Nie ujmując tej pani (studentka III roku prawa Akademii Leona Koźmińskiego), jakoś do mnie nie przemawia jej próba obalania opinii choćby Kunza i Bolechały, którym znajomości prawa i wiedzy o nim odmówić raczej nie można.
Morderstwa, po których następuje samobójstwo oprawcy, nazywamy „zabójstwami suicydalnymi”. Opisywanie ich jako „rozszerzonych samobójstw” to wymazywanie ofiar. Mówienie o „rozszerzonym samobójstwie” co do zasady odbiera podmiotowość ofiarom. Tak uważają prawnicy choćby z Centrum Praw Kobiet.
Inny ekspert prof. Adam Czabański, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie wyjaśnia, że specjaliści, którzy zajmują się tematyką zachowań samobójczych, starają się nie używać tego pojęcia, gdyż jest ono nielogiczne.
Jak uważa, o samobójstwie rozszerzonym moglibyśmy potencjalnie mówić w sytuacji, kiedy wszyscy dobrowolnie, wspólnie popełniają samobójstwo. To wciąż nie byłoby jednak precyzyjne nazewnictwo. Sytuację, w której sprawca zabija najbliższych, a kolejno popełnia samobójstwo określamy samobójstwem poagresyjnym.