Dwadzieścia cztery lata temu widzowie amerykańskiego programu "60 Minutes" poznali George'a Finna, którego talent został później uwieczniony w filmie "Rainman". George ma schorzenie znane jako syndrom uczonego, jest to tajemniczy defekt mózgu, który powoduje, że osoba posiada spektakularne, niekiedy nawet geniuszowskie wręcz zdolności umysłu, który w innym przypadku jest niezmiernie ograniczony.
Morley Safer poznał innego uczonego, Daniela Tammeta, który w Wielkiej Brytanii nazywany jest "Brain Man" (mózgowiec). W przeciwieństwie jednak do innych uczonych, nie jest on kaleką umysłowym i, co najważniejsze, potrafi opisywać własny proces myślowy. Może on być naukowym kamieniem Rosetta, kluczem do zrozumienia mózgu.
Wróćmy jednak do roku 1983, do George'a Finna, obdarowanego lub nawiedzonego, który podawał dzień tygodnia, jeśli podałeś mu jakąś datę.
"Jaki dzień tygodnia był 13 sierpnia 1911 roku?", zapytał prowadzący.
"Niedziela", odpowiedział Finn.
"A 20 maja 1921 roku?", padło pytanie.
"Piątek", odpowiedział Finn.
George Finn jest uczonym. W czasach bardziej niepoprawnych politycznie zostałby nazwany "uczonym idiotą" - upośledzoną umysłowo osobą lub autystykiem, w którego mózgu znajdował się jakiś nad wyraz dobrze działający obszar.
Zapytany, czy wie jak to robi, Finn odpowiedział prowadzącemu "Sam nie wiem, jednak samo to, że mogę dokonywać takich rzeczy, jest fantastyczne".
Jeśli wszystko to wydaje ci się znajome, to tylko dlatego, że w pięć lat po nadaniu tego odcinka "60 Minutes" Dustin Hoffman unieśmiertelnił podobnych George'owi uczonych w filmie "Rainman".
Poznajmy więc innego uczonego, o którym mowa była na początku: Daniel Tammet. To 27-letni Anglik będący prawdziwym matematyczno-pamięciowym czarodziejem.
"Urodziłem się 8 listopada 1931 roku", stwierdza prowadzący.
"Uch. Pierwszy numer. 1931. Urodziłeś się w niedzielę. W tym roku twoje urodziny wypadną w środę. Będziesz miał 75 lat", mówi Tammet.
Szacuje się, że na świecie żyje dziś zaledwie 50 prawdziwych uczonych, żaden jednak nie jest podobny do Daniela. Jest artykułowany, samowystarczalny, obdarzony niezwykłymi zdolnościami charakteryzującymi uczonego, jego kalectwo jest jednak niewielkie. Weźmy na przykład jego zdolności matematyczne.
Poproszony o pomnożenie 31x31x31x31, Tammet szybko - i dokładnie - odpowiedział "923,521".
A to nie tylko liczenie. Jego niesamowity dar pamięci jest wprost oszałamiający. Wystarczy, że pokażesz mu przez moment długi ciąg cyfr, a on bezbłędnie ci go wyrecytuje. Potrafi także recytować na wspak.
A takie rzeczy to dla Daniela Tammeta zaledwie rozgrzewka. Najpierw zrobił furorę w Oksfordzie, gdzie publicznie recytował niekończący się ciąg cyfr składających się na liczbę "Pi". "Pi", taka jakiej używamy, zwykle jest zaokrąglona do 3,14, jednak jego numery ciągną się właściwie w nieskończoność.
Daniel studiował sekwencje - tysiące cyfr w przeliczeniu na jedną stronę.
"Mogę usiąść i wręcz zajadać się nimi. Wchłaniałbym setki cyfr jednocześnie", mówi Daniel.
Przygotowanie zajęło mu kilka tygodni i gdy Daniel wybierał się do Oksfordu, gdzie arytmometr sprawdzał każdą cyfrę, dał upust swojej nadzwyczajnej pamięci.
Tammet twierdzi, że jest w stanie wyrecytować w obojętnie jakiej kolejności 22514 cyfr. Zajmuje mu to pięć godzin i nie popełnia przy tym ani jednego błędu.
Naukowcy mówią, że pamięć Daniela jest naprawdę nadzwyczajna. Doktor V. S. Ramachandran i jego zespół z Kalifornijskiego Centrum Badań nad Mózgiem zbadali Daniela po jego wyczynie z liczbą "Pi".
Co on o tym sądzi?
"Byłem zaskoczony jego artykulacją i inteligencją a także jego zdolnościami do oddziaływań społecznych i dokonywania introspekcji swoich własnych zdolności", mówi doktor Ramachandran.
W chwili gdy ta introspekcja jest u uczonych niezwykle rzadka, zdolność Daniela do opisywania pracy swojego umysłu może być bezcenna dla naukowców zajmujących się badaniem mózgu, naszego najmniej zrozumianego organu.
Wyrecytowanie liczby Pi do 22 500 miejsca
po przecinku zajęło Danielowi nieco ponad 5 godzin
"Wielką tajemnicę stanowi nawet to, jak obliczamy 17 minus 9. Czy wiesz, w jaki sposób małe galaretkowate wstążki wewnątrz mózgu dokonują takiego obliczenia? My tego nie wiemy", wyjaśnia doktor Ramachandran.
To może się wydawać przeciwne logice, ale Ramachandran sądzi, że geniusz uczonego właściwie może być rezultatem uszkodzenia mózgu. "Jest taka możliwość, że wiele innych części mózgu działa anormalnie lub podnormalnie. Pozwala to pacjentowi przesunąć wszystkie jego zasoby uwagi na pozostałą część", wyjaśnia. "Jest na to wiele klinicznych dowodów. Niektórzy pacjenci dostają ataku i nagle poprawiają się ich zdolności artystyczne".
Ta teoria dobrze pasuje do Daniela. Mając cztery lata dostawał silnych ataków epilepsji. Wierzy, że owe ataki przyczyniły się do jego obecnego stanu. Numery przestały być już tylko numerami, on sam zaś rozwinął rzadkie skrzyżowanie zmysłów znane jako synestezja.
"W mojej głowie cyfry widzę jako kolory, kształty i konstrukcje. Gdy widzę długi ciąg, ów ciąg tworzy w moim umyśle obrazy", wyjaśnia Tammet. "Mogę w ten sposób zwizualizować każdą liczbę, nawet do 10 000, posiada ona kolor, kształt i budowę".
Na przykład gdy Daniel, jak mówi, widzi liczbę "Pi", wykonuje nagłe obliczenia, jednak nie liczy, tylko mówi, że odpowiedź jawi mu się jako krajobraz kolorowych kształtów.
"Kształty nie są statyczne. One są pełne koloru. Są pełne budowy. W pewnym sensie są one pełne życia", mówi.
Zapytany, czy są piękne, Tammet odpowiada: "Nie wszystkie. Niektóre są paskudne. 289 jest brzydką liczbą. Bardzo jej nie lubię. Podczas gdy na przykład 333 jest dla mnie piękna. Zaokrągla się. Ona jest..."
"Pulchna", wtrąca prowadzący.
"Dokładnie. Ona jest pulchna", zgadza się Tammet.
Jeszcze przed rozwinięciem tych nadzwyczajnych umiejętności w dzieciństwie nikt, nawet matka Jennifer, nie wyczuł, że Daniel jest cudownym dzieckiem. Był jednak inny.
"Daniel stale coś liczył", wspomina Jennifer. "Myślę, że pierwszą rzeczą, jaka go zaczęła interesować w książkach, były numery stron. On po prostu uwielbiał liczyć".
Zapytana, czy sądzi, że istnieje związek między epilepsją a jego rzadkim talentem, odpowiada: "On zawsze się odróżniał od innych - gdy miał kilka tygodni, zauważyłam, że się różni. Nie jestem tego całkowicie pewna, wydaje mi się jednak, że te ataki mogły wzmóc u niego te zdolności".
U Daniela zdiagnozowano także syndrom Aspergera - łagodną formę autyzmu. Uczynił on dzieciństwo Daniela bolesnym.
"Czasami, będąc podekscytowanym, klaskałem, rozwiągałem palce lub szarpałem się za warhi", wspomina Tammet. "Oczywiście dzieci to widziały i zaczynały te moje gesty powtarzać i mnie drażnić. Wtedy zatykalem uczy i bardzo szybko liczyłem potęgi dwójki. 2, 4, 8, 16, 32, 64..."
"Liczby były moimi przyjaciółmi. Nigdy bym ich nie zamienił. Tak, one były godne zaufania. Mogłem im zaufać", mówi Daniel.
Daniel jednak nie opuścił w pełni tajemniczego więzienia autyzmu, co się zdarza wielu uczonym. Sądzi, że jego duża rodzina mogła go właściwie zmusić do przystosowania się.
"Ponieważ moi rodzice mając dziewięcioro dzieci musieli się nieźle uwijać, żeby sobie z nami poradzić, zrozumiałem, że musiałem zrobić coś dla siebie", mówi Daniel.
Daniel prowadzi obecnie swój sieciowy biznes edukacyjny. On i jego kolega Neil, wbrew jego sławie, próbują utrzymać niski profil.
Daniel nadal posiada pewne ograniczenia związane z autyzmem. "Trudno mi przejść przez ulicę, gdy wokół mnie jest dużo ludzi. Jeśli jest duży hałas, zatykam uszy, aby od niego uciec", mówi.
Ten niepokój trzyma go blisko domu. Nie może nigdzie jeździć, rzadko chodzi na zakupy i naprawdę trudno mu znaleźć dobrą plażę ze względu na nieodpartą pokusę policzenia wszystkich ziarenek piasku. Ta przypadłość objawia się też na inne sposoby, na przykład każdego ranka bardzo dokładnie odmierza sobie porcję płatków owsianych: musi być dokładnie 45 gramów owsianki, nie więcej, nie mniej.
Daniel został ostatnio przedstawiony w brytyjskim programie dokumentalnym zatytułowanym "Brainman" (mózgowiec). Producenci postawili przed nim wyzwanie nie do przejścia: miał się nauczyć obcego języka w ciągu tygodnia - i to nie byle jakiego, ale islandzkiego, uznawanego za jeden z najtrudniejszych do nauczenia się języków.
Daniel przygotowywał się w Islandii i miał własną praktykę z opiekunem. Gdy nadeszła chwila prawdy i Daniel pojawił się w programie telewizyjnym, prowadzący program powiedział: "Byłem zdumiony. Odpowiedział na nasze pytania. Zrozumiał je bardzo dobrze i moim zdaniem jego gramatyka również była bardzo dobra. Jesteśmy bardzo dumni z naszego języka i z tego, że ktoś jest w stanie płynnie się nim posługiwać po zaledwie tygodniu nauki, on jest wielki".
"Czy sądzi pan, że Daniel w pewnym sensie reprezentuje prawdziwą ścieżkę do dalszego zrozumienia pracy naszego mózgu?", zapytał prowadzący.
"Myślę, że w nauce wielokrotnie mogłoby paść takie stwierdzenie, w końcu coś co wygląda początkowo na zwykłą ciekawość często prowadzi do zupełnie nowego kierunku badania", odpowiedział Ramachandran. "Czasami tacy ludzie dostarczają złotego klucza. To nie zdarza się zawsze. Czasami są to tylko mumbo-jumbo. Ale w wypadku uczonych może to być prawda".
Daniel kontynuuje współpracę z naukowcami chcącymi zrozumieć jego zdumiewający mózg. Jest jednak niechętny staniu się czymś, co sam nazywa "odgrywającą pieczęcią" i odrzuca większość ofert wykorzystania jego nadzwyczajnych umiejętności.
"Ludzie ciągle mnie proszą o wybieranie numerów na loterię. Albo o wymyślenie maszyny czasu. Albo też o wyjście z jakimś wielkim odkryciem", wyjaśnia. "Moje zdolności nie oznaczają jednak, że mogę robić wszystko".
Napisał jednak książkę zatytułowaną "Born on a Blue Day", opowiadającą o jego doświadczeniach.
Wygłasza także motywacyjne przemówienia dla rodziców autystycznych dzieci - jest to jeszcze jeden dar jego nadzwyczajnego mózgu.
Jednak pod koniec dnia - u geniusza lub nie - tenże mózg pracuje różnie.
"Jedna godzina od zakończenai spotkania i zapomnę jak wyglądasz. Trudno mi będzie rozpoznać cię ponownie, gdy znów się zobaczymy. Zapamiętam twoją chusteczkę. Zapamiętam też, że masz w rękawie cztery guziki. Zapamiętam także typ krawata, który nosisz. To są szczegóły, które zapamiętuję", mówi Tammet prowadzącemu.
To są szczegóły, które powodują, że wszyscy jesteśmy tak różni. Jeden człowiek może postrzegać cyfry jako nudną konieczność nowoczesnego życia, inny widzi je jako istotę życia.
"Pi to jedna z najpiękniejszych rzeczy w całym świecie i jeśli mogę zauważyć radość w numerach, jeśli mogę zrobić coś dla świata poprzez moje pismo i mowę, wtedy czuję, że robię coś pożytecznego", mówi Daniel.
CBS News, 28 styczeń 2007
Tłumaczenie: Ivellios, http://www.paranormalium.pl