Był przekonany, że dokona rzeczy wielkich i istotnie zapisał się w historii polskiej techniki. Jego plany były jednak znacznie poważniejsze.
fot:fotopolska.eu
Adam Ostaszewski, wykształcony nie tylko w Tarnopolu i Krakowie, ale również w Wiedniu, Paryżu i Berlinie, zdobył tytuł doktora prawa i filozofii, władał także blisko dwudziestoma językami (w tym perskim, japońskim i chińskim). Choć rodzice planowali dla niego karierę w dyplomacji lub polityce, młody hrabia miał znacznie ciekawsze pomysły na życie.
Okazał się przy tym osobą bardzo wszechstronną: od czasów studenckich pisał wiersze i tłumaczył na polski zagranicznych poetów, malował, rzeźbił, komponował utwory muzyczne, zajmował się heraldyką i geografią, kolekcjonował minerały i skamieliny, interesowały go zoologia, botanika, geometria oraz modernizacja rolnictwa. Uprawiał liczne sporty (w tym szermierkę, gimnastykę i kolarstwo). Odnosił pierwsze sukcesy: jego wiersze publikowała ówczesna prasa, włościanie kupowali napisaną przez Ostaszewskiego broszurę „O glebie, roślinach i gospodarstwie rolnym”, pewien rozgłos przyniosły mu badania nad ptakami rzadkimi, zdobył także nagrodę strzelecką na konkursie w Karlsbadzie, a podczas poszukiwań minerałów odnalazł kości mamuta.
Wszystko to jednak nie wyczerpało twórczych aspiracji Ostaszewskiego, który chciał działać wciąż na większą skalę. Wymyślił np. międzynarodowy język Ost, mający zastąpić języki narodowe i ułatwić komunikację ludzi z różnych rejonów świata. Skonstruował także i opatentował we Francji własny silnik hydrauliczny.
Urodził się zbyt późno (1860) – jako osobowość renesansowa, chciał wszystko wiedzieć i zajmować się wszystkim. Stąd zresztą przydomek nadany mu przez potomnych, odwołujący się do najsłynniejszego polihistora w dziejach: Leonardo ze Wzdowa (na zdjęciu pałac, w którym pracował).
Jednak największą pasją Ostaszewskiego było lotnictwo. Już w 1888 roku w Wiedniu zwiedzał wystawę aeronautyczną, podziwiając pierwsze płatowce, sterowce i balony. W tym samym roku w Berlinie odbył także pierwszy lot balonem. Choć zachwycony doznaniami, hrabia był jednak przekonany, że przyszłość należy do aeroplanów.
Już rok później wraz z Michałem Janem Mądrzykowskim, krakowskim mechanikiem i pirotechnikiem, zbudował model płatowca z silnikiem odrzutowym zasilanym benzyną, a wzorowanym na rakiecie służącej do wyrzucania fajerwerków. Model ten, nazwany przez konstruktora Stibor-1, był testowany nad Krakowem: wzniósł się na wysokość stu metrów i przez dłuższy czas przebywał w powietrzu.
Niestety, w międzyczasie znacznie dalej odleciał sam Ostaszewski, który postanowił wejść w spór z Kopernikiem. Zbudował we Wzdowie niewielkie obserwatorium astronomiczne, lecz patrząc w kosmos, doszedł do wniosku, że jest on tylko kulistym zwierciadłem naokoło globu ziemskiego.
Słońce miało być, zdaniem hrabiego, ukryte we wnętrzu Ziemi, a bijący od niego żar widoczny na horyzoncie w postaci ciał niebieskich. Co gorsza, rodzimy Leonardo wpadł na pomysł, że – jak pisał w liście do uczestników wyprawy badawczej na Antarktydę – „na południowej półkuli znajduje się kolosalna góra, dzięki której nieruchoma Ziemia przytwierdzona jest do otaczającego ją firmamentu lodowego”. Jako „odkrywca” tych nieznanych dotychczas człowiekowi lądów, objął je w posiadanie, tytułując się „cesarzem Antarktydy”.
Ostaszewski przedstawiał swój model wszechświata w bogato ilustrowanych wykresami rozprawach (pisanych po francusku), próbował też zainteresować uczonych z Paryża, Oksfordu, Monachium, Florencji, Krakowa i Wiednia. Nie doczekał się jednak niczego oprócz szyderstwa.
Aby udowodnić własne racje, hrabia postanowił samemu zorganizować wyprawę na Antarktydę. Dotrzeć na biegun zamierzał osobiście skonstruowanym samolotem, jako że żaden z istniejących aeroplanów nie potrafiłby pokonać takiej odległości. W 1908 roku we Wzdowie Ostaszewski rozpoczął budowę Stibora-2, śmigłowca z możliwością pionowego startu i lądowania, a także wykorzystującego siłę mięśni ludzkich, co uniezależniłoby zasięg lotu od zapasów paliwa.
Rewolucyjna konstrukcja miała tylko jedną wadę – nie potrafiła wzbić się w powietrze. Nie poleciał również zaprojektowany rok później odrzutowy pionowzlot Stibor-3, do produkcji którego hrabia zachęcał Francuzów.
Przebywający we Francji Ostaszewski poznał jednak Wilbura Wrighta, Henriego Farmana i Louisa Bleriota – wybitnych pionierów lotnictwa, konstruktorów i pilotów. Być może to oni przekonali hrabiego do porzucenia koncepcji pionowzlotów i śmigłowców (ich czasy miały nadejść wiele lat później). W każdym razie cesarz Antarktydy osiągnął wreszcie sukces.
Zbudowany w 1909 roku pod Paryżem według projektu i za pieniądze Ostaszewskiego samolot Ost-1, stanowiący nie oryginalną konstrukcję, lecz ulepszenie aeroplanu braci Wright, wznosił się w powietrze! Co więcej, za sterami maszyny zasiadł sam projektant, który odbył nią kilka lotów próbnych, a następnie sprzedał ją włoskiemu pilotowi.
Stanisław Januszewski, wybitny znawca historii lotnictwa, twierdzi, że Ost-1 był pierwszym samolotem, który skonstruowany przez Polaka i wykonany z jego udziałem wykonywał loty. Niestety, do wymarzonej podróży na Antarktydę jednak się nie nadawał. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro ludzkość fetowała właśnie uznany za gigantyczne osiągnięcie przelot Bleriota przez kanał La Manche.
W 1911 roku wyprawa Roalda Amundsena dotarła na biegun południowy, nigdzie po drodze nie odnajdując śladów istnienia wielkiej góry łączącej Ziemię z lodowym firmamentem. Mimo to cesarz ze Wzdowa nadal czuł się prawdziwym odkrywcą i posiadaczem tych terenów. Jeszcze w 1919 roku podczas trwania konferencji pokojowej w Wersalu, Ostaszewski wystąpił z kategorycznym żądaniem, by – jako monarchę jednego z największych państw na Ziemi – dopuścić go do obrad.
Bezskutecznie. Kolejne upokorzenie spotkało hrabiego, gdy swoje roszczenia terytorialne wobec bieguna południowego zgłosiła Wielka Brytania. Na niewiele zdały się gniewne memoriały kierowane przez cesarza Adama do Jerzego V i Ligi Narodów.
Pierwszy przelot nad biegunem południowym miał miejsce w 1929 roku (olbrzymiej góry nie zauważono). Nasz Leonardo zmarł pięć lat później w Krakowie. Dzieło jego życia – nowy model wszechświata – okazało się klęską, ale niejako przy okazji zapisał się w historii lotnictwa jako twórca pierwszego polskiego w pełni używalnego samolotu.
Jak pisze Stanisław Januszewski: „W kronikach polskiej awiacji Ostaszewski zawsze pozostanie na pierwszych ich kartach”. Czy cesarz Antarktydy byłby tym usatysfakcjonowany?