Syndrom Wiary - implant upośledzający ewolucję rozumowania racjonalnego
Irracjonalność - zbiór postaw, zachowań i schematów myślowych cechujących się pozarozumowym podejściem do wyjaśniania problemów i tym samym co manifestuje wiara.
Czym właściwie jest "wiara" i co to znaczy w ogóle "wierzyć w coś"?
Na co dzień przeciętny człowiek dość często posługuje się pewnym określeniem do definiowania własnych odczuć i przekonań jakie mają nadawać prawdziwości wobec twierdzeniom z nich wypływających. Mowa tutaj o takim określeniu, którego interpretacja z logicznego punktu widzenia ujawnia, że jego znaczenie w zasobie słownictwa jest całkowicie kłótliwe z ludzkim rozumem. Jedno z najczęściej używanych do tego czasowników bazuje na słowie "wierzyć", ponieważ z reguły na co dzień bardzo często posługujemy się tym określeniem do stosowania trybu oznajmującego na przykład w następującej postaci:
-Wierzę, że bóg istnieje.
-Wierzę. że uda mi się tego dokonać.
-Wierzę, że jestem nieomylny.
-Wierzę, że wyjdzie z tego cało.
-Wierzę, że wygram w totolotka.
...i tak dalej w nieskończoność na wszelkie sposoby. Jednak racjonalnie rzecz ujmując jeśli przyjrzymy się temu czym właściwie jest kwestia "wiary w coś" to dochodzimy do logicznego wniosku, że jej opis opiera się na tłumaczeniu o fantasmagorycznym znaczeniu. Każdy spostrzegawczy umysł jednomyślnie podpiszę się pod formułą, że "wiara w coś" nie bazuje z reguły na zasadach logiki, a prościej mówiąc jeżeli "wierzysz, że wygrasz w totolotka" to jest to tylko utwierdzenie pokryte w nadziei, że tak może być, a nie że stanie się tak na pewno. Tak samo wierzę w to, że "ktoś wyzdrowieje" albo wierzę w to, że "uda się mu pokonać tą chorobę" jak i samo nawet tak zwane wierzenie, że w to co wierzy się ma realne szanse do zaistnienia to jedynie efekt wywołany działaniem mechanizmu utrwalonego w psychice polegający na bezkompromisowym utwierdzaniu umysłu w definitywnej autosugestii, że to założenie ziści się jako wydarzenie realne ale racjonalnie rzecz ujmując względem obserwatora jako osoby trzeciej w przedstawionym stwierdzeniu nie dysponujemy przed nim narzędziami uwiarygodniającymi jej nieomylność w skutkach w bliżej nieokreślonej perspektywie następstw. Ponieważ wiara z jaką kierujemy się w tym kontekście jest tylko aktem wynikającym z woli wzbudzania nadziei w ufności (co tłumaczyć można jako mechanizm psychologiczny dyktowany przez stereotypy jakimi kodowana jest nasza podświadomość przez system przyjmowania religijnych norm obyczajowych np: zabobonów), iż postawa w konsekwentnym wizualizowaniu takiej rzeczywistości jaką afirmujemy w znaczeniu swojej wiary posiada rzekomo bezwzględną rację bytu. A jednak ewidentnie jest ona tylko projekcją wyobraźni na temat tego co chcemy zmaterializować, a nie absolutnym wyznacznikiem autoryzującym oczekiwany scenariusz w realnych faktach, ponieważ wypełnienie go zawsze będzie przeczyć logicznemu uzasadnieniu, że na sedno sytuacji wpływa nieskończenie wiele mimowolnych czynników, które funkcjonują niezależne od naszych intencji, a jakie mogą zaburzyć trajektorie wszelkiego biegu wydarzeń. W związku z tym materializacja założeń "wiary" z góry skazana jest na osąd losowości zaistniałych zbiegów zdarzeń w czasie i co najwyżej możliwa do przewidzenia na szacunkach uwarunkowanych przez parametry matematycznych wyliczeń.
To jest właśnie fundamentalna różnica między "wiarą", a "logiką" i to samo tyczy się kwestii wiary w istnienie Boga, że tylko mentalnie człowiek koduje w swoim umyśle niewątpliwość w jego byt ale argumentacji o jej niepodważalności nie podeprze na żadnym sformułowaniu logicznym za pomocą którego może dowieść, że jego wiara ma uzasadnione podstawy na gruncie wiedzy weryfikowalnej przez umysł racjonalny (Chociaż oczywiście chętnie udowadniam, że istnieje pewien sposób na skonwertowanie na tym przykładzie wiary do postaci wiedzy: http://www.paranorma...rpretacji-boga/). I ta sama zależność tyczy się na przykład księży, którzy nie dysponują perswazją zbudowaną na argumentacji klarownego przekazu wiedzy do nawracania ludzi w kierunku Boga, a swoje misjonarstwo podpierają jedynie na uzasadnianiu faktów opartych na pokładaniu wiary w niemożliwą do oszacowania przez rozum autentyczność ingerencji zjawisk o charakterze transcendentnym, a które z logicznego punktu widzenia nie posiadają racji bytu i dlatego właśnie przeciętny człowiek tak łatwo odwraca się od dogmatów religijnych nie odnajdując wyjaśnień na fundamentalne dla siebie pytania z zakresu ontologii i jego egzystencji w sferze duchowej. (Tutaj też tkwi odpowiedź na to dlaczego wąski odsetek z nich otwiera się na kompetencje ezoteryki i spirytyzmu w tym zakresie). I stąd radykalną różnicą jest wierzyć w Boga, a wiedzieć, że Bóg istnieje, a następnie drogą skutecznej agitacji opartej na rzeczowej argumentacji móc przekazać wspomniane bogactwo informacji do wglądu słuchacza w sposób zrozumiały i możliwy do interpretacji bodźcami empirycznymi (czytaj również: neopozytywizm). Dlatego pod tym względem można śmiało postawić znak równości między definicją wiary, a utopizmem, a to znaczy, że "imaginacja wiary" nie ma prawa bytu. Idąc dalej jeśli stwierdza ktoś, że w coś "wierzy" to najwidoczniej jawnie podpisuje się pod niewiedzą o swojej nieświadomości w jakiej egzystuje, a z psychologicznego punktu widzenia również do zakodowanych w jego podświadomości wzorców myślowych, które ograniczają horyzont obiektywnego postrzegania faktów, a także dyktujących schematem reagowania na nie. Podsumowując to ta analiza nie wypływa z wrogiej postawy względem istnienia Boga i nie jest to też atak w stronę uczuć religijnych (gdzie często podważanie kwestii wiary jest tożsame z wyciąganiem jej kontekstu i sprowadzania do roli impertynencji co również zaliczyć można do zakodowanego w podświadomości zespołu schematów myślowych odpowiedzialnych za procesy dyktujące sposób naszego postrzegania faktów zaistniałych w rzeczywistości, a czego wyjaśnienie spoczywa w kompetencji wiedzy psychologicznej), lecz stanowi jedynie interpretacje sedna sprawy z logicznego punktu widzenia. Konkretnie rzecz ujmując definicje "wiary" można porównać do hasła o fantasmagorycznym znaczeniu i nośniku o hipnotycznym działaniu na umysł człowieka, wprowadzając go w stan podatności na wszelkie sugestie z niej wypływające - np: Istnienie istot pozaziemskich pozostaje w sferze wiary ponieważ nikt nie udowodnił, że oni istnieją lub nie, dlatego ten fakt nie wyklucza do uzasadnionych na tej podstawie powodów do jej podtrzymywania. I na tym przykładzie własnie kwestia "wiary" ma otwarte pole do wysnuwania nieskończonej ilości wyobrażeń czy teoretyzowań i przyjmowania co do nich dowolnych kierunków światopoglądowych jednak ich słuszność zawsze będzie komplikować się z posiadanym aktualnie depozytem wiedzy w tej materii i na jej podstawie prawem do wysuwania logicznych kontrargumentacji wobec jej zbioru imaginacji. Faktem jest natomiast, że czasownik "wierzyć" jakim w zależności od jego przypadków posługuje się na co dzień człowiek do definiowania swojego stanowiska przekonań względem kogoś lub czegoś, nie posiada sensownej racji bytu w terminologii słownika językowego, a jedynym alternatywnym zamiennikiem na jego miejsce pretenduje określenie schowane pod rzeczownikiem "wiedzy". A więc:
-Wiem, że Bóg istnieje.
-Wiem, że ktoś wyzdrowieje.
-Wiem, że uda mu się wygrać z tą chorobą.
-Wiem, że wygram w totolotka.
-Wiem, że nie mylę się.
Ponieważ zastosowanie takiej składni przekazu treści definitywnie precyzuje u jego nadawcy autentyczność określonej zawartości informacji, która w razie braku możliwości zweryfikowania jej lub w sytuacji niepokrycia się jej na faktach zaistniałych w określonych następstwach czasu to ta zależność automatycznie obliguje podmiot wypowiedzianej myśli do poniesienia za to odpowiedzialności i wykrycia w jej źródle przekazu potencjalnego fałszu. Zatem dialektyka odnosząca się do trybu oznajmującego jakim jest wyraz "wiem" i polegająca na dochodzeniu do prawdy poprzez ujawnianie sprzeczności tkwiących w pojęciu omawianej tutaj kwestii "wiary" pozwala na wcześniejszych przykładach rzetelnie zidentyfikować fałszywość lub prawdomówność u danego adresanta przekazu jednoznacznie definiując kompetencje jego wiedzy i oddzielając tym samym plewy od ziaren odpowiedzialne za szerzenie dezinformacji na tle masowego ogółu społecznego mając tu na myśli głównie działalność duchowieństwa religijnego, który kodując zabobonne schematy myślenia w umysłach ludzi powoduje tym samym dysharmonizowanie jego prawidłowego toku rozumowania i trzeźwej zdolności do pragmatycznego analizowania faktów. Opis tego syndromu jest niczym implant kodowany do umysłu człowieka przez religie, żeby utrzymać masy ludzkie w zamkniętym polu obskurantyzmu.
Reasumując wierzenie w coś jest efektem odruchu utrwalonego w psychice mechanizmu polegającym na bezkompromisowym utwierdzaniu umysłu w definitywnej autosugestii o możliwości zaistnienia w materii fikcyjnej zawartości wyobrażeń, które z logicznego punktu widzenia nie posiadają racjonalnej argumentacji przemawiającej za jej bezspornym prawem do bytu, a na fundament ich projekcji wpływają uwarunkowania ludzkiej podświadomości na którą oddziałują procesy psychologiczne. A w związku z powyższym z faktu na zdroworozsądkowy wgląd na sedno sprawy należy odrzucić bądź zreformować zabobony i stereotypy wpisane do naszego słownictwa i tym samym odpowiedzialne za zaburzanie sposobu wyrażania obiektywnego opisu odczuć i myśli w definiowaniu stanowiska swoich przekonań względem jakich nadaje się prawdziwości twierdzeniom w warunkach braku wystarczającej wiedzy przy użyciu nielogicznego zwrotu w komunikacji językowej za jaki odpowiada czasownik "wierzyć".
Wiara po prostu nie istnieje. Stosowanie określenia "wierzenia" w coś to nic innego jak przyjmowanie stanowiska obłudnego imaginowania irracjonalnej rzeczywistości, która egzystuje tylko w sferze wyobrażeń. A z powodu tej właśnie abstrakcji jaka warunkuje pojęcie wiary to kwalifikuje się ono do wykluczenia jej z naszej świadomości jako roli narzędzia do obiektywnego formułowania informacji opartych na racjonalnych uzasadnieniach do ich zaistnienia, a jaka w toku logicznej analizy zdaje się potwierdzać jej brak prawa do posiadania racji bytu. To jest stereotyp podyktowany przez prymitywny zabobon religijny wpisany w zwyczaj naszej komunikacji od odległych czasów historii ludzkości, a chcąc wykorzenić go i zastąpić jedynym alternatywnym i najadekwatniejszym określeniem do opisu sedna sprawy należy podmienić jej miejsce, określeniem oznajmującym jakie spoczywa na słowie "wiem".
Wobec powyższego i uzasadnionego logicznie dyskursu uważam, że korekcja terminu "wiary w coś lub kogoś" w naszym języku jest niezbędna, a najlepiej pretendującym zamiennikiem na jej miejsce nadaje się sformułowanie, którego sensowność weryfikuje argumentacja przemawiająca za rzeczownikiem "wiedzy o czymś lub o kimś".
Gdyby każdy z tak zwanych "wierzących" operował mową na zasadzie "wiem o Bogu albo wiem o jego istnieniu" zamiast "wierzę w boga albo wierzę w jego istnienie" to od razu można by spytać eksponenta takiej wiedzy - Co w takim razie konkretnie wiesz? I właśnie tego typu techniki perswadowania w szczególności brakuje księżom, ponieważ głoszona przez nich doktryna wiary w Boga nadal pozostaje pod ukrytym znakiem zapytania i zarysowuje wąski horyzont rzetelności informacji jakich poszukujemy w tej materii, ponieważ słowo "wiary" można utożsamić z wszechstronnym polem dla domysłów, a więc określenie takie nie weryfikuje niczego w sposób precyzyjny i ktoś kto używa je może dowolnie manipulować nim na drodze demagogii. Prawda, że to niesłychana obłuda? Po prostu "wiara" nie istnieje, a że definicja tego czasownika nadal wpisana jest do powszechnego użytku to skrajne nie porozumienie, które nie wiadomo dlaczego w ogóle posiada rację bytu w słownictwie językowym i nadal stanowi narzędzie do teoretycznie obiektywnego opisu danego podmiotu mogącego mieć lub nie związek z określonym zdarzeniem w czasie teraźniejszym jak i przyszłym i wyrażania klarownej wiedzy o czymś lub o kimś z tym związaną.
I niestety pod płaszczykiem "wiary" można w zasadzie uniknąć dyskomfortu ponoszenia odpowiedzialności za rozsiewanie w ludziach swojej fantasmagorycznej wizji postrzegania rzeczywistości, która nie musi podlegać dogłębnej merytorycznej interpretacji, a jej racja bytu z góry usprawiedliwiona jest samą tylko wiarą w coś, którą każdy indywidualnie ma prawo manifestować niezależnie od tego jaka by nie była. Co więcej nie wymaga ona posiadania certyfikatu na prawdziwość jej przekazu, gdyż hasło "wierzenia w coś" nadaje w tym znaczeniu status wręcz nietykalności, a reprezentant danego poglądu nie jest zobowiązany do tłumaczenia się z niego w sposób racjonalnie uzasadniony nawet jeśli sam nie wie nic na temat tego w co wierzy. W związku tym dalsze forsowanie tej granicy, odczytuje się jako kwestionowanie uczuć religijnych lub czyjegoś prawa do wolnego wyrażania przekonań, a to z kolei w skrajnych przypadkach podpina się jako wykroczenie na drodze prawa nawet jeśli bazuje ono na rzeczowej argumentacji, a w intencji takiego działania leży tylko chęć pozyskania wiedzy. (Tak ten program sprytnie został zaimplementowany, żeby jak najdłużej utrzymać człowieka w niewiedzy i stagnacji duchowej w osiąganiu odpowiedzi na istotne pytania). I pod tym też zagadnieniem otwiera się wszechstronne pole dla działalności sekt, religii czy nawet polityki do kreowania niezliczonej ilości hipokryzji, które my pod płaszczykiem "wierzenia w to" mentalnie konwertujemy jej zawartość do postaci obiektu kultu i jako społeczeństwo zahipnotyzowane w jej wirze abstrakcyjnych imaginacji, jednocześnie apoteozujemy ją przyczyniając się w ten sposób do uruchomienia socjologicznego mechanizmu rozsiewania dezinformacji, sprowadzając masy umysłowe na grunt podatności na wszelkie sugestie z niej wynikające. Najprostszym jednak sposobem zweryfikowania prawdy jest obserwowanie cudzej reakcji, która bazuje z reguły na uciekaniu od pytania, wymijaniu jej, a w dalszej perspektywie reagowania na nią agresją. (Jest to zweryfikowana wiedza psychologiczna opisująca reakcję i zachowania uwarunkowane w naturze ludzkiej psychiki). Wobec tego przekazu myślę, że dalej dopisywać nic już nie trzeba.
Gdyby ze słownika wymazać dosłownie tylko jedno pojęcie zwane "wiarą", a jej miejsce zastąpić określeniem "wiedzy" to automatycznie zapadłby się fundament sensu całej religii niczym domek z kart, a iluzja tej fatamorgany wyparowała z naszej rzeczywistości jak mgła zasłaniająca słoneczny dzień. To jak oświecenie rozumu przygnębionego gąszczem ciemnoty umysłowej.
Bez istnienia terminu "wiary" gwałtownej metamorfozie uległaby wszechobecna mentalność ludzi odcinając ją od wpływów ze źródeł pozaracjonalnych zwłaszcza zabobonów, które ograniczają zdroworozsądkowe postrzeganie rzeczywistości, wpisując je w ramy podyktowane przez współczesne dogmatyczne wzorce myślowe. Mam nadzieję, że ktoś kto to przeczyta uświadomi sobie schemat działania tego mechanizmu, a przede wszystkim wymaże ze swojego słownika stereotyp oparty na bezkompromisowym i naiwnym posługiwaniu się określenia "wierzenia w coś" jak i przyjmowania stanowiska "wiary samej w sobie" do utrwalania w obłęd swój umysł polegający na utwierdzaniu się w definitywnej autosugestii odnośnie faktów o jakich wyżej już napisałem. Wierzenie w coś to stwierdzenie totalnie nie logiczne i bez sensu, nie bazujące na realiach oraz analogiczne do takiego samego zdania jak: pływam na nartach albo jadę samolotem. I pomyśleć, że iluminacja tylko jednego terminu może stanowić tak kluczowe znaczenie w zachwianiu fundamentów religijnych zabobonów i duchowym przebudzeniu ludzi, zakotwiczonych w hipnotycznym transie obskurantyzmu niczym bezmyślne zombie. Jednak najśmieszniejszym paradoksem "wiary" wśród tzw: osób wierzących jest to, że gdyby nie jednego z nich zapytać o wyjaśnienie definicji "wiary" to najprawdopodobniej znacząca większość nie wiedziałby nawet co ma na to odpowiedzieć. Dla kogoś takiego wierzenie to po prostu wierzenie czyli pusty frazes bez żadnej zawartości rzeczowych informacji.
-A jakie jest twoje zdanie w tym temacie? czy określenie "wiary" według ciebie ma rację bytu w słownictwie człowieka? Czy "wierzysz, że wierzenie w coś" ma sensowne znaczenie?
-Które ze zdań posiada rzeczowy, transparentny przekaz informacji według twojej opinii? - "wierzyć w jego istnienie" czy "wiedzieć o jego istnieniu"? albo "wierzę, że to nastąpi" czy "wiem, że to nastąpi"?
-I jaka konkretna wiedza w tym kontekście przemawia za określeniem "wierzyć, wierzę" ?
Kontekst kwestii wiary należy permanentnie wyeliminować, żeby uwolnić potencjał ludzkiego rozumu zwłaszcza od wpływów staroświeckich zabobonów i w konsekwencji pchnąć człowieczeństwo na szczytny tor rozwoju duchowego i postępu ewolucyjnego w myśl ideologii iluminizmu jako jedynej miarodajnej drogi do odnalezienia racjonalnej i praktycznej wiedzy nie opartej na iluzji wiary lecz na argumentach logicznych i empirycznych jako najskuteczniejszych instrumentów do weryfikowania prawdy między kłamstwami w religijnym tego słowa znaczeniu, która odpowiedzialna jest za szerzący się postęp faryzeizmu i obskurantyzmu.
Użytkownik Pragmatyk edytował ten post 27.01.2022 - 16:38