Napisano
06.11.2008 - 07:43
Nie mam specjalnie czasu znowu pisać, ale z ciekawości sobie obejrzałem ten filmik demaskujący atak na Pentagon.
W sumie przekonujący jest jedynie brak skrzydeł samolotu, ale cholera wie, co się mogło z nimi stać. Oglądałem kilka odcinków programu o katastrofach lotniczych, TVP nas kiedyś w ramach misji raczyło. Naprawdę różne rzeczy się dzieją z samolotami, kiedy się rozbijają. Brak skrzydeł po takim puknięciu trochę dziwi, ale można pewnie uznać, ja się tam nie znam.
Jeśli chodzi o dziurę - to dziura wewnątrz trzeciego pierścienia, zanim samolot by się tam wbił, musiał pokonać zdaje się dwa dość solidne pierścienie budynku. Stąd mała dziura w tym trzecim pierścieniu.
Jeśli chodzi o relacje świadków - znalazłem dziś przypadkiem relacje mówiące jednak o samolocie. Being 767 albo Airbus jakiśtam - jak mówił pilot samolotu transportowego który leciał nad Waszyngtonem oraz strażak obsługujący lądowisko strażakowego helikoptera. Skoro to znalazłem przypadkiem, to gdyby poszukać, znalazłoby się więcej.
Odgłos to odgłos. Zapieprzający 460km/h samolot nie brzmi jak awionetka, brzmi zapewne właśnie jak pocisk. Byłem kiedyś u rodziny w Szwecji, niedaleko było lotnisko. Nawet wolniej lecące odrzutowce, oczywiście na odpowiedniej też wysokości, pobrzmiewały podobnie do rakiet, choćby tych z filmików na youtube (ta, z kumplami przy piwie czasem nie mamy czego oglądać ). No i skąd ci biedni amerykanie mają odróżnić dźwięk samolotu od rakiety?
Being ten zresztą był namierzany przez radary w chwili porwania, potem co prawda zniknął, ale namierzono go znów już nad Waszyngtonem, gdzie zresztą był zidentyfikowany właśnie jako lot 77. Gdzie jest samolot i 70ciu pasażerów, skoro nie dupnęli w pięciokąt?
Co do wypowiedzi pana konstruktora WTC. No ok, od samego uderzenia mógł się nie zawalić. Ale pamiętam jak to analizowano potem. Temperatura jaka się wytworzyła po zapłonie paliwa samolotu (a zbiorniki były pełne) stopiły konstrukcję budynku i tyle. W takiej temperaturze można czołg przetopić na ładną zastawę stołową.
Co do pana prezydenta Włoch (w innym temacie) - owszem, można powiedzieć, że jest idiotą, tudzież pieprzy od rzeczy. Że był prezydentem Włoch? Wybieranym przez parlament, funkcja mało znacząca. U nas wicepremierem był człowiek który Talibów widział na mazurskiej wsi. I co, wierzymy mu? O parlamentach nie ma nawet co mówić. Popatrzmy na nasz, jakie tam rzeczy z mównicy atakowały naród..
Co do wojny o ropę - o jaką ropę? Afgańską? Ja jak bym chciał ropę i konstruował taki spisek, bym raczej wmawiał ludziom że to Saddam jakimś bardziej roponośnym krajem, nie przepadającym za Big Mac'iem jakąś siatkę wspierają, a teraz się tylko wypierają, ale kto by wierzył zacofanym ludobójcom i komuchom itepe. Już nie chce się rozpisywać teraz o czymś, co do politycznego się bardziej nadaje. Może i chodziło o ropę, a niechby i chodziło. Ale jak chodziło, to myślę, że przy okazji, a nie w ogóle. A w ogóle to miałem nic nie pisać, ech.