Napisano 23.10.2013 - 18:59
Napisano 25.10.2013 - 03:21
A propos oceanu, słyszałem, że naukowcy uważają, że znamy dopiero 3% gatunków istot żyjących pod wodą (roślin i zwierząt).
Napisano 26.10.2013 - 00:05
Napisano 07.08.2014 - 08:56
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że oceany są niezbadane. Są na pewno, i rządy niektórych państw wiedzą co tam jest. Ukryją prawdę tak samo jak na inne tematy (Roswell)
A tak a propo, ciekawe ujęcie dłoni pod wodą, i jak zrobicie pauzę w odpowiednim momencie to widać twarz "szaraka" 24s
https://www.youtube....h?v=iuXPdQqMYW0
Użytkownik hud edytował ten post 07.08.2014 - 08:56
Napisano 07.08.2014 - 14:21
Jeśli uważasz, że oceany są zbadane, to albo nie znasz ich realnej głębokości albo nie wiesz co to jest ciśnienie. Jeśli wynajdziesz materiał, z którego zrobisz urządzenie służące do obserwacji dna oceanu, tak aby nie zmiażdżyło go ciśnienie, następnie spuścisz je na tyle nisko żeby móc to zrobić oczywiście zachowując jego zdolność przesyłu dodatkowo oświetlając dno oceanu to będziesz mógł wyjawić nam jego sekrety tak jak ujawniasz konspiracje rządowe, powodzenia!
Napisano 07.08.2014 - 23:38
Przecież byli już batyskafami na dnie rowu marjańskiego..
A propos oceanu, słyszałem, że naukowcy uważają, że znamy dopiero 3% gatunków istot żyjących pod wodą (roślin i zwierząt).
Skąd oni wiedzą ile jeszcze nie odkryli? Zawsze mnie intrygował ten paradoks.A może znamy 30% ? a może 95% ? No skąd oni to wiedzą niech mnie ktoś oświeci bo w moium mózgu barbarzyńcy nie znajduje żadnego wyjaśnienia ich toku rozumowania.
Napisano 08.08.2014 - 05:22
no właśnie, przecież eksplorowali już tą największą głębinę.
nie można wykluczyć że USA na przykład nie ma dużej ilości takich statków które przeszukały dno oceanów świata.
Napisano 08.08.2014 - 08:13
To jak z lotem na księżyc, można dotrzeć do jakiegoś tam celu, chwilę popatrzeć i tyle, później pochwalić się że się było, ale chyba piszemy tutaj o eksploracji? Biznes jest zbyt drogi, ryzykowny i nie dysponujemy technologią żeby to robić na szeroką skalę.
Napisano 14.02.2016 - 10:10
Całkiem niedawno badacze morskich głębin USA zanurzyli w najgłębszym miejscu Oceanu Spokojnego, w Rowie Mariańskim (10911 m), specjalny aparat na platformie wyposażony w systemy telewizyjne i niezwykłej mocy urządzenia oświetlające.
Po kilku godzinach od zanurzenia aparatu doszło do niezrozumiałego, niezwykłego zdarzenia. Otóż na ekranach monitorów w świetle silnych reflektorów pojawiły się nagle sylwetki jakichś dużych postaci, a jednocześnie mikrofony przekazały przeraźliwe dźwięki rozdzieranego żelaza i głuche, złowieszcze uderzenia.
podwodne ufoKiedy długo oczekiwana platforma badawcza, dosłownie naszpikowana nowoczesną aparaturą wypłynęła na powierzchnię oceanu, zdumienie badaczy nie miało granic. Ta niezwykle mocna i wytrzymała konstrukcja była poskręcana do niepoznania.
Mimo woli przychodzi do głowy myśl, że jacyś wysoko rozwinięci Przybysze, aby nie rzucać się w oczy ludziom, organizują potrzebne im bazy (oczywiście w nieznanych nam celach) na dnie mórz i oceanów. Nie jest to myślenie bezpodstawne. Potwierdza je szereg faktów.
Zarówno archiwa marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, jak i Rosji zawierają meldunki z obserwacji podwodnych obiektów, a także nieznanych obiektów latających, które wynurzały się z wody albo zapadały się w głębiny.
Analizując zdarzenia ufologiczne na wodach, członek sekcji podwodnych badań oceanograficznych Akademii Nauk Związku Radzieckiego sporządził następujące zestawienie:
50% spotkań z UFO związanych jest z oceanem,
15% – z jeziorami,
35% – z lądem.
Wygląda na to, że Przybysze z kosmosu wyraźnie preferują środowisko wodne. Stąd też wyjątkowo cenna jest baza danych o UFO będąca w posiadaniu marynarki wojennej. Wodna statystyka tych obserwacji wygląda tak:
44% obserwacji spotkań z wodnymi UFO przypada na Atlantyk,
16% – Ocean Spokojny,
10% – Morze Śródziemne,
30% – wszystkie pozostałe akweny.
Znany amerykański badacz zjawisk paranormalnych i zarazem popularny publicysta Ivan Sanderson, który wiele lat poświęcił na badanie archiwów marynarki wojennej USA, wysunął hipotezę o istnieniu na naszej planecie wysoko rozwiniętej podwodnej cywilizacji pozaziemskiego pochodzenia. W podobnym duchu wypowiada się weteran rosyjskiego wywiadu, kapitan Igor Barkłaj. Według rosyjskich danych, oceaniczne UFO często pojawiają się w rejonach zgrupowania sił floty rosyjskiej albo NATO. Są to często Wyspy Bahama i Bermudy, Puerto-Rico i akweny wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Właśnie tam, według opinii wielu ekspertów, położone są podwodne bazy UFO. Szczególnie obserwuje się niezidentyfikowane obiekty w najgłębszym rejonie Atlantyku – na południu Trójkąta Bermudzkiego i w basenie Morza Karaibskiego. Co ciekawe, zachowują się tam zupełnie nie jak goście, ale jakby byli u siebie.
Oto kilka przykładów:
OCEAN ATLANTYCKI
W latach 70 amerykańska marynarka wojenna prowadziła próby aparatury łączności podwodnej. Na Atlantyku znajdował się okręt, który odbierał próbne sygnały z wybrzeża. Nagle zaczęły dochodzić do odbiornika sygnały podobne do wysłanych, ale zmodyfikowane. Analiza wykazała, że nie jest to echo pierwotnego sygnału. Zlokalizowano źródło tych sygnałów. Znajdowało się ono na głębokości 8 kilometrów. Wówczas nie udało się rozszyfrować informacji. Próbę ponowiono w ostatnich latach z pomocą komputerów Pentagonu. O rezultatach oczywiście nie powiadomiono opinii publicznej.
W tym samym mniej więcej okresie rosyjska atomowa łódź podwodna kierowała się w stronę Wysp Bermudzkich. Załoga odnotowała wówczas wiele niezwykłych zjawisk: a to przyrządy nawigacyjne przestawały działać, a to powstawały silne zakłócenia, przy czym niektóre z nich były wyraźnie wywołane sztucznie. Przyrządy rejestrowały wielokrotnie przemieszczanie się materialnych obiektów z niewiarygodną prędkością. Była ona rzędu 230 węzłów, czyli ok. 400 km/h. Taki wynik trudno osiągnąć nawet na lądzie – co najwyżej w powietrzu. W wodzie opory ruchu są gigantyczne. Wniosek jest jeden: istoty, które zbudowały takie pojazdy, znacznie przewyższają nas pod względem rozwoju techniki.
OCEAN SPOKOJNY
Marynarze rosyjskiej marynarki wojennej, podczas ćwiczeń na odległych akwenach Pacyfiku, obserwowali wiszące cylindry, z których wylatywały mniejsze obiekty w kształcie talerza, zanurzały się w wodzie i wracały do cylindra-bazy. Po pewnym czasie cylindry oddaliły się.
Marynarze z rosyjskiego krążownika obserwowali w 1972 r. w rejonie Wysp Kurylskich absolutnie niepojęty dla nich obiekt, który przez pewien czas latał nad okrętem, a potem nagle – dosłownie jak kamień – spadł z nieba do oceanu. Był podobny do kuli, ale przed zanurzeniem się w wodzie przybrał kształt stożka. Najbardziej zadziwiające przy tym było to, że uderzając w wodę nie spowodował żadnych rozbryzgów.
MORZE CZARNE
W roku 1966 flota radziecka prowadziła zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia na Morzu Czarnym. Dowództwo zmuszone było przerwać manewry z powodu pojawienia się w rejonie zgrupowania okrętów dużej ilości kulistych i cygaropodobnych obiektów. Poruszały się one dosyć chaotycznie na dużej wysokości, jednak doskonale widoczne były nawet nieuzbrojonym okiem. Jeden z nich opuścił się na powierzchnię wody, szybko przemknął po niej, a potem skrył się pod wodą nie wypływając więcej.
JEZIORO BAJKAŁ
Bardzo duże wrażenie robią obserwacje UFO w Bajkale. W kilometrowych głębinach tego jeziora marynarze nie raz widzieli świecenia przypominające reflektory oraz błyski podobne do elektrycznego spawania, a także wylatujące z wody nieznane obiekty w postaci świecących dysków i srebrzystych cylindrów.
Latem 1982 r. nurkowie wojskowi podczas ćwiczebnych zanurzeń w wodach Bajkału kilka razy niemal zderzyli się z podwodnymi pływakami w obcisłych, srebrzystych kombinezonach, całkiem podobnych do ludzi, tyle tylko, że trzymetrowego wzrostu. Na dodatek, na głębokości 50 metrów nie mieli ani akwalungów, ani jakichkolwiek innych aparatów. Za to głowy skrywali w kulistych kaskach. Próba złowienia nieznanych nurków przez marynarzy skończyła się tragicznie. Z siedmioosobowej grupy, która usiłowała to zrobić za pomocą sieci, trzech marynarzy zginęło, a reszta została kalekami.
Fakty pokazują w sposób oczywisty, że nie jesteśmy na Ziemi sami. Można nawet założyć, że w głębinach wód równolegle z nami istnieje jeszcze jedna, starsza cywilizacja. Albo, że są to przybysze z innych światów, skrywający się przed nami głęboko pod wodą.
Napisano 14.02.2016 - 10:46
Wygląda na to, że Przybysze z kosmosu wyraźnie preferują środowisko wodne.
Biorąc pod uwagę, że tylko ok 5% powierzchni dna oceanów do tej pory zbadano, a nasza wiedza o nich jest mniejsza niż o Księżycu, czy Marsie, to raczej nie powinno nikogo dziwić.
Kiedyś przypadkowo trafiłem na filmik poglądowy obrazujący jak naprawdę głęboki jest ocean i pomimo tego, że w sumie człowiek o tym wie, to dopiero jak to zobaczy na porównaniach, to naprawdę zaczyna to dostrzegać.
Niewykluczone, że ten filmik się tutaj już pojawił ale i tak go wrzucę, bo naprawdę robi wrażenie i pasuje jak ulał do tego, co napisał Kronikarz wyżej.
Czy kogoś jeszcze dziwi, że, tak naprawdę, w tych głębinach może kryć się dokładnie wszystko?
Napisano 14.02.2016 - 10:57
Powiem Ci, że ja mam taki lęk przed ogromnymi podwodnymi przestrzeniami. Może wynika to z faktu, że nie masz kontroli nad tym co stamtąd wypłynie albo co się tam znajduje. A, że żyją tam ogromne zwierzęta, to tylko potęguje niepokój...
Takie podwodne bazy, dla cywilizacji daleko bardziej rozwiniętej od naszej, mogą być idealnym rozwiązaniem. Siedzą sobie i obserwują nas a my ich nie widzimy.
Napisano 17.07.2017 - 23:09
Z tymi ćwiczeniami radzieckich nurków w Bajkale to było tak:
latem 1982 roku Mark Sztejnberg oraz porucznik pułkownik Gienadij Zwieriew przeprowadzali okresowe szkolenia nurków rozpoznawczych ("płetwonurków") z regionów Turkestanu i Azji Środkowej. Ćwiczenia odbywały się na jeziorze Issyk-Kul, głębokim zbiorniku wodnym w rejonie Transylijskiego Ałatau.
Dość nieoczekiwanie oficerom złożył wizytę bardzo wysoko postawiony urzędnik, major-generał W. Demianko, dowódca radzieckiej Służby Nurków Wojskowych w ramach Sił Inżynieryjnych Ministerstwa Obrony. Przybył, by poinformować miejscowych oficerów o nietypowym zdarzeniu, które miało miejsce w Transbajkalskim oraz Zachodniosyberyjskim okręgu wojskowym. Tam, w trakcie wojskowych ćwiczeń podwodnych, płetwonurkowie spotkali zagadkowych pływaków, bardzo podobnych do ludzi, lecz odróżniających się ogromnymi rozmiarami (prawie trzy metry wzrostu!).
Pomimo lodowato zimnej wody, pływacy mieli na sobie ściśle przylegające kostiumy. Na głębokości pięćdziesięciu metrów owi "pływacy" nie posiadali ani sprzętu do nurkowania ("akwalungów"), ani żadnych innych akcesoriów, a jedynie kuliste hełmy zakrywające ich głowy.
Miejscowy dowódca wojskowy (dość wstrząśnięty tymi spotkaniami) podjął decyzję o schwytaniu jednego z tych stworzeń. W tym celu wysłano specjalną grupę siedmiu nurków pod wodzą oficera.
Gdy płetwonurek próbował złapać stworzenie w sieć, cała grupa została wyrzucona na powierzchnię wody przez jakąś potężną siłę. Teraz, ponieważ autonomiczny sprzęt płetwonurków nie pozwala na wynurzanie się bez zatrzymywania się po drodze z uwagi na dekompresję, wszyscy członkowie pechowej ekspedycji doznali zatoru powietrznego, zwanego też chorobą Caissona.
Jedyną dostępną metodą leczenia było natychmiastowe umieszczenie w warunkach dekompresji w komorze ciśnieniowej. W tym regionie wojskowym znajdowało się kilka takich komór ciśnieniowych, sprawna była jednak tylko jedna. Mogła pomieścić zaledwie dwie osoby.
Z tego też powodu miejscowy dowódca wcisnął do jednej komory czterech płetwonurków. W wyniku tego, trzech z nich zmarło (w tym dowódca grupy), pozostali zaś zostali inwalidami - tragiczne konsekwencje niezwykłej radzieckiej wojskowej fuszerki.
Major-generał udał się do Issyk-Kul, aby ostrzec tamtejszych wojskowych przed podejmowaniem podobnych "diabli wiedzą jakich" działań. Choć jezioro Issyk-Kul jest płytsze od Bajkału, głębokość tamtego jeziora była wystarczająca aby mogły w niej przebywać podobne tajemnicze kreatury. Czy major-generał wiedział o czymś, z czego Oficer Sztejnberg nie zdawał sobie sprawy?
Niedługo potem pracownicy dowództwa turkmeńskiego regionu wojskowego odebrali rozkaz od Zastępcy Dowódcy Sił Lądowych. Rozkaz zawierał szczegółową analizę wydarzeń z Jeziora Bajkał oraz reprymendy. Uzupełniony był biuletynem informacyjnym sztabu głównego Sił Inżynieryjnych Ministerstwa Obrony ZSRR. Biuletyn zawierał listę wielu głębokich jezior, na których zarejestrowano obserwacje anomalnych zjawisk: pojawienia się podwodnych stworzeń podobnych do tych z Bajkału, schodzenie do głębin i wynurzanie się gigantycznych dysków oraz kul, silne światła dochodzące z głębin, itd.
Tego typu dokumenty, bez wyjątków, otrzymały wysoki stopień tajności i ma do nich dostęp bardzo ograniczona grupa oficerów wojska. Celem tych dokumentów było "zapobieżenie niepożądanym spotkaniom..."
Terytorium znajdujące się pod jurysdykcją jednostki, w której służył Sztejnberg, posiadało ogromny zbiornik wodny, jakim było jezioro Sarez (w okolicy Pamiru). Miało ono głębokość około półtora kilometra. Sarez jest widoczne dla obserwatorów z "punktu obserwacyjnego" w Górach Pamirskich (odbywa się tam "śledzenie" amerykańskich satelitów Inicjatywy Obrony Strategicznej). Potężne przyrządy i urządzenia będące w posiadaniu tej radzieckiej podjednostki (które w rzeczy samej dokonywały owego "śledzenia") wielokrotnie rejestrowały zanurzanie się w Sarezie dyskoidalnych obiektów, ich wynurzanie a następnie odloty.
Akta Rosyjskiego Centrum Badań Ufologicznych zawierają dużo więcej informacji na temat podwodnych obserwacji na terenie Rosji, w tym oświadczenia oficerów Marynarki Wojennej oraz pracowników operacyjnych wywiadu. Można bezpiecznie stwierdzić, iż Sowieci (wcześniej) i Rosjanie (obecnie) są bardzo zaabsorbowani przez dziwne i złowieszcze stworzenia nurkujące w ich wodach.
źródło: https://www.paranorm...46,artykul.html
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych