Witam. Zwracam się do was z prośbą o pomoc w racjonalnym wytłumaczeniu zjawiska którego byłem świadkiem. Sam podchodzę sceptycznie do zjawisk paranormalnych ale wydarzenie którego byłem świadkiem wykracza poza standardowe wytłumaczenie. Przynajmniej moim zdaniem.
Wydarzenie miało miejsce pod koniec lutego 2024r. Wracałem pieszo z pracy do domu idąc długą oświetloną ulicą. Było bardzo późno, około godziny 1…może nawet 2 w nocy. Ruch uliczny zerowy, zero pieszych, martwa cisza. To małe miasto więc to akurat nic nadzwyczajnego. Ulica którą w tamtym momencie przemieszczałem się ma około kilometra długości w linii prostej, latarnie rozmieszczone co około 50m. Będąc mniej więcej w 3/4 długości tejże ulicy zauważyłem na środku drogi pomiędzy światłami następujących po sobie latarni cień. Wyglądało to jak zarys zwierzęcia typu kot tylko może kapkę większe. Szło środkiem ulicy i zmierzało w moją stronę. Wzrok miałem cały czas skupiony na tym cieniu bo sam byłem ciekawy co to jest, byłem pewny że w momencie kiedy się spotkamy akurat pod światłem kolejnej latarni która była już blisko ujrzę jakiegoś borsuka lub podobne zwierzę. Jednak zanim to się stało nagle "to coś" z wielką prędkością przeleciało w powietrzu środkiem ulicy w linii prostej aż do jej końca. Przez ułamek sekundy zdążyłem zauważyć kątem oka że to przelatuje na wysokości mojej głowy, a jak ją odwróciłem widziałem jak tracę to z oczu praktycznie w drugim końcu ulicy. To działo się zbyt szybko żeby zauważyć kształt tego czegoś, jedyne co dostrzegłem to to, że było to czarne i miało wielkość...garnka? Moja reakcja była taka, że powiedziałem na cały głos do siebie "o [wulg], co to było?!" (Przepraszam za słownictwo ale chcę jak najbardziej realistycznie przedstawić wydarzenie).Całość przelotu trwała może 3, max 4 sekundy. Na drugi dzień w domu dokonałem analizy. Zaznaczyłem na mapie miejsce w którym wtedy stałem, zmierzyłem odległość do miejsca w którym straciłem to z oczu, założyłem nawet wariant pesymistyczny że przelot trwał 5 sekund a nie 3, to wyliczona prędkość wyniosła blisko 300km/h. Zrobiłem research odnośnie nocnych ptaków i prędkości z jaką się poruszają, to wyszło że przelatują one z prędkością max 50km/h, czyli prędkość auta w terenie zabudowanym, więc ptak odpada. Może dron? No chyba nie bardzo bo było to bezszelestne. Owszem są drony które mogą się w ten sposób poruszać ale to charakterystyczne bzyczenie komara które wydają nawet przy dużo mniejszych prędkościach...no nie da się tego nie usłyszeć będąc 2 metry od niego, w dodatku gdy panowała kompletna cisza. Skoro to ani ptak, ani dron, to co to do cholery mogło być?
Wulgarne słownictwo nawet te wygwiazdkowane jest u nas zabronione więc usunęłam wyraz.
TheToxic