Jedną z najgorszych rzeczy, jakie media mogą zrobić, to ukrywanie prawdziwych rewelacji pomiędzy „ważniejszymi” historiami. Na szczęście niektórzy przedstawiciele tej branży starają się odchodzić od tego schematu i informować społeczeństwo o tym, co naprawdę dzieje się wokół nas. Świetny przykład tego można było zaobserwować w „10 wrześniowych dni”, 8-dniowej serii publikowanej w Washington Post, poruszającej istotne i często przemilczane zagadnienia dotyczące ataków na WTC. W części szóstej Bob Woodward i Dan Balz opowiadają o działaniach gabinetu Busha w dniu 17.09.2001 roku, na 6 dni po atakach 9/11.
George W. Bush wraz z Sekretarzem Bezpieczeństwa Narodowego, Condoleezzą Rice udali się do Biura Departamentu Obrony, by uczestniczyć w spotkaniu dotyczącym akcji skierowanej przeciwko afgańskim terrorystom, prowadzonym przez wysokich rangą generałów z sił specjalnych.
Rice i Frank Miller, oficjel z Biura Bezpieczeństwa Narodowego wybrali się, wraz z prezydentem, do Pentagonu. Przed spotkaniem Miller dokonał przeglądu slajdów przygotowanych dla Busha i tam spotkała go niemała niespodzianka.
Jeden ze slajdów dotyczący misji specjalnych w Afganistanie, mówił, że dobrym rozwiązaniem byłoby podtruwanie afgańskich zapasów jedzenia. Znacznie miałoby to ułatwić likwidowanie elementu terrorystycznego na Bliskim Wschodzie. Miller był w szoku. Pokazał to, co odkrył sekretarz Rice. Okazało się, że gabinet Busha nie miał pojęcia o tych zamierzeniach. Frank zdecydował, że nie wolno dopuścić do operacji tego typu. Nie byłoby to nic innego, jak tylko atak biologiczny. A to z kolei naruszałoby postanowienia konwencji o broni biologicznej z roku 1972, którą podpisały także Stany Zjednoczone.
Rice zaraz potem upomniała Rumsfelda [Donald Rumsfeld był Sekretarzem Obrony w gabinecie Busha], że ten slajd pod żadnym pozorem nie może zostać przedstawiony prezydentowi. Na co ten oczywiście przystał.
Jakiś czas później oficjele Pentagonu stwierdzili, że prezentacja ta (a dokładniej ten slajd) była przeznaczona do użytku wewnętrzenego departamentu i nigdy nie miała zostać przedstawiona prezydentowi Bushowi lub Rumsfeldowi.
Komentarz od tłumacza: O ile na amerykańkich stronach internetowych można się natknąć na materiały dotyczacego tego zagadnienia, to na próżno szukać ich w polskim internecie. Zadajmy sobie pytanie, do czego innego miał zdać się im ten slajd, jeśli nie miał być przedstawiony osobie odpowiedzialnej za bezpieczeństwo kraju oraz prezydentowi? Co można rozumieć przez słowo "użytek wewnętrzny"? Oraz najważniejsze: Do czego zdolni są jeszcze Amerykanie?