"To ja rozmawiam z Wolskim!"
Historia, która wydarzyła się w Emilcinie w 1978 roku, do tej pory pobudza wyobraźnię milionów ludzi, którzy pamiętają medialny szum wokół tamtych wydarzeń. W historii naszego kraju nie zdarzyło się Bliskie Spotkanie III Stopnia z załogą pojazdu UFO, które byłoby tak udowodnione jak właśnie to, które wydarzyło się w Emilcinie.
Kiedy w 2005 roku postawiliśmy pomnik upamiętniający spotkanie Jana Wolskiego z dziwnymi istotami nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczaliśmy, że w tej sprawie zbierzemy tak fantastyczny materiał!
Nagrania, zdjęcia, filmy – w tej chwili o historii z Emilcina możemy napisać zupełnie nową książkę (choć słynna książka „Zdarzenie w Emilcinie” nieżyjącego już Zbigniewa Blani-Bolnara to pozycja naprawdę znakomita).
Kiedy otrzymaliśmy maila od Tadeusza Baranowskiego po prostu krzyknęliśmy z zachwytu! Oto napisał do nas słynny polski rysownik komiksów, który jednocześnie był jednym z tych osób, która badała przypadek spotkania z obcymi w Emilcinie. Po pewnym czasie okazało się, że Tadeusz Baranowski ma dla nas prawdziwy skarb (ale o tym za chwilę!).
Oto mail, który przysłał do nas Tadeusz Baranowski:
"Witam.
Tematami ufologicznymi interesowałem się od zawsze, (mam juz swoje lata, ale brakowało mi zawsze czasu na profesjonalne się w nie zaangażowanie). Chciałby poinformować, ze na prezentowanym na waszej stronie zdjęciu... to ja stoję i rozmawiam z Panem Wolskim! Byliśmy tam kilka dni po znanych wydarzeniach w trakcie wszystkich badań tam przeprowadzanych.
Z wykształcenia jestem art. plastykiem i pojechałem tam razem z Grzegorzem Rosińskim, który rysował podczas kilkudniowego tam pobytu, portrety pamięciowe sprawców porwania p. Wolskiego. Ja pracowałem jako grafik w gazetce Świat Młodych i miałem przygotowany (po tej podróży do Emilcina - jak na tamte czasy) świetny materiał do tej gazetki. Niestety nie puściła mi go do druku cenzura, bo tak się złożyło, ze w tym samym czasie poleciał na orbitę Pan Hermaszewski.
Byli tam również naukowcy z Łodzi (jak oczywiście Państwo wiecie), którzy mieli uwiarygodnić to zdarzenie. Nie było co uwiarygodniać - nikt nie miał wątpliwości!
Miałem wtedy rzeczywiście świetne materiały. Naiwne rysunki dzieci, które widziały obiekt przelatujący nad ich domostwem i które zrobiły dla mnie te rysunki, nagrania na kasetach rozmów z p. Wolskim.
Rysunki zrobione przez kolegę. Ale nie wiadomo, gdzie mógłbym ich teraz, po tylu latach szukać. /wielka szkoda... przyp. Red./
(jak to człowiek po pewnym czasie nie przywiązuje wagi i traci poczucie wartości pewnych rzeczy). Miałem także pióra tych sławetnych ptaków (co to leżały pod ławeczkami, ... żyły ale były niewładne...jak mówił Wolski). Piór tych po wysłuchaniu opowieści specjalnie szukałem wtedy po krzakach i rzeczywiście takie znalazłem. Były ucięte do najdrobniejszych pióreczek jak brzytwa - (dlatego też ptaki były nielotne). Wysłałem je niestety przed śmiercią p. Blani do niego do domu i słuch po nich zaginął. Żałuję, bo przeleżały u mnie kilkanaście lat. Widziałem także wydrukowane tu i ówdzie, UPIĘKSZONE już przez innych rysowników wersje pojazdu, który widział p. Wolski. Pisze „upiększone”, bo to co wyszło z pod ręki Rosińskiego podczas rysowania w trakcie opowieści Wolskiego jednak trochę się różniło. No, to na tyle sobie mogę pozwolić zobaczywszy się na tej u Was fotografii.
Pozdrawiam życzę samych sukcesów ludziom, których nie ograniczają żadne dogmaty!
Tadeusz Baranowski "Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Tadeusz Baranowski ma dla nas prawdziwą rewelację. Tę przyniósł kolejny mail i – trzeba przyznać – pod kilkoma osobami na pokładzie NAUTILUS-a ugięły się nogi...
"(...) bardzo mi milo, ze znaleźliście Państwo czas na odpisanie na mój list... Aby sprawdzić czy gdzieś znajduje się jakiś ślad tego rysunku, muszę przerzucić kilkadziesiąt teczek z różnego rodzaju rysunkami - swoimi i cudzymi. Obiecuje, ze poszukam i jak znajdę – prześlę go Państwu.
Grzegorz Rosiński, który na stałe osiadł w krajach Beneluksu i rysuje tam dla różnych wydawnictw, pod koniec lat siedemdziesiątych narysował, krótki kilku stronicowy epizod komiksowy wiernie oddający tamte wydarzenia. (Nawet z oszukańczą plama na kombinezonach ufonautów, o którą prosił dla zmylenia ew. oszustów p. Blania).
Epizod ten jeśli się nie mylę narysowany był do tygodnika SPIROU. Także gdzieś go miałem w domu, ale teraz muszę z kolei przejrzeć kilka roczników tego tygodnika, aby zobaczyć czy to się jeszcze zachowało.
Myślę, że to będzie bardzo interesujące dla Państwa i jeśli nie znajdę u siebie, to zdobędę tą rysowaną historyjkę przez swoich tzw. fanów, którzy mają wszystko.
Pozdrowienia. T.B.PS. w tych wszystkich rysunkach pojazdu najbardziej dla mnie problematyczna jest sprawa poprawianych przez kolejnych rysowników tzw. (jak to określał p. Wolski) - WIRÓW. Zmieniają się one z rysunku na rysunek.
P. Wolski mówił, ze najbardziej przypominają mu wałek w starej (taka, jaką ja pamiętam) maszynce do kręcenia mięsa i takie były narysowane przez Rosińskiego (i takie zaakceptowane przez Wolskiego). Mogę taki wałek sfotografować! Potem na skutek kolejnych opowieści przybierały coraz to nowe oblicze. Przesyłam taki przykład (jpg). NOL rysowany na podstawie kolejnej opowieści, ale już z kolejnymi przekłamaniami - chociaż rysownik bardzo się starał te WIRY narysować. Nie jest to rys. Rosińskiego./tb/"I jeszcze jeden mail, w którym w załącznikach znaleźliśmy prawdziwy skarb!
"Witam Szanownych Panow.
Przepraszam, ze to tak długo trwało. Mój wyjazd z W-wy nieco sie przedłużył, a ponad to musiałem ten archiwalny egz. pisma RELAX z roku 1980 wygrzebać z czeluści czasu przy pomocy moich przyjaciół. Kartki są już mocno zażółcone. Musiałem je wyskanować i trochę oczyścić w komputerze. Daje głowę, ze ich Państwo nie widzieliście! Są one ze względów dokumentalnych o tyle wartościowe i ciekawe (pomijając kwestie zawartości dymków, które musiały być do celów komiksu poddane skrótom i przeróbkom), ze tę historyjkę w postaci komiksu narysował G. Rosiński - czyli ten sam, który rysował portrety pamięciowe podczas rozmowy z p. Wolskim w Emilcinie. Rosiński jest wybitnym rysownikiem realistycznym i to co Wam przesyłam jest zgodne (rysunkowo) z tym, o czym opowiadał rolnik. Miłej lektury. Cieszę się, ze Was poznałem elektronicznie - ponieważ moje zainteresowania są od młodości zbieżne z Waszymi.
PS. Ostatni rysunek - można powiedzieć spełnia rolę puenty i miał dopełnić czytelnikowi dramaturgi (z lekkim przymrużeniem oka).
Ale też nie do końca tak jest! Ten narysowany w nim, biegnący w kierunku lasu facet to jestem ja. Coś tam zobaczyliśmy, ale być może poniosła nas wyobraźnia po tych kilku dniach pobytu w Emilcinie. Ten facet obok p. Blani z mikrofonem w ręku też ja - jeszcze młody i piękny (ale wciąż nie bogaty).
Pozdrawiam Tadeusz Baranowski"I tak w nasze ręce trafił po prostu diament – narysowany ręką samego mistrza Grzegorza Rosińskiego komiks o Emilcinie. Postanowiliśmy go zaprezentować rosnącej rzeszy fanów UFO w Polsce (oceniamy, że ta grupa liczy już kilkaset tysięcy osób i stale rośnie). Tym razem ta sprawa jest dla nas bardzo osobista. Sprawa Emilcina, pomnika postawionego w tej miejscowości i wszystkich trudnych przeżyć, które mieliśmy w związku z nią – to wszystko miało uratować pamięć o tym przypadku. Nigdy jednak nie przypuszczaliśmy, że w ten sposób rozpocznie się jedna z najbardziej zadziwiających historii, które trafiły się w Fundacji NAUTILUS. Korespondencja od pana Tadeusza Baranowskiego była dla nas najlepszym prezentem i dlatego mówimy pięknie „dziękujemy!”.
No cóż... nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić kilkadziesiąt tysięcy osób (fanów stron NAUTILUSA) na prawdziwą ucztę. Uzyskaliśmy zgodę i oto – Panie, Panowie – możecie obejrzeć chyba najbardziej unikalny dokument w historii badania przypadku Emilcina – komiks „PRZYBYSZE” narysowany przez legendarnego twórcę komiksów o kapitanie Żbiku, czyli Grzegorza Rosińskiego.
/to nie koniec sprawy Emilcina – wkrótce kolejne, mało znane materiały w sprawie tego przypadku!/
Komiks [zip]
O autorze komiksu:
Grzegorz Rosiński (ur. 3 sierpnia 1941 w Stalowej Woli) - polski rysownik i autor komiksów.
W 1967 roku ukończył Liceum Sztuk Plastycznych i Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie i przez następne 10 lat tworzył ilustracje książkowe (np. seria młodzieżowych książek wojennych Uwaga, Piegowaty! Kazimierza Dębickiego) i kolejne części komiksowych serii Legendarna historia Polski, Kapitan Żbik i Pilot śmigłowca. Był także dyrektorem artystycznym komiksowego magazynu "Relax". Obecnie mieszka na stałe w Belgii.
I na koniec najważniejsze: zadaliśmy Tadeuszowi Baranowskiemu pytanie: czy wierzył Wolskiemu? To, co odpowiedział, postanowiliśmy potraktować jak puentę do całej historii związanej z wydarzeniami w Emilcinie:
"Nie miałem żadnych wątpliwości. Ani ja, ani przybyli tam z różnymi urządzeniami naukowcy.
W tamtych czasach w ogóle trafić coś na ten temat to nawet mnie było trudno. Wręcz niemożliwe. I jak Grzegorz Rosiński rysował portrety pamięciowe, a p. Wolski na bieżąco go poprawiał to rzeczywiście zatykało wszystkich na widok tego, co powstawało na rysunku. Ten prosty człowiek opowiedział prawdę.
Żałuję, ze nie mogę odnaleźć taśm z nagranymi rozmowami z p.Wolskim, ale myślę, że takie z pewnością gdzieś istnieją, bo nie ja jeden je nagrywałem.
Ale można powiedzieć, ze jego opowieść z charakterystycznymi wyrażeniami - znam prawie na pamięć. Pomimo głębokiej wiary w fakt istnienie fenomenu nie jestem człowiekiem naiwnym.
Nie zdarza mi się oglądać NOLe - chociaż bardzo bym chciał. Tylko jeden raz widziałem w biały dzień, lecący taki obiekt nad W-wa. .
Stałem w oknie na 8- mym piętrze na ul. Międzynarodowej (Pr. Południe) rozmawiając przez telefon. Patrzyłem w kierunku PKiN. i wtedy zobaczyłem nadlatujący z ogromną szybkością z tamtej strony szary obiekt za którym (zawijał się - można by to tak nazwać) - brudnawy dymek. Ponieważ w mgnieniu oka obiekt znalazł się po mojej stronie Wisły, przerwałem rozmowę, by przebiec na drugą stronę budynku i zobaczyć, co to może być. Wybiegłem z mieszkania - korytarzyk 5 metrów, (kilka sekund) dobiegłem do drugiego okna, ale obiekt ten już znikął na horyzoncie. Co za szybkość!
I co można w takim wypadku powiedzieć?
Może kiedyś będę miał więcej szczęścia. Pozdrawiam serdecznie cały zespół."
Źródło : Fundacja NAUTILUS