Toś to ślicznie wytłumaczył
Temat bardzo ciekawy. Tak, to jest paradoks, jakich wiele w naturze.
Wydawałoby się, że człowiek wtyka swój nos tam, gdzie się tego Bóg przy tworzeniu świata nie spodziewał
A w rzeczywistości jesteśmy zbyt malutcy, aby to wszystko ogarnąć. Są momenty, kiedy nauka musi (przynajmniej obecnie) dać za wygraną i zdać się na spekulacje.
Spróbujmy sobie to jednak wyjaśnić.
Paradoks powstaje dlatego, że ta teoria się odnosi do atomów, do fizyki kwantowej, nie mechanicznej.
W fizyce kwantowej świat naprawdę staje na głowie, a wszystkie prawa zaczynają szwankować. To się tyczy nawet tego prawa, że istniejemy
W mikrokosmosie cząsteczki wyczyniają dosłownie cuda, śmiejąc się w twarz Newtonowi i jego prawom. Logicznym jest, że do opisu fizyki kwantowej nie zastosujemy praw Newtona i na odwrót, w świecie "normalnym" nie będziemy patrzeć na piłkę jak na elektron.
To dlaczego mamy patrzeć na siebie jak na elektrony?
Najprościej to ujmując materia w świecie normalnym istnieje, materia znika dopiero w powiększeniu, kiedy zaczynają działąć prawa fizyki kwantowej
Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, a na molekuły działają zupełnie inne prawa niż na większe skupiska tych cząstek - Einstein nie umiał, to co my mamy się głowić. Tak jest po prostu zrobione, aby wszystko działało
Być może słowa Mariusha przyjdą tu z pomocą: w powiększeniu do cząstek "nie jesteśmy obiektami, które są - jesteśmy procesami, które się dzieją." I dopiero te procesy tworzą materię, jaką widać.
Słowo procesy można w sumie zastąpić słowem energia. Energia też się dzieje, nigdy nie stoi w miejscu, jest pojęciem wręcz nieuchwytnym, to ona wszystkim kieruje i od niej wszystko zależy. (A z kolei od pojęcia Energia bardzo niedaleka droga do pojęcia Bóg, ale to już nie ten temat.)
I ja właśnie tak uważam, że materia to jest po prostu porządnie upakowana porcja energii (np: rozpad atomu - podczas wybuchu bomby atomowej właśnie cząsteczka materii się "rozpakowuje się" do pierwotnej postaci).
Energia jest tak mocno upakowana, że staje się materią, lecz kiedy spojrzymy na nią "z bliska", to zauważymy, że wciąż jest to ta sama energia - czyli coś niematerialnego.
Jeśli gdzieś się wywaliłem, to proszę zwrócić uwagę na błąd. Namotane to wszystko, ale to właśnie jest piękne
Kocham tajemnice
PS:
W takim razie zapytam: czym jest dusza? Jeżeli dobrze pamiętam to w artykule jest napisane, że to 00.1% to światło
To 0,001% też dzielimy na pół i te połówki też dzielimy na pół aż w końcu nic nam nie zostanie. Tak przynajmniej ja to zrozumiałem. (Teoretycznie nigdy nie dojdziemy do tego "końca ostatecznego", ale z kolei wzory na ciągi zbieżne mówią co innego - jeśli będziemy dzielić na pół odcinek o długości jeden i dodawać do siebie każdą otrzymaną połówkę, to w końcu (a raczej w nieskończoności) suma wyniesie właśnie jeden).
A dusza? Moim zdaniem to nie ten temat - dusza na pewno nie jest materią, a przynajmniej tym rodzajem materii, który mamy na myśli. Nie ma sensu jej szukać pomiędzy tachionami