Popocatépetl (popularnie zwany też Popo) to czynny wulkan w Meksyku, położony 70 km od stolicy kraju. Jest drugim co do wielkości szczytem Meksyku (5452 m n.p.m.). Popocatépetl od północnej strony jest połączony z wulkanem Iztaccihuatl wysoką przełęczą.
Podobnie jak w innych rejonach świata, tak i w Meksyku od niepamiętnych czasów czczono góry. W starożytnym Teotihuacanie i w państwach Tolteków oraz Azteków wierzono, iż wierzchołki gór były siedzibami Tlaloka, boga ziemi, urodzaju, gór i deszczu, oraz jego małych pomocników, zwanych tlalokami (tlaloque). Według wierzeń azteckich, pas gór oddzielający dolinę Meksyku od dolin Puebli i Tlaxcali, z pokrytymi wiecznym śniegiem wierzchołkami Popocatépetlu i Iztaccihuatlu, był Tlalokanem, mityczną siedzibą Tlaloka, do której podążały dusze ludzi zmarłych.
Z wulkanem Popocatépetl wiąże się więc wiele legend nie tylko azteckich, ale również dotyczących czasów całkiem nam współczesnych. Wierzenia dawnych Indian zostały dostosowane do wiary chrześcijańskiej, i tak miejsce boga Popocatépetla zajął Gregorio (Grzegorz) utożsamiany ze św. Grzegorzem. Zbocza wulkanu usiane są sanktuariami, które odwiedzają mieszkańcy okolicznych wiosek i gdzie składają dary swemu opiekunowi.
21 grudnia 1994 roku Popo wyrzucił z krateru gazy i popioły, które zostały przeniesione przez wiatry na odległość 25 km. W 2000 roku dziesiątki tysięcy mieszkańców miejscowości znajdujących się najbliżej wulkanu zostało ewakuowanych na skutek ostrzeżeń naukowców o zbliżającej się erupcji. Popocatépetl jednak wtedy nie wybuchł. Po pierwszych erupcjach wulkanu, wśród okolicznych mieszkańców zaczęły się mnożyć opowieści o spotkaniach z don Gregoriem. Według ich relacji, na polach, na rozstajach dróg i w pobliżu zabudowań wiejskich spotykali starszego mężczyznę ubranego w tradycyjny strój wieśniaczy i sandały, który podchodził do nich, prosząc o papierosa, o pożyczenie zapałek, o poczęstowanie tortillą lub oranżadą. Gdy spełniano jego prośby, przedstawiał się jako Gregorio Popocatépetl i prosił o przysłanie na górę nowych ubrań dla siebie i żony, gdyż, jak twierdził, już od siedmiu lat chodził w starym. Innym osobom tłumaczył, że powinny okazać skruchę za złe uczynki, w przeciwnym razie zmuszony będzie ukarać ludzi. Mówił: "Nie chciałbym karać ludzi, ale Bóg mi rozkazuje. On jest moim Ojcem. On mnie stworzył. Jestem posłany przez mego Ojca. Okażcie skruchę. Nadejdą wojna, głód i choroby... Nie chciałbym karać, ale jeżeli mi rozkaże mój Ojciec, będę musiał to uczynić. Dlatego nie błądźcie więcej. Opiekuję się wami, kocham was, bo jesteście moimi dziećmi, ale jeżeli nadal będziecie grzeszyć, ukarzę was".
Ale w pobliżu wulkanu można spotkać nie tylko don Gregoria. Pojawiają się relacje o obserwacjach tajemniczych obiektów na niebie. Mówi się o tym, że ich aktywność wzrasta wraz ze wzrostem aktywności wulkanu. Obiekty widziane były nie tylko z ziemi, ale i z powietrza. Obserwowali je piloci oraz pasażerowie przelatujących nad wulkanami samolotów. Wspominał o tym również słynny meksykański badacz UFO Jammie Maussan.
Oto jedna z ostatnich relacji:
„28 stycznia 2007 roku mechanik pokładowy Enrique Morales Piedras nagrał swoim telefonem komórkowym sferyczny obiekt przemierzający niebo nad wulkanami Popocatépetl i Iztaccíhuatl. Jak wynika z raportu, który opracował badacz Alfonso Salazar, mechanik znajdował się na pokładzie Boeinga 737-200, numer boczny XA-MAC lecącego z Mexico City do Puerto Vallarta. Świadek opowiada, że samolot wystartował o 9:20 rano i rozpoczął wznoszenie na wysokość 10 000 stóp, poczym skierował się w stronę Toluca. Wtedy pan Morales Piedras rozpoczął nagrywanie zachwycony widokiem krajobrazu widzianego z lotu ptaka, pogoda była słoneczna, a niebo czyste. Podczas gdy on nagrywał, kapitan samolotu powiedział: „Spójrz! Co tam jest?” wskazując prosto przed siebie. To był właśnie ten sferyczny, najwyraźniej metaliczny obiekt, znajdujący się na pozycji godz. 11, ok. 200 metrów od samolotu. Była godzina 9:23.
„Co jest najbardziej istotne w tym nagraniu, to nie tylko widok obiektu, ale słyszalny dźwięk alarmu ostrzegający pilotów przed kolizją, co oznacza, że radar pokładowy wychwycił obiekt, który w tym momencie skierował się w lewo, nabrał ogromnej prędkości i zniknął z pola widzenia” – twierdzi Alfonso Salazar, który zapewnia, że wkrótce ujawni nagranie z telefonu.” Niestety do tej pory nie udało mi się dotrzeć do owego filmu”.
Jednak co najciekawsze możemy sami spróbować „upolować” UFO nie ruszając się z domu!
W 1994 r. na krótko przed erupcją wulkanu (który od tego czasu nadal jest bardzo aktywny) Narodowe Centrum Zapobiegania Katastrofom (CENAPRED) założyło w pobliżu wulkanu specjalne obserwatorium, które bada jego aktywność. Zainstalowano również kamerę internetową, która przez 24 godziny na dobę filmuje wulkan oraz jego okolicę. I to właśnie dzięki niej możemy stać się świadkami przelotu UFO.
Ja sam spędziłem trochę czasu obserwując ten piękny, bezustannie dymiący wulkan i oto co zobaczyłem:
Obiekt po prawej to prawdopodobnie ptak, bowiem już po następnym "odświeżeniu" obrazu zniknął, ale czym jest obiekt po lewej? Dodam, że tkwił tam od dłuższego czasu więc uznałem, że to jakieś zabrudzenie na kamerze. Ok. godz. 8 czasu miejscowego pracownicy obserwatorium sprawdzają kamerę robiąc zbliżenia i oddalenia i cóż widzimy?
Obiekt wyraźnie się oddalił. Po chwili operator robi bardzo duże zbliżenie:
Moim zdaniem to dziwne. Nie jestem ekspertem od sprzętu wideo, ale wydaje mi się, że gdyby to było zabrudzenie na obiektywie obiekt nie zmieniałby swego rozmiaru.
Oczywiście to co przedstawiłem jest formą zabawy, nie jesteśmy w stanie stwierdzić czym jest owa "kropka". Oto link do innej ciekawej obserwacji:
ufomag.com
achęcam do oglądania wulkanu, bo nawet jeśli nie wypatrzymy tam UFO, warto bo widoki są piękne:
http://www.cenapred....genVolcanI.htmlŹródło: www.npn.ehost.pl
Opracowanie: Michał Kuśnierz (Rysiek)