Skocz do zawartości


Zdjęcie

Moje przemyślenia po przeczytaniu książki Elizabeth Revol - ,,Przeżyć: Moja tragedia na Nanga Parbat"


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Konrad_GK.
  • Postów: 446
  • Tematów: 126
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Przeczytałem książkę Elizabeth Revol - ,,Przeżyć: moja tragedia na Nanga Parbat" /w PDFie/. Eli wszystko tam ładnie pisze i wyjaśnia. Emocjonująca lektura, nie powiem. No ale czy napisała li aby prawdę? To tylko ona wie, ,,Czapkins" już nigdy nam nie powie swojej wersji wydarzeń :( W książce wyjaśniona została kwestia kto kazał Eli zostawić Tomka i iść w dół samej. W/g książki takie sugestie i pomysł wyszły od Mesieura G. i męża Eli. Oni  bardzo naciskali by schodziła sama i zostawiła Tomka. No więc jak widać akcja ratunkowa od samego początku była ustawiona i nastawiona TYLKO NA URATOWANIE JEJ I ZOSTAWIENIE TOMKA na pewną śmierć w samotności! Nie umniejsza to jednakże jej winy. Gdyby było jak pisze, że targały nią wyrzuty sumienia co do opcji, że idzie sama i go zostawia to powinna odpisać: ,,There is NO WAY that I'll go alone downstairs and leave Tommy! NO WAY! I'll be with him till his end or the moment when helico rescue team will arrive to us. I must help him in his last moments of his live, I can't leave him alone before his death. I'm waiting at 7200, not lower! The helico recoue team will take only Tommy to helico and OK, I'll go down by myself, but only after that, after checking that Tommy is safe". Gdyby tak napisała im i tak postąpiła to mąż i Mesieur G musielliby akcję ratowniczą przeorganizować, przeorganizować tak by A. Bielecki i D. Urubko jednak musieli dotrzeć na te 7,2 km.  Nie bez winy też moim zdaniem jest polski zespół ratowniczy. Bielecki i Urubko zbyt łatwo uwierzyli Revol na słowo. Gdyby naprawdę zależało im na Tomku to po spotkaniu Revol powinni powiedzieć jej: ,,Ok Eli. This is too important matter that we can belive only in your words. You must stay here. We leave you food, drink and blankets. You'll be safe. The other 2 rescue climbers are going up now and they'll be with you in few hours. We have to go up to Tommy and visually check his health status". Nie rozumiem też jeszcze 1 sprawy. Revol pisze, że oni powiedzieli jej, że do sprowadzenia Tomka POTRZEBABY BYŁO ICH SZEŚCIU, że oni dwaj nie wystarczą. Eli była w nielepszym stanie niż Tomek, też ręce i nogi jej nie działały, też Adam i Denis musieli bardzo ją asekurować, bardzo jej pomagać a jednak ta dwójka wystarczyła. Nie rozumiem więc dlaczego Adam i Denis ocenili, że do sprowadzenia Tomka BĘDACEGO W IDENTYCZNYM STANIE potrzeba o 4 osoby więcej. W jaki sposób ocenili to NIE WIDZĄC NAOCZNIE TOMKA, N.PODST. TYLKO SŁÓW ELI?

 

Podsumowując, nie zmieniam zdania o Revol /wyrażonego w moim poprzednim wątku o tej sprawie, pisanego na żywo lata temu gdy to wszystko się działo, rozgrywało/. W/g mnie Revolka wykazała się ogromnym egoizmem i samolubstwem! Gdyby zmusiła ekipę ratunkową do wejścia na 7200 to by była możliwość i szansa by obydwoje uratować. Przecież jak pisałem ekipa śmigłowcowa mogła zabrać tylko Tomka a Eli po upewnieniu się, że już jest bezpieczny i zwożony na dół mogła sama ruszyć  na dół ale DOPIERO WTEDY. Nic by się nie stało jej gdyby poczekała z nim jeszcze te kilka godzin (bo w/g lekarzy Tomek zmarł kilka godzin po tym jak go zostawiła) a byłoby  mu lżej i milej umierać z nią niż samemu, w lodowej, mroźnej i śnieżnej samotności. Ona jest poza tym doświadczoną himalaistką. No więc nie powinna od początku mężowi i panu G. uwierzyć w te ratownicze helikoptery, że wlecą aż na 7,2 km. Powinna im odpisać: ,,This is nonsense! There are  no helco that can fly so high! I know that very well. Don't write me this bullshit". Ona zbyt łatwo im w to uwierzyła jak na zawodową wspinaczkę. Mam nadzieję, że wyrzuty sumienia będą ją męczyć i dręczyć do końca życia! Ja jej nigdy nie zapomnę i  nie wybaczę, że posłuchała się męża i pana G. i zostawiła Tomka /ponoć nieprzytomnego  a więc jeszcze żywego/ na męki umierania w lodowej, śnieżnej i  mroźnej samotności, że udało się im ją przekonać by  myślała li tylko o sobie! Że nie umiliła i  nie ułatwiła Mu tych Jego ostatnich godzin! Mogła też beszczelnie kłamać co do wydarzeń, znamy z oczywistych powodów tylko jej wersję, wersji śp. Tomka nie poznamy nigdy. Nie ma żadnych zdjęć dowodzących prawdziwość jej słów o cieknącej Tomkowi z ust krwi, o jego dramatycznym wyglądzie i stanie. Jak więc pisałem w moi m poprzednim wątku o tym, Tomek mógł rzeczywiście,  naprawdę nie być w stanie sam iść, w to jeszcze mógłbym tej modliszce uwierzyć. Jednak powód mógł być zupełnie innych, nie mający wcale nic wspólnego z umieraniem. Tomek mógł np. tylko złamać/skręcić/zwichnąć sobie nogę np. w jakiejś szczelinie. Revolka widząc, że musiałaby targać Tomka na plecach aż na sam dół zwyczajnie moim zdaniem zwiała, uciekła, wcale nie pomagając mu ani sekundy.  Będąc doświadczoną himalaistką szybko wpadła na  bajeczkę o krwi z ust, odmie płucnej itp, o ogólnym tragicznym Jego stanie - by się wobec rodziny Tomka usprawiedliwić, że go zostawiła. Zauważcie, że w książce ta  modliszka pisze, że z żoną Tomka kontaktowała się telefonicznie tylko ona, Revollka. Ani na sekundę nie dała Ani do telefonu Tomka. OK, w książce pisze, ze Tomek przed wyprawą swoją komórkę zgubił i wspinał się bez telefonu, że mieli tylko komórkę Revol. Jednak to, że to była jej komórka nie oznacza, że mogła nie dawać Ani z Nim porozmawiać głosowo /nie SMSami/. Powinna pozwolić. I niech nie bredzi, że oszczędzała  baterię. Nie wierzę i nie uwierzę nigdy, przenigdy, że tak doświadczona himalaistka nie miała ze sobą  minimum 1 power banka. Musiała mieć minimum jeden olbrzymiej pojemności /mAh/ właśnie na wypadek gdyby komórka jej już padała. To więc, że  nie dała Ani ani razu porozmawiać głosem z Tomkiem świadczy IMO o tym, że modliszka WCALE Z NIM RAZEM JUŻ  NIE BYŁA, że UCIEKŁA OD NIEGO zostawiając go bez pomocy na pewną śmierć w górach, w śniegu,  na mrozie siarczystym, W ZUPEŁNEJ SAMOTNOŚCI być może zdrowego z li tylko złamaną/skręconą/zwichniętą nogą!!!!!!! 

 

A zespół Adam/Denis niech tez się wstydzi, że tak łatwo jej uwierzyli, że dali się jej omamić i  nie sprawdzili nawet czy Eli mówi im o Tomku prawdę! Oni postąpili tak jakby ekipa ratownicza, która przyjechała do wypadku samochodowego, zadowoliła się li tylko odnalezieniem jednej z dwóch ofiar wypadku i zaufała jej słowom nawet nie próbując odnaleźć, dotrzeć do drugiej zakleszczonej w aucie, nie sprawdziwszy  nawet czy żyje, czy potrzebuje pomocy. Żadna ekipa tak nie robi, nie ufa tylko słowom jednej ofiary. Zawsze robi się triaż: tą lżej ranną zostawia się opatuloną folią rozgrzewającą ochronną, z jedzeniem, piciem i idzie się do drugiej do auta a nie zawozi się pierwszą do szpitala a drugą się ma w nosie, skazując na pewną śmierć, zakleszczoną, uwięzioną w aucie, bez żadnej pomocy. I nie mówcie, że Adam i Denis nie  byli profesjonalną, wyszkoloną, zawodową górską ekipą ratunkową. Wiem o tym, to oczywiste, że to nie górscy ratownicy tylko zwyczajni himalaiści. No ale do pożarów, wypadków samochodowych przyjeżdża nie tylko PSP (Państwowa Straż Pożarna) - ta zawodowa, przeszkolona ale też OSP (Ochotnicza Straż Pożarna) - ta niezawodowa, woluntaryjna, niewyszkolona. I ci z OSP mimo, że nie są zawodowcami tylko ochotnikami to idą w ogień, narażają się by ratować WSZYSTKIE ofiary. Nie patrzą na swoje własne bezpieczeństwo, że sami mogą zginąć -  bo przecież po to przyjechali a nie  by tylko ratować tych mniej rannych, tych co można  bezpiecznie. Moim zdaniem Adama i Denisa można właśnie porównać do OSP, ochotników. Powinni więc jak oni zaryzykować i wspiąć się aż do/po Tomka! Wtedy była by szansa na jego ocalenie. Nie udałoby się i Adam i Denis sami by przy tym zginęli - trudno, poświęciliby się dla próby ratowania Tomka - po to przecież zostali ściągnięci jak OSP do pożaru czy wypadku. Drużyna z OSP zostałaby wyśmiana, wyszydzona a może nawet straciłaby miejsce w remizie gdyby zadowoliłaby się li tylko uratowaniem JEDNEJ TYLKO OFIARY i uwierzyła by jej na słowo co do stanu pozostałych, nawet  nie próbując iść do nich, skazując je na pewną śmierć w ogniu lub zakleszczonych w samochodzie. Czas, owszem, para Adam/Denis (czas SAMEJ WSPINACZKI) miała naprawdę rekordowy,  można by nawet powiedzieć, że olimpijski i to trzeba im oddać, docenić. Chociaż po tym co w tym roku Ola  Mirosław pokazała na LIO to IMO to samo (znaczy SAMA WSPINACZKA) zajęłaby jej jeszcze mniej czasu, zrobiła by to jeszcze szybciej. 


Użytkownik Konrad_GK edytował ten post 10.10.2024 - 08:40

  • -1





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych