Komentuj na forum
Pewna uliczka w małej angielskiej wsi Cottingley w hrabstwie Yorkshire nosi nazwę Doliny Wróżek. Tak ją nazwano na cześć pewnego nadzwyczajnego zjawiska z 1920 roku, które obserwowano właśnie w tej miejscowości, a które zostało ogłoszone całemu światu w świątecznym wydaniu pisma "Strand Magazine" na Boże Narodzenie.
Pochodząca z Afryki Południowej dziesięcioletnia Frances Griffith latem 1917 r. zamieszkała w Cottingley w domu swojej 13-letniej kuzynki Elsie Wright. Za domem rozciągała się dzika i odludna dolina, gdzie obie dziewczynki spędzały każdą wolną chwilę poza szkołą. Spotykały się tam z wróżkami, które miały przejść do historii jako 'wróżki z Cottingley'. Dziewczynki z uporem powtarzały swoją historię o wróżkach. Elsie wciąż prosiła ojca o aparat fotograficzny, który pozwoliłby jej dowieść prawdy. W końcu dziewczynki dostały upragniony aparat z celuloidową zwijaną błoną. Ojciec objaśnił im jego działanie. Elsie zrobiła swoje pierwsze zdjęcie, które niedługo potem się najsłynniejszym i najbardziej kontrowersyjnym obrazem, jaki kiedykolwiek poddano publicznej ocenie. Dziewczynki po godzinie wróciły z doliny, wymachując triumfalnie aparatem. Miały w nim dowód na to, że nie kłamały. Arthur Wright wywołał naświetlony film i u zdumieniu wszystkich, na zdjęciach było widać gromadę skrzydlatych wróżek unoszących się wokół Frances niczym motyle. Ojciec był zadziwiony, ale nie wyzbył się sceptycyzmu. Jeszcze raz posłał córkę w to samo miejsce. Zrobiła ona jeszcze więcej zdjęć. Wrightowie orzekli, że dzieci zrobiły fotomontaż z wyciętych obrazków (choć rezultat tej pracy świadczył o profesjonalizmie wysokiej klasy) i postanowili więcej nie wracać do tej sprawy. I prawdopodobnie do dziś zdjęcia te leżałyby zakurzone na półce w domu Wrightów, gdyby Polly Wright nie udała się latem 1919 r. do Bradford, na wykład Towarzystwa Teozoficznego. Opowiedziała tam jednemu z mówców, który wspominał o wróżkach, o wykonanych niegdyś przez niego zdjęciach. Sprawa dotarła do przewodniczącego Towarzystwa, Edwarda L. Gardnera, który poprosił o zdjęcia i ich negatywy, aby poddać je wnikliwej weryfikacji czy są prawdziwe. Gardener choć interesował się wszystkim co niezwykłe, gdyż brzydził się wszelkimi trickami i manipulacjami uważając, że mogą tylko zaszkodzić rzetelnym badaniom.
Henry Snelling, fotograf i ekspert w sprawach fałszerstw, poddał negatywy ocenie, dochodząc do następujących wniosków: "Negatywy te nie są sfałszowane. Nie zostały one też naświetlone w zamkniętym pomieszczeniu. Nie są to również zdjęcia wykonane w atelier, przy użyciu figur papierowych, czarnego tła, albo innych technik montażu. Moim zdaniem mamy do czynienia z oryginalnymi negatywami".
O całej sprawie dowiedział się Arthur Conan Doyle, który pisał właśnie książkę 'The Coming of Fairies' [wydana w 1922r.] i nosił się z zamiarem napisania artykułu o wróżkach. Wprawdzie Conan Doyle był entuzjastą okultyzmu, nie był jednak łatwowierny. On także zlecił zbadanie negatywów. Doświadczony producent filmów potwierdził opinię Snellinga. Na życzenie Conan Doyle'a, Gardener udał się do Cottingley, aby prosić obie dziewczynki o wykonanie następnych zdjęć. Elsie i Frances dostały aparat zawierający oznakowany film. 20 sierpnia udało się zrobić jeszcze dwa zdjęcia wróżek. Producent filmowy rozpoznał oznakowany uprzednio film, a eksperci i tym razem wykluczyli sfałszowanie zdjęć. Po tych wszystkich badaniach, które trwały w 1920 roku, w listopadzie ukazał się ów sensacyjny artykuł, w którym można było zobaczyć pierwsze zdjęcia wróżek. Sceptycy od pierwszej chwili byli zdania, że za zdjęciami z Cottingley ukryty jest jakiś szwindel. Ekspert od spraw radiestezji major Hall-Edwards oświadczył, że to zwykła mistyfikacja. Ograniczył się jednak tylko do omówienia czynników psychologicznych, ostrzegając przed zaburzeniami umysłowymi, które mogłyby wystąpić u Francis i Elsie, jeśli stanowczo i zdecydowanie nie usunie się tych urojeń z ich mózgów.
Ostatnie zdjęcia dziewczęta zrobiły w 1921 r., gdy publiczny spór o wróżki rozgorzał na dobre. I nawet ta sensacja ustąpiłaby w końcu miejsca raportom o pierwszej wojnie światowej, gdyby wiosną 1921 r. nie opublikowano jeszcze trzech zdjęć przedstawiających wróżki. Na ostatniej fotografii wróżki wydawały się niemal przezroczyste, jakby znikały z kadru. Elsie twierdziła, że nie może ich więcej fotografować.Conan Doyle wykorzystał je w drugim artykule na ten temat, który ukazał się w "Strand Magazine". Spotkał się on z równie zróżnicowanym przyjęciem jak pierwszy, z przewagą reakcji negatywnych. Za najbardziej niewiarygodną uznano tę okoliczność, że utrwalone na zdjęciach wróżki wyglądały dokładnie tak, jak je sobie wyobrażano ja w tamtych czasach.
W 1966 r. Peter Chambers z "Daily Express" dotarł do Elsie. Dzięki temu w latach siedemdziesiątych zdołano przeprowadzić kilka efektownych wywiadów z nią, oraz z Frances, którą również odnaleziono. Pokazano je w telewizji BBC. Choć obie kobiety zapewniały o prawdziwości swoich słów i autentyczności zdjęć, których jak dotąd mimo starań nie udało się zdemaskować jako fotomontażu, to jednak w środkach masowego przekazu przedstawiono tę sprawę w aspekcie oszustwa, sztuczek i dziecinady. Kazano kobietom przysięgać na Biblię, a prowadzący wywiad ukazywali się w otoczeniu elektronicznie wmiksowanych postaci wróżek i nie grzeszyli delikatnością.
Przez 57lat pięć fotografii intrygowało naukowców. Elsie i Frances zaklinały się, że zdjęcia są autentyczne, ale większość ludzi była pewna, że to mistyfikacja, tym bardziej, że Elsie słynęła z tego, że jest świetna malarką.
W sierpniu 1977 r. Fred Gettings piszący pracę o ilustracjach z XIX w. przedstawiających elfy, odkrył egzemplarz "Princess Mary's Gift Book" wydaną w 1915r., która to książka była bardzo popularna w latach pierwszej wojny światowej. Były tam zamieszczone obok wiersza Alfreda Noye "A Spell for a Fairy" urocze rysunki elfów Claude'a Sheppersona, frapująco podobne do wróżek z Cottingley. Niewielkie różnice w kształcie skrzydeł, ich wielkości itd. nikły wobec faktu, że wreszcie, po sześćdziesięciu latach, odnaleziono wzór do mistyfikacji. Nie są to najbardziej przekonujące dowody, chciałoby się powiedzieć. Gdyby za tajemnicą zdjęć kryły się istotnie tylko manualne umiejętności dwóch małych dziewczynek, które w roku 1917 pod gołym niebem, mając do dyspozycji co najwyżej skromne środki, wykonały jeden z najbardziej wyrafinowanych fotomontaży w dziejach, to wszystkim fachowcom od tamtych czasów do dziś należałby się stopień niedostateczny.
Relacje z tego odkrycia zamieściło pismo The Unexplained (nr 116) w 1982r. W następnym numerze jednak ukazała się jeszcze bardziej sensacyjna wiadomość. Badacz wróżek Joe Cooper twierdził, że Elsie i Frances przyznały się do spreparowania zdjęć za pomocą wyciętych z papieru obrazków, namalowanych przez Elsie.
Długa historia znalazła swój finał 17marca 1983r., kiedy Elsie udzieliła wywiadu w gazecie The Times. Jej zwierzenia opublikowano następnego dnia. Elsie potwierdziła to w numerze z 4kwietnia.
Geofrrey Crawley opublikował obszerne artykuły o historii oszustwa w 'British Journal of Photography', od 24grudnia 1982 roku do 8kwietnia 1983roku. W sprawie oszustwa z Cottingley najbardziej zaskakujące okazało się to, że dowody na nieautentyczność fotografii były cały czas widoczne. Niektóre wycinanki przymocowano szpilkami. Conan Doyle zauważył główkę od szpilki, sądził jednak, że jest to pępek wróżki.
Choć dowody na istnienie wróżek okazały się falsyfikatem, w Wielkiej Brytanii wciąż widuje się latające wróżki. Oto zdjęcia z pewnego ogrodu w południowym Londynie wykonane przez Phyllis Bacon w roku 2007. Przez miesiące poszukiwań okazów motyli, ciem i chrząszczy nie udało się jej nic znaleźć. Wtedy na myśl przyszła historia wróżek z Cottingley, od tamtej pory Phyllis wierzy we wróżki.
Specjaliści i po prostu sceptyczni i wolą bez wątpienia powoływać się na wyjaśnienia obejmujące odbicia, błyski albo techniczne usterki.
Opracowanie i tłumaczenie: dżekson
Paranormalne.pl
źródła:
http://www.lhup.edu/...anek/cooper.htm [fragmenty]
http://www.dailymail...the-garden.html
Pewna uliczka w małej angielskiej wsi Cottingley w hrabstwie Yorkshire nosi nazwę Doliny Wróżek. Tak ją nazwano na cześć pewnego nadzwyczajnego zjawiska z 1920 roku, które obserwowano właśnie w tej miejscowości, a które zostało ogłoszone całemu światu w świątecznym wydaniu pisma "Strand Magazine" na Boże Narodzenie.
Pochodząca z Afryki Południowej dziesięcioletnia Frances Griffith latem 1917 r. zamieszkała w Cottingley w domu swojej 13-letniej kuzynki Elsie Wright. Za domem rozciągała się dzika i odludna dolina, gdzie obie dziewczynki spędzały każdą wolną chwilę poza szkołą. Spotykały się tam z wróżkami, które miały przejść do historii jako 'wróżki z Cottingley'. Dziewczynki z uporem powtarzały swoją historię o wróżkach. Elsie wciąż prosiła ojca o aparat fotograficzny, który pozwoliłby jej dowieść prawdy. W końcu dziewczynki dostały upragniony aparat z celuloidową zwijaną błoną. Ojciec objaśnił im jego działanie. Elsie zrobiła swoje pierwsze zdjęcie, które niedługo potem się najsłynniejszym i najbardziej kontrowersyjnym obrazem, jaki kiedykolwiek poddano publicznej ocenie. Dziewczynki po godzinie wróciły z doliny, wymachując triumfalnie aparatem. Miały w nim dowód na to, że nie kłamały. Arthur Wright wywołał naświetlony film i u zdumieniu wszystkich, na zdjęciach było widać gromadę skrzydlatych wróżek unoszących się wokół Frances niczym motyle. Ojciec był zadziwiony, ale nie wyzbył się sceptycyzmu. Jeszcze raz posłał córkę w to samo miejsce. Zrobiła ona jeszcze więcej zdjęć. Wrightowie orzekli, że dzieci zrobiły fotomontaż z wyciętych obrazków (choć rezultat tej pracy świadczył o profesjonalizmie wysokiej klasy) i postanowili więcej nie wracać do tej sprawy. I prawdopodobnie do dziś zdjęcia te leżałyby zakurzone na półce w domu Wrightów, gdyby Polly Wright nie udała się latem 1919 r. do Bradford, na wykład Towarzystwa Teozoficznego. Opowiedziała tam jednemu z mówców, który wspominał o wróżkach, o wykonanych niegdyś przez niego zdjęciach. Sprawa dotarła do przewodniczącego Towarzystwa, Edwarda L. Gardnera, który poprosił o zdjęcia i ich negatywy, aby poddać je wnikliwej weryfikacji czy są prawdziwe. Gardener choć interesował się wszystkim co niezwykłe, gdyż brzydził się wszelkimi trickami i manipulacjami uważając, że mogą tylko zaszkodzić rzetelnym badaniom.
Henry Snelling, fotograf i ekspert w sprawach fałszerstw, poddał negatywy ocenie, dochodząc do następujących wniosków: "Negatywy te nie są sfałszowane. Nie zostały one też naświetlone w zamkniętym pomieszczeniu. Nie są to również zdjęcia wykonane w atelier, przy użyciu figur papierowych, czarnego tła, albo innych technik montażu. Moim zdaniem mamy do czynienia z oryginalnymi negatywami".
O całej sprawie dowiedział się Arthur Conan Doyle, który pisał właśnie książkę 'The Coming of Fairies' [wydana w 1922r.] i nosił się z zamiarem napisania artykułu o wróżkach. Wprawdzie Conan Doyle był entuzjastą okultyzmu, nie był jednak łatwowierny. On także zlecił zbadanie negatywów. Doświadczony producent filmów potwierdził opinię Snellinga. Na życzenie Conan Doyle'a, Gardener udał się do Cottingley, aby prosić obie dziewczynki o wykonanie następnych zdjęć. Elsie i Frances dostały aparat zawierający oznakowany film. 20 sierpnia udało się zrobić jeszcze dwa zdjęcia wróżek. Producent filmowy rozpoznał oznakowany uprzednio film, a eksperci i tym razem wykluczyli sfałszowanie zdjęć. Po tych wszystkich badaniach, które trwały w 1920 roku, w listopadzie ukazał się ów sensacyjny artykuł, w którym można było zobaczyć pierwsze zdjęcia wróżek. Sceptycy od pierwszej chwili byli zdania, że za zdjęciami z Cottingley ukryty jest jakiś szwindel. Ekspert od spraw radiestezji major Hall-Edwards oświadczył, że to zwykła mistyfikacja. Ograniczył się jednak tylko do omówienia czynników psychologicznych, ostrzegając przed zaburzeniami umysłowymi, które mogłyby wystąpić u Francis i Elsie, jeśli stanowczo i zdecydowanie nie usunie się tych urojeń z ich mózgów.
Ostatnie zdjęcia dziewczęta zrobiły w 1921 r., gdy publiczny spór o wróżki rozgorzał na dobre. I nawet ta sensacja ustąpiłaby w końcu miejsca raportom o pierwszej wojnie światowej, gdyby wiosną 1921 r. nie opublikowano jeszcze trzech zdjęć przedstawiających wróżki. Na ostatniej fotografii wróżki wydawały się niemal przezroczyste, jakby znikały z kadru. Elsie twierdziła, że nie może ich więcej fotografować.Conan Doyle wykorzystał je w drugim artykule na ten temat, który ukazał się w "Strand Magazine". Spotkał się on z równie zróżnicowanym przyjęciem jak pierwszy, z przewagą reakcji negatywnych. Za najbardziej niewiarygodną uznano tę okoliczność, że utrwalone na zdjęciach wróżki wyglądały dokładnie tak, jak je sobie wyobrażano ja w tamtych czasach.
W 1966 r. Peter Chambers z "Daily Express" dotarł do Elsie. Dzięki temu w latach siedemdziesiątych zdołano przeprowadzić kilka efektownych wywiadów z nią, oraz z Frances, którą również odnaleziono. Pokazano je w telewizji BBC. Choć obie kobiety zapewniały o prawdziwości swoich słów i autentyczności zdjęć, których jak dotąd mimo starań nie udało się zdemaskować jako fotomontażu, to jednak w środkach masowego przekazu przedstawiono tę sprawę w aspekcie oszustwa, sztuczek i dziecinady. Kazano kobietom przysięgać na Biblię, a prowadzący wywiad ukazywali się w otoczeniu elektronicznie wmiksowanych postaci wróżek i nie grzeszyli delikatnością.
Przez 57lat pięć fotografii intrygowało naukowców. Elsie i Frances zaklinały się, że zdjęcia są autentyczne, ale większość ludzi była pewna, że to mistyfikacja, tym bardziej, że Elsie słynęła z tego, że jest świetna malarką.
W sierpniu 1977 r. Fred Gettings piszący pracę o ilustracjach z XIX w. przedstawiających elfy, odkrył egzemplarz "Princess Mary's Gift Book" wydaną w 1915r., która to książka była bardzo popularna w latach pierwszej wojny światowej. Były tam zamieszczone obok wiersza Alfreda Noye "A Spell for a Fairy" urocze rysunki elfów Claude'a Sheppersona, frapująco podobne do wróżek z Cottingley. Niewielkie różnice w kształcie skrzydeł, ich wielkości itd. nikły wobec faktu, że wreszcie, po sześćdziesięciu latach, odnaleziono wzór do mistyfikacji. Nie są to najbardziej przekonujące dowody, chciałoby się powiedzieć. Gdyby za tajemnicą zdjęć kryły się istotnie tylko manualne umiejętności dwóch małych dziewczynek, które w roku 1917 pod gołym niebem, mając do dyspozycji co najwyżej skromne środki, wykonały jeden z najbardziej wyrafinowanych fotomontaży w dziejach, to wszystkim fachowcom od tamtych czasów do dziś należałby się stopień niedostateczny.
Relacje z tego odkrycia zamieściło pismo The Unexplained (nr 116) w 1982r. W następnym numerze jednak ukazała się jeszcze bardziej sensacyjna wiadomość. Badacz wróżek Joe Cooper twierdził, że Elsie i Frances przyznały się do spreparowania zdjęć za pomocą wyciętych z papieru obrazków, namalowanych przez Elsie.
Długa historia znalazła swój finał 17marca 1983r., kiedy Elsie udzieliła wywiadu w gazecie The Times. Jej zwierzenia opublikowano następnego dnia. Elsie potwierdziła to w numerze z 4kwietnia.
Geofrrey Crawley opublikował obszerne artykuły o historii oszustwa w 'British Journal of Photography', od 24grudnia 1982 roku do 8kwietnia 1983roku. W sprawie oszustwa z Cottingley najbardziej zaskakujące okazało się to, że dowody na nieautentyczność fotografii były cały czas widoczne. Niektóre wycinanki przymocowano szpilkami. Conan Doyle zauważył główkę od szpilki, sądził jednak, że jest to pępek wróżki.
Choć dowody na istnienie wróżek okazały się falsyfikatem, w Wielkiej Brytanii wciąż widuje się latające wróżki. Oto zdjęcia z pewnego ogrodu w południowym Londynie wykonane przez Phyllis Bacon w roku 2007. Przez miesiące poszukiwań okazów motyli, ciem i chrząszczy nie udało się jej nic znaleźć. Wtedy na myśl przyszła historia wróżek z Cottingley, od tamtej pory Phyllis wierzy we wróżki.
Specjaliści i po prostu sceptyczni i wolą bez wątpienia powoływać się na wyjaśnienia obejmujące odbicia, błyski albo techniczne usterki.
Opracowanie i tłumaczenie: dżekson
Paranormalne.pl
źródła:
http://www.lhup.edu/...anek/cooper.htm [fragmenty]
http://www.dailymail...the-garden.html