Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wolna wola, a Kościół.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
172 odpowiedzi w tym temacie

#136

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

(...)Bez sensu. Zwyczajne pomieszanie kategorii i pojęć.

Wolna wola to możliwości dokonywania świadomych, niezależnych wyborów. Każdy chrześcijanin, nie tylko katolik, ją posiada. Więc nie wiem za bardzo, o co Ci chodzi.

A to, że nasze wybory wiążą się z konsekwencjami, nie zawsze przyjemnymi, to już inna kwestia. Kwestia nie ograniczająca się tylko do Kościoła i osób wierzących. Jak ukradniesz samochód, prawdopodobnie pójdziesz siedzieć. Czy w związku z tym mam zacząć uważać, że prawo karne odbiera mi wolną wolę?


Przeczytaj moje poprzednie posty.

Jeśli ktoś ukradnie samochód, to idzie do więzienia, ponieważ skrzywdził inną jednostkę (czyli przekroczył granice własnej wolności). Jeśli ktoś kogoś zabił, to również idzie za kraty, ponieważ skrzywdził inną jednostkę, ograniczając jej wolność.

Tak jak pisałem poprzednio - niektóre prawa z biblii/od kościoła katolickiego są sensowne (na przykład nie zabijaj i tak dalej), ale większość z nich jest niepraktyczna. Jeśli, na przykład, będę "trwał w grzechu ciężkim" (czyli nie pójdę do spowiedzi), to według kościoła katolickiego pójdę do piekła, co jest o tyle dziwne, że jakoś nikomu krzywda się nie dzieje, jeśli nie idę do spowiedzi. Szczegółów swojego życia nie zdradzałem katolickiemu kapłanowi od wieeelu lat - a jednak nikt z tego powodu nie zginął. xP

Tak samo z niektórymi innymi prawami - na przykład "nie wyznawaj bogów innych niż ja" - a jak ktoś zmieni wyzwanie, to co? Ktoś na tym ucierpi? Chyba co najwyżej księża, ponieważ stracili kolejne źródło dochodów.

Poza tym, tak jak napisałem poprzednio (<-- już chyba trzeci albo czwarty raz używam tego wyrażenia w tym temacie - nie ma to jak nieodnoszenie się do argumentów drugiej strony) główny problem tkwi w "ostatecznym wyborze":

Wg. religii katolickiej sytuacja wygląda następująco:
1. ktoś jest zUy (definicja zła jest bardzo płynna, nawet w wersji uniwersalne - o tym za chwilę) za życia - idzie do piekła (wieczne męki wśród siarki i płomieni - bo bóg cię kocha!) albo w ogóle przestaje istnieć (bo bóg cię kocha!).
2. ktoś czynił zUo, ale nie na tyle, aby katolicki bóg go za to zabił - idzie do czyśćca, gdzie musi zrozumieć swoje błędy.
3. ktoś był dobry = idzie do "nieba", gdzie przez wieczność obcuje z absolutem.

Pojawiają się problemy:
1. dlaczego istnieje piekło? jeśli ktoś był za życia masowym mordercą, to po śmierci przecież i tak nie może już nikogo zabić (przyjmuję, że "dusza" nie może oddziaływać na świat "materialny" ani "zabijać" innych "dusz"), więc po co go zabijać? Przecież to niczego nie zmieni, poza skasowaniem jednostki, która nie chce być skasowana...
2. "Zrozumieć swoje błędy", czyli ogólnie rzecz ujmując: taki ktoś musi zafundować sobie pranie mózgu, po którym przyjmie on poglądy takie same, jakie ma katolickie bóstwo. Bardzo mocno kojarzy mi się to z Orwellowskim Rokiem 1984 i tym, co działo się ze Smithem pod koniec książki, kiedy ktoś mu prał mózg. Pod koniec Smith uznał, że system, który powoduje biedę, zacofanie etc. jest tak naprawdę rzeczą idealną.

Podobnie jest z katolickim bóstwem - jak dla mnie postępuje ono nielogicznie, momentami zachowuje się wręcz jak upośledzony dziesięciolatek, który ma problemy z kontrolowaniem agresji. Uważam, że zniszczenie ludzkości byłoby dobrym uczynkiem. Czy zatem, gdyby katolicy mieli rację, to katolickie bóstwo wyprałoby mi mózg, wmawiając, że jednak zniszczenie ludzkości to coś złego?

3. Wieczne obcowanie z absolutem - a jeśli ktoś był dobry wg. katolickiego bóstwa, a tego nie chce? Jak dla mnie to brzmi po prostu... Głupio - nie jest to rzecz, którą chciałbym robić przez całą wieczność. xP I zanim ktoś zapyta - tak, czytałem te wszystkie "relacje" ze śmierci klinicznej, gdzie różni ludzie opisują katolickie bóstwo jako ideał i tak dalej. Taka wizja wydaje mi się mało ciekawa.

Wychodzi więc na to, że według katolickiego bóstwa-Stalina mam dwa wyjścia:
1. Albo dam sobie wyprać mózg i pójdę do "nieba".
2. Albo nie dam sobie wyprać mózgu i zostanę zabity "na dobre".

Jest to dokładnie to samo, co robił wspomniany Towarzysz Stalin:
1. Albo dam sobie wyprać mózg, uznam Stalina za boga i będę dalej żyć.
2. Albo nie dam sobie wyprać mózgu i skończę z kulą we łbie albo w łagrze gdzieś na Syberii.

Dla mnie to nie jest ani wolna wola, ani wolność.


Edit:

Przepraszam, ale muszę się włączyć do dyskusji.

@Tekeeus: Widać, że raczej nie wiesz, co oznacza pojęcie "wolna wola". Wolna wola = możesz robić to co zechcesz. A jakie będą konsekwencje to już co innego...
(...)

Jak ja nienawidzę się powtarzać...

Wyobraź sobie, że do twojego domu wlatuje psychopatyczny morderca. Przywiązuje cię do krzesła, po czym przystawia ci do głowy dwa pistolety i się pyta: "wolisz, abym ci rozwalił łeb Coltem, czy Berettą"? Jak widać - możesz robić co chcesz (masz w końcu wybór! Możesz nawet przewrócić krzesło i tarzać się po podłodze, ku uciesze owego psychopaty!), ale konsekwencja będzie ta sama. Tak samo jest z katolickim bóstwem - nie ważne, co zrobisz, albo zafunduje ci wieczne męki/przestaniesz istnieć, albo zrobi ci totalne pranie mózgu. Na jedno wychodzi.

Inna, mniej ekstremalna sytuacja: do twojego domu znowu wlatuje psychopatyczny morderca, ale tym razem twierdzi, że jeśli spojrzysz się na sufit - to odstrzeli ci łeb. Według twojej definicji nadal masz wolną wolę i wolność (dla mnie wolna wola i wolność to jedno i to samo - jedno nie istnieje bez drugiego; nie da się nie mieć wolnej woli i mieć wolność albo nie mieć wolności, ale mieć wolną wolę).

Edit #2:

Jeśli Szatan by istniał, ludzie bali by się piekła.
Dlatego wierzący zabijają najczęściej.
Rzucili wyzwanie swojemu niedowiarstwu.
Świat idzie do przodu, religie nadal są obskuranckie, niczego to już nie zmieni, cała dewocja ucieka od rzeczywistości, czego powodem jest strach przed nieznanym.
Każdy człowiek ma wolną wole, religie nam tego nie zabiera, tylko ogranicza światopogląd, a to jest różnica.

Na pewno nie zabierają/próbuję zabrać? Zatem dla ciebie coś w rodzaju "jeśli nie będziesz czcił tego bóstwa, to będziesz po wsze czasy cierpiał w piekle" nie jest zabieraniem wolnej woli?
  • 0

#137 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Jeśli Szatan by istniał, ludzie bali by się piekła.
Dlatego wierzący zabijają najczęściej.
Rzucili wyzwanie swojemu niedowiarstwu.
Świat idzie do przodu, religie nadal są obskuranckie, niczego to już nie zmieni, cała dewocja ucieka od rzeczywistości, czego powodem jest strach przed nieznanym.
Każdy człowiek ma wolną wole, religie nam tego nie zabiera, tylko ogranicza światopogląd, a to jest różnica.
  • 0

#138

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tekkeusie, masz bardzo mgliste pojęcie na temat teologii chrześcijańskiej. Jak wielu na tym forum, krytykujesz tylko stworzone przez siebie wyobrażenie chrześcijaństwa. Nie wiem, czy w takich okolicznościach dalsza dyskusja ma jakiś sens.


Zapewne pragniesz poważnej dyskusji, a piszesz takie dziwactwa:

Wyobraź sobie, że do twojego domu wlatuje psychopatyczny morderca. Przywiązuje cię do krzesła, po czym przystawia ci do głowy dwa pistolety i się pyta: "wolisz, abym ci rozwalił łeb Coltem, czy Berettą"? Jak widać - możesz robić co chcesz (masz w końcu wybór! Możesz nawet przewrócić krzesło i tarzać się po podłodze, ku uciesze owego psychopaty!), ale konsekwencja będzie ta sama. Tak samo jest z katolickim bóstwem - nie ważne, co zrobisz, albo zafunduje ci wieczne męki/przestaniesz istnieć, albo zrobi ci totalne pranie mózgu. Na jedno wychodzi.

Co rozumiesz pod pojęciem "prania mózgu"?
  • 0



#139

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Tekkeusie, masz bardzo mgliste pojęcie na temat teologii chrześcijańskiej. Jak wielu na tym forum, krytykujesz tylko stworzone przez siebie wyobrażenie chrześcijaństwa. Nie wiem, czy w takich okolicznościach dalsza dyskusja ma jakiś sens.

Nie trzeba znać się na teologii chrześcijańskiej, aby dostrzec absurdy tej wiary.

Zapewne pragniesz poważnej dyskusji, a piszesz takie dziwactwa:

Wyobraź sobie, że do twojego domu wlatuje psychopatyczny morderca. Przywiązuje cię do krzesła, po czym przystawia ci do głowy dwa pistolety i się pyta: "wolisz, abym ci rozwalił łeb Coltem, czy Berettą"? Jak widać - możesz robić co chcesz (masz w końcu wybór! Możesz nawet przewrócić krzesło i tarzać się po podłodze, ku uciesze owego psychopaty!), ale konsekwencja będzie ta sama. Tak samo jest z katolickim bóstwem - nie ważne, co zrobisz, albo zafunduje ci wieczne męki/przestaniesz istnieć, albo zrobi ci totalne pranie mózgu. Na jedno wychodzi.

Co rozumiesz pod pojęciem "prania mózgu"?

Pranie mózgu, czyli rzeczy w rodzaju "przyjmij boga do swojego serca*", "wybacz swoim winowajcom", "zaufaj bogu", "uznaj dekalog" (pierwsze, drugie i trzecie są zbędne, piąte jest w pewnym stopniu względne - na przykład z mojego punktu widzenia wyrżnięcie całej ludzkości za pomocą broni atomowej byłoby czynem szlachetnym) i inne podobne twierdzenia, które są wymagane do przyjęcia do raju - a przynajmniej tak wynika z tego, co mówią postacie w sutannach i "katolickich" filmów na temat śmierci klinicznej.

Jeśli dodać do tego to, co głosi kościół - to także przyjmowanie sakramentów etc. jest konieczne do zbawienia. W końcu od czegoś są te wszystkie chrzty, eucharystie, spowiedzi i tym podobne obrządki - ich celem jest w końcu zwiększenie sobie szans na zbawienie.

*bo cię kocha! Tak bardzo, że za byle co jest gotów zesłać cię do piekła!
  • 0

#140 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Teologia chrześcijańska, zapewne chodzi o interpretacje biblii, moralność religijną?
Kto dał prawo teologom do interpretacji biblii, od kiedy znają myśli Boga?
Co do moralności, to akurat z nauk Jezusa można jej wynieść dużo.Filozof, sprzeciwiający się ortodoksyjnym zasadom żydowskim.
Następnie należy wykonać zabieg kradzieży, wartościowych nauk, od większości kościelnych i przestać żyć w średniowieczu.
Tu pojawia się zagadka, kościół ludziom uduchowionym, wierzącym.Nie jest w niczym potrzebny, przede wszystkim za konserwatyzm, nie powinien być on sprzedawany w tak dużych ilościach, za odstąpienie od pierwotnych wartości, celów.Ekumenizm niby istnieje, chociaż po śmierci człowieka który został papieżem nieco zanikło dążenie do współpracy religijnej.
Poniższy cytat świetnie to obrazuje.

"Kto uważa, że jest chrześcijaninem, ponieważ uczęszcza do kościoła, ten jest w błędzie. Człowiek nie stanie się autem tylko dlatego, że wchodzi do garażu". ( Albert Schweizer, teolog, lekarz i filozof 1875 ? 1965 )

W pewien sposób fani miejscowego proboszcza, stają się jego niewolnikami.Lecz cóż to za niewola, skoro proboszcz także jest niewolnikiem.

Wolna wola jest odebrana już przy momencie narodzin.Cała reszta, cały ciąg przyczynowo-skutkowy jest zależny od dalszego rozwoju człowieka.
Jak by wyglądał świat, gdyby każdy rodzic dawał wybór w późniejszym życiu, zapewne frekwencja Bożych dzieci byłaby zdecydowanie mniejsza.

Kościół tak naprawdę jest instytucją wymarłą.Czasy komunizmu minęły, za co można im podziękować i to by było na tyle.Ich zakazy i nakazy nie mają już takiej siły jaki kiedyś.
  • 0

#141

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie trzeba znać się na teologii chrześcijańskiej, aby dostrzec absurdy tej wiary.

Dla mnie absurdem jest Twoje powyższe stwierdzenie. Jak można dyskutować z czymś, czego podstaw się nawet nie rozumie?

Pranie mózgu, czyli rzeczy w rodzaju "przyjmij boga do swojego serca*", "wybacz swoim winowajcom", "zaufaj bogu", "uznaj dekalog" (pierwsze, drugie i trzecie są zbędne, piąte jest w pewnym stopniu względne - na przykład z mojego punktu widzenia wyrżnięcie całej ludzkości za pomocą broni atomowej byłoby czynem szlachetnym) i inne podobne twierdzenia, które są wymagane do przyjęcia do raju - a przynajmniej tak wynika z tego, co mówią postacie w sutannach i "katolickich" filmów na temat śmierci klinicznej.

Miłuj Boga i bliźniego swego - to jest istota chrześcijaństwa. Bardzo proste, a dla prawdziwie wierzącego zupełnie naturalne.

Jeśli dodać do tego to, co głosi kościół - to także przyjmowanie sakramentów etc. jest konieczne do zbawienia. W końcu od czegoś są te wszystkie chrzty, eucharystie, spowiedzi i tym podobne obrządki - ich celem jest w końcu zwiększenie sobie szans na zbawienie.

Do zbawienia potrzebna jest tylko jedna rzecz:

"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto Weń wierzy, nie zginął,
ale miał żywot wieczny"
Jan 3,16

Non plus ultra.

Zbawienie to nie totolotek. Nie ma czegoś takiego, jak "szansa na zbawienie".
  • 0



#142

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

(...)Dla mnie absurdem jest Twoje powyższe stwierdzenie. Jak można dyskutować z czymś, czego podstaw się nawet nie rozumie?

A co tu jest do rozumienia? Katolicki bóg jest miłosierny i kocha ludzi - i właśnie dlatego zatopił cały świat, zabijając miliony ludzi, albo:
"23 Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku! 24 On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci."

Nie trzeba być teologiem, aby dostrzec w przykazaniu takim jak "nie będziesz czcił innych bogów niż ja" próbę najzwyklejszego w świecie utrzymania wyznawców przy sobie. Wystarczy zastosowanie twardej, chłodnej logiki.

Nie rozumiem, do czego w ogóle miałaby tu być potrzebna teologia - jeśli posłucham jakiegoś wykładowcy, to nagle dojdę do wniosku, że potop (który zabił - rachunkowo - jakieś 30 000 000 ludzi) jest przejawem miłosierdzia? Stwierdzę, że pozwolenie na męczenie Hioba przez Szatana (i przy okazji także zabicie rodziny Hioba) też było wyrazem miłosierdzia, a nie zwykłą głupotą i stawianiem nic nie znaczących zakładów ponad dobro tych, których owe katolickie bóstwo rzekomo "kocha"? Poza tym podpisuję się pod tym, co napisał Bayakus - dlaczego to akurat teolog miałby mieć rację w sprawie interpretacji biblii? (swoją drogą, owa interpretacja polega na tym, że "jeśli coś nam się nie podoba (bo pokazuje, że bóg jest mordercą), to nie jest dosłownie, a jeśli się podoba (na przykład przykazania) to możemy traktować dosłownie".

(...)Miłuj Boga i bliźniego swego - to jest istota chrześcijaństwa. Bardzo proste, a dla prawdziwie wierzącego zupełnie naturalne.

Szkoda tylko, że tych "prawdziwie wierzących" jest tyle, co zdechły kot napłakał. I jesteś pewien, że tego boga i bliźniego trzeba miłować? Bo katolickie bóstwo jakoś lubi dręczyć (Hiob) i zabijać swoich wyznawców.

(...)Do zbawienia potrzebna jest tylko jedna rzecz:

"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto Weń wierzy, nie zginął,
ale miał żywot wieczny"
Jan 3,16

Przypomina, że tematem dyskusji jest "Wolna wola, a Kościół". Skoro rzeczy w rodzaju spowiedzi, bierzmowania, chrztu i tak dalej nie są potrzebne do zbawienia, to na co te wszystkie sakramenty, ceremonie i tym podobne oficjalne ceregiele? Na co przykazania? Czyli można je łamać, byleby się wierzyło w Krystka przygwożdżonego do dwóch patyków?

Non plus ultra.

Zbawienie to nie totolotek. Nie ma czegoś takiego, jak "szansa na zbawienie".

Patrz wyżej - na co te wszystkie obrządki?
  • 0

#143

Ladd.
  • Postów: 1115
  • Tematów: 49
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Bez sensu. Zwyczajne pomieszanie kategorii i pojęć.

Tekkeusie, masz bardzo mgliste pojęcie na temat teologii chrześcijańskiej. Jak wielu na tym forum, krytykujesz tylko stworzone przez siebie wyobrażenie chrześcijaństwa. Nie wiem, czy w takich okolicznościach dalsza dyskusja ma jakiś sens..

Dla mnie absurdem jest Twoje powyższe stwierdzenie. Jak można dyskutować z czymś, czego podstaw się nawet nie rozumie?..


Jako czytający tą debatę bez zbytniego ingerowania w dyskusje z powodu ograniczonej wiedzy na temat głębszej filozofii chrześcijaństwa nie mogę wynieść nic nowego z tej dyskusji ponieważ mariush zamiast wytłumaczyć i uzasadniać swoje stwierdzenia czy przekonania tylko krytykuje posty Tekeeus.
Skoro ty wiesz coś czego inni nie, to naturalnym jest by to objaśnić.
  • -1

#144

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A co tu jest do rozumienia? Katolicki bóg jest miłosierny i kocha ludzi - i właśnie dlatego zatopił cały świat, zabijając miliony ludzi, albo:
"23 Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku! 24 On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci."

Oczywiście, Bóg jest miłosierny. Ale na tym nie kończy się charakterystyka Jego Osoby. Między innymi Bóg nienawidzi grzechu i człowiek musi się liczyć z wynikającymi z tego konsekwencjami...

Nie trzeba być teologiem, aby dostrzec w przykazaniu takim jak "nie będziesz czcił innych bogów niż ja" próbę najzwyklejszego w świecie utrzymania wyznawców przy sobie. Wystarczy zastosowanie twardej, chłodnej logiki.

Z punktu widzenia judeochrześcijańskiego monoteizmu oczywiste chyba jest, że jedyny prawdziwy Bóg nie chce, aby ludzi odwracali się w kierunku fałszywych, zwodniczych i niejednokroć zupełnie przedmiotowych obiektów kultu...

Nie rozumiem, do czego w ogóle miałaby tu być potrzebna teologia - jeśli posłucham jakiegoś wykładowcy, to nagle dojdę do wniosku, że potop (który zabił - rachunkowo - jakieś 30 000 000 ludzi) jest przejawem miłosierdzia? Stwierdzę, że pozwolenie na męczenie Hioba przez Szatana (i przy okazji także zabicie rodziny Hioba) też było wyrazem miłosierdzia, a nie zwykłą głupotą i stawianiem nic nie znaczących zakładów ponad dobro tych, których owe katolickie bóstwo rzekomo "kocha"?

Zaczynam odnosić wrażenie, że wszystko czego dowiedziałeś się o Bogu to to, iż jest on miłosierny.

Przytaczane przez Ciebie przykłady z Biblii zdają się świadczyć o tym, ze znasz ją tylko z lektury artykułów na Racjonaliście, czy np. "Boga urojonego" Dawkinsa. Wyrywasz z niej wybrane, pozbawione jakiegokolwiek kontekstu kawałki i wielce "dowodzisz", jakim to mordercą i brutalem jest Bóg. A to, że w swojej argumentacji pomijasz jednocześnie pozostałe 95% zawartych w niej treści (w tym to, co najistotniejsze) jest już dla Ciebie mało ważne.

Sięgasz do Biblii tylko w jednym, z góry założonym celu - aby "dokopać" Bogu. Tak, to i ja bym potrafił. Spróbuj jednak podejść do niej neutralnie i całościowo. Zacznij ją czytać z szczerą chęcią jej zrozumienia. Najlepiej zacząć od Nowego Testamentu (np. Ew. Jana), bo wtedy Stary Testament, łącznie z Księgą Hioba staje się bardziej zrozumiały. Nie będę pisał, żebyś to robił z wiarą, bo wiara to dar od Boga. Ale jeśli podejdziesz do tego poważnie, Bóg zatroszczy się i o to. A nie ma niczego bardziej niesamowitego od osobistego Jego doświadczenia.

Szkoda tylko, że tych "prawdziwie wierzących" jest tyle, co zdechły kot napłakał.

Ano szkoda.

Przypomina, że tematem dyskusji jest "Wolna wola, a Kościół". Skoro rzeczy w rodzaju spowiedzi, bierzmowania, chrztu i tak dalej nie są potrzebne do zbawienia, to na co te wszystkie sakramenty, ceremonie i tym podobne oficjalne ceregiele? Na co przykazania? Czyli można je łamać, byleby się wierzyło w Krystka przygwożdżonego do dwóch patyków?

Wiera w Jezusa Chrystusa nie oznacza wiary w samo istnienie osoby, ale także wiarę w to, co mówił. Nie chodzi o to, aby "wierzyć w Boga", ale "wierzyć Bogu". W tym pozornie subtelnym szczególe kryje się podstawowa różnica między prawdziwą wiarą, a jej powierzchowną, pustą wersją.

Do zbawienia potrzebna jest tylko wiara. A chrzest jest tylko jej przypieczętowaniem.
O resztę musisz zapytać księdza - ja Ci w tej kwestii nie pomogę.
  • 1



#145 Gość_ParalyserX

Gość_ParalyserX.
  • Tematów: 0

Napisano

Przypomina, że tematem dyskusji jest "Wolna wola, a Kościół". Skoro rzeczy w rodzaju spowiedzi, bierzmowania, chrztu i tak dalej nie są potrzebne do zbawienia, to na co te wszystkie sakramenty, ceremonie i tym podobne oficjalne ceregiele? Na co przykazania? Czyli można je łamać, byleby się wierzyło w Krystka przygwożdżonego do dwóch patyków?

Non plus ultra.

Zbawienie to nie totolotek. Nie ma czegoś takiego, jak "szansa na zbawienie".

Patrz wyżej - na co te wszystkie obrządki?


Po to, aby wzmocnić wiarę i doznać łask płynących z miłości do Pana Boga.
Chrzest - oczyszczenie z grzechu pierworodnego
Bierzmowanie - łaski Ducha Św.
Komunia św. - abyś mógł przyjmować Jezusa do Twojego serca, przez co stajesz się bardziej odporny na grzechy i co gładzi grzechy lekkie
Pokuta - aby zostały Ci odpuszczone grzechy ciężkie
Namaszczenie chorych - Abyś podczas choroby był w łasce uświęcającej i przygotowany do przejścia w Życie Wieczne
Kapłaństwo, Małżeństwo - na chłopski rozum: po to, abyś był dobrym mężem/księdzem

Już wiesz?

Zresztą powiedz: czemu to wszystko nazywasz praniem mózgu? Co Ci takiego Bóg zrobił, że Go nienawidzisz, posługując się oklepanymi argumentami (w kółko to samo, nic się Tobie nie da wytłumaczyć)?

A co do tematu to podsumuję: wolną wolę ma każdy, niezależnie od swojej wiary (lub też jej braku). Natomiast co do Twojego przykładu z mordercą - wtedy też masz wolną wolę, ale lepiej, żebyś wybrał słusznie, co chcesz zrobić ;) Mam nadzieję, że już rozumiesz. Cały czas mówisz o konsekwencjach czynów, a nie o wolnej woli ;)
  • 0

#146 Gość_Bayakus

Gość_Bayakus.
  • Tematów: 0

Napisano

Pytanie powinno brzmieć:
Co ci zrobili ludzie, którzy stworzyli Boga.
Żyjemy w Polsce, religia jest tutaj tematem tabu, w dodatku ma wielki wpływ na społeczeństwo.
Dlaczego religia jest w szkołach?
Temat dotyczy wolnej woli, nie sakramentów, a ta zostaje odebrana bezczelnie, zanim człowiek zdąży pomyśleć, jeśli już wie, że świat jest taki dobry i taki zły, nie ma nawet wpływu na ukształtowanie swojego światopoglądu.
Religia jest jak mikser mózgu, w znaczeniu ogólnym odnosi się zarówno do człowieka, jak i urządzenia wykonującego czynność mieszania, czyli miksowania.
  • 0

#147

Rainbow Lizard.
  • Postów: 484
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

(...)Oczywiście, Bóg jest miłosierny. Ale na tym nie kończy się charakterystyka Jego Osoby. Między innymi Bóg nienawidzi grzechu i człowiek musi się liczyć z wynikającymi z tego konsekwencjami...

I właśnie dlatego, na przykład, rozszarpuje za pośrednictwem niedźwiedzi małe dzieci, które zwyzywały jakiegoś starca? To tak, jakby matka urwała swojemu dziecku język, nogi, a szczątki wystawiła tylko dlatego, że swoje dziecko, bo przeklęło (a w sądzie by powiedziała, że bardzo kochała swoje dziecko - ale nienawidzi przeklinania...). Swoją drogą, niezły hipokryta z tego katolickiego boga - najpierw stworzył pośrednio grzech (tzn. wykorzystał do tego szatana i ludzi - ale w końcu jest wszechwiedzący i stworzył wszystko), a teraz go nienawidzi.

(...)Z punktu widzenia judeochrześcijańskiego monoteizmu oczywiste chyba jest, że jedyny prawdziwy Bóg nie chce, aby ludzi odwracali się w kierunku fałszywych, zwodniczych i niejednokroć zupełnie przedmiotowych obiektów kultu...

A ksiądz nie chce pozbawiać się jedynego potencjalnego źródła dochodu. Trochę dziwny ten bożek - najpierw daje człowiekowi wolną wolę i rozum, a później pod groźbą całkowitego unicestwienia żąda, aby w niego wierzono, jednocześnie nie daje jakichkolwiek dowodów na to, że istnieje.

Jak dla mnie to pierwsze przykazanie istnieje jedynie po to, aby kontrolować wiernych i zapobiegać uciekaniu "owieczek" ($$$) od kościoła.

(...)Zaczynam odnosić wrażenie, że wszystko czego dowiedziałeś się o Bogu to to, iż jest on miłosierny.

Przytaczane przez Ciebie przykłady z Biblii zdają się świadczyć o tym, ze znasz ją tylko z lektury artykułów na Racjonaliście, czy np. "Boga urojonego" Dawkinsa.

Racjonalista? Taki portal? Nie jestem pewien, ale chyba kiedyś o nim słyszałem... I nie, nie czytam go.

Wyrywasz z niej wybrane, pozbawione jakiegokolwiek kontekstu kawałki i wielce "dowodzisz", jakim to mordercą i brutalem jest Bóg. A to, że w swojej argumentacji pomijasz jednocześnie pozostałe 95% zawartych w niej treści (w tym to, co najistotniejsze) jest już dla Ciebie mało ważne.

Jeśli chcesz, możesz przedstawić całą historię na temat dzieci, misiów i starca oraz własną interpretację owej opowiastki. Słucham. Jeśli nie traktujesz jej dosłownie (czyli na przykład uważasz, że - według biblii - bóg nigdy nie spuścił na dzieci żadnych niedźwiadków, a opowieść ta ma na celu pokazać, że wyzywanie starców jest złe), to możliwości interpretacji jest od groma... (i w takim układzie "nie zabijaj" można zinterpretować jako bezwzględny zakaz mycia się i zjadania roślin oraz zwierząt).

Sięgasz do Biblii tylko w jednym, z góry założonym celu - aby "dokopać" Bogu.

Biorąc pod uwagę treść biblii, zasłużył sobie na to - jest bezwzględnym tyranem i psychopatą, który morduje za byle co (a później twierdzi, że kocha ludzi, których tak radośnie wyrzyna).

I nie powiedziałbym, że chcę dokopać bogu - raczej chodzi mi o obnażenie niespójności w "fabule" biblii.

Tak, to i ja bym potrafił. Spróbuj jednak podejść do niej neutralnie i całościowo. Zacznij ją czytać z szczerą chęcią jej zrozumienia. Najlepiej zacząć od Nowego Testamentu (np. Ew. Jana), bo wtedy Stary Testament, łącznie z Księgą Hioba staje się bardziej zrozumiały.

Hm... Czyli uważasz, że po przeczytaniu owego starego testamentu nagle mnie olśni i stwierdzę, że jeśli się kocha rodzaj ludzki, to trzeba zatopić cały świat "za grzechy" (które samemu się stworzyło)?

Nie będę pisał, żebyś to robił z wiarą, bo wiara to dar od Boga.

Dla mnie to nie dar od danego bóstwa, a po prostu kwestia psychiki danej jednostki, wychowania, osobistych poglądów wynikających z doświadczeń etc.

Ale jeśli podejdziesz do tego poważnie, Bóg zatroszczy się i o to.

Zaaraz, zatroszczy się także o... Co? O to, abym uwierzył? (<-- możliwa nadinterpretacja) Czyli twierdzisz, że jeśli ktoś nie wieży w katolickie bóstwo, to tylko dlatego, że nie rozumie biblii, a na przykład nie dlatego, że przeszkadza mu brak jakichkolwiek dowodów na istnienie owego bożka?

A nie ma niczego bardziej niesamowitego od osobistego Jego doświadczenia.

Jeśli owo "osobiste Jego doświadczenie" ma wyglądać tak, jak to opisują osoby po śmierci klinicznej ("nieskończona miłość", "zrozumienie", "wybaczenie"), to ja za owe doświadczenie podziękuję. Ale rozumiem, wolna wola - jeśli nie zaakceptuję owego bożka, to skaże mnie na nicość bądź męczarnie po wsze czasy. Bo przecież nie akceptując go wyrządzam taką wielką krzywdę wszystkiemu, co żyje... Na przykład... Na przykład... No, po prostu wyrządzam.

Wychodzi na to, że w kwestii wiary jestem bardziej tolerancyjny niż chrześcijański bóg - uznaję, że każdy może sobie wyznawać cokolwiek chce tak długo, jak długo nie szkodzi z tego powodu innym (czyli na przykład nie próbuje wyprać mózgu swoim dzieciom albo nie rusza z AK-47 w łapach na "świętą wojnę" przeciwko "niewiernym").

Poza tym - przydałaby się jakaś definicja czy coś, bo "osobiste doświadczenie boga" można zinterpretować jako cokolwiek (dla ułatwienia przyjąłem, że chodzi właśnie o to, co opisują ludzie wyznania katolickiego, którzy przeżyli śmierć kliniczną).

(...)

Przypomina, że tematem dyskusji jest "Wolna wola, a Kościół". Skoro rzeczy w rodzaju spowiedzi, bierzmowania, chrztu i tak dalej nie są potrzebne do zbawienia, to na co te wszystkie sakramenty, ceremonie i tym podobne oficjalne ceregiele? Na co przykazania? Czyli można je łamać, byleby się wierzyło w Krystka przygwożdżonego do dwóch patyków?

Wiera w Jezusa Chrystusa nie oznacza wiary w samo istnienie osoby, ale także wiarę w to, co mówił. Nie chodzi o to, aby "wierzyć w Boga", ale "wierzyć Bogu". W tym pozornie subtelnym szczególe kryje się podstawowa różnica między prawdziwą wiarą, a jej powierzchowną, pustą wersją.

Czyli wychodzi na to, że jakieś 95% osób podających się za katolików katolikami nie jest, co chyba nikogo biorącego udział w tej dyskusji nie zaskakuje. Powiedziałbym nawet, że sam katolicki bóg też katolikiem nie jest - w końcu łamał swoje przykazania ("Nie zabijaj"), a do tego jest tyranem (zsyła na wieczne męki każdego, kto ma inne poglądy niż owo bóstwo - ogranicza wolność, a zatem także i wolną wolę, przynajmniej dla mnie).

Do zbawienia potrzebna jest tylko wiara. A chrzest jest tylko jej przypieczętowaniem.
O resztę musisz zapytać księdza - ja Ci w tej kwestii nie pomogę.

Czegoś tu nie rozumiem - jakim cudem chrzest może być przypieczętowaniem wiary, skoro dokonuje się go na jednostkach, które nie potrafią jeszcze mówić/chodzić i nie mają jakichkolwiek poglądów? Dlaczego nie dokonuje się go dopiero w wieku 18 lat (i z własnej, nieprzymuszonej woli osoby chrzczonej), a próbuje się zmuszać dziecko do danej religii już od bardzo wczesnego wieku? Jak dla mnie to ograniczanie wolnej woli - kościół katolicki od dzieciństwa wpaja komuś, że tylko to bóstwo jest prawdziwe, a nie tamto. Nie daje się takiej osobie możliwości wyboru - ma wierzyć i tyle.

Podejrzewam, że gdyby wprowadzono chrzest dopiero od 18 roku życia, to w przeciągu jednego, dwóch pokoleń ilość osób należących w Polsce do kościoła katolickiego zmalałaby o jakieś trzy czwarte (jeśli nie więcej), wychodzi więc na to, że jedynym celem zmuszania dzieci do przyjęcia określonych poglądów (czyli także ograniczania wolnej woli) jest zapewnienie stałych dochodów do kościoła katolickiego.

(...)
Po to, aby wzmocnić wiarę i doznać łask płynących z miłości do Pana Boga.

Łask, czyli na przykład...? Nic nie przychodzi mi do głowy, nie licząc efektu placebo, czyli - ktoś uwierzył, że po przyjęciu, na przykład, bierzmowania czy komunii, poczuje się lepiej, i rzeczywiście się poczuł - bo to sobie wmówił.

Chrzest - oczyszczenie z grzechu pierworodnego

Odbywa się to bez zgody zainteresowanego (dziecka, które najczęściej nie może jeszcze podjąć tej decyzji, ponieważ w momencie chrztu nie umie nawet mówić), patrz wyżej - jak dla mnie to po prostu zdobywanie nowego klienta przez korporację zwaną kościołem katolickim.

Poza tym, widać tutaj kolejny przykład naruszenia wolnej woli przez katolickie bóstwo. Skoro takie młode zaraz po urodzeniu jest obarczone grzechem pierworodnym, to oznacza, że - mimo, że jeszcze nic nie zrobiło - już nie zostałoby zbawione. Czyżby zatem wszyscy nie pochodzący z katolickich rodzin po śmierci szli do piekła/otchłani, ponieważ nie przeszli przez chrzest? Gdzie tu wolna wola? Ktoś idzie do piekła tylko za to, że nie urodził się w katolickiej rodzinie (czyli za to, na co nie miał jakiegokolwiek wpływu)?

Bierzmowanie - łaski Ducha Św.

Nic mi to nie mówi - dla mnie wygląda to tylko jak ceremonia wejścia na kolejny poziom wtajemniczenia. Raczyłbyś to jakoś... Rozwinąć?

Komunia św. - abyś mógł przyjmować Jezusa do Twojego serca, przez co stajesz się bardziej odporny na grzechy i co gładzi grzechy lekkie

"Odporny na grzechy" - nie wiedziałem, że opłatek albo branie udziału w jakimś rytuale może mieć wpływ na zachowanie się danej jednostki na dłuższą metę... (daruję sobie w tym miejscu te mniej i bardziej inteligentne żarciki na temat zjadania swojego zbawcy i kanibalizmu)

Pokuta - aby zostały Ci odpuszczone grzechy ciężkie

I aby przy okazji ksiądz miał o czym plotkować. Ponownie - nie rozumiem, dlaczego ksiądz ma prawo decydować o tym, komu dane bóstwo przebacza/jest jego pośrednikiem.

Namaszczenie chorych - Abyś podczas choroby był w łasce uświęcającej i przygotowany do przejścia w Życie Wieczne

A jak nie przejdzie tego namaszczenia to....? Trafi do otchłani?

Kapłaństwo, Małżeństwo - na chłopski rozum: po to, abyś był dobrym mężem/księdzem

Nie widzę związku pomiędzy byciem dobrym mężem/żoną (cokolwiek to oznacza - domyślam się jednak, że chodzi o wierność) a sakramentem ślubu. Nie wpłynie on na osobowość, więc jeśli ktoś jest wybitnie dwulicowy - to taki pozostanie. Jedyne, do czego służy sakrament, to próbowanie ograniczenia wspomnianej dwulicowości, jest to swego rodzaju sposób na utrzymanie samca i samicy jak najdłużej przy sobie ("nie zostawiaj jej/jego, bo złożyłeś/aś przysięgę i jeśli ją zerwiesz, to po śmierci ci się za to oberwie").

Już wiesz?

Prawdopodobnie tak.

Zresztą powiedz: czemu to wszystko nazywasz praniem mózgu? Co Ci takiego Bóg zrobił, że Go nienawidzisz, posługując się oklepanymi argumentami (w kółko to samo, nic się Tobie nie da wytłumaczyć)?

Cóż, zacznijmy może od tego, że nikt mi niczego nie próbował wytłumaczyć, (chlubny wyjątek - Mariush w ostatnim poście) a poza tym mam prawo polemizować z polemiką mojej wypowiedzi. Co do prania mózgu - nie twierdziłem, że nazywam praniem mózgu wszystko. Dla mnie pranie mózgu to "jedynie" rzeczy w rodzaju "albo przyjmiesz moje poglądy, albo czeka cię śmierć" czy próba wpojenia małemu dziecku praktycznie od urodzenia, że istnieje bóg, jest on taki i taki, a pozostali bogowie są fałszywi. I tak, owo "pranie mózgu" jest dla mnie zamachem na wolną wolę, ponieważ ma znaczny wpływ na podejmowane decyzje - nie można mówić o wolnej woli w sytuacji, w której ktoś jest stawiany przed wyborem "albo wybaczysz swoim winowajcom, albo... *palec pokazuje na otchłań* Sam wiesz. To jak?".


A co do tematu to podsumuję: wolną wolę ma każdy, niezależnie od swojej wiary (lub też jej braku). Natomiast co do Twojego przykładu z mordercą - wtedy też masz wolną wolę, ale lepiej, żebyś wybrał słusznie, co chcesz zrobić ;) Mam nadzieję, że już rozumiesz. Cały czas mówisz o konsekwencjach czynów, a nie o wolnej woli ;)

Konsekwencja danego czynu ma wpływ na decyzję o tym, czy podejmować dane działanie, czy nie - powiedziałbym nawet, że to właśnie tylko i wyłącznie od tego zależy podjęcie danej decyzji. Do podjęcia decyzji o zjedzeniu czekolady nie wystarczy sama wolna wola - trzeba także znać konsekwencje, na przykład "zjem czekoladę - nie będę głodny/poprawię sobie humor/i tak dalej".

Edit:

Tekeeusie, przeczytałem powyższego posta i coraz bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że Twoje pojęcie o tym, co krytykujesz, jest niemalże ZEROWE. Znęcasz się tylko nad jakąś zmyśloną pseudochrześcijańską karykaturą i nic poza tym.

Na Twojego posta postaram się odpowiedzieć w bardziej ludzkich godzinach. Teraz jest już na to trochę za późno. Tobie tymczasem gorąco polecam lekturę Biblii, bo naprawdę rozmijasz się z istotą jej treści o całe lata świetlne.

Sugerujesz zatem, że biblijny potop, Hiob, chrzest i reszta sakramentów to "pseudochrześcijańska karykatura"? Bo właśnie nad tym się "znęcam".
  • 1

#148

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Tekeeusie, przeczytałem powyższego posta i coraz bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że Twoje pojęcie o tym, co krytykujesz, jest niemalże ZEROWE. Znęcasz się tylko nad jakąś zmyśloną pseudochrześcijańską karykaturą i nic poza tym.

Na Twojego posta postaram się odpowiedzieć w bardziej ludzkich godzinach. Teraz jest już na to trochę za późno. Tobie tymczasem gorąco polecam lekturę Biblii, bo naprawdę rozmijasz się z istotą jej treści o całe lata świetlne.
  • 0



#149

Pierce.
  • Postów: 153
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Mariush nie stosujesz się do pewnej prawdy którą własnoręcznie umieściłeś w podpisie "Konfrontacja teizmu z ateizmem jest w swojej istocie konfrontacją światopoglądów, a więc konfrontacją z założenia nierozstrzygalną".

Zresztą powiedz: czemu to wszystko nazywasz praniem mózgu? Co Ci takiego Bóg zrobił, że Go nienawidzisz, posługując się oklepanymi argumentami (w kółko to samo, nic się Tobie nie da wytłumaczyć)?


Uwierz, argumenty wierzących są niemniej oklepane. Istnieje głupi zwyczaj, zawsze ateistę posądza się o powielanie słów nawet gdy ten zwyczajnie dubluje czyjeś przemyślenia. Dlaczego to zawsze jedna strona ma się bardziej starać - przecież efekt będzie oczywisty: nikt nikogo nie przekona, sprawa zostanie nierozstrzygnięta tak jak kilkanaście stron temu. Jak marnować czas to po równo :rotfl: .


Cenię prawdę, dlatego wyrobiłem mój obecny światopogląd. Czy wolna wola - możliwośc jakiegokolwiek wyboru istnieje? - powiedzmy że tak, jednak jest sprytnie ograniczona do minimum [o czym pisał Takeeus]. Paradoksalnie nikt z was moi drodzy wierzący nie obrał swej drogi świadomie, gdzie była wasza wolna wola gdy niewinne dzieci przeistaczano w wyznawców chrystusa?
  • 0

#150

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mariush nie stosujesz się do pewnej prawdy którą własnoręcznie umieściłeś w podpisie "Konfrontacja teizmu z ateizmem jest w swojej istocie konfrontacją światopoglądów, a więc konfrontacją z założenia nierozstrzygalną".

Gdzie Ty tu widzisz konfrontację światopoglądów?
Póki co, Tekeeus krytykuje swój zmyślony obraz wiary chrześcijańskiej, a ja staram się przybliżyć mu to, co w tej kwestii mówi sama Biblia.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych