzydzeniem z powodu karania śmiercią za akt niewiary. Nie jest miłością, jak każe o sobie mówić, lecz sadystycznym stworem doświadczającym ludzkość w sposób niesprawiedliwy. Nie jest też sprawiedliwością, bo pozwala tym, którzy mają być jego reprezentantami (czyli kapłanom), na czyny niezgodne z doktrynami wyznawanej religii.

Mógłbym tak wymieniać i wymieniać... dochodząc do momentu, w którym Bóg znika i przestaje się komunikować ze swoimi wyznawcami, przestaje karać ich śmiercią, pozostawiając ich na pastwę interpretacji Pisma przez kapłanów.

 

I za pewne coś w tym jest, bo jednak Bóg przedstawiony w chrześcijańskiej wizji według biblii nie da ukryć się, że idealnie pasuje tam do roli czarnego charakteru w  powieści wręcz godnej tytułu bestesellerowego horroru:

 

(Księga Izajasza 63, 3)

"Ja rozdepczę ich w swym gniewie i podepczę ich w mej zapalczywości, ich krew zbryzga moje szaty i splamię całe swe odzienie"

 

(Księga Liczb 31, 7)

"Według rozkazu jaki otrzymał Mojżesz od Pana, wyruszyli przeciw Madianitom i pozabijali wszystkich mężczyzn"

 

(Na 1,2 -3)

,,Zazdrosnym i niszczącym Bogiem jest Pan, mścicielem i władcą gniewu, Pan mści się nad swoimi wrogami i gniewa się na swoich nie przyjaciół"

 

Dlatego specjalnie zaznaczyłem na początku tego artykułu, że liczne religie to tylko odłamy wykorzenione z co najwyżej ziarnka prawdy, gdzie należy traktować je jedynie w sposób symboliczny, jako drogowskazy i bodziec do samodzielnego myślenia, gdyż zawartość Biblii najprawdopodobniej spisywana przez pokolenia rąk ludzi niedoskonałych żyjących w ówczesnych dziejach prymitywnej mentalności, domyślnie przyczyniła się do tak wypaczonego moralnie przekazu jaki z niej wypływa co zresztą tak w sposób pejoratywny, uwłacza poziomowi naszego współczesnego logicznego rozumowania. I dopiero dziś po tysiącach latach udaje się nam jako ludziom ucywilizowanym, zinterpretować ten starożytny przekład w najbardziej możliwe racjonalny dla nas sposób, który jak widać nie kłóci się logicznie kiedy jego kontekst odwoła się do wiedzy na temat natury psychologicznej człowieka, a jeszcze konkretniej do zagadnienia dotyczącego rozwoju duchowego o czym na początku już napisałem. Dotyczy to procesów, które zachodzą na poziomie myśli i wnętrza naszych uczuć, a więc siłą rzeczy także i w sferze psychologicznej u człowieka. I to oczywiście zaznaczyłem:

 

Sęk w tym, że religie należy tutaj rozumować jako treści symboliczne w formie drogowskazu odwołującego się do wnętrza każdego człowieka. I na podstawie tej wiedzy z zakresu psychologii kładącej fundamenty pod sens rozwoju duchowego wywnioskować można, że "Bóg i Diabeł" istnieją tylko w kontekście metaforycznym lecz nie w takiej postaci jaką kreuje ją wizja chrześcijańska czy inne też odłamy wyznań religijnych. Osobiście uważam tą wiedzę za symboliczny święty graal, który definitywnie argumentuje autentyczność przekazu religijnego obnażając jego niekompetencje i zabobony, a tym samym ukazuje naszym oczom ten prawdziwy wygląd Boga nie personifikując jego bytu w sensie elementu egzystującego odrębnie, niezależnie od człowieka i w dodatku w sposób tak zniekształcony jak prezentuje to biblia.

 

 

 

Tutaj jest moment, w którym można napisać, że Bóg nigdy nie istniał, bądź był istotą niekoniecznie wieczną czy nieśmiertelną. Można się nawet pokusić o twierdzenie, że był istotą żywą a nie duchową. Kłóci się to z doktryną religijną każdej w zasadzie religii, gdzie Bóg jest istotą doskonałą, nieśmiertelną i wieczną, wszystkowiedzącą, do tego energetyczną/duchową i/lub mogącą przybrać postać dowolną. Zmiennokształtną bym ją określił.

 

Co do kwestii transcendentności istoty "Boga" jako istoty nieśmiertelnej, wiecznej, wszystkowiedzącej i duchowej nawet i tutaj nadal można podstawić pod jego fundament pojęcie "Człowieka" tylko, że w tym momencie wkraczamy jedną nogą w przestrzeń spirytyzmu czy też parapsychologii mając na uwadze motyw istnienia pośmiertnego jako duszy/bytu energetycznego, a nie w ten kierunek chcę tu brnąć, bo nie o tym mowa. Po prostu uważam, że masz rację, że nadal "Bóg" w tym kontekście jest nad wyolbrzymioną imaginacją szczególnie będącą zniekształconą modyfikacją, dokonaną na potrzeby religijnych zabobonów i przy okazji też jej (czyli kleru katolickiego) tendencji do kroczenia w tym zakresie drogą faryzeizmu. I stąd tyle zmiksowanej zawartości informacji o tej materii i przy okazji licznych nieporozumień za nimi przemawiającymi.

 

Istnienie Boga oparte na doktrynach wiary jest dziurawe jak stare skarpety, ponieważ wyznacza bardzo wąskie ramy określenia istoty Boga nie dając z zasady możliwości jego zanegowania. Takie zwykłe istnienie "na wiarę".

Wymóg istnienia Boga jest niejako wpisany w nasze DNA, jako jedyne wytłumaczenie naszego istnienia. Ponieważ nie potrafiliśmy sobie wytłumaczyć tego zjawiska, zastąpiliśmy je sobie "stworzeniem przez Boga", ponieważ tylko istota wyższa, w naszym założeniu, miała możliwość kreacji.

 

 

I tutaj pojawia się kolejna piękna ciekawa rzecz na jaką zwróciłeś uwagę, a o czym niedługo zamierzam otworzyć osobny wątek dokładnie poświęcony temu zagadnieniu. A więc o kwestii imaginacji "Wiary" jako implantu odpowiedzialnego za kontrolowanie schematami ludzkiego rozumowania i wtłaczania jego umysłu w stan śpiączkowej, utopijnej fantasmagorii, będącej źródłem sprowadzania mas na ciemny poziom obskurantyzmu. Mowa tutaj o mechanizmie prania mózgu, który głównie zainicjowała działalność religijna i to na jej sumieniu ciąży udział w powszechnej stagnacji duchowej, która powoduje, że przeciętny człowiek nie stawia trudnych pytań, ani nie szuka odważnie odpowiedzi na kluczowe ontologiczne kwestie naszej egzystencji, a jedynie działa pod wpływem apodyktycznej indoktrynacji wyrobionej przez dogmaty i zabobonne stereotypy. 


Użytkownik Pragmatyk edytował ten post 27.01.2022 - 03:43

  • 0

#8

ppp.
  • Postów: 794
  • Tematów: 36
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

W tobie Boga nie ma. Nie mogę zrozumieć czego ty poszukujesz?
Chcesz odnaleźć to czego nie ma?


  • 0

#9

Pragmatyk.
  • Postów: 14
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W tobie Boga nie ma. Nie mogę zrozumieć czego ty poszukujesz?
Chcesz odnaleźć to czego nie ma?

 

Twój styl odpowiedzi brzmi jak sofizmat określany mianem Tu quoque, który wybacz ale jest w dodatku całkowicie ubogi w merytoryczną oprawę bez logicznej argumentacji i w dodatku powoduje, że otwierając teraz z tobą dialog zaczynamy wkraczać w dygresje i odchodzić od meritum głównego wątku, a moją rolą jest tutaj, żeby przypilnować porządku jako autor tego tekstu. Poza tym łatwo sprowadzić wartość takiej refleksji do poziomu obskurantyzmu jednak pozostanę powściągliwy i gotowy do przeprowadzenia z tobą transparentnego dialogu.

 

Tylko, że skoro już wszedłem z tobą w dyskusje to idąc twoim tokiem rozumowania jeżeli ty mówisz, że "Boga w Tobie nie ma" a ja odpowiem Ci, że "Diabła też we mnie ma" to w zasadzie chyba powinno ostudzić twój temperament i zneutralizować naszą relacje do takiego stanu, że od teraz teoretycznie nadal możesz mnie dalej lubić.

 

A odpowiadając już bez komicznego podtekstu to jeżeli przeczytasz cały początek tego wypracowania to myślę, że dasz radę uświadomić sobie jak należy postrzegać "Boga" i "Diabła" wedle wizji chrześcijańskiej i jednocześnie jak interpretować te pojęcia logiką, kiedy odwołujemy ich znaczenie do definicji "Wewnętrznego Ja" i "Ego" szeroko rozumianych w kontekście rozwoju duchowego na zasadzie praktyk wewnętrznego samodoskonalenia. Ich sens polega na osiągnięciu takiego stanu, który określa się mianem oświecenia czy też nirwany w ujęciu buddyzmu, a w rozumieniu chrześcijaństwa jako pojednanie czy odnalezienie w sobie Boga. Ten z kolei bazuje na uzyskaniu takiego stopnia samoświadomości i wypływającej z niej emanacji błogiej radości z istnienia, a także poczucia wewnętrznej harmonijnej jedności z wszech otaczającą nas rzeczywistością, której fundament ma być nieuzależniony od kształtu projekcji ustanowionych w myśl pojęcia nazywanym "Ego", a w religii rozumianych jako odrzucenia pokus "Diabła" i w instynkcie czego leży dążenie do jej ekskluzji. I tak oto ten proces polega na swego rodzaju batalii mentalno-emocjonalnej, gdzie udział w niej biorą dwa odmienne stanowiska ekspozytury określonych cech uwarunkowanych przez naturę psychologiczną człowieka zwane "Wewnętrznym Ja" i "Ego" z czego tylko to drugie jest tutaj stroną ofensywną, mającą ogłuszyć głos sumienia wynikający z tej pierwszej. 

 

Ta zależność uświadamia również fakt, że domniemany "Bóg" i "Diabeł" po prostu spoczywa w człowieku. Poza tym ten szczegół doprowadza w ostateczności do logicznego konsensusu, że każdy - Człowiek jest Bogiem i pod tym tez względem stanowimy my wszyscy lustrzane odbicia samych siebie. 

 

Jak mawiała pradawna mądrość Majów jakże uniwersalna i ponadczasowa - Ja jestem innym Tobą, a formuła ich codziennego powitania brzmiała: 

 

Lak’ech Ala K’in - co znaczy: ja jestem innym tobą ty jesteś innym mną

 

Zapodam pewien pouczający fragment:

 


Tłumacząc majańskie pozdrowienie In Lak’ech Ala K’in zgodnie z tradycją Majów zawiera się w nim rodzaj pokory wobec jedności, to Ja jestem Tobą, Ty jesteś mną. To poczucie jedności, które zakorzenione jest głęboko w filozofii, w której większość z nas nie wzrastała. Istnieje więc jeszcze inne, bliższe zachodniej kulturze tłumaczenie, które wyraża współczesną potrzebę odrębności i szacunku dla różnorodności – Ja jestem innym Tobą, Ty jesteś innym mną. Pradawna mądrość wzbogaca nowoczesną kulturę i w tej kompozycji współbrzmią ze sobą, łącząc to, co najbardziej wartościowe. 
Zaczynając od pozdrowienia na miarę naszych czasów dajemy sobie możliwość łagodnego i pełnego szacunku bycia wśród ludzi, którzy mimo powierzchownych różnic, w istocie, w najbardziej fundamentalnych aspektach są tacy jak my. Jednak im bliżej esencji In Lak’e Ala K’in, tym bliżej jedności nie tylko z innymi osobami, ale z całym otaczającym światem. Warto zobaczyć, czym jeszcze jesteśmy. Warto postawić przed sobą lustro najbujniejszej, najbardziej nieokiełznanej natury.                                                      Źródło: https://soultravel.p...-madrosc-majow/

 

I w takim też rozumowaniu należy wiedzieć kim i czym jest Człowiek w kontekście pojęć "Boga" i "Diabła" oraz "Wewnętrznego Ja" i "Ego", które wystarczy tylko zsynchronizować ze sobą w jedną całość, żeby i tu dopatrzyć się podobieństw na wzór lustrzanych odbić.

 

Transparentny wniosek z tego wynikający jest tutaj dobitnie rzucający się w oczy i osiągalny dla logicznego wglądu wręcz jak na wyciągnięcie ręki.


Użytkownik Pragmatyk edytował ten post 27.01.2022 - 12:42

  • 0

#10

ppp.
  • Postów: 794
  • Tematów: 36
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Jeśli otworzysz serce dla Boga, może ci się uda go odszukać.
Z tego co piszesz wynika twoje całkowite zamknięcie się na wiarę dlatego szukasz w sobie idei, której tam nie ma, odnajdujesz jakieś "ego" i nazywasz go bogiem. Nie wiadomo z czego wynika ta tożsamość, jeśli "ego" nazwiemy Pikachu to twoja teoria dalej będzie działać?
Gdyby ego było bogiem to by się nazywało bóg a nie ego.
Pomięszanie pojęć i kompletny brak logiki.


  • 0

#11

Pragmatyk.
  • Postów: 14
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Z tego co piszesz wynika twoje całkowite zamknięcie się na wiarę dlatego szukasz w sobie idei, której tam nie ma, odnajdujesz jakieś "ego" i nazywasz go bogiem. Nie wiadomo z czego wynika ta 

 

Zapraszam cię do zapoznania się z moim przyznam skromnie pobłażliwym stosunkiem do tak zwanej "wiary" o jakiej ty mówisz.

 

http://www.paranorma...a-racjonalnego/

 

I oczywiście udziału w merytorycznej debacie na ten temat.


Użytkownik Pragmatyk edytował ten post 27.01.2022 - 15:58

  • 0

#12

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6686
  • Tematów: 774
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

(...)
Z tego co piszesz wynika twoje całkowite zamknięcie się na wiarę dlatego szukasz w sobie idei, której tam nie ma, odnajdujesz jakieś "ego" i nazywasz go bogiem. 

(...)
Pomięszanie pojęć i kompletny brak logiki.

Pepe, kompletnie nie rozumiesz, co ten człowiek napisał. Nazwa nie zmienia stanu rzeczywistego. Stare powiedzenie "zwał jak zwał" daje temu wyraz.

 

Podstawą religii jest wyzbycie się jakichkolwiek wątpliwości przez jej wyznawców, później dochodzi używanie nazw namaszczających postaci do boskich atutów. Katolicy w tym przodują, dołączając określenia przymiotnikowe jako przymioty - Wniebowzięta choćby. 

Do tego dochodzą trójosobowość Boga, niepokalane poczęcie i pośrednictwo w modlitwach. Jest tego więcej, ale to wystarczy, aby zauważyć podobieństwo do innych, uważanych za pogańskie, religii. To nawet nie jest podobieństwo, to jest żywcem zerżnięte, powielone. 

 

Religia starotestamentowa nie była pozbawiona naleciałości innych wierzeń, ale była dość oryginalna. Problem w tym, że nie ma dostępu do najstarszych ksiąg, a te które jeszcze istnieją zawierają masę błędów powielanych przez pokolenia kopistów. Błędy nie tylko logiczne, ale zwyczajne błędy językowe, które następnie "prostowano" do w miarę "logicznej" postaci.





#13

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Zmiana następuje nawet na poziomie układu nerwowego. Mózg zaczyna pracować w częstotliwości 4-7 Hz a w najwyższych poziomach oświecenia może zwolnić nawet do 2-3 Hz. Dla porównania, ego, które lubi szybko reagować na zmiany w świecie materialnym funkcjonuje w częstotliwości fal beta – 14 Hz.

Jakieś źródło tych danych? Bo wygląda mi to na zastępowanie "poziomów rozwoju duchowego pozornie bardziej realnymi "poziomami częstotliwości" ale nadal z dzieleniem wszystkiego na odrębne kategorie, z założeniem, że ktoś duchowy bardziej będzie miał jakąś cechę bardziej posuniętą w jedną stronę. Taki prostacki dualizm.


  • 0



#14

Valfare.
  • Postów: 384
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

 

Wymóg istnienia Boga jest niejako wpisany w nasze DNA, jako jedyne wytłumaczenie naszego istnienia. Ponieważ nie potrafiliśmy sobie wytłumaczyć tego zjawiska, zastąpiliśmy je sobie "stworzeniem przez Boga", ponieważ tylko istota wyższa, w naszym założeniu, miała możliwość kreacji.

 

Mam całkiem podobne zdanie na ten temat, ale według mnie Bóg narodził się w umyśle człowieka jako mechanizm obronny mózgu przed perspektywą nieuchronnej śmierci (krótko po tym, jak ewolucja uznała, że samoświadomość będzie ludziom potrzebna do przetrwania). A to, że Bogiem zaczęto tłumaczyć różne, nierozumiane wtedy zjawiska nastąpiło już raczej w konsekwencji tego pierwotnego lęku.


  • 0



#15

pawaw1.
  • Postów: 604
  • Tematów: 29
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja już dawno zrozumiałem, że debatowanie na takie tematy jest niczym innym jak laniem wody na "X" sposobów. Zdefiniowanie absolutu pod jeden konkretny paradygmat jest syzyfową pracą. Biorąc pod uwagę spektrum możliwości i złożoną polichromiczną paletę serwowanych nam rozwiązań i kombinacji, kolorystycznych fuzji, usilnie próbujemy namalować jeden pejzaż i wpasować go ramki. Problem w tym, że każdy maluje inaczej i albo z otwartością będziemy przyglądać się innym malowidłom poszarzając swoje horyzonty poznawcze, albo uznajmy swój obraz za dzieło doskonałe i zatopmy się w monochromii, bo łatwiej ją zrozumieć. 


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych