Incydent w Roswell dziełem Rosjan?
W księgarniach (w USA) pojawiła się właśnie książka rzucająca nowe światło na sprawę tak zwanego incydentu w Roswell, czyli po prostu zestrzelenia przez armię amerykańską latającego spodka w 1947 niedaleko miejscowości Roswell w stanie Nowy Meksyk. Według tej książki – za wszystkim stał Stalin.
Trzeba na wstępie zaznaczyć, że autorka książki nie jest jakimś przypadkowym oszołomem lecz cenionym redaktorem pisującym regularnie do takich gazet jak L.A. Times. Przeprowadziła ona własne śledztwo, w którym oparła się głównie na zeznaniach nie przesłuchiwanych nigdy świadków – często byłych pracowników tajnej bazy CIA w Nowym Meksyku. Książka dotyczy bowiem głównie prawdziwego testowanego w słynnej strefie 51 uzbrojenia i związanych z tym działań szpiegowskich.
W dalszej części książki stawia ona jednak ciekawą tezę – według której cała historia incydentu w Roswell rozpoczęła się pod koniec II Wojny Światowej, gdy w ręce Rosjan dostał się eksperymentalny niemiecki bombowiec – Horten Ho 229 – będący dalekim przodkiem dzisiejszych samolotów typu latające skrzydło – np amerykańskiego B2.
Replika samolotu Horten Ho 229
Tu do akcji wkracza doktor Mengele, który najprawdopodobniej po zakończeniu wojny zbiegł do Ameryki Łacińskiej. Tam odnalazł go wywiad sowietów, którzy ściągnęli go do Rosji aby stworzył armię groteskowych, zmodyfikowanych genetycznie małych ludzi – będących rozmiarów mniej więcej 12,13-letnich dzieci, z takimi dodatkowymi cechami jak na przykład duże oczy. Mengele, znany jako Anioł Śmierci, miał w zamian otrzymać do swojej dyspozycji w pełni wyposażone laboratorium eugeniczne.
Planem samego Stalina było doprowadzenie do rozbicia samolotu wypełnionego tymi małymi ludźmi na terenie stanów zjednoczonych w celu wywołania paniki – podobnej do tej, która miała miejsce w 1938 roku po nadaniu w radiu słuchowiska „Wojna Światów” Orsona Wellesa (na podstawie powieści H.G. Wellsa).
Plan – jak dobrze wiemy – nie powiódł się, jako że zdalnie sterowana przez lecący w pewnej odległości od niej normalny samolot maszyna rozbiła się w pobliżu bazy wojskowej w Nowym Meksyku i została szybko przejęta przez wojsko, a cała sprawa została zatuszowana.
Cóż, nie wiemy co o tym myśleć, ale sami prawdę mówiąc chętnie przeczytalibyśmy tę książkę – nawet jeśli to całkowita fikcja. I może o to właśnie autorce chodziło. W końcu nic chyba nie zapewniło by jej lepszego szumu medialnego.
Źródło : geekweek.pl