1.
stoimy wszyscy przed moim domem (cala rodzina), dom jest w jakims kiepskim stanie,
wszyscy wiemy ze za jakies 60sek wybuchna bomby porozkladane na calym swiecie
w tym samym momencie... wiec nie mielismy gdzie uciekac...
wszyscy oprocz mnie stoja zaplakani, nie chca umierac...
dla mnie to nie mialo znaczenia... stalem spokojnie posrodku ogrodu i czekalem...
w koncu jakies 5 sek przed wybuchnieciem bomby uslyszalem szalony pisk...
a nastepnie wielkie 'BUM'... ku mojemu zdziwieniu, nie obudzilem sie
jak to czesto bywa... widzialem tylko siebie w bialej 'przestrzeni' ktora nie miala konca...
obudzilem sie spokojnie, poprzez sama 'chec'
2.
w calej Polsce mowi sie o meteorytach ktore lada moment maja spasc na ziemie...
wiec wychodzimy przed dom, do sasiadow i znowu czekamy... wiedzac ze jestesmy bezradni...
nagle widzimy jak jeden meteoryt spadl obok domu sasiada... zadnych szkod, jedynie mala dziura w ziemi...
w koncu widze kolejne... w tym jeden spadajacy w strone naszego domu...
rowniez skonczylo sie na jednym kraterze... potem jeden meteoryt zabil kogos z moich bliskich...
juz sam nie pamietam kto to byl...
na zakonczenie pokazal sie taki roj tych 'glazow' ze sie obodzilem...
3.
teraz o ufo

na poczatku widze swoja szkole... jednak otoczenie jest jakies inne...
panuje mrok... a raczej panuje 'fiolet'

dookola jest straszny chaos... gwar, krzyki. wszyscy mowia o przybyciu ufo...
a ja jak zwykle stoje w srodku tej calej 'zawieruchy' i mam mieszane uczucia...
widze jak UFO laduje za szkola... jak zwykle glupia ciekawosc kazala mi tam isc...
byly tam bardzo mile stworzenia z wygladu... podchodze do nich,
wyciagam reke(!) i wysysaja cala moja 'energie'... w koncu umieram
a na 'pozegnanie' slysze glos "ONI lubia jak wibruja ciala ludzi..."
budze sie...
4.
tutaj o smierci...
bez zadnego wstepu, poprostu JESTEM DUCHEM... ekhm... dziwne...
staram sie leciec w gore (niebo...), pozniej staram sie dostac pod ziemie (pieklo...)
jednak widac nie to jest mi jeszcze pisane...
wedruje po okolicy przez kilka dni... staram sie rozmawiac ze znajomymi, rodzina...
jednak oczywiscie oni mnie nie slysza... czuja tylko chlod.
pomyslalem ze pojde do ksiedza katechety. jak pomyslalem - tak zrobilem...
okazalo sie ze on mnie wyczuwa... rozradowany staram sie mu cos powiedziec...
slowa nie wydobede, wiec staram sie myslami... tj jakos tak 'telepatycznie' z nim porozumiec
'zobaczyl' we mnie cos, czego sam nie widzialem... powiedzial 'Wystarczy, ze bedziesz wierzyl, a znikna
obawa przed smiercia...' czy cus w ten desen...
to sa moje najciekawsze (moim zdaniem) sny sprzed kilku tygodni...
pewnie to dlatego, ze zawsze przed snem rozmyslam o roznych rzeczach...
wlasnie chodzi o smierc, oobe, o Boga, o przyszlosc, o istnienie UFO, duchy...
jednym slowem staram sie sobie wszystko wyjasnic, a za kazdym wyjasnieniem
pojawiaja sie nowe pytania, az w koncu nie potrafie na nie odpowiedziec...
wtedy pojawiaja sie te sny, ktore rozwiewaja moje watpliwosci

pozdrawiam