Sex jest jedną z największych przyjemności jakie Bóg oferował człowiekowi, a myślenie o nim, jak o czymś grzesznym trąci średniowieczem.
Nieprawda, przecież zwierzęta też to mają. Bóg nie daje człowiekowi tak przyziemnych przyjemności, człowiek sam je sobie stwarza. Za to człowiek ma rozum i wolną wolę i dzięki temu nie musi zachowywać się jak zwierze i gnać z wywalonym jęzorem za swoimi popędami, ale może panować nad swoim ciałem. Niech duch panuje nad materią! Czy Bóg powiedział: "Daję wam seks, uprawiajcie go sobie dla przyjemności!". Nie, powiedział za to tak:
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną.
(Ks. Rodzaju 1:28, Biblia Tysiąclecia)
Największą przyjemnością, jaką dał Bóg (większą od seksu) jest radość z niesienia dobra, dawania miłości i świadczenia o Bogu, o Jezusie, który żyje. Przyjemność seksu trwa kilka chwil, radość z czynienia dobra ma swoje odbicie w wieczności.
Zaś największą i najpełniejszą satysfakcję ze współżycia (tak na zdrowy rozsądek...) poczuje się tylko wtedy, gdy robi się to z ukochaną (poślubioną) osobą i z myślą o dziecku. Bo i taki też był zamysł Boży w Jego dziele stworzenia, jakim jesteśmy my. Nie mam nic przeciwko naturalnym metodom planowania rodziny... ale sprowadzanie seksu tylko do przyjemności, to już jest dla mnie przegięcie. :hmm:
I właśnie na tym polega wolna wola! Na tym, że nie musimy słuchać wyłącznie swego ciała, swoich popędów, ale również tego, co mówi serce, dusza. Bo czym byśmy byli, gdyby nasza wolność (niewola) polegała na bezustannym spełnianiu swoich zachcianek, pragnień i potrzeb związanych z naszą fizycznością? Niczym byśmy się nie różnili od zwierząt.