Przychodzę z pytaniem i jednocześnie historią.
Pytanie:
Czy ktokolwiek z was wie coś na temat opuszczonej wsi - czerwony strumień (Woj. Dolnośląskie, okolice między Lesia)
Nie mam tu na myśli rzeczy które można znaleźć po paru minutach szukania w google. To już dawno zrobiłem. Bardziej chodzi mi o to czy wiadomo o czymś złym co tam się stało? Czy ktoś z was tam był i czuł/widział/słyszał coś dziwnego?
Historia:
Jakiś czas temu pojechałem tam ze znajomymi i dziewczyną. Wysiadamy na najbliższej stacji i idziemy przez góry do interesującego nas miejsca a potem do najbliższego Obszaru zanocuj w lesie. Tak samo było tutaj, ruszyliśmy z Międzylesia i ten fragment pozwolę sobie pominąć ponieważ była to zwykła wycieczka w góry. Nic istotnego. Tak więc około godziny 18 docieramy na miejsce. Oglądamy najpopularniejszą atrakcje miejsca czyli Kapliczkę i parę metrów za nią robimy sobie odpoczynek. Na tym etapie nic dziwnego się nie dzieje, gadamy o bzdurach. Po jakiś 30 minutach zostawiliśmy z kolegą moja dziewczynę i drugiego kolegę pod kaplica i poszliśmy do zawalonego mostku łowić magnesem, przy okazji w czasie drogi powrotnej zahaczyliśmy o ruiny domu i wróciliśmy do reszty. No i tutaj można powiedzieć robi się dziwnie. Dopiero następnego dnia dziewczyna i kolega których tam zostawiliśmy opowiedzieli nam o tym że nieczuli się komfortowo siedząc tam. Na etapie kiedy do nich wróciliśmy nie wiedzieliśmy o tym. Ruszyliśmy drogą na skraju Lasku w stronę Zanocuj w Lesie (W okolicy są dwa ale chodzi o ten obszar bliżej domków na wynajem).
Jakoś w połowie drogi znalazłem fragment kafla, jak się później okazało był to kafel z jednego z pieców z Czerwonego Strumienia (leżał też w dosyć dziwnym miejscu bo dosyć daleko od wsi oparty o drzewo). W sumie nie wiem czemu ale zabralem go ze sobą i to mógł być duży błąd. Jakoś wtedy zacząłem mówić koledze o tym że ten las wydaje mi się ponury i dużo bardziej wolał bym się rozbić na polu obok, jednocześnie w głowie zacząłem zastanawiać się nad rezygnacja z nocowania w okolicy. Co nie jest normalne bo kocham lasy tak samo jak nocowanie w nich. Szczególnie z tą ekipą. Jakoś o 20:30-21:00 doszliśmy na miejsce, i zaczęliśmy się szykować do rozbicia namiotów. No i tutaj robi się ciekawie, koledzy zgubili gdzieś po drodze stelaże więc uznali że pójdą ich poszukać bo pewnie wypadły im jak przedzierali się przez chaszcze w czerwonym strumieniu. Tak więc zostaliśmy z dziewczyną sami. I pomimo że las duży nie jest to jest bardzo gęsty, ciemny i (co będzie zaraz ważne) na każdym kroku usłany gałęziami. Jakoś po 20 minutach od kiedy chłopaki poszli szukać zaginionego sprzętu uporałem się z rozciągnięciem linki usztywniającej namiot. Do tego czasu zdążyło zrobić się tak ciemno że bez latarki nie dało się chodzić nie potykając się o gałęzie. Po czym okazało się że UPS! Nie spakowaliśmy śledzi. No więc zadzwoniłem do drugiej ekipy żeby wracali bo stelaża pewnie nie znajdą a my nie mamy śledzi. Stanęło na tym że dojdą tylko do wsi i jak tam nie będzie to coś wymyślimy po ich powrocie.
Zapaliliśmy z dziewczyną papierosy i tutaj się zaczyna straszna część. Usłyszeliśmy dźwięk łamanych gałęzi jakieś 5 metrów od nas. Na początku myślałem że koledzy wrócili ale potem do mnie dotarło że nie widzę światła ich latarek. I nie, przynajmniej z mojego doświadczenia nie brzmiało to jak zwierzę (3 kroki pod którymi zlamały się gałęzie brzmiały jakby ktoś przeszedł po nich butami) poza tym byliśmy też dosyć głośno , paliliśmy i swieciliśmy latarkami. Potem dotarło też do mnie że świerszcze które zagłuszały wszystko dookoła swoim graniem zamilkły na jakieś 10 sekund. Wyciągnąłem noż i zacząłem dzwonić do tamtej dwójki żeby im powiedzieć że coś tu jest (w tym momencie najbardziej bałem się że to człowiek tam czeka) w tym czasie dziewczyna pakowała nasze rzeczy i PYK! Zgasła jej czołówka. Po jakiś 10 minutach dobiegała do nas reszta i uciekliśmy na najbliższe pole. Dokładnie w momencie przekroczenia granicy lasu cały stres zniknął. Potem zorientowałem się że kafel od pieca zostawiłem w lesie (może to i lepiej). Nie dał bym sobie ręki uciąć że to było coś nadprzyrodzonego. Ale ilość dziwnych zdarzeń mająca miejsce pod rząd (szczególnie Kroki-Cichnące świerszcze-Gasnąsaca latarka) sprawiła że i ja i znajomymi próbujemy to jakoś wytłumaczyć i przy okazji dowiedzieć się więcej o tym miejscu.
Ps: W kapliczce znajduje się zrobiony przez kogoś ołtarz z nowym testamentem w foliowej torebce. Nie jest to jakoś niepokojące ale jestem ciekaw czy może jakimś trafem jest tu ktoś kto wie kto to tam ustawił.
Pozdrawiam.
Użytkownik LeśnyDziad2000 edytował ten post 18.08.2023 - 23:50