Skocz do zawartości


Informacje o poradniku

  • Dodany: 10.05.2013 - 22:24
  • Wyświetleń: 10813
  • Odnośnik do tematu na forum:
    http://www.paranormalne.pl/topic/34581-chrzescijanizm-kontra-reszta-swiata/

    Podyskutuj o tym artykule na forum
 


* * * * *
1 Ocen

Chrześcijanizm kontra reszta świata

Posted by Nosferatoo dnia 10.05.2013 - 22:24
Chrześcijanizm kontra reszta świata.

Chce tutaj naświetlić stosunek religii Chrześcijańskiej do pozostałych, oraz przedstawić pewne ich różnice.

Naturalne zdolności ludzi do wynalazków doprowadziły do powstania niezliczonej ilości wierzeń i praktyk religijnych na całej Ziemi. Przyjrzyjmy się najpopularniejszym z nich, które nie są uznawane za chrześcijańskie.Dla pierwszych porównań Islam, Buddyzm, Hinduizm, Judaizm. Czy według Biblii do Jedynego Boga może prowadzić wiele dróg? Czy wyznawcy religii niechrześcijańskich czczą tego samego Boga każdy na swój sposób? Co na ten temat mówi Biblia? Poniższe zestawienie zarysuje problem różnic.

Chrześcijanie Vs Muzułmanie
Dołączona grafika

Chrześcijanie Vs Buddyści
Dołączona grafika

Chrześcijanie Vs Wyznawcy Hinduizmu

Dołączona grafika

Chrześcijanie Vs Ortodoksyjni Żydzi

Dołączona grafika


Do Soboru Watykańskiego II oficjalne stanowisko Kościoła katolickiego wobec religii niechrześcijańskich było zasadniczo negatywne i raczej podejrzliwe. Religie te postrzegano bowiem jako fałszywe wierzenia, a ich wyznawców uważano za ludzi, którzy poprzez przyjęcie chrztu winni włączyć się do widzialnych struktur Kościoła katolickiego. Wyznawców tych religii dzielono wówczas na dwie odrębne kategorie: Żydów i pogan.
Ci pierwsi bowiem, choć znajdowali się nieco bliżej prawdy niż ci drudzy, nie przyjęli jednak Objawienia zawartego w Nowym Testamencie i tym samym odrzucili Jezusa Chrystusa jako Mesjasza i jedynego Zbawiciela. Natomiast pozostałe religie niechrześcijańskie traktowano wręcz jako bałwochwalcze.



Wszyscy odnosimy się z pełnym szacunkiem do godnych czci przesłań religii niechrześcijańskich.
Z podziwem oceniamy intensywne pragnienie zbawienia w buddyzmie i jego zdanie się na Odwiecznego;
walkę o zjednoczenie z bóstwem w ascezie i w medytacji hinduizmu;
zagłębianie się w niepojętym i bezinteresowną miłość w taoizmie;
wartości wiary w islamie.

Ale mimo to można dostać czkawki wobec ekumenizmu, który oprócz tego, że nalega na uświęconą konieczność szacunku i miłości jednych
wobec drugich, chciałby jednocześnie zmniejszyć zdecydowanie wartość przesłania chrześcijańskiego. Tej wiary, która w swojej najgłębszej istocie
ma bardzo mało wspólnego ze starociami i gmatwaniną zbyt wielu,,religii". Nawet w stosunku do religii, które czczą tylko jednego Boga,
jesteśmy przekonani, iż „monoteizm nie stanowi wspólnej podstawy, w oparciu o którą potem rozchodzą się religie różniące się między sobą
pewnymi obrzędami, niektórymi praktykami, ale w istocie będące jednymi tym samym" (Natanson).
Jesteśmy przekonani, że chrześcijaństwo jest „odmienne”, że Bóg,którego ono głosi jest Kimś „całkowicie Innym".
Przekonuje nas w tym względzie to wszystko, co powiedzieliśmy na temat braków i błędów teizmu, na temat sprzeczności „Boga filozofów";
a biorąc ogólnie, na temat wszystkich usiłowań czynionych przez ludzi, by sobie Boga wyobrazić.

Sądzimy, że „gesty i słowa Jezusa są nadal całkowicie różne od tych, jakie się słyszy o Bogu uczynionym ludzką ręką” (Natanson). Bóg ten,
zauważył Luter, wziął na siebie właśnie wszystkie cechy, jakie ludzie zawsze uważają za sprzeczne z samą boskością: humanitas, infirmitas, stultitia, ignominia, inopia, mors, humilitas..., człowieczeństwo, ułomność lub choroba, głupota, sromota, smutek, śmierć, pokora...
Bóg Jezusa jest zdecydowanie inny od tego wszystkiego, co może zbudować człowiek: nie bez znaczenia jest fakt, iż wiara wyznaje:
aby ,,Go,, poznać, człowiekowi potrzebne było ,,objawienie". Szacunek i braterstwo pomiędzy religiami nie mają nic wspólnego
z łatwym (i nieuczciwym) ekumenizmem polegającym na przekonaniu: ,,w gruncie rzeczy wszyscy wierzymy w Boga".
Z pewnością, tylko w jakiego Boga? Kiedy przyjdzie dzień próby.

Pytamy, co się będzie działo, kiedy ,,zachodnia" krytyka naukowa, swoim poziomem kulturowymi swoją agresywnością zabierze się do religii
niechrześcijańskich. Kiedy mahometanizm, buddyzm, hinduizmu wszystkie inne - izmy, wyznawane przez dwie trzecie ludzkości świata, zostaną poddane temu samemu badaniu historyczno-krytycznemu odnośnie swoich początków tej samej ocenie wartości dotyczących ich przesłania, jak to było z chrześcijaństwem. To ostatnie obiektywnie przetrwało ową zawieruchę. Nie wydaje się, by uległy zachwianiu jego podstawy historyczne: krytyka historycza niekiedy nawet przydawała im siły. Nic nie straciło ze swojej wartości przesłanie, któremu wrażliwość nowoczesna dodała wręcz nowej energii. Stwierdzamy to - co należy wyraźnie powiedzieć - uciekając jak przed zarazą od wszelkiego triumfalizmu. A nawet - jak mówi Biblia - podchodzimy do sprawy z obawą i drżeniem; staramy się nigdy nie zapominać tajemniczych i niepokojących słów Chrystusa z 18 rozdziału Łukasza: ,,Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie! ,, .Co stanie się wszakże ze starymi i czcigodnymi systemami religijnymi Azji i Afryki, kiedy na poziomie mas, a nie tylko uczonej elity, doznają tej samej próby ognia?

W Japonii, w Chinach, w Indiach, w niektórych krajach muzułmańskich spotkanie to już się dokonało. I z krajów tych napływają rzeczywiście co
zresztą zaczęło się dziać dość dawno - echa dramatycznego załamania. I tak oto popadają w ruinę, najczęściej bez podejmowania prób ratowania,
przesłania religijne, które przez wiele tysięcy lat jednoczyły ludy, tworzyły nauki mądrości, kształtowały formy sztuki i literatury. A jeśli się zawalą,
zanim nawet zaczną działać owe machiny destrukcyjne, które z „nauką i rozumem” na ustach rzuciły się jak trutnie na Zachodzie, by obalić
podstawy chrześcijaństwa? Powiew nowych czasów, upowszechnienie kultury, duch krytyczny, ideologia polityczna wysuszają ogromny
afrykańsko -azjatycki las religijny.

SAMOKRYTYKA JAPONII:

Aby choć cokolwiek uratować (tradycję, cześć dla przodków, itd.),doszło obecnie do sytuacji tragicznej.
W roku 1945 japońska narodowa religia szinto zmuszona została do oficjalnego oświadczenia, że panująca dynastia nie jest pochodzenia
bos-kiego; że Cesarz nie jest potomkiem Amaterasu, wspaniałej bogini słońca; że osiem japońskich wysp nie zrodziło się ze spotkania pomiędzy bóstwami męskimi i żeńskimi...Zniesiono dekretem kult cesarza i jego obrazu. Pod naciskiem Ameryki szinto znajduję siłę do podjęcia operacji, która stała się konieczna: odgrodziła ludzi od niemożliwego do przyjęcia wymiaru religijnego. Szeroko rozpowszechnione nauczanie
(10% Japończyków ma dyplomy szkół wyższych , jest to najwyższy wskaźnik na świecie) zmusiło je do wyrzeczenia się własnego charakteru sacrum i ogłoszenia się urzędowo jako „szintu czyste", to znaczy po prostu instytucja cywilna, trwająca tylko po to, by zachować dawne obrzędy, tradycję narodową, posłuszeństwo wobec władcy.

PUSTE NIEBO CHIN:

W Chinach trzy wielkie systemy filozoliczno-religijne (konfucjanizm,taoizm, buddyzm), które przez wiele tysiącleci walczyły o prawo pierwszeństwa, teraz dzielą wspólnie nędzną dolę. Po popadnięciu w kryzys w połowie minionego wieku przy pierwszym gwałtownym starciu z Zachodem, zaczęły się rozkładać wraz z upadkiem Niebiańskiego Imperium. Zresztą dwie jego typowe formy: duch chiński i jego własny uniwersalizm (konfucjanizmu i taoizmu) nigdy nie były zdolne do rozszerzenia się w sposób dostrzegalny poza granice swego kraju. Obecnie W Chińskiej Republice Ludowej, Lao-Tse, Budda, Konfucjusz oraz ich systemy filozoficzno-religijne pozostały jedynie w podręcznikach historii. Wydaje się, że nie mają już żadnego wpływu na lud, chociaż czasami jakieś wyskoki dumy narodowej skłaniają władze do ustawienia na właściwym miejscu tego czy innego zagadnienia. A to potwierdza w sposób najbardziej oczywisty, że uważa się je za zupełnie niegroźne. Ani konfucjonizrn, ani buddyzm, ani taoizm nie zareagowały na krytykę porządku moralnego, tak ukazaną przez Peking Review: „Postawy niewolnicze, dyskryminacja pomiędzy pracą umysłowa a pracą fizyczną, sprowadzenie kobiety do stanu niższości Z ogromnej Chińskiej Republiki Ludowej nie wydostają się wiadomości jak z ZSRR: 15 procent wszystkich mieszkańców miast i 30 procent wieśniaków po tylu dziesięcioleciach ateizmu państwowego, pozostaje nadal związane z chrześcijaństwem prawosławnym. Według Hansa Künga, liczba ta jest znacznie większa: jedna trzecia obywateli Rosji to chrześcijanie praktykujący. Jean Delumeau zauważył, że w każdym razie sowieccy ludzie praktykujący stanowią dużo większy odsetek niż we Francji czy we Włoszech. Tymczasem także i tu, jak gdzie indziej, chrześcijaństwo takie, jakie przedstawiała przedrewolucyjna hierarchia, z pewnością nie stanowiło właściwego wzorca przylgnięcia do Ewangelii...Wydaje się natomiast, że marksizm całkowicie ogołocił Chiny z dawnych bogów, wyznawanych przez 650 milionów ludzi.

KRUCHA PIRAMIDA INDII:

W Indiach istnieje urzędowy plan ratowania wielkich świątyń hinduizmu, religii, jak mówią statystyki, wyznawanej przez 85% mieszkańców
tego ogromnego półwyspu. Świątynie te będą odnowione ze środków publicznych jako dzieła sztuki, a nie jako obiekty sakralne.
Tam nie ma już prawie wcale wiernych; w rozlicznych okręgach ,,hinduizm został sprowadzony do opłakanego stanu. Nie należy zamykać
oczu wobec niebezpieczeństwa, że z okazji jakiejś nagłej rewolucji hinduizm może runąć"(A. C. Bouquet).
Chociaż niektórzy guru przemierzają Europę w Rolls-Royce'ach, glosząc Sziwę, Kali i Wisznu, to trzeba zauważyć - jak dalej twierdzi
A. C. Bouquet, najważniejszy i najbardziej bezstronny specjalista od historii porównawczej religii - że ,,mimo wszelkich dokonywanych wysiłków,
by go uchronić jako religię niezwykle uniwersalną, hinduizm spotyka się z takim samym ograniczeniem zasięgu, jak judaizm.

Bez najmniejszej wątpliwości zawiera on niektóre zasadnicze myśli, które mogłyby być spokojnie przeniesione do każdego kraju świata. Jednakże
z punktu widzenia instytucji jest on, podobnie jak nazizrn, ściśle związany z rasą i z krwią oraz zarezerwowany dla tych, którzy należą
do odpowiedniej kasty. Skoro się go raz przyjmie w jego hierarchicznej surowości, każdy może wierzyć lub nie wierzyć w to, co mu
się podoba: stykają się ramie w ramię bałwochwalstwo i najbardziej prostacki zabobon, filozofia odarta z teizmu i teizm najbardziej religijny".
Piramida panteonu hinduskiego niebezpiecznie się chwieje. Wzrostwierzeń legendarnych, poszerzanie się liczby bogów, nakładanie się
na siebie różnych filozofii doprowadzają do tego, iż zdaje się już rzeczą zupełnie niemożliwą wskazanie dokładnej zawartości tego typu religii.
W tym właśnie brutalnym zderzeniu z duchem homo faber, z człowiekiem, który pragnie zmieniać świat, hinduizm napotyka (podobnie jak
pozostałe systemy religijne spoza tradycji żydowsko - chrześcijańskiej) trudności, które zdają się niemożliwe do pokonania.
Dla wiernego hindusa świat jest mylącym pozorem: „Tutaj ideałem religijnym staje się negacja świata i życia" (Schweitzer).

Wypływa z tego jako bezpośredni skutek poczucie fatalizmu: jeśli świat jest tylko pozorem, nic nie skłania do pracy nad jego ulepszaniem.
Doktryna o wędrówce dusz pociąga zresztą surowy podział wśród kast, który - mimo że jest zniesiony przez prawo - trwa uparcie w pięciuset
tysiącach indyjskich wsi. Rozliczne odmiany hinduizmu nie są w stanie odpowiedzieć na pragnienie u człowieka zbudowania świata, w którym życie byłoby przyjemniejsze a sprawiedliwość większa. W ten sposób - jak dalej zauważa Bouquet - próbuje się znacząco reagować, wprowadzając do hinduizmu wszystko, co możliwe z chrześcijaństwa... Tacy ludzie jak Gandhi poświęcili się służbie bliźniemu, ale za cenę teorii, która musiała ulec
zmianom, aby dopuścić tego rodzaju postawę.

W PORÓWNANIU Z MAHOMETEM:

Według uznanej chrześcijańskiej wizji, islam stanowi bolesną tajemnicę, dla licznych wierzących w Jezusa jest to cierń wbity w żywe ciało.
Bowiem religia głoszona przez Mahometa stanowi jedyne monoteistyczne wyznanie, jakie pojawiło się po nauce Ewangelii, chociaż, biorąc
historycznie, islam jest tylko mieszaniną judaizmu i chrześcijaństwa takich, jakie były znane w Arabii na początku siódmego wieku.
Na przestrzeni kilku pokoleń, z siłą ekspansji podobną do chrześcijańskiej, muzułmanie zmietli najchwalebniejsze Kościoły: w Egipcie, w całej
Afryce Północnej, która wydała tylu sławnych świętych, papieży, ojców Kościoła; Kościół na Środkowym Wschodzie założony przez świętego
Pawła; Kościół w Persji. Nawet ziemia Jezusa została zagarnięta i zalana islamem.

Potem islam zatrzymał się i utrwalił w gorących krajach Południa,
z rzadkimi wysepkami na północy, na Półwyspie Bałkańskim. Posuwa się jednakże ku południu Afryki, rozszerza za Wschodzie i jawi się
wszędzie, odporny na wszelki chrześcijański wysiłek misyjny. A tam, gdzie obie religie pozostają w kontakcie, ścierają się bez widocznych rezultatów
zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Nawet dla Pascala, Mahomet stanowi trudność. Próbuje porównania z Jezusem: jeden był ,,przepowiedziany", choćby pośrednio; drugi nie, zjawia się w dziejach nieoczekiwanie i w sposób wyizolowany. „Kto daje świadectwo Mahometowi? On sam". Także Pascal zauważa, że prorok islamu narzuca swoje credo „zabijając”, głosząc ,,dżijad", świętą wojnę, podczas gdy Jezus Chrystus -
„pozwalająć zabijać swoich". I kończy: „Wreszcie sprzeczność idzie tak daleko, że o ile Mahomet obrał tę drogę, aby po ludzku zwyciężyć,
Chrystus obrał drogę, aby po ludzku zginąć”. Historia ustawicznie dostarcza przeróżnych ocen dotyczących chrześcijaństwa i islamu. Ten ostatni, jak zauważa Bouquet, „jawi się jako skrajnie słaby wobec ducha nowoczesnego świata”. „Odkąd Czarna Afryka weszła w wiek nowoczesności, islam doznaje prawdziwego kryzysu: statystycznie stwierdzono, że stopień islamizacji jakiegoś afrykańskiego kraju dokonuje się w skali odwrotnej do postępu szkolnictwa" (W. Bühlmann).

W swoich tradycyjnych regionach, to znaczy wzdłuż pasma, które idzie od Algierii po Pakistan, islam zdaje się bronić, zamykając drzwi przed
powiewem nowoczesnego świata i zdając się na władzę świecką. Dlatego też w licznych krajach muzułmańskich prawo świętej księgi,
Koranu, staje się prawem państwowym. Policja aresztuje każdego obywatela przyłapanego na jedzeniu lub paleniu tytoniu w godzinach przeznaczonych na post w okresie ramadanu. Gdyby komuś udowodniono wypicie szklanki piwa lub wina, może być wsadzony do więzienia na jeden
rok; albo jeszcze gorzej, gdy idzie o trunki: religijny zakaz dotyczący napojów alkoholowych wchodzi w kodeks ustalany przez rządy. Sprzedaż
pewnych ,,nieczystych” produktów żywnościowych jest prawnie zakazana; programy telewizyjne (Koran zabrania pokazywania postaci ludzkiej)
często bywają przerywane. Liczne kraje muzułmańskie trwają w takich warunkach, jakie istniały W Genewie Kalwina, we Florencji Savonaroli, czy W Londynie Elżbiety I, gdzie nieobecność na mszy niedzielnej łączyła się z karą jednego szylinga. Kiedy chrześcijaństwo zostało uwolnione od haniebnej zależności od praw cywilnych, kiedy w końcu grzechy przestały być przestępstwami, zamiast się załamać, zyskało nową żywotność. Historia stale pokazywała, że sprawa Ewangelii doznaje tym więcej przywilejów, im bardziej wyzwala się z powiązania z władzą cywilną.
Natomiast nie ma żadnego kraju muzułmańskiego, który byłby ,,laicki" w nowoczesnym znaczeniu tego słowa który wobec tego traktuje na równi
tych, co wierzą w Koran z tymi, którzy w niego nie wierzą. Co więcej, jak zauważa nawet muzułmański teolog, Seyyed Hossein Nasr,
,,w języku arabskim, perskim, czy w innych językach cywilizacji islamskiej nie ma słowa wyrażającego dokładnie pojęcie tego,
co ‹‹doczesne››, ‹‹świeckie››, ‹laickie››. Jest to najlepszy dowód, że w myśli islamskiej nie zaistniała odpowiednia abstrakcja.

Owo pojęcie ‹‹laickości» nie istnieje w islamie, bowiem królestwo Cezara nigdy Cezarowi nie zostało oddane: islam, opierając się na jedności,
zawsze stawiał sobie za cel życie w sposób całościowy, bez wykluczania czegokolwiek”. W tej ,,totalitarnej" koncepcji życia i historii,
mieści się dla wielu historyków tajemnica ekspansji: nadzwyczajnej zwartości - na przestrzeni czternastu wieków - cywilizacji zrodzonej z Koranu.
Ale może w tym być także zadatek mrocznej przyszłości Bowiem czym stanie się islam, kiedy zostanie mu odebrane wsparcie, jakiego mu dostarczają policjant i sędzia?

KORAN I LUTER:

Co stanie się z Koranem, kiedy w tym zbiorze wzniosłej poezji i głębokiego uczucia religijnego, ale także przepisów higienicznych do użytku
nomadów na pustyni, oraz różnych niepokonalnych sprzeczności zanurzy się lancet krytyki? Kiedy - podobnie jak to się dzieje od wieków i
z ogromnym zaangażowaniem z Pismami chrześcijan - także wobec Pism muzułmańskich dokona się krytyczny egzamin? Od samego
początku, od pierwszej ,,sury". Chodzi o pierwszy rozdział, ten, o którym wierzący zapewniają, że objawił się płonącymi literami na posłaniu wobec
Mahometa przerażonego głosem i spojrzeniem biblijnego archanioła Gabriela. Oo się stanie, kiedy muzułmanin z ludu - a nie tylko specjalista
~ dowie się, ilu cytatom, nawarstwieniom, wtrąceniom z tekstów żydowskich i z ewangelii apokryficznych został poddany Koran,
który - jak stwierdza wiara - byl „slowo w slowo" podyktowany przez samego Boga? Seyyed l-lossein Nasr mówi:
„Dzisiaj islam czuje się zmuszony do zetknięcia się z tymi samymi trudnościami, jakie przyszły na chrześcijaństwo po wieku XVII". Chodzi o zetknięcie się z zalewem racjonalizmu. W roku 1541 Marcin Luter nie tylko zezwolił (ku wielkiemu zgorszeniu dużej liczby chrześcijan) na łaciński przekład Koranu, ale zechciał dodać do niego własnoręcznie napisane wprowadzenie. Stylem gorącym i gwałtownym, naznaczonym ograniczonym ekumenizmem tamtych czasów, Luter pisze: „Przekład ten wyjdzie na chwałę Jezusa, na dobro chrześcijan, na zgubę Turków..., i zezłości diabła”.
Do tego stopnia ów reformator był przekonany o istotnej różnicy jakości, jaka istnieje pomiędzy jednym a drugim Pismem!

ALLACH - NIEDOSTĘPNY:

Co się stanie, kiedy masowe szkolnictwo, poczucie nowoczesnej krytyki, nowa wrażliwość zostaną zestawione z islamem, w którym „człowiek jest
niewolnikiem doktryny, która nie uznaje Boga za Ojca" -jak pisze Nowy Katechizm Holenderski, którego z pewnością nie można podejrzewać
o nadmiar ducha apologetycznego? Widzieliśmy, że islam znaczy ,,poddanie" i że muslim, czyli muzułmanin, oznacza ,,poddanego".
Idealnym wierzącym jest więc abd, niewolnik, samo uosobienie poddania Bogu oddzielonemu przepaścią. Miedzy Nim a lego stworzeniami miłość
wyraża się posłuszeństwem a nie komunią. „Allach jest niedostępny" mówi muzułmańskie wyznanie wiary. Wola Boża jest w tym przypadku
całkowicie despotyczna. A to zdaje się być obrazem Boga, którego problem zła może przytrzeć do muru bez możliwości skutecznej obrony.
Jak zareaguje nasze nowoczesne poczucie sprawiedliwości wobec na przykład niewolnictwa, które Koran wprawdzie łagodzi, ale go nie znosi; wobec
upokarzającej funkcji przyznawanej kobiecie, która według reguł tej poligamicznej instytucji może być konkubiną, rozwiedzioną, zmuszaną do zgody
na towarzystwo trzech innych niewiast w małżeństwie? Sura IV, werset 38:„Mężczyźni są wyżsi od kobiet”; oraz werset 34: „Mężczyźni idą przed
kobietami, bowiem Bóg postanowił wynieść jedne istoty ponad drugie". Jak zareaguje dzisiejszy człowiek w pełnym napięciu przekształcania
świata wobec odmowy przyznania autonomii wszelkiej istocie żyjącej na tej ziemi? Wszystko zależy od Allacha, który kieruje światem bez
jakiegokolwiek pośrednictwa i według własnego ,,widzi mi się": „Jeśli Allach zechce, by jutro było inaczej, rzeczy potoczą się całkiem odmiennie”.
Rezygnacja wierzącego prowadzi do fatalizmu: nie można polepszyć własnego losu, bowiem Allach nie przyznał autonomii ani ludziom, ani rzeczom.

„NIE DANO LUDZIOM POD NIEBEM ŻADNEGO INNEGO IMIENIA”

Dzieje Apostolskie w rozdziale IV opowiadają o zatrzymaniu Piotra i Jana przez władze żydowskie, oburzone, że nauczają lud i głoszą
zmartwychwstanie umarłych w Jezusie. Piotr, postawiony przed Sanhedrynem, napełniony Duchem Świętym, dalej głosi Jezusa, stwierdzając, że nie
ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.
Karl Barth, komentując ten fragment, powie: „Bóg dotknął świata tylko przez Chrystusa".
Dlatego każdy, kto wierzy w Tego, który powiedział: Kto się wywyższa„ będzie poniżony, a kto się poniża. będzie wywyższony, nie ulega pokusie
„wychwalania się" swoją wiarą, nadając jej blask, jakiego nie posiadają ponoć inne religie. Cały Nowy Testament mówi o Zbawicielu, którego nie
my wybraliśmy, ale który sam nas wybrał: można się ostatecznie chlubić z tego, co osiągnęło się samemu, ale nie z tego, co się otrzymało w darze.
Zresztą Ewangelia zakłada swoją siłę na słabości, swoje zwycięstwo na klęsce krzyża, swoją nadzieję na lenistwie i tchórzostwie ludzi.
Ale z drugiej strony -jak powie U. A. Visser`t Hooft „Kościół nie potrzebuje się usprawiedliwiać z tego powodu, że pragnie, aby wszyscy
ludzie poznali Jezusa Chrystusa i Go naśladowali. Nie musi się także usprawiedliwiać z tego, że jego postawa wobec innych religii może polegać
jedynie na świadectwie, które wskazuje tylko na Jezusa jako na Pana wszystkich ludzi".

Z tego powodu chrześcijaństwo nigdy nie opowie się za jakimś ,,synkretyem", to znaczy za jakakolwiek próbą pojednania lub pogodzenia w jedną
wspólną całość wszystkich religii ziemi. Żadna propozycja religii „naturalnej” czy „powszechnej”, choćby była bardzo ujmująca, nigdy nie przekona
chrześcijanina, bowiem nie wierzy on wcale w konstrukcje ,,religijności"wzniesione przez rozum lub przez wyobraźnię ludzką, ale przyjmuje
Objawienie, które dla niego jest jedno, jedyne, przekazane raz na zawsze jako dar darmo dany. Pozostaje głuchy na podstawowy dogmat Azjatów, według którego każda religia stanowi ścieżkę wiodącą do bóstwa, że wszystkie religie są takie same i że nie ma zatem pomiędzy nimi zasadniczej sprzeczności, ponieważ zgadza się na prowokację tego Jezusa, który mówi o sobie, że nie przyszedł przynieść pokój na ziemię i że chce być znakiem sprzeciwu. Ponieważ Kościół zawsze zajmował się tymi, którzy stwierdzają, iż istnieją również religie fałszywe, winien się także zająć tymi, którzy stwierdzają, że wszystkie są jednakowo prawdziwe. Dlatego biskup Piotr Rossano z watykańskiego sekretariatu dla religii niechrześcijańskich bardzo słusznie odmówił w roku 1972 podpisania dokumentu, jaki mu przedstawiono w Nowym Delhi, według którego Kościół katolicki również winien się zaangażować w zwalczanie różnic między religiami. Czyż sam Bóg Biblii nie mówi: Ja jestem Bogiem zazdrosnym? A Izajasz w rozdziale 43 stwierdza:
Boga utworzonego przede Mną nie było ani po Mnie nie będzie.
Ja, Pan, tylko Ja istnieję i poza Mną nie ma żadnego zbawcy (10 - 11).


Nosferatoo
Źródła:
Internet
Vittorio Messori - ,,Opinie o Jezusie,,
  • 0