Skocz do zawartości


Informacje o artykule

  • Dodany: 02.03.2011 - 19:31
  • Aktualizacja: 12.05.2011 - 14:17
  • Wyświetleń: 7998
  • Odnośnik do tematu na forum:
    http://www.paranormalne.pl/topic/18567-dlaczego-nie-mozemy-wyobrazic-sobie-smierci/

    Podyskutuj o tym artykule na forum
 


* * * * *
0 Ocen

Dlaczego nie możemy wyobrazić sobie śmierci?

Napisane przez Ivellios dnia 02.03.2011 - 19:31
Komentuj na forum

Dołączona grafika


Kluczowe stwierdzenia: Prawie każdy z nas ma tendencję do wyobrażania sobie, że umysł kontynuuje swoje istnienie po śmierci ciała. Nawet ludzie, którzy są zdania, że umysł po śmierci przestaje istnieć, przejawiają w badaniach ten typ rozumowania. Taka wiara bierze się raczej z natury naszej świadomości, aniżeli z religii lub emocjonalnego poczucia bezpieczeństwa.

Każdy z nas martwi się o to, dokąd się udamy, gdy to wszystko się skończy. Tego jednak nikt tak naprawdę nie wie i ze mną również jest tak samo. Myślę, że powinniśmy tej tajemnicy po prostu pozwolić istnieć.

Być może uderzy nas to, jak zgodnie kiwamy naszymi głowami, wsłuchując się w nosowy, słodko nieharmonijny głos Iris Dement śpiewającej "Let the Mystery Be", piosenkę będącą pokornym peanem o życiu pozagrobowym. W rzeczy samej, jedyną prawdziwą tajemnicą jest to, dlaczego jesteśmy przekonani, że gdy przychodzi nam odejść w momencie "gdy to wszystko się dzieje", jesteśmy całkowicie pochłonięci przez tą tajemnicę. Mimo to, mózg, podobnie jak inne organy, stanowi część naszego fizycznego ciała. A umysł jest tym, co robi mózg - jest więc bardziej czasownikiem, niż rzeczownikiem. Dlaczego więc zastanawiamy się nad tym, gdzie uda się nasz umysł, gdy ciało umrze? Czy nie powinno być rzeczą oczywistą, że umysł również umiera?

Obecnie ludzie w każdej kulturze wierzą w pewnego rodzaju życie po śmierci lub, przynajmniej, nie są pewni tego, co się dzieje z umysłem po śmierci. Moje psychologiczne badanie doprowadziło mnie do wniosku, że te irracjonalne wierzenia, bardziej niż wynikające z religii czy chęci obrony przed nieistnieniem, są nieuniknionym produktem ubocznym podświadomości. Ponieważ nigdy nie doświadczymy braku świadomości, nie możemy sobie wyobrazić, jak to jest czuć że jest się martwym. To nie będzie uczucie podobne do czegokolwiek - i tu leży problem.

Pospolity pogląd na śmierć jako wielką tajemnicę zwykle jest spychany na bok jako przepełnione emocjonalnie pragnienie wiary w to, że śmierć nie jest końcem drogi. Wybitna szkoła badań psychologii społecznej opracowała teorię terroru kierującego, według której wiara w życie po śmierci, podobnie jak mniej oczywiste wierzenia, zachowana i postawy, istnieje po to, by uśmierzyć coś, co budziłoby w nas niepokój o nieistnienie ego.

Według zwolenników tej teorii, posiadasz tajny arsenał broni psychologicznej zaprojektowanej po to, by trzymać twój lęk przed śmiercią pod ścisłą kontrolą (i uchronić cię przed śmiercią w pozycji embrionalnej, słuchając z empetrójki muzyki Piotra Rubika). Moje pisanie tego artykułu, na przykład, można by zinterpretować jako ćwiczenie "symbolicznej nieśmiertelności"; teoretycy terroru kierującego prawdopodobnie powiedzieliby ci, że napisałem to dla potomnych, żeby moje skompletowane pomysły efemeryczne mogły przeżyć mnie, mnie jako biologiczny organizm. (Ja powiedziałabym, że byłabym szczęśliwa, gdyby za rok ten artykuł cieszył się choćby małym zainteresowaniem)

Wciąż niewielu badaczy, w tym ja, coraz bardziej argumentuje, że rozwój nieświadomości stanowi problem zupełnie innego typu. Ta postawa utrzymuje, że nasi antenaci doświadczyli niezachwianej iluzji, że ich umysły były nieśmiertelne i teraz czkawką odbija się nam rażąca irracjonalność tego, że niewątpliwie odziedziczyliśmy to po nich. Indywidualni ludzie, na podstawie swojej rozwiniętej architektury kognitywnej, już od początku mieli skonceptualizowany problem ze swoim psychologicznym nieistnieniem.

Zadziwiająca nieśmiertelność

Problem odnosi się nawet do tych, którzy twierdzą, że nie wierzą w życie pozagrobowe. Jak napisał w 1994 roku w jednym z artykułów filozof i założyciel Centrum Naturalizmu Thomas W. Clark:

Tutaj istnieje sporny pogląd: kiedy umieramy, to co jest potem, nie jest niczym; śmierć jest otchłanią, czarną dziurą, końcem doświadczenia; to wieczna nicość, trwałe wygaśnięcie istnienia. I tutaj, w skrócie, zawiera się błąd tego poglądu: to jest zdecydowanie nicość - tworząca pozytywny warunek lub jakość (na przykład "czerń") - i wtedy umieszczamy tam osobę po śmierci, więc ktoś przeszedł w nicość, by pozostać tam na wieki.

Rozważ bardziej wstrząsający fakt, że nigdy się nie dowiesz, że umarłeś. Możesz czuć, że się uwolniłeś, ale to nie jest to samo, co "ty" otoczony wszystkim, co mogłoby pomóc ci stwierdzić, że wszystko zostało już powiedziane i dokonane, że już się wydarzyło. Aby sobie to uzmysłowić, potrzebujesz działającej kory mózgowej i podstawowej wiedzy, w tym znajomości faktu, że umarłeś - a gdy umarłeś, twój mózg jest tak fenomenalnie generatywny, jak główka sałaty. W artykule opublikowanym w 2007 roku filozof z Uniwersytetu w Arizonie (USA), Shaun Nichols, określa to w ten sposób: "Gdy próbuję sobie wyobrazić moje własne nieistnienie, muszę sobie wyobrazić, że spostrzegam lub wiem o swoim nieistnieniu. Nic dziwnego, że tutaj istnieje przeszkoda!"

Dla ciebie ta obserwacja może nie wyglądać jak główne odkrycie, ale założę się, że nigdy nie zastanawiałeś się nad tym, co to właściwie znaczy, że twoja własna śmiertelność jest niefałszowalna z perspektywy pierwszej osoby. Przeszkodę stanowi to, co rzekomo zauważył pisarz Johann Wolfgang von Goethe, że "każdy nosi dowód swojej nieśmiertelności w sobie".

Nawet gdy chcemy uwierzyć, że nasze umysły kończą swoje istnienie w momencie śmierci, nim w to uwierzymy musimy stoczyć prawdziwą walkę. Badanie, które opublikowałem w 2002 roku w "Journal of Cognition and Culture", ukazuje iluzję nieśmiertelności działającą w pełni w umysłach studentów, którym zadałem serie pytań na temat psychologicznych zdolności martwego człowieka.

Powiedziałem studentom, że Rysiek zginął od razu w momencie, gdy jego samochód uderzył w słup. Gdy uczestnicy przeczytali opowiadanie o stanie umysłowym Ryśka tuż przed wypadkiem, zadałem im pytanie, czy człowiek, obecnie już nieżyjący, zachowuje zdolność do doświadczania stanów umysłowych. "Czy Rysiek nadal myśli o swojej żonie?", zapytałem. "Czy może on nadal czuć smak gumy miętowej, którą żuł przed śmiercią? Czy on chce żyć?"

Możesz sobie wyobrazić spojrzenia, które ujrzałem, ponieważ być może niewielu ludzi zastanawia się nad tym, czy dusze posiadają kubki smakowe, czy mogą czuć pożądanie lub ból głowy. Większość uczestników udzieliła odpowiedzi wskazujących na "psychologiczne pojmowanie ciągłości", według którego wyobrażali sobie umysł Ryszarda, który wciąż działa pomimo jego śmierci. Nie było dla mnie zaskoczenie, że na oddzielnej skali respondenci w większości określili siebie jako wierzących w jakąś formę życia pozagrobowego.

Co było jednak zadziwiające, to to, że wielu uczestników, którzy twierdzili że mają "ekstynktywistyczne" wierzenia (oni pozostawili puste pole pod tytułem "O czym myślimy jako 'dusze' lub świadome osobowości ludzkie, kiedy ciało umiera"), również czasami udzielali odpowiedzi traktujących o psychologicznym pojmowaniu ciągłości. 32% "ekstynktywistów" zdradziło swoje ukryte poglądy, że emocje i pragnienia przeżywają po śmierci; 36% pozostałych odpowiedzi sugerowało, że "ekstynktywiści" wnioskowali, że ta droga dla stanów umysłowych wiązała się z wiedzą (taką jak pamięć, osądy lub wiedza). Szczególnie gwałtowna myśl jednego "ekstynktywisty" uczyniła całe dociekanie głupim i przy niej nawet postawione pytanie wydawało się być wręcz idiotycznym. Doszedł on do wniosku, że Rysiek wie, że nie żyje, że nie ma żadnego życia pozagrobowego i że Ryszard widzi to teraz.

Dlaczego więc, mimo to, konceptualizacja nieistnienia jest taka trudna? Częścią mojego własnego przypadku, który nazywam "hipotezą symulowanego przymusu", jest usiłowanie wyobrażenia sobie, jak to jest, że gdy jesteśmy martwi, przemawiamy do naszego własnego tła podświadomych doświadczeń - w jaki sposób zbliżamy się do naszych najbardziej przemyślanych eksperymentów. Śmierć nie jest jednak czymś, czego kiedykolwiek doświadczyliśmy. Ponieważ nigdy świadomie nie byliśmy nieświadomi, nawet nasze najlepsze symulacje prawdziwej nicości nie są wystarczająco dobre.

Dla nas, ekstynktywistów, to jest trochę jak spoglądanie na korytarz luster - bardziej niż sztuczkami wizualnymi, zajmujemy się kognitywnymi odbiciami subiektywnego doświadczenia. W egzystencjalnym elaboracie "Tragiczny sens życia" hiszpańskiego filozofa Miguela de Umamuno z 1913 roku prawie widzimy kontemplującego ten fakt autora, wyrywającego sobie włosy z głowy. "Spróbuj wypełnić swoją świadomość odwzorowaniem nieświadomości, a zobaczysz, że to niemożliwe", pisał Umamuno. "Wysiłek, by to objąć, wywołuje najbardziej męczący zawrót głowy".

Zaczekaj!, powiesz, czy Umamuno czasem o czymś nie zapomniał? Na pewno mamy doświadczenie z nicością. Każdej nocy, kiedy tkwimy w bezsennym śnie. Mógłbyś się jednak pomylić w tym założeniu. Clark wykłada to w ten sposób (naciskając mnie): "Możemy mieć czasami wrażenie doświadczenia lub 'przeszłego' okresu nieświadomości, to jest jednak oczywiście niemożliwe. Nicość nieświadomości nie może być doświadczoną rzeczywistością".

Gdyby psychologiczna nieśmiertelność reprezentowała intuicyjny, naturalny sposób myślenia o śmierci, wtedy moglibyśmy oczekiwać, że młode dzieci będą szczególnie skłonne, by mówić w ten sposób. Jako ośmiolatek widziałem, jak szczątki należącego do mojej rodziny psa rasy golden retriever, Samy, były zakopywane w lesie za naszym domem. Wciąż myślałem, że Sam miała umysł zdolny do tego, by poznać, że ją kochałem i że było mi przykro, że nie zdążyłem się z nią pożegnać. Dusza Samy żyła, nie będąc czymś, co moi rodzice lub ktokolwiek inny byłby mi w stanie kiedykolwiek pokazać. Choć nie pozostało z niej więcej jak pół uncji prochu, który niesiono teraz w przemoczonym pudełku, nigdy nie przyszło mi do głowy, że to był dziwny pomysł.

Teraz, gdybyś mnie zapytał czego Sam doświadczała, prawdopodobnie wymamrotałbym jakąś odpowiedź podobną do tych, które zaproponował Gerald P. Koocher w badaniu opublikowanym w 1973 roku w "Developmental Psychology". Koocher, wówczas doktorant na Uniwersytecie w Missouri, i późniejszy prezydent Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, zapytał ludzi w wieku od 6 do 15 lat o to, co się dzieje, gdy umieramy. Zgodnie z hipotezą symulowanego przymusu, wiele odpowiedzi opisujących śmierć opierało się na codziennym doświadczeniu, "z odniesieniami do spania, uczucia 'spokoju' lub 'bycia bardzo beztroskim'".

Rozłączenie ciała i umysłu

Ale badanie Koochnera samo w sobie nie mówi nam, skąd się biorą takie pomysły. Hipoteza symulowanego przymusu mówi, że ten typ myślenia jest wrodzony i niewyuczony. Na szczęście, ta hipoteza jest błędna. Jeśli wiara w życie pozagrobowe jest produktem indoktrynacji kulturalnej, z dziećmi przejmującymi takie pomysły poprzez nauki religijne, przez media, lub nieformalnie przez rodzinę lub przyjaciół, to wtedy powinienem przewidzieć, że psychologiczna ciągłość rozumowania wzrasta z wiekiem. Odstawiając na bok stawanie się bardziej świadomym własnej śmiertelności, mimo wszystko starsze dzieci miały dłuższy okres przyjmowania pojęcia życia pozagrobowego.

Faktycznie, najnowsze odkrycia ukazują zupełnie przeciwny trend rozwojowy. W 2004 roku w badaniu opisanym w "Developmental Psychology" psycholog z uniwersytetu Florida University, Dacid F. Bjorklund, i ja zaprezentowaliśmy 200 pokazów kukiełkowych dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat. Każde dziecko oglądało historię Małej Myszki, która beztrosko spacerowała po lesie. Narrator mówił: "Właśnie wtedy Mała Myszka zauważyła coś bardzo dziwnego. Krzaki zaczęły się poruszać! Spomiędzy krzaków wyskoczył aligator i zjadł wszystko, co było dookoła. Mała Myszka już nie żyje".

Podobnie jak w badaniu u dorosłych, dzieciom również zadano pytanie o psychologiczne funkcjonowanie Małej Myszki. "Czy Mała Myszka nadal chce iść do domu?", "Czy ona wciąż czuje się chora?", "Czy wciąż może wąchać kwiatki?" Najmłodsze dzieci, w wieku od 3 do 5 lat, dużo częściej mówiły o warunkach ciągłości psychologicznej, niż dzieci ze starszych grup wiekowych.

Tutaj jednak mamy naprawdę ciekawą część. Nawet przedszkolaki miały solidne podstawy wiedzy na temat biologicznego przetrwania; wiedziały na przykład, że martwa Mała Myszka nie musiała już pić ani jeść. Dzieci wiedziały, że Mała Myszka już nie urośnie i nie stanie się dorosłą myszą. Kij z tym, 85% najmłodszych dzieci nawet powiedziało nam, że mózg Małej Myszki już nie funkcjonuje. Jeszcze więcej tych bardzo małych dzieci powiedziało nam, że martwa Mała Myszka była głodna lub spragniona, że czuje się lepiej i że wciąż bardzo złości się na swojego braciszka.

Nie można powiedzieć, że przedszkolaki nie miały pojęcia o śmierci, ponieważ wszystkie dzieci rozumiały, że funkcje biologiczne po śmierci już nie powróciły. Dzieci raczej wydawały się mieć problemy z zastosowaniem tej wiedzy przy teoretyzowaniu o funkcjach umysłowych.

Z perspektywy ewolucyjnej połączona teoria o psychologicznej śmierci nie jest jakoś specjalnie ważna. Zamiast tego, antropolog H. Clark Barrett z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles sądzi, że zrozumienie przerwania "agencji" (na przykład, martwe zwierzę przestanie podskakiwać i cię gryźć) jest prawdopodobnie tym, co ratuje życie (i w ten sposób także geny). Według Barretta pojmowanie przerwania umysłu, z drugiej strony, nie ma żadnej wartości jeśli chodzi o przetrwanie i w sensie ewolucyjnym jest niepotrzebne.

W badaniu opublikowanym w 2005 roku w dzienniku "Cognition" Barrett i psycholog z Uniwersytetu w Manchesterze w Anglii, Tanya Benhe, opisali czterolatki mieszkające w Berlinie, które były tak dobre w odróżnianiu zwierząt śpiących od martwych, jak mali myśliwi z regionu Shuar w Ekwadorze. Dzieci mieszkające w mieście nawet dzisiaj wydają się być nastawione na dostrzeganie wskazówek sygnalizujących śmierć. "Naruszenie powłoki cielesnej" (innymi słowy okaleczona padlina) jest wystarczająco dobrym znakiem, który mówi, że nie trzeba obok tego zwierzęcia przechodzić na paluszkach.

Dołączona grafika


Czynnik kulturowy

Z jednej strony, dzieci już od bardzo wczesnego wieku rozumieją, że trupy nie wracają do życia. Z drugiej jednak strony, również od bardzo wczesnego wieku, dzieci obdarzają nieboszczyka trwałymi funkcjami psychologicznymi. Gdzie więc mieszają się ze sobą kultura i nauczanie religijne, o ile w ogóle się mieszają?

Zaznajomienie z pojęciem życia pozagrobowego gra decydującą rolę we wzbogacaniu i opracowywaniu tej naturalnej kognitywnej postawy; to jest rodzaj architektonicznego rusztowania, dzięki któremu kultura rozwija i ozdabia wrodzone psychologiczne fundamenty wiary religijnej. Produkt końcowy może być tak ozdobny lub surowy, jak tylko zechcesz, począwszy od wywołujących bóle głowy wierzeń w reinkarnację buddystów Theravada, skończywszy na człowieku na ulicy wyznającego filozofię "wierzę w coś" - jest to jednak zbudowane z tej samej cegły i zaprawy.

Popierając pomysł mówiący, że kultura wpływa na naszą naturalną tendencję do negowania śmierci umysłu, psycholog z Uniwersytetu Harvarda i badaczka Marta Gimenez z hiszpańskiego Narodowego Uniwersytetu Edukacji Na Odległość wykazali, że kiedy sformułowanie w wywiadach zawiera medyczne lub naukowe terminy, psychologiczna ciągłość rozumowania spada. W badaniu opublikowanym w 2005 roku na łamach "Journal of Cognition and Culture" badacze opisali dzieci w wieku od 7 do 11 lat mieszkające w Madrycie, które usłyszały historię o duchownym mówiącym dziecku, że jego babcia "jest z Bogiem"; dzieci przypisywały nieboszczykom trwające stany umysłowe częściej, niż inne dzieci, które usłyszały podobną historię, w której jednak występował lekarz mówiący dziecku, że jego dziadek "był martwy i został zakopany".

Zaś w 2005 roku w replice eksperymentu z Małą Myszką, opublikowanej w "British Journal of Developmental Psychology", psycholog David Bjorklund i ja połączyliśmy się z psychologiem Carlosem Hernándezem Blasim z Uniwersytetu Jaime I w Hiszpanii, by porównać dzieci uczące się w katolickiej szkole z tymi uczęszczającymi do szkoły świeckiej w Castellón w Hiszpanii. I tak jak w poprzednim badaniu, przytłaczająca większość dzieci - w wieku od 5 do 6 lat - z obu środowisk edukacyjnych stwierdziła, że stany umysłowe Małej Myszki przeżyły jej śmierć. Typ programu nauczania, świecki lub religijny, nie robił różnicy. Jednakże wraz ze starszym wiekiem czynnikiem staje się kultura - dzieci uczące się w szkole katolickiej wykazywały większe prawdopodobieństwo wypowiadania się w warunkach ciągłości psychologicznej, niż dzieci uczące się w szkole świeckiej. W tym drugim obozie występowała nawet powierzchowność młodego ekstynktywizmu.

Wolne dusze

Typy przeszkód kognitywnych, o których dyskutowaliśmy wcześniej, mogą być odpowiedzialne za nasze wrodzone poczucie nieśmiertelności. Jednakże choć hipoteza symulowanego przymusu pomaga wyjaśnić, dlaczego tak wiele ludzi wierzy w coś tak irracjonalnego, jak życie pozagrobowe, nie wyjaśnia, dlaczego ludzie widzą duszę odłączającą się od ciała i oddalającą się od niego do królestwa wieczności niczym niewidoczny balon wypełniony helem. Mimo wszystko nie istnieje coś, co byłoby w stanie nas powstrzymać od wiary w życie pozagrobowe, która obejmuje wciąż aktywny umysł ukryty w czaszce i bezpamiętne szczęście. Prawie nikt nie ma takiej wiary.

W czasie, gdy wciąż sikałeś w pieluchy, nauczyłeś się, że ludzie tak po prostu nie przestają istnieć tylko dlatego, że ich nie widzisz. Rozwojowi psycholodzy ukuli nawet fantastyczne określenie dla tego podstawowego pojęcia: "trwałość osoby". Taka offline'owa świadomość społeczna prowadzi nas do milczącego założenia, że ludzie, których znamy, coś gdzieś robią. Gdy piszę ten artykuł w Belfaście, na przykład, oko mojego umysłu wyczarowuje moją przyjaciółkę, Imbir, w Nowym Orleanie, idącą na spacer ze swoim pudelkiem lub figlarnie kłócącą się ze swoim mężem, czyli robiącą rzeczy, o których wiem, że wykonuje je rutynowo.

Jak argumentowałem w moim opublikowanym w 2006 roku w "Behavioral and Brain Sciences" artykule "The Folk Psychology of Souls" (ludowa psychologia dusz), ludzkie poznanie nie jest zaopatrzone w możliwość uaktualnienia listy graczy w naszych złożonych listach społecznych przez uwzględnienie nagłego nieistnienia którejś osoby. Nie możemy po prostu wyłączyć naszego trwałosobowego myślenia tylko dlatego, że ktoś umarł. Oczywiście, ta niezdolność jest przypadkiem szczególnym w przypadku osób, które były nam najbliższe i które często wyobrażaliśmy sobie wykonujące jakieś różne rzeczy poza zasięgiem naszego wzroku.

Tak więc trwałość osoby może być końcowym płotkiem kognitywnym, który stoi na drodze naszego skutecznego rozumienia osób umarłych takimi, jakimi naprawdę są - martwymi węglowymi szczątkami. To jest dużo bardziej naturalne, niż wyobrażanie ich sobie jako istniejące w jakimś niesprecyzowanym, nieobserwowalnym miejscu, w którym żyją swoim martwym życiem.

Jesse Bering, Scientific American
Opracowanie i tłumaczenie: Ivellios
Paranormalne.pl
źródło: http://www.paranormalium.pl
  • 0