Legalize i po raz kolejny wysuwasz bezpodstawne wnioski. Moje doświadczenie z marihuaną nie ogranicza się do wiedzy teoretycznej. Sam przez kilka lat ją paliłem i zdaję sobie sprawę z tego, co piszę.Cóż. Widać, że nie wiesz jak wygląda rzeczywistość ale jest to zrozumiałe... Za dużo naczytałeś się tych pseudo naukowych straszydeł... Tak się składa, że jest to zwykłe straszenie przez ludzi, którzy nawet nie mieli w ustach blanta a uważają, że wiedzą lepiej jak jest
Pierwszy niegroźny blant, potem następny. Pierwsze od święta do święta, od okazji do okazji. Potem już bez powodów, często z nudów lub przyzwyczajenia. Nie ma to jak np. siąść sobie przed blokiem na ławeczce z kilkoma kumplami, ściągnąć chmurę i spędzić przyjemnie czas. Można pogadać o wszystkim, pofilozofować o sensie istnienia lub o tajemnicach Wszechświata. "Bania" sprzyja takim tematom, człowiekowi wydaję się że osiąga jakiś wyższy stan świadomości, który pozwala mu myślami dotrzeć tam, gdzie zwykły człowiek nie ma dostępu. Dobrze takich dyskusji posłuchać na trzeźwo, po kilku latach niepalenia: Bełkot. Przerażający, choć przyznam, że nieco zabawny bełkot...
Na szczęście udało mi się wyrwać z tego błędnego koła jeszcze w miarę szybko. Niestety większość moich kumpli z ławeczki dalej się w to bawi. Już dobre 10 lat. Co niektórzy zakosztowali już wielu innych "specjałów". Mają nieraz po 30 lat, a w życiu nic jeszcze nie osiągnęli. Tylko praca (jeśli pracuje), knajpa i dżoint. Żeby nie było, jeden z nich też ma "zasady" - nie używa niczego oprócz trawy. Ale jakoś niewiele się od reszty różni...
Współczesna narkomania jest bardzo niebezpieczna, gdyż człowiek często nie zdaje sobie sprawy, że dotarł już bardzo daleko. Współczesny narkoman to nie śmierdzący i brudny ćpun z dworca, to często nie wyróżniająca się z tłumu osoba - szef firmy, informatyk, "wzorowy" ojciec i mąż itd. Moi kumple z ławeczki stanowią dobry przykład. Często słyszę stwierdzenia: "Ja? Ja nie jestem narkomanem. Jakbym chciał to w każdej chwili mógłbym przestać." Ale nie przestaje już od wielu lat i stacza się dno dalej...
Strasznie brzmią też argumenty w stylu: "Przecież wszyscy palą!". A to tylko kolejna iluzja będąca wynikiem długotrwałego tkwienia w tym dziadostwie. Niestety prawda jest taka, że to tylko krąg znajomych zaczyna się coraz bardziej ograniczać do osób preferujących podobny styl życia. Kształtuję się nowy, ograniczony, "normalny" świat...
Od czasu do czasu udzielam się jako wolontariusz w ośrodku dla narkomanów (wkrótce i w moim mieście taki powstanie). Proponuję, Legalize, wybierz się kiedyś w takie miejsce. Zdziwiłbyś się jak wielu "normalnie" wyglądających ludzi tam przebywa. Większość z nich swoją przygodę z dragami zaczynała od jointa. Spotkałem tam kiedyś nawet jedną 26-letnią dziewczynę, która przez 12 lat paliła tylko marihuanę. Na pierwszy rzut oka nie poznałbyś, że ma z czymkolwiek kłopot. Niestety, jedna krótka rozmowa wystarczyła, aby pozbyć się złudzenia. Aż trudno wyobrazić sobie jak marihuana potrafi zlasować psychikę - nieskładne, chaotyczne myśli i słowa, a wypowiedzi na poziomie 10-12 latka. A takich osób jest więcej...
Kiedyś jeden terapeuta zadał jednemu chłopakowi bardzo mądre pytanie:
"Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jakby wyglądało teraz Twoje życie, gdybyś nigdy nie zetknął się bezpośrednio z narkotykami?"
Warto sobie to pytanie zadać wtedy, gdy próbujemy się przekonać o pełnej kontroli nad "braniem" i braku wpływu narkotyków na swoje własne życie.