Każda próba wyjaśnienia będzie sensowna,nawet taka - wydawało by się nielogiczna i nie do zaakceptowania przez naukę,mimo że ta nie zaprzecza możliwości istnienia innych,obcych nam cywilizacji.
I dla mnie sensowniejsza jest przedstawiona przeze mnie wersja, niż to, że Księżyc zbudowali kosmici i przytaszczyli go na ziemska orbitę. Zresztą, teoria „kosmitycznego” pochodzenia Księżyca jest pełna stwierdzeń zupełnie niezgodnych z rzeczywistością. Ale to nie miejsce na szerszą dyskusję – na forum są już odpowiednie tematy do jej prowadzenia.
Jaką "aparaturą" chcesz mierzyć energię i masę?
Wszystkie anomalie dotyczace masy i energii nie tylko ciał kosmicznych są jedynie teoretyczne,a aparatura je wyznaczająca to... teoretyczne założenia oraz papier i ołówek.
Aparatura ta to
grawimetr. Urządzenie to potrafi mierzyć przyspieszenie grawitacyjne z dokładnością do 10^(-8 ) m/s2 (grawimetr nadprzewodzący). Na podstawie tego można precyzyjnie określić rozkład masy dla dowolnego ciała niebieskiego (między innymi tak odkryto księżycowe maskony), wykryć puste przestrzenie w skałach (np. jaskinie) itp.
Jednakże mimo takiej wysokiej czułości owych urządzeń nie udało się wykryć żadnych anomalii grawitacyjnych mających związek z obrotowym ruchem ciał niebieskich (np. analiza porównawcza wyników dla Ziemi obracającej się na równiku z szybkością liniową ok. 1650 km/h i Wenus, dla której ta szybkość wynosi zaledwie ok. 7 km/h).
Nie ma w tym niczego dziwnego. Jak już kiedyś wspominałem, relatywistyczny przyrost masy Ziemi wynikający z jej ruchu obrotowego jest rzędu zaledwie 10^12 kg. To ok. 10^(-12) całkowitej masy Ziemi. Takiej też zmianie - 10^(-12) – ulega przyspieszenie ziemskie na skutek obrotu Ziemi. To ok. 1000 razy mniej niż są w stanie wykryć grawimetry. Wykrycie tych subtelnych efektów grawitacyjnych jest dopiero możliwe przy pomocy innych metod – sonda
Gravity Probe B za pomocą swojego układu żyroskopowego jest w stanie zmierzyć wleczenie się pola grawitacyjnego Ziemi (objawiającego się m.in. zwiększeniem siły grawitacji), które wynika z jej ruchu obrotowego.
Każda waga mierzy tylko ciężar w/g danego punktu podparcia - masa ma być/jest(?) a przynajmniej powinna być niezależna od siły ciążenia a mówiąc o danych chyba nie masz na myśli starodawnych przekazów?
Waga szalkowa pozwala wyznaczyć masę i daje wyniki niezależne od siły ciążenia – na Księżycu, czy na Ziemi da ten sam rezultat. Kilogram pozostanie kilogramem.
]O bombie atomowej słyszałem,lecz ze wzoru w znanej postaci jej energii raczej nie wyliczysz,bo tam raczej chodzi o różnicę mas(defekt) i energię z niej wynikającą a nic mi nie wiadomo o tym,żeby uzyskano ją z gęsto upakowanej rtęci lub ołowiu w których to energii powinno być wystarczająco dużo żeby efekt był widoczny.
Właśnie chodzi o defekt masy! On określa różnicę mas substratów i produktów reakcji jądrowej. Ta brakująca masa wyzwala się w postaci energii.
Z całkowitą zamianą materii (masy) w energię mamy natomiast do czynienia w czasie procesu anihilacji. Gdy np. elektron spotyka się z pozytonem (cząstki posiadające masę) dochodzi do ich anihilacji i w efekcie tego powstają 2 wysokoenergetyczne fotony (czyli zgodnie z obecnym stanem wiedzy cząstki bezmasowe).
Czy aby napewno fotony nie mają masy?-o ile pamiętam sam ją przedstawiałeś na którymś tam miejscu(30?) po przecinku,a że jest "pomijalnie mała",to tak... jak by jej nie było.
Ta podana wartość nie określa masy fotonów, a błąd systematyczny (dokładność) wartości obecnie przyjmowanej, czyli 0 kg. Jeśli kiedykolwiek okaże się, że foton ma masę, będzie ona mniejsza niż podana przeze mnie wartość błędu.
"Zwiększy się jego energia"?-czy to znaczy że jak dostarczymy jej nieskończenie wiele,to będzie ono miało jej o te nieskończenie wiele więcej od początkowej,bo temperatura wzrośnie jak dostarczysz energii termicznej, czy o to chodzi?
Może nie wnikając zaraz w jakieś niewyobrażalne nieskończoności, energia ciała (w tym wypadku wewnętrzna) zwiększy się o wartość dostarczonego ciepła (forma energii). Objawi się to przede wszystkim przez wzrost temperatury.
Nawet na stacjonarnej orbicie działa siła powodująca ruch synchroniczny z Ziemią a to że siły odśrodkowa i grawitacyjna się równoważą nie oznacza jeszcze całkowitej bezsilności bo znoszą się tylko siły działające prostopadle do naszej planety.
Powiedz mi o jakie siły prostopadłe dokładnie Ci chodzi? Co to jest ta siła powodująca ruch synchroniczny? I tak przy okazji, co rozumiesz tutaj przez ruch synchroniczny? Wybacz tyle pytań, ale niejasne to jakieś wszystko...
Problemu by nie było gdyby nie fakt,że prawdę mówiąc to nie ma układów izolowanych,zresztą sam twierdziłeś,że nawet ziemska grawitacja jest wszędzie a jest ona siłą.
Fakt, nie istnieją absolutnie izolowane układy. Jednakże w kontekście wokółziemskiego ruchu orbitalnego, przejmowanie się krążącym gdzieś na obrzeżach U.S Plutonem, czy odległymi o lata świetlne gwiazdami jest zupełnie nieuzasadnione. Nie trudno sprawdzić, jaka jest skala wpływu różnych ciał niebieskich na satelitę poruszającego się po wokółziemskiej orbicie.
Dla przykładu:
Na HST krążący 590 km nad powierzchnią Ziemi wpływ grawitacyjny innych ciał niebieskich wynosi (porównanie przyspieszeń grawitacyjnych):
Ziemia => 8,26 m/s2 (równoważone przez przyspieszenie odśrodkowe)
Księżyc => 0,000033 m/s2
Słońce => 0,0059 m/s2
Jowisz => 0,000000209 m/s2
Jak widać wpływ innych ciał niż Ziemia na ruch orbitalny sztucznych satelitów jest bardzo mały (największy ze strony Słońca, wynoszący ok.1/1400 wpływu ziemskiego). Układ „Ziemia + sztuczne satelity” można spokojnie traktować jako izolowany.
Tego akurat nie ma co wyjasniać,bo różnicę każdy może dostrzec - ołowiane kulki nie obracają się tak,jak to czynią można powiedzieć niemal samoistnie wymienione przez Ciebie kosmiczne ciała.
Wyjaśniłem Ci wyżej, że Twoje wyjaśnienie zupełnie nie potwierdza się w rzeczywistości. Jest to tylko swobodna i zupełnie niesprawdzona przez Ciebie sugestia. Nie dziw się wiec, że to „rozwiązanie” zupełnie mnie nie satysfakcjonuje.
]Nie widzę takiej potrzeby - nawet i dzisiej przebywając na Ziemi nie ma możliwości wyeliminowania jej przyciągania,a "V" jest przecież normalką a nie jakimś cudem.
A szkoda, bo doświadczenie Jolly’ego burzy zupełnie Twoją dziwaczną teorię "wyjaśniającą" przyczynę grawitacji ołowianych kul z dośw. Cavendisha. A co do siły przyciągania Ziemi – w doświadczeniu Jolly’ego nie tylko się jej nie eliminuje, ale jest ona niezbędna do poprawnego jego przeprowadzenia

. Ale cóż, takie są efekty, gdy wyciąga się wnioski z czegoś, z czym nawet się nie zapoznało.
To są niemal Twoje słowa,sam twierdziłeś że zasada(prawo) zachowania pędu,masy odpowiada za... to i tamto - może i odpowiada ale teoretycznie i dlatego bezsilnie a czy się sprawdza?-pewnie się sprawdzało skoro zostało wprowadzone.
Chciałoby się aż powiedzieć: „Prawie robi wielka różnicę”. Tak, miałem na myśli pewną teoretyczną zależność. W końcu każda zasada fizyczna jest teoretycznym opisem tego, co dookoła obserwujemy.
Uziemione poprzez kwarcową nić?-ona sama poprzez skręcenia mogła wytwarzać ładunki elektryczne.
Po pierwsze: Zapętliłeś się. Wpierw tłumaczysz skręcanie się nici (przyciąganie kul) występowaniem sił elektrostatycznych między ładunkami, a teraz pochodzenie owych ładunków tłumaczysz skręcaniem się nici. Jak więc w końcu jest, bo jestem skołowany?
Po drugie: Ładunki nie wytwarzają się, ot tak, z niczego. Każde ciało zawiera identyczną liczbę „-” i „+”. Jeśli w jakiś sposób wymusimy przestrzenne rozdzielenie się tych ładunków, dojdzie do naelektryzowania się ciała. Tam gdzie będzie nadmiar „-” , będziemy mieć do czynienia z ujemnym naelektryzowaniem, a tam gdzie będzie identyczny nadmiar „+”, będziemy mieć do czynienia z dodatnim naelektryzowaniem. Problem w tym, że:
- bez zewnętrznego wpływu naelektryzowanie jest niemożliwe
- bez oddzielenia od siebie odmiennie naelektryzowanych miejsc wszystko natychmiast wróci do pierwotnego stanu.
A to ma bezpośredni związek z tym, co zawarłem w trzeciej uwadze.
Po trzecie: Fizyka nie zna czegoś takiego, jak elektryzowanie się ciała przez samego siebie (autoelektryzowanie). Rózne sa metody elektryzowania (elektryzowanie w polu elektrycznym, elektryzowanie na granicy faz, elektryzowanie przez tarcie, elektryzowanie w strefie ulotu, elektryzowanie przez indukcję, elektryzowanie przez kontakt), ale żadna nie umożliwia takiego dziwactwa.
Wszędzie tam,"gdzie nie mamy do czynienia ze stanem nieważkości, da ten sam rezultat" jednakże pod warunkiem, że siła ciążenia wszędzie będzie miała tą samą wartość.
Wynik ważenia będzie taki sam bez względu na miejsce wykonywania pomiaru.
Gdybyś nie sprecyzował,to myślał bym że nie wiesz o co chodzi.Teraz jestem już pewien że i Ty wiesz,bo różnicy między "masą grawitacyjną" a ciężarem nie ma żadnej - poza pojęciową oczywiście.

Masa to wielkość skalarna będącą miarą ilości materii i wyrażana jest w „kilogramach”, a ciężar to siła, czyli wielkość wektorowa wyrażana w „niutonach”. Faktycznie, nie ma żadnej różnicy, oprócz pojęciowej – diametralnej, nie możliwej do zlekceważenia różnicy pojęciowej.

A sprecyzowanie wynikało z tego, że oprócz „masy grawitacyjnej” wyróżnia się jeszcze tzw. „masę bezwładną”.
Nie będę Ci robił wykładu na temat tego,za kogo uważa się głupek w sród głupków,a fizycznych "banialuków" przedstawiłem już nadto - za mało jeszcze?
Ok, wystarczy. Znudziło mi się już słuchanie Twoich, coraz bardziej beznadziejnych i żałosnych usprawiedliwień. Z jednym jednak muszę zgodzić. Banialuk fizycznych przedstawiłeś aż nadto – powiem nawet więcej: Wszystkie Twoje wypowiedzi to jedna wielka, fizyczna, a raczej pseudofizyczna banialuka.
Tak na przyszłość - „banialuka” to rzeczownik rodzaju żeńskiego.
Co do pojedynku...
Rozmawiamy tu o fizyce, nierzadko o złożonych zagadnieniach. Czy jest coś dziwnego w tym, że chciałbym mieć pewność, że osoba, której poświęciłem już ponad pół roku dyskusji jest merytorycznie świadoma swoich stwierdzeń? W końcu, jaki jest sens dyskusji na skomplikowane tematy fizyczne z kimś, kto plącze się już w samych podstawach? Wczuj się w moją sytuację i zastanów się nad tym...
Chyba mam prawo wiedzieć coś konkretnego o swoim rozmówcy. Tymczasem ja nie wiem nawet, w jakim jesteś wieku i na którym etapie edukacji obecnie się znajdujesz. Uważam, że w kontekście mnożonych przez Ciebie na pęczki anty-fizycznych zarzutów, wymigiwanie się od zaprezentowania swoich podstawowych umiejętności jest co najmniej nie w porządku.
Widocznie nie zupełnie tak samo rozumiemy "ścisłe i konkretne" i nie chodzi o to,że mi coś nie pasuje,bo to "coś" nie pasuje do naukowej układanki,a Ty przechodzisz nad tym do porządku - nie tak ważna jest ilość... "przykładów,wyników,analiz" jak ich jakość a z nią bywa... przynajmniej różnie.
A powiedz mi co Ty w zamian zaoferowałeś? Nic tylko wieloznaczną gadaninę... Żadnego poglądowego rysunku, żadnego wyniku liczbowego, żadnych ścisłych przewidywań. Nie prezentujesz niczego, co można byłoby namacalnie i jednoznacznie zweryfikować. Niczego, czego obrona w przypadku pomyłki byłaby już niemożliwa.
Może uważasz, że Twoje argumenty są wysokiej jakości? Nie, one są bez jakości i bez żadnego konkretnego, ścisłego kształtu. Są jak frazy wiersza, które można sobie interpretować jak się chce, w zależności od nastroju i okoliczności. I to jest Twoja główna broń: wieloznaczność i nieścisłość. Czasami aż trudno uwierzyć, że mówisz o fizyce – nauce ścisłej, w której każdy szczegół ma swoje konkretne znaczenie.
Przykładów było wiele,bo wynikały one z moich wypowiedzi a przekonująca argumentacja była by wówczas,gdyby nie dowodzono eksperymentalnie błędów,które wynikają z niewłaściwej interpretacji teorii.
Pokażesz mi jakiś konkretny przykład, bo akurat ten ze zwalnianiem biegu poruszającego się zegara jest wyjątkowo dobrze potwierdzony eksperymentalnie. Nie wiem, jak można zaprzeczać faktom w żywe oczy.
Czy nie dopuszczasz nawet takiej możliwości, że problem nie wynika z błędnej interpretacji teorii, tylko z nierozumienia tej teorii przez Ciebie? Czyżbyś w swojej bezgranicznej zarozumiałości uważał, że wszystko już jest dla Ciebie jasne i zrozumiałe? Bo jak inaczej, jak nie szczytem zarozumiałości, określić taką postawę:
Zakładam swoją nieomylność w zagadnieniach, na których praktycznie się nie znam i jednocześnie przyjmuję, że wszyscy specjaliści się mylą.Nie jest tajemnicą skąd czerpię wiedzę,przecież nie sposób mieć to wszystko w głowie a mimo to dostrzegam coś,czego Ty nie chcesz zauważyć.
Jedno jest pewne. Prezentowana przez Ciebie wiedza niewiele ma wspólnego z podręcznikami. I nie mówię tu wcale o tych Twoich „zaawansowanych” teoriach, ale także o elementarnej wiedzy fizycznej. Zresztą już kiedyś przyznałeś, że do podręczników raczej nie zaglądasz... I niestety, widać to jak na dłoni.
Jeśli to mają być argumenty,to widocznie do mnie nie docierają bo nie mogą ze względyu na posiadane wady,zrób listę tych pytań na które nie odpowiedziałem,to postatam się zaspokoić Twą ciekawość.
A wypchaj się z tą swoją listą. Trzeba było odpowiadać na pytania wtedy, kiedy były one zadawane... Ty jednak wolałeś zbywać je milczeniem lub zbaczać na całkiem inny temat. Więc teraz sobie daruj.
]Fakt,zapomnałem o... zdarzeniu
Nie wiem, jakie zdarzenie masz na myśli, ale chodzi Ci chyba o jakieś potoczne rozumienie tego słowa. Bo w sensie fizycznym zdarzenie cechuje się konkretną lokalizacją i konkretnym momentem czasowym. Czekam nadal ...