
Wszyscy zamarliśmy w bezruchu... To "COŚ" zaczęło sie na nas gapić, miało wielkie oczy koloru (dokładnie nie wiem, mieniły się złotym , błękitnym i czerwonym) długą sierść. około 1m wzrostu, długie pazury u rąk i kły... Spuściło wzrok z nas i zaczęło czymś szarpać... A potem uciekło do lasu zostawiając poszarpaną zdobycz... chcąc sie dowiedzieć co to była za zdobycz wyszliśmy na dwór... na śniegu było pełno krwi i małych kawałków mięsa... To był makabrycznie rozszarpany szczur... poznaliśmy się że to był szczur po ogonie bo reszta była po prostu rozbebeszona... Do dziś boję sie wejść do lasu sam...
Moim zdaniem to była Chupacabra...
Uwaga na błędy.
Wiesio