Mój nick jest Maja, lecz nie jest to właściwie jedyny powód, dlaczego chciałabym zająć się losem naszych małych sprzymierzeńców, czyli pszczół.
Coś złego dzieje się na świecie, wymierają masowo pszczoły, niewiadomo na ile są za to odpowiedzialne na przykład nasze zmiany, które wywołujemy w przyrodzie, takie jak na przykład opryski chemiczne upraw, nie wspominając już o rozpylaniu, rozrzucaniu i sianiu chemicznych środków, oficjalnie dla poprawienia ilości i jakości plonów.
Jak by nie było, kiedy wyginą pszczoły, z powierzchni Ziemi zniknie co najmniej jedna trzecia naszego pożywienia.
Jest to dużo większy problem niż wmawiane nam ocieplenie klimatu, czy coraz bardziej widoczne zmiany tektoniczne topiących i wynurzających się obecnie płyt kontynentalnych, choć wszystko w jakiś sposób jest na pewno bardziej niż sobie z tego zdajemy sprawę, ze sobą powiązane.
Nie chcę wyciągać tutaj żadnych wniosków, czy popierać żadnych spiskowych teorii, lecz chcę zaznaczyć, iż na przykład już w marcu 2007 roku tylko w Chorwacji w ciągu testowanych 48 godzin wyginęło pięć milionów pszczół.
Najgorzej sprawa wygląda tam, gdzie najwięcej jest ingerencji chemicznych, zarówno w powietrzu jak i glebie. I tak, w Stanach Zjednoczonych, gdzie populacja pszczół w ciągu ostatnich kilku lat spadła prawie o połowę, po raz pierwszy od osiemdziesięciu lat trzeba było sprowadzać pszczoły z Australii. Lecz co będzie tam teraz po tych olbrzymich powodziach, które tak pustoszą ten zmieniający swe ukształtowanie terenu kontynent? I czy na powrót nie będzie trzeba tam importować pszczół, na przykład z Afryki? Byleby tylko znów nie stało się to, co wydarzyło się, kiedy to w roku 1956 rząd brazylijski postanowił, że kraj będzie największym producentem i dostawcą miodu na świecie - sprowadzone wówczas pszczoły afrykańskie skrzyżowane z lokalnymi, rozmnożyły się liczebnie w tropikalnych lasach, są agresywne wobec ludzi; odpowiadają już za blisko 1000 zgonów, z czasem przedostały się nawet na inne kontynenty. Obcy podgatunek, który od dziesięcioleci stara się zawładnąć kontynentem amerykańskim i woli zginąć niż się poddać. Być może dla ludzi walka ta już jest przegrana, bo mordercze pszczoły atakują rojem, liczącym kilkaset tysięcy osobników, w ofiarę wbijana jest potworna ilość kilku tysięcy żądeł, a taka ilość jadu zabija. Potrafią ścigać ofiarę nawet przez czterysta metrów, kiedy wskoczy się do wody potrafią czekać aż ofiara się wynurzy.
Można spekulować czy ten afrykański gatunek pszczół jest faktycznie aż tak niebezpieczny i tak bezwzględny?
Czy sprawa jego powstania wynika tylko i wyłącznie z niekonsekwencji biologów i apidologów (apiologia, melitologia dział entomologii- czyli nauka o pszczołach)?
Czy obecne wytruwanie wszystkich pszczół nie jest jakimś ludzkim odwetem, czy planem unicestwienia przede wszystkim tej groźnej ich odmiany? Odmiany zamieszkującej południową Afrykę, która przez ludzką chciwość i chęć zabawy w "Pana Boga", zawładnęła już Ameryką Południową i środkową i częściowo Północną. Obecnie można powiedzieć, że pszczoły te opanowały dziewięć amerykańskich stanów i wędrują dalej, ludzie się ich panicznie boją. Afrykańskie pszczoły miodne słyną z pobudliwości i niezwykłych umiejętności przystosowawczych, dość szybko rozszerzają naturalny zasięg występowania.
Zagrażają nie tylko ludziom, ale i innym pszczołom ze względu na fakt, iż wypierają także europejski gatunek pszczoły miodnej, która od stuleci zamieszkiwała obie Ameryki; pszczole, której zawdzięcza się prawie połowę zbiorów.
Pszczoły zabójcy to inny podgatunek, szybko przechodzą do ataku i zachowują się agresywnie przez dobę, długo trwa zanim się uspokoją, pokonują kilometry zakładając po drodze gniazda. W kilka dni zmieniają ul w siedlisko zabójców. Istnienie tych morderczych pszczółek w ilości już grubo ponad miliona jest dziełem jednego człowieka.
Choć podobno istnieją głosy farmerów, że za obecną zagładę pszczół znów odpowiedzialna jest w Ameryce konspiracja i chęć zniszczenia "afrykańskiej odmiany", jednak i w masowemu wymieraniu obecnie podlegają też i pszczoły w Europie. W Niemczech ich liczba w ciągu ostatnich kilku lat zmniejszyła się o połowę.
Polska to ponad 1,1 miliona pszczelich rodzin, gdzie każda z nich w zależności od pory roku, kiedy to czasem, aby nie musieć dokarmiać pszczół zimą, co jest dla hodowców nieopłacalne, jeszcze zabija się dziewięć dziesiątych tych owadów zmniejszając ich populację z normalnie funkcjonujących 100 tysięcy osobników latem, do zaledwie 10 tysięcy zimą (przeciętnie w jednym roju). Zatem latem, po odrodzeniu się roju tych naszych małych pomocników, lata sobie ich u nas około110 miliardów.
Tadeusz Sabat, prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego, ostrzega, że każdego roku coraz nagminnej występuje zjawisko masowego ginięcia pszczół nawet o jedną dziesiątą.
Media na całym świecie trąbią na alarm nazywając zjawisko beepocalipse (czyli z angielska bee - pszczoła i calipse- upadek). Zjawisko ma już nawet swą naukową nazwę, która brzmi: Colony Collapse Disorder (CCD), czyli destruktywny zanik kolonii.
Tytuł filmu: National Geographic- Milczenie pszczół
Czas trwania: 46, 55 min.
Link do filmu:
http://www.wgrane.pl...b60f516eac6ef4c