Historię tę znam od lat od mojego taty, który pracuje w Radio Łódź. Postanowiłem ją opisac, nie wiem czemu wcześniej tego nie zrobiłem pisząc o tych rzeczach (są jeszcze 2 tematy o duchach zasłyszanych i najbliższych mi osób), pewnie dlatego, że nie myślałem o tym ciągle, a parę dni temu rozmawialiśmy o duchach i ta historia się pojawiła oczywiście.
No więc, pewna pracownica tego radia, powiesiła się. Szczegóły ominę jeśli chodzi o to wydarzenie. Przechodzę do sedna - od tamtej pory, w radiu ludzie kiedy prowadzili programy w nocy, czuli czyjąś obecnośc, wydawało im się, że ktoś przechodzi się po korytarzach.
Mój ojciec prowadził w nocy program, i kiedy leciała muzyka, spojrzał na szybę (za którą jest reżyserka) i zobaczył odbicie, jak przez uchylone drzwi do studia ktoś przechodzi, jakiś cień. Lekki strach, bicie serca, ale po wyjściu na korytarz nikogo nie było i byc nie powinno, bo w nocy radio jest puste.
No i jakoś rozmawiali sobie w gronie radiowym, i ten temat wszedł, bo ktoś powiedział, że w trakcie nocnych programów czuje się nieswojo, jest mu raz gorąco raz zimno i, że musi isc do lekarza (no bo wiecie, to byly takie objawy cieplo/zimno, strach itp. chodzi o lekarza normalnego, nie od glowy). I wtedy wyszlo, ze wszyscy sie tak czuja, ze wielu widzialo ta kobiete ktora sie powiesila, cienie i stukanie na korytarzu, ktos nawet mowil ze czul jakby oddech na karku pewnej nocy.
Zebrali się, dali na mszę i ustało.
Nie wiem, czy to duch czy poprostu psychika tak zadziałała, chociaz osoby które nie wiedziały o śmierci tej osoby (samobójczej, przypominam), np. goście, też czuli to i widzieli cienie, slyszeli kroki... Więc psychika odpada raczej. Duch? Ja myślę, że tak. Chociaż jako osoba niewierząca, to danie na mszę raczej nie biorę za to, że ona przez to poszła do nieba czy coś... może to jest tak, że ona poczuła, że jednak im na niej jakoś zależy, że im przykro czy coś, i dała spokój i jej dusza doznała spokoju we wieczności?
Co o tym myslicie?
