Anna Semczuk i Ernestyna Wieruszewska miały po 17 lat, gdy zaginęły w trakcie ferii zimowych, które spędzały w górach. Po 29 latach sprawą zajmie się policyjne Archiwum X.
To było głośne zaginięcie dokładnie ćwierć wieku temu. Ernestyna i Ania, dwie uczennice warszawskiego liceum, pojechały do Zakopanego na ferie, ale nigdy stamtąd nie wróciły. Zakrojone na gigantyczną skalę poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu. Dwie 17-latki przepadły jak kamień w wodę. Rodzina Ernestyny poruszyła niebo i ziemię. I nic.
Krystian Wieruszewski ma dziś 74 lata. Jego córka miałaby 43. W domu, w którym mieszka z żoną pod Warszawą, Ernestyna wciąż ma swój pokój. Jej meble, wszystko, ma tu swoje miejsce. – Wszędzie wiszą zdjęcia Ernestyny. Żona namalowała jej portret – słyszę.
– Mimo intensywnych poszukiwań nic się nie zmieniło. Do dziś nic nie wiadomo. Absolutnie nic – mówi jej ojciec.
26 stycznia 1993 roku wyszły z wynajmowanej kwatery w Kościelisku i przepadły bez śladu. Po latach śledczy wracają do jednej z najmroczniejszych, kryminalnych zagadek Podhala.
To była jedna z najtrudniejszych spraw w karierze Marka Kowalika, emerytowanego policjanta wydziału kryminalnego zakopiańskiej policji. - Najdziwniejsze zaginięcie, z jakim miałem do czynienia. Były dwie osoby i zniknęły. To było nietypowe po pierwsze dlatego, że bez motywu. To były dwie grzeczne dziewczynki. Wszystkie czynności były prowadzone tak trochę na oślep, bo nie było punktu zaczepienia - opowiada.
Ernestyna i Anna wynajęły pokój w Kościelisku. Miejsce nie było przypadkowe. Ernestyna była tam wcześniej z oazą, jej mama poznała właścicielkę kwatery. Tam nastolatki były widziane po raz ostatni, 26 stycznia. Nastolatki były w Kościelisku od 22 stycznia. Znały się ze szkoły, były w jednej klasie LO im. Władysława IV w Warszawie. Za chwilę skończyłyby 18 lat. Obie kochały góry, Ernestyna należała do grupy oazowej w Legionowie. Były we dwie, po nich miała przyjechać reszta grupy. Przez pierwsze dni chodziły po tatrzańskich szlakach, czwartego pojechały autobusem do Zakopanego, by kupić bilet powrotny do Warszawy.
- Gaździnie powiedziały, że jadą kupić bilety na pociąg, a przy okazji mają się jeszcze z kimś spotkać. I tak naprawdę nie do końca została potwierdzona informacja, czy one się z tymi osobami spotkały, czy gdzieś poszli dalej. Od tamtej pory ślad się urywa - relacjonuje asp. sztab. Roman Wieczorek z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.
Nie było wtedy telefonów komórkowych, ani miejskiego monitoringu. Po wyjściu z kwatery Ani i Ernestyny nie widział już nikt. - To jest właśnie najdziwniejsze, że wszelki ślad po nich zaginął. Nie udało się ustalić żadnych znajomych, którzy by tu rzeczywiście byli i mieli z nimi kontakt, ani kierowcy busów, ani przewodnicy, którzy chodzą po górach, w schroniskach - opisuje emerytowany policjant Marek Kowalik.
Rodzice przyjeżdżali tu, szukali. Zaangażowali jasnowidza – mówi Beata Zalot, dziennikarka "Tygodnika Podhalańskiego", który kilka dni temu ponownie zamieścił artykuł na temat tajemniczego zaginięcia sprzed lat. "25 lat bez wieści. Może coś o nich wiesz?" – taki nosi tytuł.
"Pamiętam, wtedy użyliśmy po raz pierwszy w Tatrach "termowizji" na śmigłowcu Bell, szukaliśmy ewentualnych zwłok, zaginionych dziewczyn" - taki komentarz się pod nim pojawił. "TP" po raz kolejny przypomniał, że dziewczęta zostawiły na kwaterze paszport, pieniądze i aparat fotograficzny. Nie były też ubrane na wyjście w góry.
- Biega się po górach, po różnych ośrodkach, pamiętam, że biegaliśmy po pociągu, czy ktoś jej nie widział. Trudno sobie wyobrazić, ile się ma wtedy siły - wraca do dramatycznych wydarzeń sprzed lat ojciec Ernestyny, Krystian Wieruszewski.
- Ściągnęliśmy znajomych, żeby chodzili po przejściach, że tak powiem granicznych. Człowiek jest wtedy w szoku. Chodziłam jak obłędna. Wydawało mi się, że jak ja tam pojadę, to ją znajdę - dodaje matka Ernestyny, Krystyna Wieruszewska.
Tatrzańska policja szukała świadków, sprawdzała setki tropów i różne wersje wydarzeń. Żadnej nie potwierdzono. Zaginionych licealistek policja szukała w kraju, ale i za granicą. Poproszono o wsparcie Interpolu. Śledztwo wszczęła też prokuratura, która wykluczyła wypadek w Tatrach, ucieczkę nastolatek oraz zabójstwo. Po latach powstał portret progresji wiekowej Ernestyny.
- Jedyny racjonalny wniosek, z tych wszystkich materiałów zebranych w sprawie jest taki, że one zostały porwane i to pozbawienie wolności trwa do chwili obecnej. I ta kwalifikacja została przyjęta w postanowieniu o umorzeniu śledztwa - mówi Leszek Karp z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Zrozpaczeni rodzice Ernestyny nigdy nie przestali jej szukać. Od 29 lat, każdego dnia czekają na jakiekolwiek wieści o losie ukochanej córki.
- Kiedy koleżanki mi opowiadają o swoich wnuczkach, no to ja muszę odejść. To nie życie, to jest wegetacja. To się czeka z dnia na dzień i następny dzień. Po dniu jest miesiąc, po miesiącach jest rok i tak mija. Czekać będziemy cały czas, dopóki nas stąd nie wyniosą - ze łzami w oczach mówi matka Ernestyny.
- Siły nasze się kończą, ale póki chodzimy, to nie zaprzestaniemy szukać. Co wieczór chodzę do jej pokoju i patrzę na zdjęcia; czekamy, czekać będziemy do końca. Najgorszy okres to okres świąt, szczególnie Bożego Narodzenia, gdy jest Wigilia siedzimy sami i dwa talerze obok, przy jednym zdjęcie Ernestyny - nadziei na znalezienie ukochanej córki nie traci też ojciec Ernestyny.
Na stronie internetowej komendy powiatowej policji w Zakopanem wciąż widnieje komunikat o poszukiwaniach. "Urodzona w 1975 roku w Legionowie, wzrost 166 do 170 cm, oczy jasne. 26 stycznia 1993 roku wyszła z kwatery wynajmowanej w Kościelisku i do chwili obecnej nie powróciła" – czytamy o Ernestynie. To jej rodzice przejęli główny ciężar poszukiwań obu dziewcząt. Do dziś chodzą plotki, że dziewczyny trafiły do jakiejś specjalnie przygotowanej piwnicy na Podhalu. I tam są ciągle przetrzymywane. Czy to możliwe?
Toczące się śledztwo w sprawie zaginięcia Ani i Ernestyny zostało umorzone w 2005 r., ale Archiwum X zamierza do niej wrócić. Kiedyś nie było takich metod badawczych, jak obecnie. Mamy nowe technologie, nowe możliwości. Miejmy nadzieję, że dowody, które zostały zebrane przez tyle lat przyczynią się do rozwiązania tej dziwnej sprawy zaginięcia dziewczynek - przekazał stacji kom. Piotr Świstak z Komendy Głównej Policji.
----
Osobiście najbardziej przekonuje mnie ta wersja opisane przez autora na:
https://nagrzyby.pl/forum/viewtopic.php?t=12644
"Wyjaśnieniem alternatywnym jest porwanie przez działającą na terenie Podhala i Podtatrza włoską i serbsko-albańską mafię, która szmugluje m.in. polskie kobiety do włoskich, austriackich i niemieckich burdeli. Mafia ta działa i ma oparcie w niektórych kręgach niektórych partii o nastawieniu nacjonalistycznym i antyżydowskim w głównych miastach naszego kraju. Oczywiście, służąc jeszcze w SG w latach 1992-94, zwróciłem moim przełożonym uwagę na informacje na ten temat, jednakże moje meldunki w tej sprawie zostały zignorowane (być może nawet celowo) i spoczęły w koszu na śmieci, a ja sam poniosłem tego konsekwencje w postaci przeniesienia ze służby stałej w SG do rezerwy. W ten sposób pozbywano się niewygodnych politycznie (czytaj: tych, którzy mieli swoje własne zdanie i mieli czelność go bronić) funkcjonariuszy z policji, Straży Granicznej i innych służb specjalnych RP. A zatem tych dziewcząt nie należy szukać w kraju, ale za granicą i to w rynsztokach włoskich, szwajcarskich, niemieckich czy austriackich. Być może nici tego handlu żywym towarem sięgają dalej - na Bliski i Środkowy Wschód... Poszukiwania należy zatem prowadzić przez EUROPOL i INTERPOL."
żródła:
https://www.polsatne...sie-archiwum-x/
https://natemat.pl/2...rnestyna-i-ania
https://wiadomosci.g...8&s=BoxNewsImg2
Użytkownik Partuszew edytował ten post 25.01.2022 - 23:49