Skocz do zawartości


Informacje o poradniku

  • Dodany: 15.04.2011 - 23:24
  • Daty aktualizacji: 12.05.2011 - 14:28
  • Wyświetleń: 5637
  • Odnośnik do tematu na forum:
    http://www.paranormalne.pl/topic/3041-niewytlumaczalne-pozary/

    Podyskutuj o tym artykule na forum
 


* * * * *
0 Ocen

Niewytłumaczalne pożary

Posted by Ivellios dnia 15.04.2011 - 23:24
Komentuj na forum

Gdy noc zapadnie nad Pampa - ogromną argentyńską równiną obejmującą prowincję o tej samej nazwie - ci, którzy korzystają z uroków nocy, widzą dziwne rzeczy: leżący myśliwi czekają, aż duże dziki wyjdą z ciemności, samotni kierowcy ciężarówek przemierzają nieoświetlone drogi, wioząc dostawy do małych miasteczek, a rolnicy poszukują zabłąkanych zwierząt. Gospodarstwa zwane estancias usiane są wśród pustki niczym gwiazdy na niebie, rozdzielone w odległości wielu kilometrów i nie widzące siebie nawzajem.

Czasami nieprzenikniony płaszcz ciemności rozbija nieziemskie zjawisko: nagle pojawia się duża kopuła światła, pojawiająca się na małych drzewach, rzucając na pustkę krwistoczerwoną poświatę, zapowiadając nagły początek pożaru prerii, który w kilka minut zniszczy mniejszą roślinność, łapiąc w ścianę płomieni nieszczęsnego obserwatora.

Takie dokładnie zjawisko opisała grupa myśliwych z Pampa w 1996 roku. Po zobaczeniu nieziemskiego ognia i krwawych płomieni, myśleli, że ich los przypieczętował podpalający prerię łobuz, gdy jednak szukali drogi ucieczki, zorientowali się, że nie słyszą dźwięków charakterystycznych dla ognia, mimo iż ten był coraz bliżej. Spowodowało to, że zatrzymali się i patrzyli na świecącą kopułę w środku pożaru, który mimo czerwonawego ognia i żółtopomarańczowego środka nie wydzielał żadnego dymu: nazwali go natychmiast "ogniem, który nie jest ogniem".

Julio Orozco, zastępca sierżanta policji w La Pampa, był wielokrotnie świadkiem pojawiania się "nie-ognia", głównie w pobliżu jego rodzinnego miasta 25 de Mayo. W 1995 roku, według relacji zamieszczonej przez czasopismo Gaceta Ovni (www.gacetaocni.com), Orozco i jego asystent patrolowali jakieś biura rządowe znajdujące się w tym pustynnym regionie, kiedy w dużej odległości zauważyli coś, co wyglądało jak duży, szalejący pożar. "...widziałem światło, które świeciło jaśniej, niż piekło. Poleciłem mojemu asystentowi załadować szufle do ciężarówki do walki z płomieniem, zadzwoniłem do strażaków w 25 de Mayo, by przyjechali na miejsce. Gdy zmieniłem mundur, mój asystent przyszedł i powiedział, że pożar znikł. Myślałem, że to był żart albo że obaj oszaleliśmy, po prostu ogień takich rozmiarów nie może się sam ugasić".

Orozco na próżno szukał najmniej rozżarzonego węglika, pozostałego po wielkiej kuli ognia, który mógłby być powodem wezwania pomocy. Po powiadomieniu straży pożarnej o fałszywym alarmie udał się jeszcze raz na miejsce, gdzie wcześniej widział ogień, aby przyjrzeć się wszystkiemu z bliska.

"Poszliśmy na pola wiertnicze do Medanitos, ale nic nie znaleźliśmy. Udaliśmy się do fabryki petrochemicznej, aby sprawdzić, czy nie wystrzelił któryś z palników, ale nic nie znaleźliśmy. Ledwie wyszliśmy z furgonetki, gdy grupa robotników podbiegła do nas, pytając, czy widzieliśmy ogień. Według nich, wybuchł gdzieś w odległości sześciu kilometrów. Potwierdzili oni, że żaden z palników w rafinerii nie był wówczas włączony".

Wieśniacy donosili, że ogromne drzewa zwane ombús (Phytolacca dioica) wydzieli płonące w koronach, zniszczone przez ogień, który nie pali; jedno takie drzewo w prowincji Entre Rios zostało doszczętnie zniszczone, jednakże bez jakichkolwiek śladów ognia".

Widywano również dziwne obiekty powodujące ogromne pożary. Pola w mieście Londres w prowincji Rioja na pogórzu andyjskim zostały podpalone przez manewry "miotającego ogień UFO", które wypluło kulę ognia pamiętnej nocy 13 sierpnia 1982 roku, gdy dwóch policjantów przyglądało się z niedowierzaniem obiektowi, obserwując go z wozu patrolowego. Sugerowano, że niezidentyfikowany obiekt specjalnie czekał na wichury, by zlecieć z gór i rozniecić ogień, który zniszczył winnice i zagajniki w tej w dużej mierze rolniczej okolicy. Gazety "Buenos Aires Clarin" i "La Crónica" szczegółowo opisały tą przerażającą historię.

Co ciekawe, starożytne kultury zamieszkujące andyjskie doliny czciły boga ognia, Pachamaca. Czy bóstwo mogłoby przyjść i zebrać swoją część żniw?

W Chile w czasie fali obserwacji UFO trwającej od 25 kwietnia do 25 maja 1977 roku mieszkańcy wsi Vilcú przyglądali się z przerażeniem, jak ogromny "latający talerz" lecący na małej wysokości zbliża się do ich domów. Pojazd gwałtownie obrócił się wokół własnej osi i wypuścił w kierunku ziemi języki płomieni, robiąc przy tym "nieznośny hałas". Autentyczność tego wydarzenia została zweryfikowana przez GIFE (Grupo Investigativo de Fenómenos Extraterrestres). Badacze stwierdzili na tym obszarze duży wzrost poziomu promieniowania.

W kwietniu 2006 roku Instytut Ufologii Hiszpańskiej doniósł o przypadku w udziałem UFO - który rzekomo został dostrzeżony i sfotografowany przez policjantów - unoszącego się nad zniszczonym rejonem meksykańskiego stanu San Luis Potosi, spalonym w wyniku potężnego pożaru.

Hodowcy bydła z okolic Tamuin byli zdziwieni, widząc przez jakiś czas wiszący w powietrzu obiekt w kształcie spodka. Nie wiadomo, czy obiekt badał swoje dzieło, czy znalazł się tam tylko przez przypadek, faktem jednak jest, że pożar z 10 marca 2006 roku zniszczył tysiące hektarów pastwisk i wiosek wraz z gospodarstwami i ranczami. Straty w żywym inwentarzu i w wyposażeniu gospodarskim również były wysokie.

Tego dnia dziwne ognie pojawiły się również w Valles, San Vincente, Tamasopo, El Naranjo, Ciudad del Maiz i innych miastach, powodując wzrost temperatury do niemalże 45 stopni w skali Celsjusza.

Historia paranormalnych pożarów

Nieznanego pochodzenia ognie były przyczyną wielu cierpień i fizycznego bólu. Winą za te podpalenia zazwyczaj obarcza się młodocianych przestępców, nieszczęśliwych miłośników przyrody i sporadycznych podpalaczy. Odkąd ogień zaciera własne ślady, policja w takich przypadkach rzadko może kogokolwiek aresztować.

Dziwne ognie są jednym z tematów dyskusji hiszpańskiego ufologa Salvadora Freixedo w jego przełomowej pracy "Defendámonos de los dioses" (Uważani za bogów), w której opisuje szeroko rozpowszechnioną wiarę wśród chłopów w północno-zachodniej Hiszpanii, wedle której niegodziwe żywioły lub wróżki zwane meigas są odpowiedzialne za nagłe pożary w najmniej spodziewanych miejscach, nawet przy mokrych warunkach pogodowych, które występują w tej części Półwyspu Iberyjskiego.

Freixedo idzie dalej, sugerując istnienie pewnego rodzaju istot żywiących się energią powstającą podczas spalania. Wiedza na temat tych ogniowych żywiołów - które otrzymały nazwy - i ich zachcianek mogły skłonić starożytnych do błagania poprzez ogromne płonące ofiary (zarówno ze zwierząt, jak i roślin), o których czytamy w starożytnych tekstach religijnych. Niektórzy uważają, że tajemnicza śmierć brytyjskiego astrologa Petera Veseya (przypadek samozapłonu) była spowodowana jego zabawami ze średniowieczną wiedzą okultystyczną, która pozwalała osiągnąć kontakt z nieprzewidywalnymi żywiołami.

Hiszpania w płomieniach

Nikt nigdy nie będzie pewny, czy "nieprzewidywalne żywioły" grasowały w hiszpańskim mieście Purchena 16 lipca 1945 roku.

Tą senną społeczność, znajdująca się w sercu hiszpańskiej pustyni Almer, lepiej znana jako sceneria filmowa (westerny i "Conan barbarzyńca"), nawiedzona została przez niesprowokowane pożary, których natury do dziś nie udało się wyjaśnić. Nocą 16 lipca jedenastoletnia Maria Martinez zorientowała się, że czuje dym. Jej koszula nocna stała w płomieniach, które spowodowały poważne poparzenia jej twarzy i skóry głowy. Nie było żadnych ewidentnych źródeł ognia, zaś elektryczność była wówczas w tej części półwyspu nieosiągalna i nocą nie prowadzono żadnych robót kuchennych.

W ciągu następnego tygodnia ojciec Marii, Jose Martinez, właściciel gospodarstwa znanego jako Cortijo Las Paredes, był świadkiem tajemniczych pożarów różnych przedmiotów znajdujących się w domu. Płomienie ogarnęły metalowe przedmioty i inne trudno palące się materiały, mimo wysiłków mieszkańców gospodarstwa, którzy biegali z wiadrami nad pobliską rzekę Almanzera, woda wydawała się nie robić na ogniu żadnego wrażenia.

Wkrótce inne gospodarstwo, Cortijo el Cerrajero, poinformowało o dziwnym zjawisku, gdzie ogień obejmował nie tylko metalowe przedmioty, również zwierzęta gospodarskie zaczęły się nagle zapalać.

Nie nastały jeszcze lata pięćdziesiąte, a już reszta świata wiedziała o wydarzeniach mających miejsce w tym odizolowanym rejonie. Gazety zaczęły publikować opisy tajemniczych ogni pojawiających się latem w górskim mieście Laroya. Tak jak w wypadku ognistych manifestacji w Purchena, płomienie w Laroya paliły pościel, pokarm dla żywego inwentarza, siano, a nawet znajdujące się na ludziach ubrania. Specjaliści mamrotali coś o niezwykłych warunkach magnetycznych będących przyczyną zjawiska, ich wytłumaczenia nie zdołały jednak rozwiać strachu miejscowej ludności.

Pomimo niezaprzeczalnego ludzkiego cierpienia, wydarzenia w Almerii zostały wkrótce zapomniane, stając się tylko pożółkłymi wycinkami będącymi w posiadaniu kolekcjonerów "Forteana". Nim zagadka objawiła się ponownie z większą siłą, minęło trzydzieści lat.

Szóstego września 1980 roku rolnicy i pasterze w Torrejoncillo w prowincji Careres korzystali z zasłużonej sjesty, gdy temperatura otoczenia podskoczyła do ponad 38 stopni Celsjusza. Według badacza Ikera Jimeneza, który opisał tą historię w książce "Encuentros", do dziś nie jest pewne, kto uderzył na alarm ani co miało nastąpić, ale Benito Salgado jako pierwszy zauważył w powietrzu przeraźliwy hałas, który zniweczył ciszę gorącego popołudnia. Opisujący dźwięk jako "dziwny i potężny podobny do odrzutowca", Salgado wyszedł z chaty w swoim gospodarstwie Cuatro Cuatros, by za chwilę stać się świadkiem dziwnego wydarzenia: oto nad ziemią przeleciał nieznany obiekt, przypalając drzewa w podobny sposób, jak to kiedyś robiły żarówki rzutników topiące kawałek filmu.

Salgado i inni rolnicy byli świadkami tego, jak tajemnicza ognista kula przypalała wszystko, co znajdowało się pod ich nogami, nawet króliki próbujące uciec z królikarni. "Widzieliśmy, jak króliki zostały dogonione i spłonęły natychmiast, jak gdyby tornado paliło wszystko, czego dotknęło", powiedział Salgado podczas rozmowy z Jimenezem.

Spontanicznie podjęto decyzję o ewakuacji wiejskiego domku. Głowa rodziny odmówiła opuszczenia domu, pomimo usilnych próśb i ostrzeżeń, że cokolwiek wprawiło w ruch tajemnicze źródło ognia, na pewno wpędzi do grobu wszystkich. W tym momencie o kataklizmie w Cuatro Cuatros poinformowani zostali sąsiedzi i wyszli, by pomóc w jakikolwiek sposób. Wszyscy byli świadkami, jak ogniste tornado rozdzieliło się na dwa, jakby rządzone przez straszliwą inteligencję, i otoczyło z dwóch stron wiejski domek, oszczędzając go od zniszczenia.

Członkowie Gwardii Cywilnej (policja stanowa) otoczyli obszar około godziny po tym, jak incydent dobiegł końca. Geolog Juan Gil Montes, który opisał to miejsce wraz z innymi urzędnikami, przyznał, że nie jest w stanie udzielić żadnego wytłumaczenia dla wydarzeń, które miały miejsce w Cuatro Cuatros. "Jakieś plastyczne płytki i filiżanki stojące w pobliżu otwartego okna stopiły się i rozlały po całej podłodze", powiedział Iker Jimenez. Litrowe butelki po piwie stopiły się ze sobą, tworząc urzekające spiralne wzory. Inne szklane pojemniki znajdujące się wewnątrz domu zamieniły się w sferyczną masę - wszystko za sprawą gorąca, które trwało niewiele więcej niż minutę. Geolog był zdumiony, gdy stwierdził, że kawałki kwarcu i marmuru stopiły się, a on sam wciąż widział, jak roztopiony metal kapał ze zrujnowanego ogrodzenia z drutu kolczastego.

Tak jak wcześniej w przypadku Purcheny i Laroya, nigdy nie znaleziono wytłumaczenia, skąd się wzięły "ogniste stogi", odkąd opisano je w sprawozdaniach. Tajemniczy ogień z Torrejoncillo zniszczył 50 akrów ziemi w ciągu kilku minut, oszczędził jednak tajemniczy wiejski domek, pomimo zniszczeń spowodowanych przez wysoką temperaturę. Niektóre szklane i metalowe części topiły się w temperaturze ponad 2000 stopni Celsjusza.

Sycylijskie ognie

W lutym 2004 roku brytyjski "The Guardian" zacytował słowa ojca Gabriela Amortha, znanego egzorcysty, który mówił, że tajemnicze ognie "pojawiają się, gdy diabeł wchodzi w życie tych, którzy wpuścili go [do swoich serc]", odnosząc się do serii niewytłumaczalnych pożarów i detonacji mających miejsce we włoskiej wsi Caronia w północnej części Sycylii.

Te niewyjaśnione pożary skłoniły dwudziestu mieszkańców wsi do opuszczenia swoich domów i szukania dachu nad głową gdzie indziej. Władze obrały aktywne stanowisko w sprawie ognia, wysyłając na miejsce w poszukiwaniu odpowiedzi zespół ekspertów. Specjaliści na próżno poszukiwali oznak, jakoby spięcie lub inne elektryczne anomalia w urządzeniach gospodarstwa domowego były odpowiedzialne za niepokojące zjawisko. Będąca na miejscu badaczka Allegra Gianfranco w wywiadzie dla "Corriere della Sera" powiedziała jednak, że była świadkiem, jak na elektrycznym drucie pojawił się ogień - mimo, iż obszar ten od czwartego stycznia był pozbawiony prądu.

Najstarsi mieszkańcy Laroya i Purcheny w Hiszpanii mogliby współczuć mieszkańcom Caronii, gdy ich krzesła z nieznanych powodów buchały pomarańczowymi płomieniami, a trudno palące się przedmioty - takie jak wnętrza rur wodociągowych - zaczynały płonąć. Włoska obrona cywilna sugerowała, że powodem mogło być "rozprzestrzenianie się energii elektrycznej", jednakże "teoria o rozprzestrzeniającej się energii elektrycznej musi zostać jeszcze potwierdzona". Była to powtórka wydarzeń z Hiszpanii, po ponad pięćdziesięciu latach.


Scott Corrales
Artykuł pochodzi z magazynu "FATE" lipiec 2006
Tłumaczenie: Ivellios
Paranormalne.pl
źródło: http://www.paranormalium.pl
  • 0