Tatik, nie jest to nic ciekawego
. Odkąd byłem dzieckiem miałem bardzo rozbudowane poczucie świadomości. Wiedziałem że jestem wyjątkowy i będe wyjątkowy. No cóż, spełniło się. Ciężko określić co czułem dawno temu, bo nawet teraz nie mogę określić tego uczucia świadomości że jestem człowiekiem. Zobrazuję to tak :
Załóżmy że ulicą idzie sobie Pan Stefan. Stefan jest wiecznie zapracowany, odczuwa wiele stresów i stara się wyżywić rodzinę. Nagle, widzi wypadek samochodowy. Krew i flaki latają dookoła. Co myśli Stefan po otrząśnięciu się z szoku ? Zapewne jest świadomy kruchości swojego życia, tego że on też jest tylko człowiekiem który w każdej chwili może zginąć.
Stefan żył klka lat z obrazem tragedii w oczach. Postanowił zrobić coś czego nie robił od bardzo dawna. Poszedł do kościoła, uklęknął przed ołtarzem i zaczął się modlić. Poczuł, że mimo tego iż jest okruchem wszechświata, jest też kimś kogo stworzyła siła wyższa i był pewny że Bóg ma dla niego jakieś zadanie.
Zapewne jest mnóstwo ludzi którzy czują coś takiego tylko i wyłącznie pod wpływem chwili. Idąc do szkoły, pracy, pijąc piwo skupiają się na chwili obecnej, na tym co dzieje się tu i teraz.
A teraz wyobraźcie sobie 6-latka który w wolnych chwilach obserwuje chmury i zastanawia się, czemu Bóg stworzył go takim, jakim jest...
Wyobraźcie sobie 17-latka, który wpatruje się w nocne niebo i oczekuje odpowiedzi na to co jest w nim zakorzenione od najmłodszych lat.
To ja...
Mimo tego, nie wyróżniam się (zbytnio). Mam słabe oceny, marzę o tym żeby pracować w wymarzonym zawodzie (nie uwierzycie, ale chciałbym być grabarzem...
), jestem uzależniony od nikotyny i muzyki. Otaczam się ludźmi mądrymi (niekoniecznie inteligentnymi), kocham piękno i naturę. Jestem krytyczny jeśli chodzi o społeczeństwo i nienawidzę głupoty. Poprostu - jestem człowiekiem. I wiem o tym.