Moje wersje są takie:
- Może ta cała Jej ,,Karawana do marzeń" była od razu, od początku nastawiona na to , że Kanczendzonga będzie ostatnia. Może po śmierci Kurta Wanda zaklepała, zarezerwowała sobie miejsce jednak w jakimś klasztorze? Wtedy musiała zejść i do PL wrócić dla oka, dla niepoznaki, by się nic nie wydało. Na K. przysymulowała Carloslowi chorobę by zostać sama i móc w tajemnicy iść do wybranego, zaklepanego klasztoru. Na necie czytałem, że któraś Jej koleżanka odebrała w nocy jakiś czas po zniknięciu Wandy telefon i to była właśnie Wanda. Powiedziała, że wszystko u niej OK tylko zimno w klasztorze. Na dowód, że to to nie był sen było to, że słuchawka nie była na widełkach tylko odłożona na bok /stary, tarczowy telefon/.
- Przed wyprawą wykryto u Niej na USG niepokojące zmiany w brzuchu. Na necie podejrzewają wręcz raka złośliwego. Może więc szła umrzeć wśród ukochanych gór a nie w szpitalu?