Często w moich publikacjach staram się przekonać moich czytelników, że producenci gier MMO starają się oddać do naszej dyspozycji świat, w którym nie istnieją żadne ograniczenia. Zaiste, piękna to idea, szczególnie kiedy spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość i dojdziemy do wniosku, że musimy przestrzegać różnorakich kodeksów, ogólnie przyjętych obyczajów czy doktryn religijnych. Uniwersum gry jest czasami jedynym sposobem na to, by uciec w miejsce, gdzie nikt i nic nie może nas ukarać za to, że żyjemy tak, jak chcemy. Zastanówmy się jednak, czy aby na pewno tak jest? Czy pomimo obiecywanej wolności nie ogranicza się nas? Długo się nad tym myślałem i postanowiłem, że nie spocznę do czasu, kiedy znajdę dowody na to, że istnieje pewna grupa ludzi, którzy wbrew naszej woli odbierają nam to, co mamy najcenniejszego – wolność w wirtualnym świecie.
Chińska Republika Ludowa
O tym kraju pisać można wiele. Niewątpliwie – mimo pozorów – nic nie zmieniło się tam od dekad. Wciąż obywatele ChRL są kontrolowani przez aparat państwowy. Jak jednak to wszystko ma się do produkcji multiplayerowych? Warto wspomnieć chociażby o kilku projektach, które tamtejsze władze postanowiły wprowadzić w życie, a które dotykają interesy fanów gier MMO.
Pierwszym z nich jest zakaz dokonywania jakichkolwiek transakcji finansowych, który wszedł w życie z dniem 1 sierpnia 2010 roku. Jak wiadomo, nie zawsze w trakcie zabawy znajdujemy przedmioty, które mogą być pomocne w trakcie gry. Czasami natrafiamy na zwykłe śmieci, które po prostu sprzedajemy, by móc kupić coś lepszego. Niby normalne działania, jednak o tym niewinnym procederze mogą zapomnieć nieletni gracze mieszkający na terenie Chin. Z uwagi na „ochronę przed szkodliwymi treściami” władze zdecydowały się zakazać tego rodzaju, wypaczających psychikę młodych ludzi, transakcji. Czymże są owe szkodliwe treści? I co mają z nimi wspólnego uczciwe wymiany realizowane w wirtualnym świecie? Tego nie wiedzą nawet najstarsi Indianie. Jednak to nie wszystko. Decydentom, którym najwidoczniej się nudzi, przyszedł do głowy kolejny pomysł. Chodzi w nim o to, aby całkowicie zakazać – zarówno pełnoletnim, jak i tym młodszym graczom – kupowania wirtualnej waluty za prawdziwe pieniądze. Jak rozumiem odbywa się to w trosce o interesy przeciętnego obywatela.
Jak odbije się to na rynku MMO? Przecież społeczność graczy pochodzących z Państwa Środka jest jedną z największych na świecie. Czy zatem zabranie im możliwości finansowego wspierania producentów, którzy często swe gry udostępniają za darmo wpłynie na kondycję finansową poszczególnych przedsiębiorstw? Tego najprawdopodobniej dowiemy się w momencie, kiedy firmy zaczną udostępniać swe sprawozdania finansowe.
Myśleliście, że to już koniec bubli prawnych obowiązujących na terenie Chin, a dotyczących gier MMO? Otóż nie, to dopiero początek!
Znacie może powiedzenie „seks, hazard & MMO”? Nie martwcie się, ja też nie znam. Ale widocznie minister kultury z ramienia partii komunistycznej musiał je gdzieś podchwycić, gdyż zakazał pod karą grzywny reklamowania gier sieciowych za pomocą erotyki, hazardu oraz przemocy. Działanie takie może położyć kres jakimkolwiek akcjom promocyjnym gier, gdyż w XXI wieku nawet spot o proszku do prania musi posiadać zabarwienie erotyczne. Ja wciąż jednak szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego gry „normalne” można reklamować w ten sposób, a w przypadku MMO jest to już niedozwolone.
Korea Południowa
Jakiś czas temu całkiem głośno było o wprowadzeniu regulacji prawnej, która umożliwiałaby odcięcie dostępu do internetu delikwentom, którzy pobierają stamtąd pliki chronione prawami autorskimi. Inicjatywa może i dobra dla ludzi, którzy z piractwem nie mieli nigdy nic wspólnego (sic!), jednak użytkownicy Torrentów i innych Warezów mogli wtedy poczuć się poirytowani. Teraz pomyślcie, po pracy siadacie sobie przed komputerem - jest wieczór – nie robicie nic złego, nie ściągacie nic nielegalnego, aż tu nagle wybija godzina 24 i wyłączają wam internet. Jaka byłaby wasza reakcja?
To, co nas mogłoby – delikatnie mówiąc - zdenerwować i nakłonić do opisania sprawy UOKiK jest na porządku dziennym (a raczej nocnym) w Korei Południowej. Tamtejszy rząd uznał, że młodzi ludzie zbyt wiele swojego czasu poświęcają na gry MMO, kosztem m.in. nauki. Zatem złotym środkiem na ten stan rzeczy okazało się być wyłączanie internetu w godzinach nocnych, a dokładniej od 24 do 6 rano. Skuteczne? Jak najbardziej, bo przecież nie ma możliwości, aby grać w gry sieciowe bez Internetu. W takim wypadku Koreańczycy idą posłusznie spać i rano są wypoczęci i gotowi do wykonywania swoich obowiązków. A jeśli tym obowiązkiem jest właśnie rajd z kolegami w ulubione MMO? Cóż, i na takich delikwentów rządzący mają sposób. Okazuje się, że ci internauci, którzy zbyt wiele czasu w trakcie dnia poświęcają na granie będą mieli spowolnione łącze. Z jakiej racji? Ano dlatego, żeby odebrać im przyjemność z zabawy. 2:0 dla rządu Korei.
Podsumowanie
Na przykładzie dwóch wyżej wymienionych państw chciałem zilustrować wam, że to, co nazywamy prawdziwą wolnością jest zwykłą fikcją. Żyjemy w takich czasach, że rządzący nami ludzie mogą kontrolować wszystko, naruszając tym samym naszą prywatność i intymność. Część z was pomyślała też pewnie „po co zawracać sobie głowę takimi bzdurami, przecież Korea i Chiny to jakieś odległe azjatyckie kraje”. Tak, to prawda. Ale zastanówcie się, może nasze MMO też są kontrolowane? Może gdzieś tam pewni ludzie w garniturach śledzą to, co dzieje się w wirtualnych światach? Może robią to tak, że nawet się nie zorientowaliśmy? Przecież już teraz w naszych ulubionych grach spotkać można avatary znanych polityków lub nawet biura poszczególnych partii. Stąd tylko krok od cenzury politycznej w grach tego typu. Proszę tylko o jedno, przypomnijcie sobie moje słowa, kiedy w przyszłości chcąc pograć sobie w ulubioną grę z przyjaciółmi albo przeczytać felieton o podobnej tematyce natraficie na coś takiego.
Chińska Republika Ludowa
O tym kraju pisać można wiele. Niewątpliwie – mimo pozorów – nic nie zmieniło się tam od dekad. Wciąż obywatele ChRL są kontrolowani przez aparat państwowy. Jak jednak to wszystko ma się do produkcji multiplayerowych? Warto wspomnieć chociażby o kilku projektach, które tamtejsze władze postanowiły wprowadzić w życie, a które dotykają interesy fanów gier MMO.
Pierwszym z nich jest zakaz dokonywania jakichkolwiek transakcji finansowych, który wszedł w życie z dniem 1 sierpnia 2010 roku. Jak wiadomo, nie zawsze w trakcie zabawy znajdujemy przedmioty, które mogą być pomocne w trakcie gry. Czasami natrafiamy na zwykłe śmieci, które po prostu sprzedajemy, by móc kupić coś lepszego. Niby normalne działania, jednak o tym niewinnym procederze mogą zapomnieć nieletni gracze mieszkający na terenie Chin. Z uwagi na „ochronę przed szkodliwymi treściami” władze zdecydowały się zakazać tego rodzaju, wypaczających psychikę młodych ludzi, transakcji. Czymże są owe szkodliwe treści? I co mają z nimi wspólnego uczciwe wymiany realizowane w wirtualnym świecie? Tego nie wiedzą nawet najstarsi Indianie. Jednak to nie wszystko. Decydentom, którym najwidoczniej się nudzi, przyszedł do głowy kolejny pomysł. Chodzi w nim o to, aby całkowicie zakazać – zarówno pełnoletnim, jak i tym młodszym graczom – kupowania wirtualnej waluty za prawdziwe pieniądze. Jak rozumiem odbywa się to w trosce o interesy przeciętnego obywatela.
Jak odbije się to na rynku MMO? Przecież społeczność graczy pochodzących z Państwa Środka jest jedną z największych na świecie. Czy zatem zabranie im możliwości finansowego wspierania producentów, którzy często swe gry udostępniają za darmo wpłynie na kondycję finansową poszczególnych przedsiębiorstw? Tego najprawdopodobniej dowiemy się w momencie, kiedy firmy zaczną udostępniać swe sprawozdania finansowe.
Myśleliście, że to już koniec bubli prawnych obowiązujących na terenie Chin, a dotyczących gier MMO? Otóż nie, to dopiero początek!
Znacie może powiedzenie „seks, hazard & MMO”? Nie martwcie się, ja też nie znam. Ale widocznie minister kultury z ramienia partii komunistycznej musiał je gdzieś podchwycić, gdyż zakazał pod karą grzywny reklamowania gier sieciowych za pomocą erotyki, hazardu oraz przemocy. Działanie takie może położyć kres jakimkolwiek akcjom promocyjnym gier, gdyż w XXI wieku nawet spot o proszku do prania musi posiadać zabarwienie erotyczne. Ja wciąż jednak szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego gry „normalne” można reklamować w ten sposób, a w przypadku MMO jest to już niedozwolone.
Korea Południowa
Jakiś czas temu całkiem głośno było o wprowadzeniu regulacji prawnej, która umożliwiałaby odcięcie dostępu do internetu delikwentom, którzy pobierają stamtąd pliki chronione prawami autorskimi. Inicjatywa może i dobra dla ludzi, którzy z piractwem nie mieli nigdy nic wspólnego (sic!), jednak użytkownicy Torrentów i innych Warezów mogli wtedy poczuć się poirytowani. Teraz pomyślcie, po pracy siadacie sobie przed komputerem - jest wieczór – nie robicie nic złego, nie ściągacie nic nielegalnego, aż tu nagle wybija godzina 24 i wyłączają wam internet. Jaka byłaby wasza reakcja?
To, co nas mogłoby – delikatnie mówiąc - zdenerwować i nakłonić do opisania sprawy UOKiK jest na porządku dziennym (a raczej nocnym) w Korei Południowej. Tamtejszy rząd uznał, że młodzi ludzie zbyt wiele swojego czasu poświęcają na gry MMO, kosztem m.in. nauki. Zatem złotym środkiem na ten stan rzeczy okazało się być wyłączanie internetu w godzinach nocnych, a dokładniej od 24 do 6 rano. Skuteczne? Jak najbardziej, bo przecież nie ma możliwości, aby grać w gry sieciowe bez Internetu. W takim wypadku Koreańczycy idą posłusznie spać i rano są wypoczęci i gotowi do wykonywania swoich obowiązków. A jeśli tym obowiązkiem jest właśnie rajd z kolegami w ulubione MMO? Cóż, i na takich delikwentów rządzący mają sposób. Okazuje się, że ci internauci, którzy zbyt wiele czasu w trakcie dnia poświęcają na granie będą mieli spowolnione łącze. Z jakiej racji? Ano dlatego, żeby odebrać im przyjemność z zabawy. 2:0 dla rządu Korei.
Podsumowanie
Na przykładzie dwóch wyżej wymienionych państw chciałem zilustrować wam, że to, co nazywamy prawdziwą wolnością jest zwykłą fikcją. Żyjemy w takich czasach, że rządzący nami ludzie mogą kontrolować wszystko, naruszając tym samym naszą prywatność i intymność. Część z was pomyślała też pewnie „po co zawracać sobie głowę takimi bzdurami, przecież Korea i Chiny to jakieś odległe azjatyckie kraje”. Tak, to prawda. Ale zastanówcie się, może nasze MMO też są kontrolowane? Może gdzieś tam pewni ludzie w garniturach śledzą to, co dzieje się w wirtualnych światach? Może robią to tak, że nawet się nie zorientowaliśmy? Przecież już teraz w naszych ulubionych grach spotkać można avatary znanych polityków lub nawet biura poszczególnych partii. Stąd tylko krok od cenzury politycznej w grach tego typu. Proszę tylko o jedno, przypomnijcie sobie moje słowa, kiedy w przyszłości chcąc pograć sobie w ulubioną grę z przyjaciółmi albo przeczytać felieton o podobnej tematyce natraficie na coś takiego.