Nie wiem, czy ktoś już coś takiego napisał, bo nie chce mi się czytać całych 21 stron tego tematu, ale tu ode mnie jak ja to widzę:
Moim zdaniem nie da się zacząć o czymś intensywnie myśleć i w to wierzyć "ot tak".
Choćbym nie wiem jak bardzo mocno myślał, marzył, wizualizował posiąście samochodu to i tak ostatecznie to mi nic nie da, bo i tak w środku tak naprawdę sądzę, że po cholerę mi auto, na którego jeżdżeniem nie mam prawa jazdy, nie stać mnie na jego utrzymanie i nie chce mi się o nie dbać.
Zwłaszcza w naszym kraju tak to jest - każdy chce być młody, piękny i bogaty, ale tak naprawdę nie jest im to do szczęścia potrzebne, uważają, że bogaci ludzie są szczęśliwi, bo są bogaci, a powiem szczerze - znam bardzo dużo przeszczęśliwych osób, które nie mają kasy, nie jeżdża porsche, ani nie mieszkają w pięknej willi, a są bardzo szczęśliwi i zadowoleni ze swojego życia.
Tak samo znam (we własnej rodzinie) osoby, które zarabiają naprawdę grubą forsę, ale życie mają spieprzone, a tu wcale nie chodzi o typa, który jest typem biznesowego skur**syna, który wszystkich traktuje jak gówno, tylko człowieka, który ma swoją pasję, zna się na tym co robi, jest w tym wręcz genialny no i ma z tego dużo pieniędzy - siedzi w zarządzie sporej firmy jako dyrektor, wszystko jest spoko, ale jest po rozwodzie, płaci alimenty na trójkę dzieci, utrzymuje czwarte z drugą kobietą, która zresztą też jest rozwódką i ma już córkę, a w gruncie rzeczy i tak im się nie układa, ciągle jakieś sprzeczki, fochy kłótnie - to się nie nazywa szczęście.
To o czym mowa w Sekrecie to imo nie może być taka przypadkowa zachcianka, tylko wiara i potrzeba prosto z serca.
Same przejawy takich rzeczy jakie są opisane w sekrecie już sam parę razy przeżyłem parę razy - nie znałem wtedy
sekretu jeszcze. Tylko, że nie były to rzeczy wielkiej skali, wręcz powiedziałbym, że drobnostki, które sprawiły mi dużą przyjemność, uszczęśliwiły mnie itp.
Pierwszy z nich, jest powiązany z moją klubową miłością - Anią, trenowaliśmy wioślarstwo w jednym klubie, rozmawialiśmy czasem, często wracaliśmy po treningach do domu razem (mieszkamy blisko siebie), no i mi odstrzeliło i się zakochałem, często o niej myślałem.
Raz w jednej z bydgoskich galerii byłem po buty i myślałem, że fajnie by było spotkać Anię w ów galerii, a, że to całkiem możliwe, to wyobrażałem sobie takie spotkanie - do tego stopnia, że faktycznie poczułem się już tak jakbym ją miał przed oczyma. No i co najciekawsze, kilka chwil później, patrzę - siedzi na ławce w galerii - tak więc moje małe marzenie się ziściło.
Drugi - regaty wioślarskie - byłem szlakowym ósemki - zawsze przed regatami mówiłem, że moja osada wygra, że wrócę ze złotem na szyi i nie dopuszczałem do siebie w ogóle myśli, że moja ósemka może być druga - no i tak się działo, w ówczesnym sezonie żadnych regat nie przegrałem.
Trzeci - zlot perkusistów 2009 - wyścigi na pojedynczej stopie (łopatologicznie mówiąc - ile razy jesteś w stanie tupnąć w pedał przez minutę
), wystartowałem zupełnie przez przypadek, bo się w ogóle wstydziłem, ponieważ startowały tam moje największe autorytety, ludzie, którzy byli wiele lepszymi perkusistami ode mnie, z których często brałem przykład. No ale ostatecznie wystartowałem, było o co walczyć - stopka podwóna warta wówczas 3100zł - jedno z moich największych perkusyjnych marzeń wtedy. Jak usiadłem przed licznikiem, to już włączyło mi się myślenie typowo sportowe - jak już gram to muszę tak grać, żeby wygrać, po moim starcie okazało się, że mój wynik przoduje, ale jeszcze kilka osób po mnie - no i myśl o zwycięstwie tak silnie utkwiła mi w głowie i tak mocno tego chciałem, że faktycznie ostatecznie wygrałem ten konkurs i złapałem przy okazji zajawkę na wyścigi perkusyjne - teraz jeżdżę na poznańskie zloty wygrywać konkursy szybkościowe.
Podobnych sytuacji pewnie znalazłbym więcej, gdybym się głębiej zastanowił.
A teraz powracając do tego co napisałem na początku:
Jeśli naprawdę i z całego serca czegoś chcesz to się to spełni, jednak trzeba chcieć tego naprawdę szczerze i od serca, bo worka z kasą nie umieścisz sobie tam na siłę!
Co do samego
sekretu - sam się zastanawiałem jak to jest, zacząłem myśleć o pieniądzach - najprostsza chęć posiadania, bo zawsze ich jest mało, no, ale nic z tego.
Żeby coś się spełniło, trzeba czuć do tego miłość, przywiązanie i musi nam naprawdę mocno na tym zależeć - to się nie bierze znikąd.