Zobaczyć twarz samego Boga
Chusta z Manoppello
Manoppello jest pięciotysięcznym miastem włoskim, leżącym w Abruzji, w odległości 30 km od Pescary. W pobliżu znajduje się słynne sanktuarium Cudu Eucharystycznego w Lanciano. Od 20 lat wielu wybitnych naukowców podejmowało się trudu wszechstronnych badań relikwii Oblicza Chrystusa z Manoppello. Ich wyniki stwierdzają, że obraz ten powstał w niewytłumaczalny dla nauki sposób...
Relikwia zmartwychwstania
Wybitny znawca grecki Antonio Perlili w książce Sulle tracce del Risto (Tivoli 1988), korzystając z dorobku innych egzegetów oraz ojców Kościoła (Cyryla Jerozolimskiego i Cyryla Aleksandryjskiego), proponuje korektę tłumaczenia fragmentu z Ewangelii św. Jana (20:5-7):Jan, kiedy się nachylił, ujrzał leżące, nienaruszone płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, nie opadniętą tak jak płótna, ale podniesioną, pozostającą w pozycji owinięcia w jednym miejscu.
Prawdopodobnie w ten sposób ciało Jezusa było owinięte płótnami grobowymi.
Kościół-sanktuarium Świętego Oblicza w Manoppello i Chusta z wizerunkiem twarzy Chrystusa
Chusta z bisioru
bisior - morki jedwab
struktura płótna Chusty z Manoppello
Badania naukowe Całunu z Manoppello przeprowadzone przez prof. L. Portoghesi, która jest specjalistką od tkanin z pierwszego wieku, stwierdzają, że mamy do czynienia z bisiorem – czyli z najdroższym antycznym materiałem. Profesor Chiara Vigo zaś, największa światowa znawczyni płócien wytwarzanych z bisioru, po dokładnych badaniach welonu z Manoppello stwierdziła, że jest to bisior morski, a więc tkanina powstała z jedwabistych nici, które wytwarzają małże morskie Pinna nobilis. Te niezwykle cenne tkaniny wytwarzano w czasach antycznych.
Od 20 lat wielu wybitnych naukowców podejmowało się trudu wszechstronnych badań relikwii z Manoppello. Ich wyniki stwierdzają, że obraz ten powstał w niewytłumaczalny dla nauki sposób. Na pewno nie został namalowany ludzką ręką. Nikt z ludzi nie jest w stanie na tego rodzaju materiale czegokolwiek namalować . Bisior można namoczyć, ale absolutnie nie da się na nim malować – na tak cieniutką tkaninę po prostu nie da się nanieść żadnej farby. Z technicznego punktu widzenia jest niemożliwe namalowanie czegokolwiek na morskim jedwabiu.
Ale można coś wyhaftować. =)
Jednak obraz istnieje
Profesor Danto Vittore podczas swoich analiz zastosował skaner cyfrowy o bardzo wysokiej rozdzielczości. Pozwoliło mu to na ustalenie, że pomiędzy włóknami badanej tkaniny nie ma żadnych zlegających kolorów. W powiększeniu mikroskopowym wyraźnie widać, że na materiale nie ma najmniejszych nawet śladów farby. Gdyby zaś obraz został namalowany farbą olejną, z całą pewnością zalegałaby ona w wolnych przestrzeniach pomiędzy nićmi. Zostało także wykluczone, że obraz był namalowany techniką akwarelową, ponieważ kontury, rysy oczu i ust są tak precyzyjnie czyste, że jest niemożliwe namalowanie ich w ten sposób.Profesor Vittori z uniwersytetu w Bari i prof. Fanti z uniwersytetu w Bolonii w trakcie analiz mikroskopowych potwierdził, że na Całunie nie ma śladów farby. Jedynie w miejscu źrenic włókna wydają się jakby przypalone przez działanie wysokiej temperatury.
fragment welonu z Manoppello
Niezwykłe właściwości obrazu
Kiedy na Chustę pada światło, wizerunek mężczyzny znika, a tkanina robi się nagle przezroczysta.
Potwierdza to Paul Badde, który zauważa, że o ile Całun Turyński na fotografiach zyskuje, o tyle Chusta z Manoppello na nich traci. Jego zdaniem, dzieła malarskie starych mistrzów są bardziej wierne oryginałowi niż zdjęcia, które spłaszczają obraz. Ten ostatni mieni się bowiem niczym tęcza i łączy w sobie niemożliwe do pogodzenia cechy hologramu, fotografii, malowidła i rysunku. Badde zwraca uwagę, że 10 osób stojących przed Chustą z Manoppello zawsze widzi 10 różnych wizerunków – w zależności od kąta, pod jakim patrzą. Kiedy na Chustę pada światło, wizerunek mężczyzny znika, a tkanina robi się nagle przezroczysta.
W tym niezwykłym wizerunku twarzy są pewne właściwości obrazu, fotografii, hologramu – ale nie jest to ani obraz, ani fotografia, ani hologram. Cienie na portrecie są subtelniejsze, niż potrafiliby je namalować najwięksi geniusze malarstwa. Odbicie twarzy wykazuje wiele niewytłumaczalnych zjawisk, które sprawiają, że nauka stoi przed wielką tajemnicą.
Co na to Jezus…
W dziesiątym tomie prywatnych objawień włoskiej mistyczki Marii Valtorty (wszystkie jej pisma zostały wydane drukiem na polecenie papieża Piusa XII) 22 lutego 1942 r. zostały zapisane następujące słowa, które powiedział jej Jezus:Chusta Weroniki jest bodźcem dla waszych sceptycznych dusz. Wy, racjonaliści, oziębli, chwiejący się w wierze, którzy przeprowadzacie bezduszne badania, porównajcie odbicie twarzy na Chuście z odbiciem na Całunie. To pierwsze jest Twarzą Żyjącego, to drugie Zmarłego. Jednak długość, szerokość, cechy somatyczne, kształt, charakterystyka są takie same. Nałóżcie na siebie te dwa odbicia. Zobaczycie, że sobie odpowiadają. To Ja jestem. Pragnę przypomnieć wam, kim byłem i kim się stałem z miłości do was. Byście się nie zagubili, nie stali się ślepymi, powinny wam wystarczyć te dwa odbicia, aby doprowadzić was do miłości, do nawrócenia, do Boga.
Ta sama Osoba
Przezroczysta folia z Obliczem z Całunu Turyńskiego nałożona przez siostrę Blandinę Paschalis Schlömer na Całun z Manoppello (tak zwana "suprapozycja", 16 lipca 2005). Eksperyment dowodzi, że nałożone na siebie obrazy przedstawiają tę samą Osobę. Świadczy o tym zgodność wszystkich proporcji, nawet ran.
W myśl wskazówki samego Jezusa, osobiście postanowiłem to sprawdzić. Do tego celu posłużyłem się zdjęciami o całkiem wysokiej rozdzielczości Całunu Turyńskiego i Welonu z Manoppello, które znalazłem w necie. Przy okazji zrobiłem krótki filmik w programie Moho. Zadziwiające jest, że z dopasowaniem tych dwóch obrazów do siebie nie miałem najmniejszych problemów, mimo iż pochodzą z różnych źródeł, a pasują do siebie idealnie! Począwszy od kształtu czaszki, wysokości czoła, położenia oczu, długości i szerokości nosa aż po usta, a nawet rysy twarzy, które perfekcyjnie pokrywają się na obu obrazach. Wniosek jest taki, że te dwa obrazy przedstawiają tę samą Osobę!
Szkoda, że taka marna jakość wyszła na YouTube... =|
Nałożenie (superpozycja) folii z obrazem Twarzy z Manoppello na Twarz z Całunu jest graficzno-matematycznym dowodem na to, że mamy do czynienia z tą samą Osobą. Z naukowego punktu widzenia nie ma żadnych wątpliwości, że obydwa oblicza – z Całunu i z Manoppello – w 100% odpowiadają sobie w strukturze i wymiarach. Zgodność jest tak wyjątkowa, że trzeba tu mówić o matematycznym dowodzie.
I jeszcze moja interpretacja graficzna. Bez problemu udało mi się te dwa obrazy dopasować do siebie, ograniczając swoje manipulacje niemal wyłącznie do zmiany rozmiaru, trybu mieszania warstw i kadrowania.
animacja
Wizerunek martwego ciała na Całunie Turyńskim i Boskie Oblicze z Manoppello są niewątpliwie największymi cudami na świecie. Z naukowego punktu widzenia wizerunki te nie miały prawa zaistnieć. W całym świecie nie ma takiego obrazu, który swymi właściwościami mógłby chociażby w minimalnym stopniu równać się z tymi dwoma.
Jak wyglądał Jezus?
W sumie mamy trzy płótna, które okrywały ciało Jezusa w grobie. Są to, o ile dobrze pamiętam: Całun Turyński, Chusta z Oviedo i Welon z Manoppello. Welon z Manoppello leżał na Chuście z Oviedo i zapewne to właśnie ta chusta nasączona krwią i wonnościami stała się sztywna i tuż po zmartwychwstaniu utrzymywała się jeszcze w powietrzu. Na niej leżała chusta z bisioru.Mając w sumie trzy wizerunki jednej Osoby można chyba co nieco powiedzieć o Jej wyglądzie. Trudność polega na tym, że nie są to zdjęcia, dlatego też mogą wydawać się trochę dziwne, ponieważ powstały w niewyjaśniony jak dotąd sposób… Wiadomo tylko, że prawdopodobnie w wyniku silnego promieniowania, które pochodziło z ciała Zmarłego. Osobiście zauważyłem, że na Chuście z Manoppello cienie są bardzo słabe, ale wyraźne są niektóre rysy twarzy, włosy i oczy. Natomiast na Całunie Turyńskim i Chuście z Oviedo trudno wydobyć wyraźne kontury, ale ze to mamy coś, co przypomina wyraźny światłocień tak, jakby światło padało prosto na twarz.
Choć pewnie to twarz stała się wtedy źródłem światła...
Przy próbie odtworzenia wizerunku Osoby uwiecznionej na tych płótnach, trzeba chyba jeszcze uwzględnić fakt, że te płótna nie leżały płasko, ale owijały ciało Jezusa. Mógłbym chyba to porównać do wyświetlania filmu na wypukłym ekranie i oglądaniu go od wklęsłej strony.
Zatem do odtworzenia tego wizerunku, pewnie nie obejdzie się bez grafiki trójwymiarowej. Ale przy dzisiejszej technologii to już nie jest duży problem. Nawet udało mi się dotrzeć do pewnych źródeł, gdzie podjęto się tej próby.
Taki obraz uzyskano na podstawie analizy Całunu Turyńskiego.
Po dalszych badaniach uzyskano obraz, który wygląda o wiele bardziej realistycznie.
Jednak ten portret wciąż jest niewyraźny. Ale mamy przecież jeszcze jedno źródło, którym jest Chusta z Manoppello! Przy uwzględnieniu szczegółów i z tego płótna, efekt jest zaskakujący. Obraz staje się coraz bardziej żywy.
Patrząc na ten wizerunek, wciąż mi jeszcze brakowało większej wyrazistości. Dlatego sam podjąłem się dalszej pracy nad portretem Jezusa. Zwiększyłem nieco kontrast, podkreśliłem wypukłości, dodałem parę kolorów… Nałożyłem jeszcze wcześniejszy obraz powstały w wyniku analizy samego Całunu Turyńskiego, ponieważ uznałem, że tamten światłocień będzie dobrze odpowiadał temu obrazowi... i jak się okzało, miałem rację.
Czy tak mógł wyglądać Jezus? Widok chyba znajomy… Podobnie wygląda np. na obrazie, który zleciła namalować św. Faustyna. Dla wierzącego chrześcijanina taka zbieżność z pewnością nie jest przypadkowa. Płótna grobowe, w które zawinięte było ciało Jezusa przestawiają nam niesamowite fakty, który współczesna nauka nie jest wstanie wyjaśnić, choć zostało udowodnione, że miały one miejsce. W tej sytuacji najbardziej logicznym, a zarazem, w pewnym sensie, przeczącym nauce wyjaśnieniem, które jest odpowiedzią na wszystkie zagadki związane z tymi płótnami i obrazami na nich jest fakt, że Jezus Chrystus zmartwychwstał… i żyje.
Próba rekonstrukcji wydarzeń
PIĄTEK, 7 kwietnia 30r
Podobno Jezus urodził się w 3 roku przed narodz... eee... przed naszą erą. =P
Z ust i nosa umierającego Chrystusa obficie płynęła krew. Ktoś ze stojących pod krzyżem przycisną lnianą chustę do Jego twarzy. Krwotok był tak obfity, że trzeba było chustę złożyć i jeszcze raz przycisnąć do twarzy Zmarłego. Ta lniana chusta, o wymiarach 855 na 525 mm, z obfitymi plamami krwi i płynu surowiczego, zachowała się do naszych czasów i od VIII w. znajduje się najstarszym skarbcu Hiszpanii – katedrze w Oviedo. Badania naukowe stwierdzają, że ta lniana tkanina pochodzi z I wieku. Jest to sudarion, czyli chusta, którą ocierano twarz umierającego, zgodnie ze zwyczajem żydowskim. Rozmieszczenie plam krwi znajdujących się na chuście z Oviedo jest w całkowitej zgodności z odbiciem twarzy na Całunie Turyńskim. Na obu płótnach znajduje się krew grupy AB, pochodząca od tego samego Człowieka.
Po zdjęciu z krzyża ciało Jezusa zostało najpierw całe zawinięte w przeszło czterometrowy lniany całun (sidon). Uczyniono tak, aby zgodnie z żydowskim zwyczajem nie dotykać martwego ciała gołymi rękami i nie rozlewać krwi. Aby nie dopuścić do otwarcia ust Zmarłego, do ich przewiązania użyto jeszcze innej chusty, tak zwanej pathil, która przechowywana jest w Cahors na południu Francji.
Następnie owinięto i obwiązano znajdujące się w całunie ciało szerokimi opaskami z płótna (othonia), zawiązywanymi na krzyż, obficie wylewając przy tym na zewnątrz i do wewnątrz oleje oraz wonności. Dopiero tak całkowicie zawinięte jak kokon ciało Jezusa złożono do grobu i tam na Jego głowie została położona drogocenna chusta z bisioru.
NIEDZIELA, 9 kwietnia 30r
Wczesnym rankiem z ciała Zmarłego zaczyna wydobywać się tajemnicza energia.Silne promieniowanie powoduje odbicie przodu i tyłu martwego ciała Jezusa na całunie (sidon) oraz utrwalenie się wizerunku twarzy na przezroczystym, cieniutkim welonie z bisioru położonym na głowie Zmarłego.
Jezus otwiera oczy, Jego rany, oprócz tych po gwoździach i na boku, goją się. Ciało zostaje uwielbione.
Nagle dematerializuje się i przenika przez płótna. Same zaś płótna całkowicie opadły, spłaszczyły się, ponieważ pozostały puste. Tylko w miejscu głowy płótna grobowe zachowały niezmieniony kształt, dlatego, że wcześniej zostały nasączone krwią i wonnościami, a po wyschnięciu stały się twarde jak karton.
Nieco później zjawia się Piotr, lecz do grobu pierwszy zagląda Jan, który szedł z Piotrem, ale go wyprzedził. Kiedy zobaczył kształt nienaruszonych płócien, czyli nierozwiniętych, ale pustych, zrozumiał, że ciało Jezusa w tajemniczy sposób przeniknęło przez płótna grobowe, a więc Jezus musiał zmartwychwstać.
Ewangelista Jan spośród sześciu greckich wyrazów określających akt wiedzenia użył słowa eden – „ujrzał i uwierzył” (J 20, 8 ). Słowo to wskazuje na fakt, że się nie tylko widzi, ale i rozumie. Święty Jan pragnął w ten sposób mocno podkreślić, że kiedy zobaczył kształt nienaruszonych płócien, zrozumiał, że ciało Jezusa w tajemniczy sposób przeniknęło przez płótna grobowe. Dlatego kiedy św. Jan zobaczył w grobie kształt płócien, od razu uwierzył w Zmartwychwstanie Jezusa.
Komentarze
Volto Santo w Manoppello to największy cud, jaki posiadamy.
Obraz twarzy Jezus z Manoppello jest pierwszą stroną Ewangelii. Ewangelia jest tekstem, a poprzedza go właśnie obraz Zmartwychwstania (…). Według tradycji żydowskiej, aby dowieść czegoś przed sądem, trzeba było przedstawić dwóch świadków. I tu właśnie mamy dwóch świadków – Jana i Piotra, ale też dwa dowody – dwa kawałki płótna: Całun Turyński i Oblicze z Manoppello. Są to zatem dwa rzeczowe dowody Zmartwychwstania. Zmartwychwstanie jest faktem, nie jest to teologiczna metafora. Zmartwychwstanie jest rzeczywistością. I o tym mówi ów obraz z Manoppello.
Tym, co mnie osobiście najbardziej poruszyło (...) jest fakt, że tak zwane Oblicze z Manoppello dokładnie pokrywa się z wizerunkiem utrwalonym na Całunie z Turynu. O ile jednak w Turynie jest to oblicze malowane męką, o tyle to oblicze – jak powiedziałem: całkowicie pokrywające się z wizerunkiem z Turynu – malowane jest mocą wielkiego zwycięstwa. (...)
W swoim brewiarzu mam małą reprodukcję Całunu z Manoppello i zanim rozpocznę modlitwę, zawsze spoglądam w oczy Jezusa. A On patrzy wprost w nasze serce. Jezus nie patrzy jak policjant czy oficer śledczy, lecz Jego spojrzenie napełnia nas odwagą. (...) Spojrzenie jest najkrótszą drogą do spotkania między Bogiem a człowiekiem. Muszę przyznać, że w zrozumieniu tej prawdy bardzo pomogło mi właśnie spotkanie z Całunem z Manoppello. Kiedy spojrzałem na to zagadkowe płótno – które jest tak cienkie, że z daleka w ogóle go nie widać, że aby je zobaczyć, musimy stanąć przed nim na wyciągnięcie ręki – poczułem głębokie wzruszenie… Oblicze Jezusa z Manoppello bardzo głęboko odbiło się w mojej duszy.
Kiedy w Bazylice św. Piotra Marin Luter po raz pierwszy zobaczył przez chwilę ten całun, określany wtedy jako Chusta św. Weroniki, najprawdopodobniej widział go pod światło i dlatego nie mógł zobaczyć żadnego obrazu. Swoje rozgoryczenie wyraził w dosadnym stwierdzeniu:Jakkolwiek wyglądałyby losy, jedno jest pewne: obok niewyjaśnionego sposobu powstania wizerunku i zachowanego przez stulecia kształtu, największym wyzwaniem dla ludzkiego rozumu jest pełna zgodność Oblicza z Chusty z wizerunkiem z Całunu Turyńskiego. O ile bowiem jesteśmy zmuszeni uznać ten zadziwiający fakt, o tyle nie jesteśmy w stanie go wyjaśnić.
Utrzymują, że na Chuście Weroniki jest utrwalone prawdziwe Oblicze naszego Pana. Tymczasem jest to kawałek jasnego lnu, który podnoszą w górę. A biedni prostaczkowie nie widzą nic poza kawałkiem jasnego lnu na czarnej desce.
Luter poprzestał na pierwszym wrażeniu, nie podszedł bliżej, aby się upewnić. Zbieranie argumentów przeciwko papiestwu, zawód i różnie uprzedzenia zamknęły Lutra na poznanie całej prawdy i sprawiły, że nazwą Chustę Weroniki „diabelskim oszustwem rzymskich papieży”.
Szczerze mówiąc, ta wypowiedź trochę przypomina mi dzisiejszych przeciwników Kościoła, którzy krytykują Kościół będąc zamkniętymi na prawdę, którą głosi i wytykając mu różne drobne błędy tak, jakby sami ich nie popełniali, a robią z nich wielkie afery. Zaś swoją wiarę opierają na próżnych złudzeniach. Widzą drzazgę w cudzym oku, a nie dostrzegają belki we własnym... hmm... =\
Szukanie oblicza Jezusa powinno być pragnieniem wszystkich chrześcijan. (...) Kiedy modliłem się przed chwilą, myślałem o dwóch apostołach, którzy spotykają Pana i pytają: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Tego samego dnia zrozumieli, że znaleźli Mesjasza. Ale ile drogi mieli jeszcze przed sobą! Nie wyobrazili sobie, jak głęboka może być tajemnica Jezusa z Nazaretu, jak Jego twarz może okazać się nieprzenikniona, tak że po trzech latach Filip, jeden z nich, podczas ostatniej wieczerzy usłyszał: "Od tak dawna jestem z wami, a nie rozpoznałeś mnie, Filipie. Kto widział mnie, widział i Ojca".
Do pełnej kontemplacji i adoracji oblicza Pańskiego nie możemy dojść o własnych siłach, ale jedynie poddając się prowadzeniu łaski. Tylko doświadczenie milczenia i modlitwy stwarza odpowiednie podłoże, na którym może dojrzeć i rozwinąć się bardziej prawdziwe, adekwatne i spójne poznanie tajemnicy, najwznioślej wyrażonej w dobitnych słowach ewangelisty Jana: "A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy" (J 1, 14).
Polecam jeszcze wywiad z Paulem Badde, autorem książki "Boskie oblicze - Całun z Manoppello".
źródła:
www.manoppello.pl
wiadomosci.wp.pl
www.sr.blandina.ofm.li
www.ch.tum.de
pl.wikipedia.org
sardolog.org
www.designboom.com
Miłujcie się! nr 4-2006
i dalej już nie pamiętam