Po pierwsze - mówienie o mnie, że jestem naiwny i w ten sposób obrażanie wszystkich, którzy tego spróbowali, nie świadczy dobrze o Twoim poziomie inteligencji i elokwencji. Daj sobie spokój z takimi inwektywami, bo podobno osoby, które nie znają się na danym temacie, a chcą być uważani za obeznanych, uciekają się właśnie do obrażania przeciwnika. W ten sposób, jeśli takowy jest mniej inteligentny, obrazi się lub zdenerwuje i zacznie rzucać mięsem. Będąc moderatorem nie raz i nie dwa się z tym spotkałem. Dlatego akurat stwierdzenie, że jestem naiwny, pomimo jawnej obrazy, nie zadziała na mnie w żaden sposób. Wręcz przeciwnie - pokazuje na jakim poziomie można z Tobą dyskutować.
Moje zdanie jest niezmienne i niezwykle proste - trzeba być naiwnym albo mieć coś nie tak z samym sobą, aby uciekać się do stosowania narkotyków. Na szczęście ze stanu tego można wyjść - rzucić to wszystko i w ten sposób "wrócić do światła" Taka osoba jest w pełni "czysta". Jednak jeżeli ktoś zażywa, nie widzi w tym niczego niestosownego i przede wszystkim nie ma zamiaru przestać, no to kwalifikuje się do tego o czym napisałem wcześniej.
Tak samo jak trzeba mieć nie po kolei w głowie, aby się upijać alkoholem albo odpalać jednego papierosa od drugiego (choć myślę, że osoby takie również w tej chwili mogłyby mnie posądzać o "obrażanie" ). Takie mam zdanie i go nie zmienię. Nie mam problemów z zaakceptowaniem faktu, że palacze nigdy się ze mną nie zgodzą i że w ich oczach stanę się tym kim się stanę. Są kwestie w których nie można pozwolić tłumowi sobą kierować.
Po drugie - nie jest to mistyczne zjawisko. Widzisz, jakbyś miał doświadczenie, to byś wiedział. Pisząc doświadczenie, mam na myśli chociażby to, że zapaliłbyś raz. Ja zapaliłem trzy razy. Raz, żeby spróbować, drugi z głupoty, a trzeci po pijanemu. Nie spodobało mi się, nie lubię tego smaku, a jedyne z tego wszystkiego co mi się podoba, to specyficzny zapach. I dziękuję. Ale wiem, jak się człowiek po tym czuje. Może inaczej - jak JA się po tym czuję. Bo widzisz - z Tego, co wyczytałem, to nie pijesz, nie palisz. Więc Twoje doświadczenie sprowadza się do obserwowania ZACHOWANIA ludzi, a nie tego o czym myślą i jak widzą świat. Bo chciałbym, żebyś zrozumiał, że z paleniem marihuany jest jak z piciem alkoholu. Trzeba znać umiar.
Umiar jest cechą jak najbardziej zacną, ale nie w przypadku narkotyków. Są pewne dziedziny w których "umiar" jest niewystarczający. Tym bardziej, gdy dziedzina ta związana jest z:
- narkotykami
- ich legalizacją
Nie interesuje mnie grupka ludzi "znających umiar" gdy w grę wchodzi zalegalizowanie marihuany dla wszystkich.
Dobrze jednak, że sam przyznajesz, że wszystkie z trzech razów zostały przez Ciebie popełnione z ówczesnej głupoty (pijaństwo i "taka forma ciekawości" to też głupota). I nie obrażaj się, bo ja tylko potwarzam po Tobie.
przyznasz, że w każdym towarzystwie znajdzie się idiota, który nie zna wyznaczonych granic. Alkoholicy, nałogowi palacze, narkomani, księża-pedofile, policjanci-łapówkarze. Jeśli człowiek jest na tyle mądry, żeby widzieć te granice i ich nie przekraczać, wszystko jest w porządku.
Ponownie - nie wszystko jest w porządku. Gdy mówimy o legalizacji narkotyków nie możemy mówić o "grupce ludzi, która pali z umiarem". Gdybyśmy mieli regulować prawo dotyczące takich używek przez pryzmat "jest grupka, która zażywa z umiarem i ładnie nas prosi o legalizację" to ja dziękuję za coś takiego.
wyniki badań naukowych? Czy ja o czymś nie wiem? I czy te "badania naukowe" dotyczą tylko i wyłącznie w 100% naturalnej marihuany? Wybacz, ale w tylu stronach mogłem przegapić jakiś ciekawy post mówiący o takowych "badaniach". Jeśli byłbyś tak życzliwy i pokazał mi jakieś wyniki tychże, byłbym dozgonnie wdzięczny. I z góry dziękuję.
Jest to rozbudowany temat nad którym spokojnie sobie pracuję i się przygotowuję.
Skutki palenia marihuany. Domysły, domysły i jeszcze raz domysły. To tak jak z tymi cieciami od Planety Nibiru. Biorą jedną rzecz z ogromnego stosu, wpasowują w to swoje chore teorie i gra. To i przeciwnicy marihuany - biorą jednego ćpuna, bezdomnego życiowego nieudacznika-alkoholika, który zaczął kiedyś palić marihuanę i próbują wmówić wszystkim, że tak skończy każdy, kto zapali zioło.
Powiedz tym wszystkim od "niezwykłych zalet marihuany" że to tylko "domysły, domysły, domysły"
Ja. Proszę - pokazuję Ci MNIE.
Masz jedną osobę, która po zażyciu marihuany zachowuje się normalnie. I wiem o tym, że się zachowuje normalnie, bo to nie podobało się ludziom, z którymi paliłem, że oni są albo rozluźnieni albo rozbawieni, a ja przez cały czas "normalny". Niestety, pozostaje Ci wierzyć mi na słowo, ale z drugiej strony nie mam najmniejszych powodów, żeby kłamać, prawda, zwłaszcza, że może tutaj jestem nowy, ale na innym forum o tematyce paranormalnej, która współpracuje z tą stronką, jestem moderatorem, więc posiadam mniej lub bardziej znaną osobowość. Ty osobiście mnie nie znasz, więc nie musisz mi wierzyć. Po prostu mówię - ja po zapaleniu marihuany zachowuję się normalnie.
Trudno mi w to uwierzyć. Chyba że masz jakiś inny mózg działający na innych zasadach albo w jakiś sposób uodporniony.
Przy okazji - coś mi się przypomniało. Rozmawiałem niedawno z takim jednym gościem (dalsza rodzina) na temat alkoholu. Opowiedział mi jak to kiedyś po pijaku chciał zawrócić maluchem na wiejskiej drodze (była pusta, więc dał się namówić). Otóż jemu wszystko wydawało się w porządku - że wykonał klasyczny nawrót na trzy. Wszycy zaś obserwujący to wydarzenie wprost umierali ze śmiechu widząc jak przez pół godziny wykonywał idiotyczne manewry.
Podaj mi minusy. Takie, które zagroziłyby komuś z otoczenia człowieka, który raz w miesiącu czy dwa razy do roku zapali sobie marihuanę. Podaj mi minus, jakim jest stan zmniejszenia agresywności.
Z tym że debata nie jest o "zachowaniu się jednostki po zażyciu narkotyku" ale o legalizacji marihuany. To szerszy temat niż "zmniejszenie agresywności u danego osobnika". To nie jest też debata o "palę raz na miesiąc i z umiarem. Dlaczego nie mogę kupić marihuany legalnie?"
Tu chodzi o dopuszczenie narkotyku do legalnej sprzedaży dla wszystkich chętnych.
Oczywiście. Nie pijesz też alkoholu. Więc nie wiesz, jak zachowałbyś się będąc na totalnej i bezgranicznej "bani" alkoholowej. Alkohol, pomimo, że wzbudza agresję, jest dostępny dla każdego od 18 roku życia, a wiadomo, że w naszych realiach - nieraz i od 14 roku życia. Natomiast marihuana, która tą agresję tępi, jest nielegalna. I jedno i drugie wpływa na zachowanie i pracę mózgu.
A gdyby alkohol był nielegalny to równie stanowczo byłbym przeciwny jego legalizacji. Jeżeli zaś pojawi się jakiś poważny ruch przeciwny alkoholowi z realnymi szansami na cokolwiek - można na mnie liczyć.
Temat zaś "alkohol jest legalny to i marihuana powinna być" był już poruszany.
Zakończę posta napisaniem iż palacze marihuany nie palą dlatego, żeby nikogo nie zabić. Palą, żeby się wyluzować. Palą, żeby zszedł z nich całotygodniowy stres w pracy. Oczywiście, że jest to ogłupianie. Tak samo jak picie alkoholu. Ale nie widzę, żeby ludzie pikietowali za delegalizacją "Polskiej Czystej".
Ale dlaczego miałoby to mnie w jakikolwiek sposób przekonać? Każdy z nas ma stresujące momenty - ja również. I nie sięgam wtedy po ogłupiacza, tylko potrafię wyluzować się bez pomocy chemii. Tak właściwie to smutni są ludzie, którzy muszą rozweselać się przy pomocy narkotyku, bo bez niego nie potrafią.
A nie pikietują, ponieważ piją. A nie pikietuje się za delegalizacją czegoś, co się lubi. Dlatego też palacze marihuany raczej będą walczyć o legalizację i zachwycać się swoimi "plusami", minusy zaś będą mieli głęboko wiadomo gdzie.
Na tym chyba zakończę, bo nie chcę robić z komentarzy drugiej debaty. Po prostu uszanujmy fakt, że nie dojdziemy do kompromisu i spożytkujmy nasze siły na coś bardziej owocnego.