Zacznę od tego, że doskonale odróżniam jawę od snu i opisywane zdarzenie z całą pewnością wydarzyło się podczas snu i to już drugi raz w ciągu niespełna dwóch miesięcy.
Położyłem się spać jak każdej nocy ostatnio, a więc bliżej godziny 3 w której zjawiska paranormalne ulegają nasileniu.
Szybko zasnąłem jak co noc gdyż wstaję codziennie o 7 rano i jestem już dość zmęczony w późnych godzinach.
Leżę na łóżku i coś mnie dotyka, raz w nogi, raz w ręce i trwało to może 2 lub 3 minuty?
W pewnym momencie powiedziałem coś w stylu "zostaw mnie" lub "odejdź" i po chwili obok mojego łózka przemieścił się czarny cień, cień lub coś o kształcie przypominającym bardziej prostokąt, przemieścił się w stronę drzwi i się obudziłem.
Wykluczam paraliż senny gdyż w trakcie snu poruszałem się żeby to "coś" mnie nie dotykało i odczucia były zupełnie inne, a gdybym nie spał to zapewne bym wstał z łóżka, a nie dał się obmacywać.
Podczas poprzedniego kontaktu który niewiele się różnił gdyż wtedy nic nie mówiłem to wszystko było niemal identyczne, na koniec też widziałem cień po czym się obudziłem.
Dodam również, że każde dotknięcie odczuwałem tak jak ma to miejsce w ciągu dnia.
Jestem osobą która praktycznie nie pamięta swoich snów, może ze dwa razy na miesiąc.
Dwa miesiące temu zmarła moja mama, no ale coś mi się nie chce mi się wierzyć by to miała być ona.
Kilka dni temu w nocy miałem dziwne wrażenie w nocy gdy leżałem, że w stronę drzwi przemieścił się bardzo niewyraźny cień, tego jednak nie jestem pewny.
To "coś" wydaje się być zupełnie niegroźne o ile nie są to tylko i wyłącznie moje urojenia które się powtórzyły.
Co o tym sądzicie??