Napisano
28.02.2007 - 11:35
Nagranie z taśmy magnetofonowej 1 lutego 1976 (Rozmowa Anneliese z Ojcem Renzem)
"Podczas matury było mi tak samo ciężko!...Taki okropny strach...Och, Ojcze to jest zgroza...To jest przerażenie, że Ojciec myśli, iż znajduje się już w samym piekle...Wtedy wydaje się Ojcu, że jest tak opuszczony, jak nikt na świecie. Może Ojciec wołać o pomoc do Matki Bożej, ale oni wszyscy są jakby głusi...Wyobrażam sobie wtedy zawsze, Ojcze Arnoldzie, że tak było na Górze Oliwnej. Tak to musiało być. Oczywiście nieskończenie trudniej. Jest napisane, że On odczuwał śmiertelną trwogę...Zawsze myślę, że to mniej więcej tak było, tylko w niewyobrażalnym stopniu jeszcze gorzej. Bo przecież On wziął na siebie grzechy całego świata."
List Anneliese do ks. Alta (2 września '74)
"(...)Znowu widzę, że nie potrafię sprostać życiu, a mogłoby być inaczej, gdybym tak...gdybym była panią samej siebie. Nie panuję nad sobą, co mnie czasami bardzo przygnębia. Czuję to, kiedy znajduje sie pośród ludzi albo kiedy gram na fortepianie (tutaj zauważam to szczególnie) lub gdy maluję albo piszę listy; w zasadzie obojętne jest, co robię: zawsze to po prostu czuję. Dlatego nigdy nie jestem zadowolona w trakcie mojej pracy albo po jej ukończeniu. Normalnie rzecz biorąc, człowiek wkłada przecież wszystko w swoją pracę; dzięki temu rozwija się; czuje się szczęśliwy, kiedy pracuje. Nie rozumiem, dlaczego tak nie jest ze mną; dlaczego Bóg odmawia mi tego szczęścia?(...) Przyznaję, że już dużo się poprawiło. Życie ma więcej sensu, ale mimo to...Nie jestem jeszcze w porządku. Czasami myślę, że jeszcze dużo brakuje. Szokiem dla mnie była na przykład następująca rzecz. Chciałam podczas ferii przez trzy tygodnie pracować w szpitalu. Poszłam tam pierwszego dnia. Wróciłam do domu bardziej w transie, niż świadomie.Po pierwsze, byłam fizycznie zupełnie wykończona i to już o wpół do drugiej, a poza tym także psychicznie. Byłam agresywna i czułam się jakoś bez związku ze światem.(...) Często wieczorem płakałam w samotności...do nikogo nie można było iść, aby uwolnić się od swoich trosk. Później już nie płakałam, ponieważ zobaczyłam, że było to bez sensu; nie mogłam już płakać. Wkrótce bardzo ciężko się rozchorowałam, zapalenie opłucnej i gruźlica. Wydawało mi się, że jestem jeszcze bardziej samotna i bardziej bezradna. (...) Czułam się jakoś zupełnie opuszczona przez Boga. Wtedy już trochę byłam osaczona. Chciałam się zabić. Piekielnie się wtedy bałam, że z rozpaczy zwiaruję. Potem przyszło doświadczenie, że Bóg jednak całkiem mnie nie opuścił. Mogłam znowu się modlić. Było lepiej i wyzdrowiałam. Później znalazłam się, na moje nieszczęście, w sanatorium w Mittelbergu. Tam znowu się pogorszyło. Przechodziłam męki. Ani modlitwa, ani nic innego nie dawało mi już oparcia. Potem, kiedy po pół roku zostałam zwolniona z sanatorium, nastąpił krótki wzlot, ale wewnętrznie byłam jakby umarła...Może Księdzu będzie teraz łatwiej wejść w moje położenie...Myślę, że wkrótce Księdza odwiedzę."
Pamiętnik Annaliese
"Opuszcza mnie odwaga, aby powiedzieć to, co chciałam. Jestem grzesznikiem, jasno zobaczyłam to dzisiaj w kaplicy, nawet jeśli wyobrażałam sobie coś innego. Nie mam odwagi, zrozpaczona, boję się, że...ksiądz...moje...brak zaufania, stoję na rozstajnej drodze albo życie, albo śmierć. Głęboko zraniona przez te wszystkie lata, nie broniłam się już, teraz także nie. Po Komunii Św. jestem zrozpaczona, w duchu i w sercu żelazny łańcuch ściska moje serce. strach, przerażenie...mój...duch jest sparaliżowany, będzie...bardziej wolny...zaraz wzrośnie rozpacz najgorsze jest to, że nie mam juz wyboru, czasami widzę to jasno jak błyskawicę, rozpacz tkwi u korzeni, tam, gdzie jest życie, stała się stanem niezmierna pycha nie wypuszcza mnie kiedy mówię moje serce nie mówi wraz ze mną Boję się, że zwątpią o mnie. ...paraliż...poddaję się jednak każdemu promykowi nadziei...na nowo zniewolona. ...ze mną będzie z dnia na dzień gorzej, jeśli nie powstanie zapora."
13 października '75
Matka Boża:"Będziesz teraz częściej otrzymywać takie natchnienia. Nie zawsze będzie to dla ciebie łatwe. Powiedz o tym wszystkim ojcu Arnoldowi!...Twoim kierownikiem duchowym ma być ojciec Arnold."
21 października '75
"Jedno muszę stwierdzić, nawet jeśli ciągle jeszcze mam wątpiwości co do autora natchnień, a mianowicie, że ostatnio odczuwam mocniejsze pragnienie lub potrzebę modlitwy."
16 października '75 wieczorem
Matka Boże: "Ty dopełnisz dzieła Barbary Weigand." "(Bronię się przed tym; nie mogę; powinna poszukać sobie kogo innego)"
17 października '75
O 14.00 Matka Boża mówi:"Chcę, aby rozszerzyło się posłannictwo Barbary Weigand."
18 października '75
"Matka Boża daje mi natchnienie, że dzisiaj rano nie postąpiłam dobrze. (Po śniadaniu zaczęłam natychmiast czytać książkę Barbary Weigand; nie pomogłam w pracach domowych). Za dużo ciekawości! Obowiązki!"
29 października '75
"Jeśli się nie mylę, Barbara Weigand wczoraj po południu powiedziała mi, że będę musiała wiele cierpieć."
Wtorek, 14 października '75
Zbawiciel: "Stygmaty"
16 października '75
Matka Boża:"Pani D. jest w pełni sił umysłowych, pani H. również.One cierpią dla Królestwa Bożego."
"Matka Boża jeszcze raz powiedziała do mnie, że w październiku będę całkowicie wolna(...)"
8 listopada '75
Zbawiciel:" Kiedy jestem w Wurzburgu powinnam Go częściej odwiedzać w kaplicy adoracji i zabierać ze sobą Annę. <Cieszę się, że mnie odwiedziłaś, nie zawsze ludzie tu przychodzą> Potem kontynuuje:Mój Anioł Stróż (?) zrobił mi prawdziwą gimnastykę. Wyginał mnie na wszystkie strony tak, że moje członki trzeszczały, ale było to przyjemne.A nawet sądziłam, że słyszę, iż zrobiłam się już nieugięta."
10 listopada '75
Zbawiciel:"Zdasz wszystkie egzaminy."
KONIEC CZĘŚCI II (części jest cztery)
Część III- zeznania świadków i osób biorących czynny udział w sprawie.