Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czerwony Strumień (Dolny Śląsk)

Czerwony Strumień

  • Please log in to reply
6 replies to this topic

#1

LeśnyDziad2000.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam,
Przychodzę z pytaniem i jednocześnie historią.
Pytanie:
Czy ktokolwiek z was wie coś na temat opuszczonej wsi - czerwony strumień (Woj. Dolnośląskie, okolice między Lesia)
Nie mam tu na myśli rzeczy które można znaleźć po paru minutach szukania w google. To już dawno zrobiłem. Bardziej chodzi mi o to czy wiadomo o czymś złym co tam się stało? Czy ktoś z was tam był i czuł/widział/słyszał coś dziwnego?
Historia:
Jakiś czas temu pojechałem tam ze znajomymi i dziewczyną. Wysiadamy na najbliższej stacji i idziemy przez góry do interesującego nas miejsca a potem do najbliższego Obszaru zanocuj w lesie. Tak samo było tutaj, ruszyliśmy z Międzylesia i ten fragment pozwolę sobie pominąć ponieważ była to zwykła wycieczka w góry. Nic istotnego. Tak więc około godziny 18 docieramy na miejsce. Oglądamy najpopularniejszą atrakcje miejsca czyli Kapliczkę i parę metrów za nią robimy sobie odpoczynek. Na tym etapie nic dziwnego się nie dzieje, gadamy o bzdurach. Po jakiś 30 minutach zostawiliśmy z kolegą moja dziewczynę i drugiego kolegę pod kaplica i poszliśmy do zawalonego mostku łowić magnesem, przy okazji w czasie drogi powrotnej zahaczyliśmy o ruiny domu i wróciliśmy do reszty. No i tutaj można powiedzieć robi się dziwnie. Dopiero następnego dnia dziewczyna i kolega których tam zostawiliśmy opowiedzieli nam o tym że nieczuli się komfortowo siedząc tam. Na etapie kiedy do nich wróciliśmy nie wiedzieliśmy o tym. Ruszyliśmy drogą na skraju Lasku w stronę Zanocuj w Lesie (W okolicy są dwa ale chodzi o ten obszar bliżej domków na wynajem).
Jakoś w połowie drogi znalazłem fragment kafla, jak się później okazało był to kafel z jednego z pieców z Czerwonego Strumienia (leżał też w dosyć dziwnym miejscu bo dosyć daleko od wsi oparty o drzewo). W sumie nie wiem czemu ale zabralem go ze sobą i to mógł być duży błąd. Jakoś wtedy zacząłem mówić koledze o tym że ten las wydaje mi się ponury i dużo bardziej wolał bym się rozbić na polu obok, jednocześnie w głowie zacząłem zastanawiać się nad rezygnacja z nocowania w okolicy. Co nie jest normalne bo kocham lasy tak samo jak nocowanie w nich. Szczególnie z tą ekipą. Jakoś o 20:30-21:00 doszliśmy na miejsce, i zaczęliśmy się szykować do rozbicia namiotów. No i tutaj robi się ciekawie, koledzy zgubili gdzieś po drodze stelaże więc uznali że pójdą ich poszukać bo pewnie wypadły im jak przedzierali się przez chaszcze w czerwonym strumieniu. Tak więc zostaliśmy z dziewczyną sami. I pomimo że las duży nie jest to jest bardzo gęsty, ciemny i (co będzie zaraz ważne) na każdym kroku usłany gałęziami. Jakoś po 20 minutach od kiedy chłopaki poszli szukać zaginionego sprzętu uporałem się z rozciągnięciem linki usztywniającej namiot. Do tego czasu zdążyło zrobić się tak ciemno że bez latarki nie dało się chodzić nie potykając się o gałęzie. Po czym okazało się że UPS! Nie spakowaliśmy śledzi. No więc zadzwoniłem do drugiej ekipy żeby wracali bo stelaża pewnie nie znajdą a my nie mamy śledzi. Stanęło na tym że dojdą tylko do wsi i jak tam nie będzie to coś wymyślimy po ich powrocie.
Zapaliliśmy z dziewczyną papierosy i tutaj się zaczyna straszna część. Usłyszeliśmy dźwięk łamanych gałęzi jakieś 5 metrów od nas. Na początku myślałem że koledzy wrócili ale potem do mnie dotarło że nie widzę światła ich latarek. I nie, przynajmniej z mojego doświadczenia nie brzmiało to jak zwierzę (3 kroki pod którymi zlamały się gałęzie brzmiały jakby ktoś przeszedł po nich butami) poza tym byliśmy też dosyć głośno , paliliśmy i swieciliśmy latarkami. Potem dotarło też do mnie że świerszcze które zagłuszały wszystko dookoła swoim graniem zamilkły na jakieś 10 sekund. Wyciągnąłem noż i zacząłem dzwonić do tamtej dwójki żeby im powiedzieć że coś tu jest (w tym momencie najbardziej bałem się że to człowiek tam czeka) w tym czasie dziewczyna pakowała nasze rzeczy i PYK! Zgasła jej czołówka. Po jakiś 10 minutach dobiegała do nas reszta i uciekliśmy na najbliższe pole. Dokładnie w momencie przekroczenia granicy lasu cały stres zniknął. Potem zorientowałem się że kafel od pieca zostawiłem w lesie (może to i lepiej). Nie dał bym sobie ręki uciąć że to było coś nadprzyrodzonego. Ale ilość dziwnych zdarzeń mająca miejsce pod rząd (szczególnie Kroki-Cichnące świerszcze-Gasnąsaca latarka) sprawiła że i ja i znajomymi próbujemy to jakoś wytłumaczyć i przy okazji dowiedzieć się więcej o tym miejscu.
Ps: W kapliczce znajduje się zrobiony przez kogoś ołtarz z nowym testamentem w foliowej torebce. Nie jest to jakoś niepokojące ale jestem ciekaw czy może jakimś trafem jest tu ktoś kto wie kto to tam ustawił.
Pozdrawiam.

Użytkownik LeśnyDziad2000 edytował ten post 18.08.2023 - 23:50

  • 0

#2

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1654
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Hej, posiadasz może jakieś zdjęcia?





#3

LeśnyDziad2000.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Hej, posiadasz może jakieś zdjęcia?

Kafla niestety nie, ale na internecie znalazłem inny fragment z tego samego piec. Mam zdjęcia samej miejscowości.

 

P3310066.jpg


  • 0

#4

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1654
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Może kiedyś był tam jakiś budynek i stąd kawałek pieca. Wygląda mi to na stare piece grzewcze, a raczej jego część. Ogólnie fajna historia, niestety nic nie wiem o tym miejscu.

Czy czołówka zapaliła się jak zbiegliscie na pole?



#5

LeśnyDziad2000.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Może kiedyś był tam jakiś budynek i stąd kawałek pieca. Wygląda mi to na stare piece grzewcze, a raczej jego część. Ogólnie fajna historia, niestety nic nie wiem o tym miejscu.

Czy czołówka zapaliła się jak zbiegliscie na pole?

Mówiąc szczerze nie sprawdziliśmy tego. Resztę drogi spędziła w torbie bo na szczęście mieliśmy jeszcze inne latarki. (Przydały się jak w Kamieńczyku dzięki nim zauważyliśmy że biegnie w naszą stronę jakiś duży kundel)
Zapomniałem jeszcze wspomnieć w poście że po całej sytuacji przeglądaliśmy przedwojenne mapy i możliwe że w lesie w którym nas to spotkało stał kiedyś jakiś budynek. Niestety nikt z nas się na mapach nie zna więc zostawię tutaj tylko skan mapy. Chodzi o mały krzyżyk obok skrzyżowania dróg.

 

received_1901888546852847.jpeg


Użytkownik Staniq edytował ten post 20.08.2023 - 13:29

  • 0

#6

Shiver.

    Silent Reaper

  • Postów: 661
  • Tematów: 19
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Niektórzy ludzie mają większą niż inni wrażliwość na odczuwanie bodżców. Mawia się, że zło, negatywna energia czy jak tam sobie kto to lubi nazywać, bywa wręcz w ekstremalnych przypadkach namacalne. O ile jestem mocno sceptycznie nastawiony do takich rzeczy raz w życiu miałem takie przeżycie podobne do Waszego.

Mianowicie poczułem nagłą, wewnętrzną potrzebę, a wręcz przymus opuszczenia miejsca bo czułem wewnętrznie, że jeśli tego nie zrobie stanie mi się po prostu coś bardzo złego.

 

Byliśmy na delegacji w Kotlinie Kłodzkiej. W tamtych czasach bardzo dużo fotografowałem, głównie krajobrazy i architektura (ruiny, opuszczone fabryki, szpitale, itp).

 

Podczas jazdy po okolicy Bartosovice w Orlickych Horach  zupełnie przypadkowo tam trafiliśmu. Chłodny i mglisty poranek w październiku. Miejsce zapomniane chyba przez wszystkich. Niedaleko przy wijącej się, wąskiej drodze przez moment pokazał mi się z daleka widok smutny, szczególnie w tak przygnębiający dzień. Opuszczony i zniszczony kościół, dookoła mgła, cisza i pustka. Przewalające się z wolna niskie chmury. Miejsce o tej porze roku i przy takiej pogodzie niesamowite. Zajrzałem na moment do środka, do ciemnego wnętrza, wyglądało jakby czas na moment stanął podczas odprawianej mszy i nigdy już nie ruszył do przodu. Poczułem się niesamowicie nieswojo,
jakbym był w tym miejscu niechcianym intruzem naruszającym trwającą dawno pustkę. Odczucie było niesamowite intensywne, tak, że po prostu przeszły mnie po całym ciele dreszcze a jednocześnie spociły mi się dłonie i skronie, miałem nastroszone włosy na rękach. Nigdy czegoś takiego nie odczułem wcześniej nawet podczas fotografowanie opuszczonych szpitali czy ruin domów na starych wsiach.

 

Sparaliżowało mnie tak, że nie byłem w stanie wejść do środka i dopiero po odejściu od kościoła byłem w stanie spokojnie ustawić statyw i dokonać paru ujęć. NIe wiem czym to tłumaczyć i jaka energia czy byt był w środku czy dookoła tego miejsca ale byłem przekonany w tym momencie, że to coś lub ktoś chce wyrządzić mi krzywdę.

Nigdy więcej czegoś takiego już nie odczułem. Odczucie to nastąpiło gdy lekko odchyliłem drzwi i popatrzyłem do środka. Choć od czasu pobytu w tym miejscu mineło już wiele lat, intuicja mówi mi, że chyba nadal bym tam nie wszedł gdybym miał wsiąść w samochód i pojechać tam jutro...Takich momentów się po prostu nie zapomina.

 

Zdjęcie zrobione tego dnia poniżej:

 

https://zapodaj.net/plik-fIRr7NbRl4

 

To dokładnie to miejsce

https://www.ponovece...l-sv-magdaleny/

 

50.181190130773956, 16.558075347821088


Użytkownik Shiver edytował ten post 20.08.2023 - 20:04

  • 0

#7

Atomowy_jogurt_zagłady.
  • Postów: 505
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Jeśli instynkt mówi CI by odejść to lepiej odejść. Nawet jeśli umysł płata figla to nie ma sensu przebywać w danym miejscu czując dyskomfort.
 Jednak nie widzę tutaj nic nadprzyrodzonego. Ok, nie było mnie tam. Ostatnio będąc na stacji kolejowej na totalnym zadoooopiu gdzie nawet przejazdów nie zapowiadali i była tylko buda na peronie oddzielonym płotkiem od jakiejś polany i lasu za nią, słyszeliśmy łamane gałęzie. Jednak łamane tak jak mówisz, przez człowieka.  Pojedyńcze, regulatrne trzaśnięcia, nie haotyczne. Jak by ktoś maszerował. Poczułem się przez ten trzask dziwnie, widziałem oświetloną polanę, drogę i ten las. Ciemno, mrok na lini drzew. a coś tam się poruszało, i gdy patrzyłem w tamtą stronę trzaski zamarły. Ja nic tam nie widziałęm ale wpatrywałęm się w to miejsce, z którego dobiegałdźwięk a to było blisko. Na pewno to coś, ktoś mnie widziało bo stałem oświetlony. Zakładam, że ktoś szedł siku albo jakiś zwierzak ale niepokój był. Skoro nie widziałeś nic po ciemku to mógł być zwierzak, gałęzie nadepnięte wcześniej mogły się odkształcać, albo ktoś tamtedy szedł i jeśli był sam to sam Was się obawiał. Kamień z pieca gteż nie jest kamieniem filozoficzny. To stary piec, teraz się takich nie robi.Moja babcia ma jeszcze coś takiego. Bardzo długo trzyma ciepło. Dobre jako promiennik ciepła z ogniska na noc. Dziwne, że oparte o  drzewo ale może ktoś kto lubi surwiwal sobie to odłożył. 
Pamiętam też historię z dzieciństwa gdzie robiliśmy ognisko, taki sad, otoczony polami,. bagnami, w kamienicy do której przylegał miałą miejsce hekatomba we wrześniu 1939rr. co działało na wyobraźnię. Pewnego razu zobaczyliśmy cień, który na nas patrzył z daleka. Okolice oświetlało jedynie ognisko. Cień wyglądał jak człowiek. Chłopaki wzieli kije i mając pełne gacie ruszyli na cień szarżą tak jak by ruszyli do boju przeciwko Mordorowi walcząc o Śródziemie. Okazało się, że nikogo tam nie było. Już nigdy więcej nie widzieliśmy tego CIENIA. Choc wmawialiśmy sobie "ee to nja pewno ten krzach rzucał tak cień".
Choć z drugiej strony kiedyś podczas rozbudowy domu, który był zamknięty, reszta rodziny spała w drugim pomieszczeniu słyszałem z bratem kroki. Ciężkie, wojskowe buty waliły w drewniane schody a potem o podłogę pod dźwiami. Nikt obcy nie mógł tam wejść. Dom pochodzi z 1936 i uchodzi za nawiedzony, każdy z rodziny miał jakąś dziwną akcję w tym domu. Spadające przedmioty, włanczające się urządzenia, było coś takiego jak odpalenie radia/wieży, spadający obraz itd. Może coś dzinwego wokół nas funkcjonuje ale ale tego nie widzimy bo jest w innych hz. :)


Użytkownik Atomowy_jogurt_zagłady edytował ten post 21.08.2023 - 22:58

  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych