Komentuj na forum
Przedstawiamy przerażającą historię szmacianej lalki zwanej Annabelle. Rzecz miała miejsce w latach siedemdziesiątych i zajmuje szczególne miejsce w historii działalności Eda i Lorraine Warrenów. To jedna z ich najbardziej interesujących spraw. Zgłosił ją ksiądz episkopalny. Grobowym tonem opowiedział im o dwóch pielęgniarkach, które twierdziły, że nawiązały kontakt z duchem człowieka. Jeden z przyjaciół dziewcząt został zaatakowany fizycznie. Ponieważ tajemnicze siły były wciąż aktywne, Ed przyjął zlecenie. Wówczas duchowny udostępnił mu numer telefoniczny dziewcząt. Ed natychmiast zadzwonił na wskazany numer. W rozmowie z jedną z dziewczyn zweryfikował istnienie problemu, po czym zapewnił, że razem z Lorraine pojadą do nich. Gdy para demonologów dotarła na miejsce, natychmiast rozpoczęła śledztwo.
-Ok dziewczyny, chciałbym usłyszeć całą historię. Która z Was mi ją opowie? - zapytał Ed.
-Ja mogę - odpowiedziała Donna.
-W porządku. Lou, Angie, dodawajcie wszystkie szczegóły, które ona pominie - polecił Ed.
-Istnieją dwie historie - zaczęła Donna. - Jedna, związana z Lou, która miała miejsce przed tygodniem, druga dotyczy Annabelle. Chociaż moim zdaniem obie historie wiążą się z Annabelle.
-Kto to jest Annabelle? - zapytał Ed.
-Należy do Donny. Rusza się, zachowuje jak żywa, ale nie sądzę, aby żyła. Znajduje się w pokoju mieszkalnym - odpowiedziała Angie, wskazując przez stół. - Siedzi na sofie. Lorraine spojrzała w lewo, do pokoju mieszkalnego.
-Mówisz o lalce? - zapytała.
-Tak - odparła Angie.- O dużej, szmacianej lalce, Ann. Ona się rusza!
Ed wszedł do pokoju, aby obejrzeć lalkę. Była wielka i ciężka; duża jak czteroletnie dziecko. Siedziała na sofie, z której zwisały jej nogi. Czarne pozbawione źrenic oczy gapiły się na niego, a wymalowany na buzi uśmiech nadawał jej wyraz ponurej ironii. Ed popatrzył przez chwilę, niczego nie dotykając, po czym wrócił do kuchni.
-Skąd macie tę lalkę? - zapytał Donnę.
-To prezent - odpowiedziała. - Mama podarowała mi ją na moje ostatnie urodziny.
-Czy była jakaś konkretna przyczyna, dla której kupiła ci tę lalkę?
-Nie. To był raczej kolejna rzecz do ozdoby - wyjaśniła młoda pielęgniarka.
-Rozumiem. Kiedy zaczęłaś dostrzegać, że dzieje się z nią coś dziwnego?
-Około roku temu. Lalka zaczęła sama poruszać się po pokoju. Nie chodzi mi o to, że sama wstawała z sofy i chodziła sobie po domu. Nic z tych rzeczy. Po prostu, kiedy wracamy do domu nigdy nie mogę być pewna, gdzie ją znajdę.
-Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat? - poprosił Ed.
-Od kiedy dostałam tę lalkę na urodziny, każdego ranka ścieliłam łóżko i kładłam ją na nim w takiej pozycji jak teraz: ramiona lalki opuszczone wzdłuż tułowia, nogi spuszczone z łóżka. Jednak, kiedy nocą wracałam do domu, kończyny lalki znajdowały się w innych pozycjach. Na przykład nogi były skrzyżowane w kostkach, a ręce złożone na kolanach. Po tygodniu wzbudziło to nasze podejrzenia. Aby sprawdzić, czy lalka rzeczywiście się porusza, rankiem specjalnie krzyżowałam jej kończyny. Jestem pewna, że każdej nocy, kiedy wracałam do domu, jej ramiona i nogi nie były skrzyżowane, a ona siedziała w dwunastu różnych pozycjach.
-To jeszcze nie wszystko - dodała Angie. - Lalka sama przemieszczała się do innego pokoju. Pewnej nocy, gdy wróciliśmy do domu, lalka Annabelle znajdowała się na krześle, na przeciwko drzwi. Ona klęczała! Niezwykłe jest to, że gdy same chciałyśmy tak ją ustawić, aby klęczała, lalka przewracała się - ona nie była w stanie klęczeć. Innymi razy znalazłyśmy ją siedzącą na sofie, mimo, że kiedy rankiem wychodziłyśmy z domu znajdowała się w pokoju Donny, za zamkniętymi drzwiami!
-Coś jeszcze? - zapytała Lorraine.
-Tak - odparła Donna. - Lalka zostawia nam krótkie notatki i przesłania. Wyglądają, jakby były napisane ręką małego dziecka.
-Jaka jest ich treść? - zapytał Ed.
-Nie ma ona dla nas żadnego sensu - odparła Donna.- Coś takiego, jak POMÓŻ US, czy POMÓŻ LOU, mimo, że Lou nie znajdował się w żadnym niebezpieczeństwie. Nie wiemy kim jest Us. Ciekawe jest też to, że notatki pisane były ołówkiem, którego bezskutecznie szukaliśmy po całym domu. Poza tym pisała ona na pergaminie. Przewróciłam mieszkanie do góry nogami, ale nie znalazłam ani kawałka pergaminu.
-Wygląda na to, ze ktoś ma klucze do waszego mieszkania i robi wam głupie żarty - oświadczył stanowczo Ed.
-Tak właśnie myślałyśmy - odpowiedziała Donna. - Dlatego zostawiałyśmy znaki na oknach i drzwiach, oraz tak układałyśmy dywan, że gdyby ktoś wszedł do mieszkania pod naszą nieobecność, zostawiłby ślady, które byśmy dostrzegły. Nic jednak nie wskazywało na obecność intruza w domu.
-Kiedy lalka poruszała się po mieszkaniu, a my podejrzewałyśmy działanie włamywaczy, pewnego razu wydarzyło się coś dziwnego - dodała Angie. - Annabelle jak zwykle siedziała na łóżku Donny. Kiedy nocą wróciłyśmy do domu, dostrzegłyśmy krew na jej rękach i kilka kropel na piersi!
-Boże, jak my się wówczas przeraziłyśmy - wyznała szczerze Donna.
-Czy w mieszkaniu miały miejsce jakieś inne zjawiska? - zapytał Ed.
-Pewnego razu, w okresie bliskim świętom Bożego Narodzenia, znalazłyśmy na stereo czekoladowy bucik, którego nikt z nas nie kupił. Prawdopodobnie należał do Annabelle.
-Kiedy doszłyście do wniosku, że z lalką związany jest jakiś duch? - zapytała Lorraine.
-Wiedziałyśmy, że dzieje się coś niezwykłego - odparła Donna. - Lalka sama zmieniała miejsce, siedziała w różnych pozycjach – obie to widziałyśmy i chciałyśmy wiedzieć dlaczego to robi. Czy było jakieś rozsądne wytłumaczenie dla tego fenomenu. Dlatego razem z Angie skontaktowałyśmy się z kobietą, która była medium. To było około miesiąc, czy sześć tygodni od rozpoczęcia się tych dziwnych wydarzeń. Dowiedziałyśmy się, że w tym domu zmarła mała dziewczynka. Miała siedem lat i nazywała się Annabelle Higgins. Jej duch oznajmił, że bawiła się na placu, dużo wcześniej, zanim powstał na nim ten apartament. To były dla niej szczęśliwe czasy, jak nam powiedziała. Ponieważ wszyscy są tu dorośli i całkowicie skupieni na pracy, nie mogła skontaktować się z nikim innym oprócz nas. Annabelle czuła, że będziemy w stanie ją zrozumieć i dlatego poruszała szmacianą lalką. Jedyne czego pragnęła to bycie kochaną, więc zapytała, czy może zostać z nami, zamieszkując w lalce. Co miałyśmy zrobić - powiedziałyśmy "tak".
-Zaczekaj chwilę - przerwał jej Ed. - Co masz na myśli, mówiąc, że chciała zamieszkać w lalce? To znaczy, że chciała ją opętać?
-To właśnie mam na myśli - odrzekła Donna. – Wydawało nam się to całkiem nieszkodliwe. Wiesz, jesteśmy pielęgniarkami i mamy do czynienia z cierpieniem, żywimy współczucie... W każdym razie od tamtego czasu lalkę nazywamy Annabelle.
-Czy od kiedy dowiedziałyście się, że prawdopodobnie lalka jest zamieszkała przez ducha małej dziewczynki, postępowałyście z nią inaczej?
-Raczej nie - odparła Donna. - Tyle, że to już nie była lalka. To była Annabelle. Nie możemy o tym zapominać.
-W porządku. Cofnijmy się na chwilę, zanim pójdziemy dalej - polecił Ed. - Na początku dostałaś lalkę na urodziny. Po jakimś czasie lalka zaczęła się poruszać - lub przynajmniej zmieniać miejsce pobytu, co zauważyłyście. Zaciekawiło was to, więc postanowiłyście wziąć udział w seansie, podczas którego przyszedł duch, który powiedział, że nazywa się Annabelle Higgins. Ta rzekoma mała dziewczynka miała siedem lat i zapytała, czy nie mogłaby zamieszkać z wami, opętując lalkę. Wy zgodziłyście się, kierowani litością. Potem nazwałyście lalkę Annabelle. Tak?
-Tak - odpowiedziały zgodnie Donna i Angie.
-Czy kiedykolwiek widziałyście ducha lub małą dziewczynkę w tym apartamencie? - zapytał Ed.
-Nie - odpowiedziały.
-Powiedziałyście, że kiedyś pojawiła się tu czekolada - przypomniał Ed. - Czy wydarzyło się coś jeszcze, czego nie potraficie wytłumaczyć?
-Pewnego razu statua przeleciała przez pokój - oświadczyła Donna. - Potem uniosła się w górę i runęła na podłogę. Nikt z nas nie znajdował się w pobliżu statuy, która stała w zupełnie innej części pomieszczenia. To wydarzenie ogromnie nas przeraziło.
-Pozwól, że o coś cię zapytam - powiedział Ed. - Nie wydaje ci się, że może nie powinnaś tak wiele przypisywać lalce?
-To nie była lalka - poprawiła go Donna. - To był duch Annabelle, którego przygarnęliśmy.
-To prawda - poparła ją Angie.
-Czy wcześniej słyszeliście coś o Annabelle? - zapytał Ed.
-Skąd miałybyśmy wiedzieć - odparła Donna. - Chociaż patrząc na całą tę sprawę z dzisiejszej perspektywy, być może źle zrobiłyśmy, dając lalce tak dużo wiary. Jednak widziałyśmy w niej tylko nieszkodliwą maskotkę. Nigdy nikogo nie skrzywdziła - przynajmniej do niedawna.
-Czy nadal uważasz, że lalką porusza duch małej dziewczynki? - zapytała Lorraine.
-A cóż by innego? - odparła Angie.
-To jest cholerna lalka voodoo - rzekł ze złością Lou. - Już dawno im to powiedziałem. Lalka tylko je wykorzystuje.
-Ok, Lou, myślę, że nadeszła chwila, abyś opowiedział swoją część tej historii. -Opowiedz im o snach - poprosiła go Angie.
-Cóż. Lalka sprawia, że mam koszmary, które się powtarzają, szczególnie jeden. Ale to, co mi się przytrafiło, to nie był zwykły sen, bo w jakiś niepojęty sposób widziałem, co mi się przytrafia. Ostatnim razem miało to miejsce, gdy usnąłem w domu, to był naprawdę głęboki sen. Zobaczyłem jak się budzę. Wydało mi się, że coś jest nie tak. Rozejrzałem się po pokoju: wszystko było na swoim miejscu. Kiedy jednak spojrzałem w dół, na swoje stopy, zobaczyłem szmacianą lalkę Annabelle, która powoli wspinała się po moim ciele. Lalka przesunęła się po mojej klatce piersiowej i zatrzymała się. Potem wyciągnęła ręce i chwyciła mnie za szyję. Wówczas zobaczyłem, że jestem duszony. Czułem się, jakbym był przygniatany przez ścianę, bo lalka nie dała się usunąć. Byłem autentycznie zabijany i nie mogłem sobie pomóc, choćbym nie wiem jak się starał.
-Ksiądz, z którym rozmawiałem powiedział, że zostałeś zaatakowany - powiedział Ed.
-Nie wówczas - oświadczył stanowczo Lou. - Atak zdarzył się w tym apartamencie, kiedy byliśmy sami z Angie. Było między dziesiątą a jedenastą w nocy. Studiowaliśmy mapę, bo następnego dnia wybierałem się na wycieczkę. Mieszkanie było pogrążone w ciszy. Nagle oboje usłyszeliśmy hałas dobiegający z pokoju Donny. Pomyśleliśmy, że to ktoś włamał się do mieszkania. Cicho wstałem i podszedłem do drzwi sypialni, które były zamknięte. Poczekałem aż hałasy ustaną, po czym ostrożnie otworzyłem drzwi i zapaliłem światło. W środku nie było nikogo! Lalka Annabelle leżała na podłodze, w kącie pokoju. Wszedłem tam sam i ruszyłem w kierunku lalki, aby sprawdzić, czy nie stało się coś dziwnego. Kiedy zbliżyłem się do niej, odniosłem wrażenie, że ktoś za mną stoi. Odwróciłem się nagle i...
-O tej części historii Lou nie chce mówić - powiedziała Angie. - Kiedy Lou kręcił się po domu, nie było w nim nikogo poza nami. Nagle krzyknął i złapał się za pierś. Kiedy do niego podbiegłam był zgięty, miał rany cięte i krwawił. Cała jego koszulka była we krwi. Lou trząsł się i był przerażony, więc wróciliśmy do salonu. Tam zdjął koszulkę i na jego klatce piersiowej zobaczyliśmy coś, co przypominało ślady pazurów.
-Mógłbym to zobaczyć? - poprosił Ed.
-Znikło - odpowiedział młody mężczyzna.
-Ja również widziałam rany na jego klatce piersiowej - wsparła ich Donna.
-Ile ich było? - zapytał Ed.
-Siedem - odpowiedziała Angie. - Trzy pionowe i cztery poziome.
-Co odczuwałeś w związku z ranami?
-Wszystkie cięcia były gorące, jakby zostały wypalone - wyjaśnił Lou.
-Czy wcześniej miałeś już jakieś rany w tym samym obszarze ciała? -pytał Ed.
-Nie.
-Czy straciłeś świadomość przed lub po ataku?
-Nie.
-Jak długo rany się goiły? - zapytała Lorraine.
-Zagoiły się niemal natychmiast - odparł Lou. - Już następnego dnia w połowie znikły, a dzień później nie było po nich śladu.
-Czy coś się wydarzyło od tamtego czasu? - spytała Lorraine.
-Nie - padła odpowiedź.
-Z kim skontaktowaliście się w pierwszej kolejności, po tym wydarzeniu?
-Ja skontaktowałam się z księdzem episkopalnym, który nazywa się ojciec Hegan - odparła Donna.
-Dlaczego z nim zamiast z lekarzem? - zapytała Lorraine.
-Czy uważasz, że ktoś z ulicy uwierzyłby skąd wzięły się ślady pazurów na piersi Lou? - zapytała retorycznie Donna. - Poza tym, uznaliśmy zgodnie, że rany nie były nawet w połowie tak ważne, jak to skąd się wzięły. Chcieliśmy wiedzieć, czy to może się powtórzyć. Mieliśmy problem z tym, kogo zapytać.
-Czy istnieje jakiś konkretny powód, dla którego zapytaliście właśnie ojca Hegana? - pytała Lorraine.
-Tak, ufamy mu - odpowiedziała Donna. - Ojciec Hegan uczy niedaleko w college'u. Poza tym, znamy go z Angie.
-Co mu opowiedzieliście? - zapytał Ed.
-Całą historię Annabelle; jak się porusza, no i dokładnie opowiedzieliśmy o ranach Lou - wyjaśniła Donna. - Początkowo baliśmy się, że nam nie uwierzy, ale nie było z tym problemu, bo uwierzył nam od razu. Powiedział, że nie słyszał, aby takie rzeczy działy się w dzisiejszych czasach. Zapytałam go, co o tym wszystkim myśli. Odpowiedział, że nie che spekulować, ale sądzi, iż może to być ważna sprawa duchowa i że skontaktuje się z kimś stojącym wyżej od niego w hierarchii Kościoła, z ojcem Cooke.
-Właśnie tak zrobił - odparł Ed i zapytał; - Czy imię Annabelle lub Annabelle Higgins coś wam mówiło przed tym wydarzeniem?
-Nie - odpowiedzieli zgodnie.
-Chociaż niczego nigdy nie widzieliśmy, Lou powiedział, że czuł w pokoju jakąś obecność, zanim został zraniony... Coś w tym musi być - oświadczyła stanowczo Angie. - Nie możemy dłużej tu zostać. Zdecydowaliśmy, że wynajmiemy nowe mieszkanie. Musimy stąd odejść!
-Obawiam się, że wiele to nie pomoże - odparł sucho Ed.
-Co masz na myśli? - zapytała zdumiona Donna.
-Mówiąc krótko: nieumyślnie sprowadziliście ducha do tego apartamentu i waszego życia. Nie jesteście w stanie łatwo wybrnąć z tej sytuacji.
Po dłuższej chwili Ed powiedział: - Pomożemy wam. Zaczniemy od teraz. Po pierwsze musimy zadzwonić do ojca Cooke'a i sprowadzić go tutaj. Ed nie uważał, że będzie z tym problemu, gdyż ksiądz episkopalny czekał na telefon. - Dobrze - kontynuował Ed - kiedy przybędzie ojciec Cooke, dokona błogosławieństwa, co jest wstępem do egzorcyzmu.
-Wiedziałem! - wykrzyknął Lou. - Wiedziałem, że się tak skończy.
-Domyślam się, że wiedziałeś - potwierdził Ed - ale wątpię, aby ktokolwiek z was wiedział dlaczego. Przede wszystkim to nie jest Annabelle. To nigdy nie była Annabelle. Zostaliście oszukani. W każdym bądź razie mamy do czynienia z duchem. Teleportacja lalki pod waszą nieobecność, pojawianie się informacji napisanych na pergaminie, pojawienie się trzech symbolicznych kropel krwi, oraz gesty lalki układają się w całość. Za nimi stoi intencja, a więc inteligencja. Ale zwykłe ludzkie duchy nie mogą wywołać zjawisk o takiej naturze oraz intensywności. Nie posiadają takiej mocy. Mamy tu do czynienia z czymś nieludzkim, demonicznym. Zwykle ludzie nie są dręczeni przez demony, chyba, że zrobią coś, by zaprosić je do ich życia. Waszym pierwszym błędem było bezkrytyczne zainteresowanie zachowaniem Annabelle - właśnie dlatego duch porusza lalką, aby zwrócić na siebie uwagę. Gdy już ją ma, zaczyna was wykorzystywać, wywołując w was strach, a nawet raniąc was. Demony cieszą się zadanym bólem, są złe. Waszym drugim błędem było skorzystanie z usług medium. Demon jakoś zdobył możliwość ingerowania w wasze życie. Niestety z własnej woli mu na to pozwoliliście.
-Zatem lalka jest opętana? - zapytała Donna.
-Nie, lalka nie jest opętana. Duchy nie opętują rzeczy, lecz ludzi - poinformował ją Ed. - Duchy poruszają lalką, przez co wydaje się, że ona żyje. Natomiast to, co stało się Lou, musiało wcześniej czy później się wydarzyć. Wam wszystkim groziło opętanie przez złe duchy - to jest fakt. Lou nie uwierzył w tę farsę z lalką i stanowił dla demona zagrożenie. Doszło więc do ostatecznej rozgrywki. Jeszcze tydzień, czy dwa i moglibyście zostać zabici.
-W sprawę zaangażowany jest tylko jeden byt, ale jego zachowanie jest całkowicie nieprzewidywalne - dodała Lorraine.
Gdy przybył ojciec Cooke, wywiad w kuchni zakończył się. Ed nie mógł się doczekać, kiedy dom zostanie poświęcony, lalka zabrana, a oni wrócą do domu. Gdy wstępne nabożeństwo dobiegło końca, Ed powiedział księdzu, że jego zdaniem duch odpowiedzialny za złośliwą działalność był nieludzki, znajdował się nadal w mieszkaniu, oraz że jedynym sposobem na jego usunięcie jest posłużenie się mocą słów umieszczonych w rytuale egzorcyzmów.
-Nie jestem obeznany z demonologią - przyznał ojciec Cooke. - Skąd wiesz jaki duch stoi za tą sprawą?
-Cóż, w tym przypadku ustalenie tego nie było trudne - wyjaśnił Ed. - Te duchy działają w określony sposób. W tym przypadku mamy do czynienia z etapem zjawiska zwanym infestacją. Duch - tutaj demon - zaczął przemieszczać lalkę po mieszkaniu, posługując się teleportacją, albo w inny sposób. Gdy już wzbudził zainteresowanie dziewcząt - co było celem jego działania - te popełniły możliwy do przewidzenia błąd, zapraszając do domu medium, która posunęła sprawy dalej. Powiedziała in ona - będąc w transie - że lalką porusza mała dziewczynka o imieniu Annabelle. Komunikując z nimi poprzez medium, demon wykorzystał ich wrażliwość i uzyskał pozwolenie pozostania, co było jego celem. Jako, że demon jest złym duchem, zaczął wywoływać ewidentnie złe zjawiska; wzbudzał lęk, poprzez "magiczne" ruchy lalki, pojawianie się odręcznie napisanych, niepokojących notatek, pozostawił ślady krwi na lalce, a ostatnio zaatakował młodego człowieka, Lou, pozostawiając na jego klatce piersiowej krwawe ślady pazurów. Poza tym Lorraine wyczuła, że nieludzki duch jest w tutaj w tej chwili. Lorraine jest doskonałym jasnowidzem i nigdy się nie myli, jeśli chodzi o naturę danego ducha. W każdym razie, jeśli chcesz pójść dalej, możemy w tej chwili dokonać religijnej prowokacji tego bytu.
Tym razem recytacja egzorcyzmu - błogosławieństwa zajęła księdzu około pięciu minut. episkopalne błogosławieństwo domu to rozwlekły siedmiu stronicowy dokument o wyraźnie pozytywnej naturze. Zamiast bezpośrednio wyrzucić z domu złego ducha, nacisk położony jest na wypełnienie mieszkania pozytywną, bożą energia. Recytacja przebiegła bez problemów i z powodzeniem. Kiedy skończył czytanie, ksiądz pobłogosławił indywidualnie każdego z obecnych, po czym oświadczył, że wszystko poszło dobrze. Lorraine potwierdziła, że apartament i ludzie byli wolni od obecności demonicznej. Praca Eda i Lorraine dobiegła końca i wrócili do domu. Na prośbę Donny, a także aby uchronić mieszkanie przed ewentualnym nawrotem niepożądanych zjawisk, Warrenowie zabrali wielką, szmacianą lalkę ze sobą. Ed umieścił ją na tylnym siedzeniu samochodu i zdecydował, że nie pojadą drogą międzystanową, na wypadek, gdyby demon nie opuścił lalki. Jak się okazało, jego podejrzenia były słuszne. Niemal natychmiast Ed i Lorraine poczuli skierowaną przeciw nim falę nienawiści. Na każdym niebezpiecznym zakręcie drogi ich nowy samochód gasł, przez co nie pracował układ kierowniczy i hamulce. Nieustannie groziło im zderzenie z innymi pojazdami. Oczywiście, mogli z łatwością wyrzucić lalkę do lasu, ale nawet jeśli nie teleportowałaby się z powrotem do mieszkania dziewcząt, to istniała możliwość, że stanowiłaby ona zagrożenie dla kogoś, kto mógłby przypadkiem ją znaleźć. Gdy po raz trzeci samochód zatrzymał się na środku drogi, Ed sięgnął do swojej czarnej torby, wyjął fiolkę z święconą wodą, po czym spryskał lalkę, czyniąc nad nią znak krzyża. Natychmiast samochód znów stał się sprawny, dzięki czemu Warrenowie bezpiecznie dojechali do domu.
Przez następne kilka dni, Ed trzymał lalkę na krześle przy swoim biurku. Annabelle kilka razy lewitowała, potem leżała w bezruchu. Jednak w następnych tygodniach pojawiała się w różnych pomieszczeniach domu. Kiedy Warrenowie wychodzili z domu, zamykali lalkę w biurze; gdy wracali, zastawali ją na piętrze, siedzącą wygodnie na fotelu Eda. Czasami zdarzało się, że Annabelle pojawiała się w towarzystwie "przyjaciela", czarnego kota, który materializował się u jej boku. Pewnego razu kot kręcił się po podłodze, interesując się szczególnie książkami i innymi przedmiotami w biurze Eda. Potem wrócił na swoje miejsce przy boku lalki i zdematerializował się od głowy w dół.
Okazało się również, że Annabelle wyraźnie nienawidzi księży. W trakcie śledztwa związanego z tym przypadkiem, konieczne okazały się konsultacje Warrenów z księżmi kościoła episkopalnego związanymi z wydarzeniami, które miały miejsce w mieszkaniu pielęgniarek. Gdy pewnego wieczoru Lorraine wróciła sama do domu, przeraził ją straszliwy ryk, rozbrzmiewający w całym budynku. później, kiedy odsłuchiwała nagrań na sekretarce telefonicznej, odnalazła w niej dwie informacje od ojca Hagena. Między jego połączeniami usłyszała niezwykły ryk, jaki wcześniej przywitał ją w domu. Innego razu, katolicki egzorcysta, ojciec Jason Branford, który pracował z Edem, zapytał o znajdujący się w jego biurze nowy nabytek - Annabelle. Ed opowiedział mu historię lalki. Po wysłuchaniu opowieści Eda, ksiądz podniósł ją i powiedział: - Jesteś tylko szmacianą lalką, Annabelle. Nikogo nie możesz skrzywdzić. Potem posadził ją z powrotem na krzesło.
-Lepiej tego więcej nie powtarzaj - ostrzegł go Ed ze śmiechem.
Kiedy godzinie później ksiądz zatrzymał się na chwilę, by pożegnać się z Lorraine, ta poprosiła, aby był szczególnie ostrożny w prowadzeniu auta i nalegała, by natychmiast do niej zadzwonił, jak wróci na probostwo.
-Widziałam tragedię tego młodego księdza - mówi Lorraine - ale musiał on podążać własną drogą.
Kilka godzin później zadzwonił telefon. - Lorraine - to był ojciec Jason - dlaczego powiedziałaś, bym jechał ostrożnie?
-Ponieważ poczułam, że stracisz panowanie nad samochodem i będziesz miał wypadek.
-Cóż, miałaś rację. Zawiódł system hamulcowy. Niemal zginąłem w wypadku samochodowym. Mój samochód jest zniszczony.
Jeszcze tego samego roku, podczas dużego spotkania towarzyskiego w domu Warrenów, Lorraine i ojciec Jason wyszli do innego pomieszczenia na prywatną rozmowę. Dziwnym trafem Annabelle przemieściła się do tego pokoju dzień wcześniej. Konwersując z Lorraine, ksiądz dostrzegł na dekoracji ozdabiającej ścianę jakiś ruch. Nagle znajdujący się nad nim naszyjnik z długich na dwadzieścia cali kłów dzika eksplodował z wielką siłą. Słysząc ogłuszający hałas, goście wbiegli do pokoju, w którym doszło do niezwykłego fenomenu. Jeden z nich miał ze sobą aparat fotograficzny. Po wywołaniu, zdjęcie okazało się być normalne, za wyjątkiem tego, że nad lalką znajdowały się dwa źródła ostrego światła skierowane na ojca Jasona Branforda.
-Innym razem - opowiada Ed - byłem w swoim biurze razem z detektywem policyjnym, z którym pracowałem nad sprawą dotyczącą czarów i związanym z nimi morderstwem, popełnionym w okolicy. Jako policjant widział wszelkiego rodzaju zbrodnie, poza tym nie należał do ludzi, którzy ulegali strachowi. Podczas, gdy rozmawialiśmy, Lorraine zawołała mnie na górę, gdyż miałem rozmowę międzymiastową. Powiedziałem detektywowi, że może swobodnie rozejrzeć się po biurze, ale powinien być ostrożny i niczego nie dotykać, ponieważ znajdowały się tam przedmioty związane z przywołaniami demonów. Cóż, nie minęło pięć minut, kiedy na górę wszedł detektyw blady jak ściana. Gdy zapytałem go, co się stało, odmówił odpowiedzi - wspomina Ed ze śmiechem. - Jedynie ciągle mamrotał: "Lalka, szmaciana lalka jest żywa". Oczywiście mówił o Annabelle. Ta mała lalka sprawiła, że uwierzył w prawdziwość moich słów. Rzeczywiście, kiedy o tym pomyślę, to od tamtego dnia wszystkie moje spotkania z detektywem odbywały się w jego biurze.
-Sprofanowane przedmioty takie jak Annabelle mają swoją aurę. Kiedy je dotykasz, twoja ludzka aura miesza się z ich aurą. Ta zmiana przyciąga duchy, niczym włączenie się alarmu przeciwpożarowego wzywa strażaków. Dlatego dla ochrony pokrapiam się wodą święconą, a następnie kropię nią szmacianą lalkę, czyniąc znak krzyża. Jak powiedziałem, w czasie swojej pracy, nigdy nie spotkałem ateisty w nawiedzonym domu.
Ludziom trudno jest uwierzyć w istnienie czegoś, w co przyzwyczajeni byli nie wierzyć. Jednak brak wiedzy umożliwił złemu duchowi wkroczenie w życie trojga nieświadomych niczego młodych ludzi. Wielu twierdzi, że przekonanie o istnieniu duchów jest nieracjonalne i niczym nie uzasadnione. Mówią, że to tylko iluzja, halucynacja lub wręcz, że takie zjawiska w ogóle nie istnieją, co można wykazać naukowo. Jednak, czy to prawda?
Źródło: www.warrens.net
tłumaczenie: Tomasz Czerka
Paranormalne.pl